Refleksja

Traktat konstytucyjny UE w świetle katolickiej etyki społecznej

Spread the love

Traktat konstytucyjny Unii Europejskiej w świetle katolickiej etyki społecznej [ 1]

Krzysztof Mądel SJ

Deklaracja na temat przyszłości Unii Europejskiej
przyjęta przez Radę Europejską 15 grudnia 2001 r. w Laeken dała podstawy do rozpoczęcia prac zmierzających do głębokiej reformy istniejących instytucji unijnych. Rada Europejska powierzyła to zadanie specjalnie powołanemu Konwentowi złożonemu z przedstawicieli Parlamentu i Komisji Europejskiej oraz rządów i parlamentów krajów członkowskich UE i krajów kandydujących. Obradom Konwentu Europejskiego przewodniczy Valéry Giscard’Estaign, niegdysiejszy prezydent Francji, a jego zastępcami są Guliano Amato i Jean-Luc Dehaene, byli premierzy Włoch i Belgii.

Głównym celem Konwentu jest przygotowanie traktatu o charakterze konstytucyjnym, określającego nowy układ kompetencji w ramach projektowanej nowej wspólnoty europejskiej. Stanowisko Kościoła katolickiego wobec projektu z Laeken bywa niekiedy sprowadzane do kilku, ściśle religijnych postulatów, dotyczących takich kwestii jak należyte respektowanie zasady wolności religijnej, uznanie historycznego wkładu wspólnot chrześcijańskich w budowę Europy,
a wreszcie uznanie przez nowe europejskie struktury prawnego statusu Kościołów, jaki przysługuje im obecnie w państwach członkowskich.[2]

Te podstawowe roszczenia wynikają bezpośrednio z własnej misji Kościoła, nie wyczerpują jednak wszystkich jego ambicji i prerogatyw na polu społecznym. Chrześcijanie różnych wyznań od samego początku byli do tego stopnia zaangażowani w budowę instytucji europejskich, że dzisiejsza Unia często bywa nazywana „dzieckiem europejskich chadeków”.[ 3 ]
Typowo chrześcijańską odpowiedzialność za wspólny europejski dom przejawiają zresztą nie tylko politycy, ale także sami obywatele zrzeszeni w organizacjach pozarządowych lub działający w ruchach społecznych i religijnych, takich choćby jak Christians for European Convention. [ 4 ]
Głos organizacji obywatelskich jest o tyle ważny dla przyszłości Unii, że współbrzmi z tendencjami właściwymi dojrzałym demokracjom, w których obywatele sami potrafią definiować swoje cele społeczne.

Stanowisko Kościoła w sprawie przyszłości Unii jest zatem wypadkową wielu głosów wielu różnych środowisk, spośród których część bierze aktywny udział w formułowaniu konkretnych rozwiązań instytucjonalnych. W tym kontekście warto choćby w prowizoryczny sposób ustalić możliwe stanowisko doktrynalne Kościoła katolickiego w odniesieniu do przyszłego traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej. Wyrażenie tego stanowiska leży w interesie wszystkich uczestników debaty europejskiej, w tym także osób nie utożsamiających się z chrześcijaństwem. O tym podstawowym fakcie przypomnieli niedawno członkowie polskiego oddziału Klubu Rzymskiego, inicjując interdyscyplinarny program badawczy dotyczący możliwych scenariuszy rozwoju społeczno-ekonomicznego Europy. Jedną z trzech przyjmowanych tam prognoz, obok scenariusza konserwatywno-liberalnego i socjal-demokratycznego, jest scenariusz chrześcijańsko-demokratyczny, będący transpolacją koncepcji społecznych przyjmowanych przez dzisiejsze partie chrześcijańsko-demokratyczne i ich zwolenników. [ 5 ]
Poszukiwanie aksjologicznego uzasadnienia dla formułowanych obecnie rozwiązań dotyczących wspólnej przyszłości Europejczyków wydaje się zatem jak najbardziej uzasadnione.

Natura stanowionego prawa

Klasycznym pytaniem, przed jakim staje każdy prawodawca, jest pytanie o naturę i rangę stanowionego prawa. Kwestia ta dotyczy w stopniu wybitnym regulacji o charakterze konstytucyjnym i ponad-narodowym, w przeszłości jednak nie zawsze uświadamiano sobie znaczenie tego problemu. Prawodawcy z reguły starali się nadać promulgowanym przez siebie prawom możliwie wysoką rangę i tylko w sytuacjach konfliktu interesów doraźnie ograniczali zakres ich stosowalności. W dawnych monarchiach było to o tyle łatwe, że wiele regulacji prawnych posiadało charakter materialny, stanowiło zbiór nakazów, ale także deklaracji i zachęt, łączących się z szeroko pojętą sferą obyczaju, tradycji i „niepisanego prawa” właściwego danej kulturze. Z chwilą narodzin demokracji konstytucyjnej kwestia natury i rangi stanowionego prawa sama stała się przedmiotem debaty, aczkolwiek wcale nie stała się przez to łatwiejsza do rozstrzygnięcia. Jedno wszakże stało się pewne: prawodawca powinien świadomie ustalać naturę i rangę stanowionego prawa, gdyż w ten sposób wybitnie przyczynia się do jego skutecznego funkcjonowania. Sam wybór jest kwestią filozoficzną, w warunkach demokracji jest podejmowany na drodze rozstrzygnięć politycznych, ważne jest jednak uzasadnienie tego wyboru oraz świadomość wszystkich jego konsekwencji.

W liberalnych demokracjach od kilku dziesięcioleci daje o sobie znać tendencja do formalizacji prawa. Tendencja ta posiada silne uzasadnienie praktyczne. Regulacje prawne wyrażone w języku sformalizowanym dają się łatwiej uniwersalizować, wydają się bardziej precyzyjne i łatwiejsze w zastosowaniu administracyjnym i procesowym z tej prostej przyczyny, że odzwierciedlają przede wszystkim relacje zachodzące między określonymi podmiotami życia społecznego w określonych sytuacjach. Formalizacja prawa daje również wrażenie większej równości obywateli, zwłaszcza jeśli oni samą potrafią korzystać z jego instrumentów.

Formalizm prawny posiada jednak także pewne ograniczenia. Regulacje formalne nie są w stanie wyrazić explicite wartości, jakimi żyje dana wspólnota ludzka, nadto słabo uwzględniają czynnik czasu i zmienności, jakim poddane jest każda społeczność. Nadmierna formalizacja prawa sprowadza sferę jurysprudencji do wymiaru procedury, wyłączając ją poniekąd z kontekstu kultury. To w konsekwencji prowadzi do ograniczenia skuteczności całego systemu, naraża go na wewnętrzne sprzeczności, a w konsekwencji przekłada się na rosnące koszty obsługi prawnej obywateli.

Konstytucja Europejska powinna unikać błędu skrajnego formalizmu. Określając we wstępie swoje cele i status oraz normalizując poszczególne dziedziny życia powinna posługiwać się również orzeczeniami wartościującymi, aby w ten sposób lepiej oddać właściwy zamysł prawodawcy, którym w tym przypadku są wszyscy obywatele zjednoczonej Europy działający w określonym kontekście historycznym. Umiarkowany materializm traktatu umożliwiłby spełnienie postulatów wielu środowisk uczestniczących w bieżącej debacie europejskiej, w tym także wielu środowisk katolickich, które proponują m.in. przyjęcie teologicznie zorientowanej preambuły. W rekomendacji przesłanej na ręce przewodniczącego Konwentu Europejskiego biskupi katolicy Europy piszą, że bezpośrednie odniesienie do Transcendencji w projektowanym traktacie znacznie ułatwiłoby obywatelom Europy utożsamienie się z wartościami samej Unii, a zarazem udzieliłby im gwarancji, że władza publiczna nie posiada charakteru absolutnego, zaś istotne wolności osób nie będą przez nią nigdy naruszone. [ 6 ]
Na uwagę zasługuje propozycja zgłoszona na przez Alaina Lamassoure’a i Elmara Broka, członków Konwentu, w myśl której nowy traktat europejski poprzedzony byłby rozbudowaną preambułą stanowiącą sumaryczne
powtórzenie preambuł wszystkich krajów członkowskich Unii. [ 7 ]

Podobną funkcję mogłyby spełnić także deklaracje natury historycznej, określające kontekst, motywy i cele podejmowanego projektu zjednoczeniowego. Pomijając nie błahe korzyści praktyczne wynikającego z tego typu orzeczeń, pomocnych choćby w ustalaniu celowości regulacji niższej rangi, jak i w rozwiązywaniu trudności interpretacyjnych, deklaratywna osnowa traktatu pomogłaby Europejczykom przezwyciężyć lęki i zadawnione urazy wyniesione z czasu panowania wielkich ideologii totalitarnych. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wszystkie dotychczasowe projekty europejskie powstawały w atmosferze kryzysu. Trauma obu wojen światowych, późniejsze trudności gospodarcze i polityczne, będące skutkiem z dwubiegunowej polaryzacji wpływów na starym kontynencie, a wreszcie głębokie przemiany społeczne i kulturowe, z jakimi przyszło się zmagać ostatnim pokoleniom Europejczyków, wciąż negatywnie wpływają na proces zjednoczeniowy zapoczątkowany przez półwieczem przez Jeana Monneta, Konrada Adenauera, Alcide de Gasperiego i Roberta Schumanna. Gospodarczym i politycznym sukcesom jednoczącej się Europy wciąż towarzyszą bolesne porażki, których najbardziej widocznym przejawem są stare i nowe zagrożenia społeczne, nie wyłączając zagrożeń wojennych, o których tak boleśnie przypomniał niedawny konflikt na Bałkanach.

Język nowej Konstytucji oraz charakter zawartych w niej norm będzie zatem odzwierciedleniem stanu europejskiego ducha. Katolicka nauka społeczna nie podpowiada tu gotowych rozwiązań, ale wielowiekowa praktyka legislacyjna Kościoła jasno dowodzi, że litera i duch prawa mogą się ze sobą spotkać i wzajemnie wzmocnić. Od kierunku i intensywności obecnej debaty konstytucyjnej zależy czy Europejczykom uda się definitywnie przezwyciężyć te same obawy, które jeszcze niedawno kazały ich przodkom wznosić żelazne kurtyny i wojenne barykady.

Ranga instancji międzynarodowej

Osobnym zagadnieniem jest kwestia rangi nowego traktatu europejskiego ze względu na zawarte w nim rozstrzygnięcia kompetencyjne. Projektowany traktat nie posiada swego precedensu w historii, toteż sformułowanie jednoznacznej rekomendacji ze strony katolickiej nauki społecznej nie jest łatwe, ale i tu warto przywołać zasady, na których ten traktat powinien się oprzeć.

Tradycja katolicka postrzega istnienie instancji międzynarodowych i ponad-ponadpaństwowych jako naturalną i pożądaną konsekwencję rozwoju życia społecznego. Już w dobie renesansu Francisco de Vitoria OP (1480-1546) sformułował oryginalną etykę stosunków międzynarodowych opartą na koncepcji prawa naturalnego i prawa narodów św. Tomasza z Akwinu (ius gentium), w myśl której porządek międzynarodowy stanowi rozwinięcie porządku państwowego, posiada podobną naturę i kierują nim podobne zasady moralne. Społeczność międzynarodowa zobowiązana jest do wzajemnego poszanowania swych praw oraz do współpracy i wzajemnej pomocy, zaś każdemu z narodów przysługuje prawo do samodzielnego bytu państwowego.
Suwerenność, samodzielność i niezależność poszczególnych organizmów państwowych może być jednak ograniczona przez dobro szerszej społeczności międzynarodowej, na straży którego winno stać prawo i ustalona władza. [ 8 ]

Papież Jan XXIII w encyklice Pacem in terris (1963) sformułował śmiałą doktrynę powszechnej władzy publicznej oraz podał szczegółowe zasady jej powstania i działania. Władza powszechna (ogólnoświatowa) powinna respektować zasadę pomocniczości, powinna także dysponować „odpowiednimi środkami, wiodącymi do powszechnego dobra wspólnego”, jeśli zaś idzie o tryb jej ustanawiania, powinna być wynikiem „zgodnego porozumienia wszystkich narodów”, gdyż tylko wtedy będzie mogła spełnić powierzone sobie zadanie. Zasada wzajemnej równości zdaniem papieża oznacza także poszanowanie „godności własnego sposobu życia” każdego z tych narodów, czyli ich prawa do odrębności.

Papież Paweł VI w encyklice Populorum progressio (1967) entuzjastycznie poparł ideę stworzenia skutecznej władzy ogólnoświatowej. „Współpraca międzynarodowa obejmująca cały świat – pisał – wymaga instytucji, które by ją przygotowały, urządzały i nią kierowały, dopóki nie zostanie stworzony nowy porządek prawny, uznany i potwierdzony przez wszystkich”. Paweł VI, podobnie jak jego poprzednik, żywił nadzieję, że autorytet istniejących instytucji międzynarodowych, takich jak ONZ, będzie stale wzrastał, a od jakości współpracy międzynarodowej uzależniał przyszłość cywilizacji ludzkiej, zachowanie pokoju i sprawiedliwości na świecie.

Opinie obu papieży z łatwością można odnieść do instytucji międzynarodowych o charakterze lokalnym. Od wielu lat robi Jan Paweł II, zabierając głos w sprawie instytucji europejskich. Fakt przyznania Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka jurysdykcji nad całą Europą Jan Paweł II uznał za „precedens potwierdzający, że w przypadkach określonych przez Konwencję poszanowanie praw człowieka jest ważniejsze niż suwerenność państwowa i nie może być podporządkowane dążeniom społeczno-politycznym ani ograniczane przez interesy państwowe”. Ustanowienie Doradczego Zgromadzenia Parlamentarnego w 1949 r. zadaniem papieża „umocniło europejskiego ducha demokracji”, zaś kolejne umowy handlowe i europejskie traktaty zjednoczeniowe pozwoliły mieszkańcom Europy „wznieść się ponad podziały narodowe, historyczne rywalizacje i zadawnione urazy” i rozpocząć budowę wspólnego domu złączonego spoiwem przebaczenia, pokoju i sprawiedliwości. [ 9 ]

Powyższe wypowiedzi jednoznacznie sugerują, że Magisterium Kościoła nie podziela sceptycyzmu niektórych środowisk politycznych i z istnieniem instancji międzynarodowych wiąże wielkie nadzieje. Doniosłe zadania, jakie stoją przed tymi instytucjami, w pełni uzasadniają ich istnienie i kompetencje, te ostatnie zaś są ograniczone przez zasadę autonomii organizmów państwowych i samych obywateli, dlatego o „nadrzędności” instancji międzynarodowych względem struktur państwowych można mówić tylko w ściśle określonych sferach. Przyjęte przez Magisterium zasady porządku społecznego dopuszczają całą gamę możliwych rozwiązań instytucjonalnych w tym względzie, nie wyłączając idei państwa federacyjnego. Wiodącą zasadą pozostaje jednak prawo narodów do samostanowienia, bez uwzględnienia którego, tworzenie takiej federacji byłoby niedopuszczalne.

III Zespół Roboczy zajmujący się w ramach Konwentu kwestią legalnej osobowości przyszłej Unii w raporcie z 1 października 2002 r. niemal jednogłośnie opowiedział się za scaleniem istniejących instancji europejskich i przekazaniem wszystkich ich kompetencji jednemu nowemu ciału posiadającemu nową osobowość prawną, działającemu na podstawie nowego, ujednoliconego traktatu i będącego podmiotem praw międzynarodowych. [ 10 ] Trudno przecenić pozytywne skutki płynące z przyjęcia tego typu rozwiązania, takie choćby jak większa przejrzystość i większa efektywność instytucji unijnych, trzeba jednak zaznaczyć, że w kwestii rozwiązań systemowych katolicka nauka społeczna ogromną wagę przywiązuje do czynnika osobowego. [ 11 ] W reformie systemów społecznych ważny jest nie tylko funkcjonalny układ kompetencji, rozdzielenie ich pod względem merytorycznym, a zarazem ujednolicenie ich na poszczególnych poziomach administracyjnych, ale także ważny jest sposób doboru i uwiarygodniania zespołów ludzkich, którym te kompetencje będą powierzone. Nowy traktat zjednoczeniowy powinien zatem gwarantować skuteczność procedur elekcyjnych właściwych nowym, znacznie rozszerzonym instytucjom demokratycznym Unii oraz procedur decyzyjnych właściwych jej ciałom administracyjnym, troszcząc się przy tym o zachowanie niezbędnej równowagi między elementem koncyliarnym i menedżerskim, a wreszcie powinien w taki sposób zdefiniować najważniejsze instancje samej Unii, by ich kompetencje i zadania były czytelne dla wszystkich z obywateli.

W chwili obecnej Unia Europejska jest ciałem wielce skomplikowanym, charakteryzującym się tak złożonym trybem podejmowania decyzji i konferowania odpowiedzialności, że wręcz trudno sobie wyobrazić, by obarczona nowymi zadaniami mogła im skutecznie sprostać. Uporządkowanie procedur, ale także nadanie większego znaczenia czynnikowi ludzkiemu mogłoby korzystnie wpłynąć na rangę społeczną i na techniczną sprawność Unii.

Dwie twarze pomocniczości

Na forum europejskiej debaty zjednoczeniowej zasada pomocniczości pojawiła się stosunkowo późno. Formalny zapis tej zasady został dokonany dopiero podczas nowelizacji prawa pierwotnego Unii w Traktacie z Maastricht (1992) oraz w późniejszym Traktacie z Amsterdamu (1997). Pierwszy z tych dokumentów lakonicznie wspomina, że integracja europejska jest „nowym etapem w procesie tworzenia ściślejszego związku między narodami Europy, w którym decyzje są podejmowane (w sposób możliwie najbardziej otwarty – poprawka z Amsterdamu) na szczeblu jak najbliższym obywatelowi” (Artykuł A). Natomiast Traktat o Wspólnocie Europejskiej z Amsterdamu postanawia, iż „w zakresie, który nie podlega wyłącznej kompetencji Wspólnoty, Wspólnota podejmuje działania zgodnie z zasadą subsydiarności tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele proponowanych działań nie mogą być skutecznie zrealizowane w odpowiedni sposób przez państwa członkowskie, natomiast z uwagi na skalę lub skutki tych działań, mogą być lepiej zrealizowane przez Wspólnotę. Żadne działanie Wspólnoty nie wykracza poza to, co jest konieczne do zrealizowania celów określonych w niniejszym traktacie” (Artykuł 3B).

Realizacja zasady pomocniczości w ramach Unii obwarowana jest szczegółowymi przepisami, na omówienie których brak tu miejsca. Składają się na nie m.in. wnioski Rady Europejskiej z Birmingham z 16 października 1992, wytyczne przyjęte na posiedzeniu Rady Europejskiej w Edynburgu w grudniu 1992, porozumienie zawarte 25 października 1993 między Parlamentem, Radą i Komisją Europejską oraz Protokół w sprawie stosowania zasady subsydiarności i proporcjonalności dołączony do Traktatu z Amsterdamu. [ 12 ]

Roboczy projekt Traktatu Konstytucyjnego przedstawiony na posiedzeniu Konwentu Europejskiego w dn. 28 października 2002 r. wymienia pomocniczość obok zasady proporcjonalności w rozdziale definiującym kompetencje i działania Unii. [ 13 ] Wcześniejsze regulacje i praktyki Unii rodzą jednak obawy czy realizacja tej zasady zostanie należycie zagwarantowana, toteż Konwent Europejski organizując swoje prace powierzył pieczę nad przestrzeganiem zasady pomocniczości pierwszemu z jedenastu Zespołów Roboczych. W raportach tego Zespołu znalazła się rekomendacja, aby wszystkie ciała uczestniczące w obecnym procesie legislacyjnym (Parlament Europejski, Rada i Komisja Europejska) obarczyć obowiązkiem uznania i stosowania zasady pomocniczości, nadto jest tam postulat utworzenia „systemu wczesnego ostrzegania” o charakterze politycznym monitorującego przestrzeganie zasady pomocniczości przez parlamenty narodowe, a wreszcie stworzenia możliwości odwołania się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w przypadkach naruszenia tej zasady. [ 14 ] Zespół Roboczy rozważał także możliwość powierzenia jednemu z wiceprezydentów Komisji Europejskiej („Mr or Mrs Subsidiarity”) obowiązku monitorowania jej działań pod kątem zgodności z zasadą pomocniczości, jednak ta propozycja nie uzyskała wystarczającego poparcia wśród członków Zespołu.

Ważnym krokiem w kierunku pomocniczości będzie odejście od ściśle „resortowego” układu kompetencji w ramach Unii (pillar structure) na rzecz modelu bardziej koherentnego, w którym koordynowanie zadań z zakresu różnych polityk będzie łatwiejsze. Ostateczny kształt układu kompetencji nie jest jeszcze przesądzony, ale o potrzebie jego zmiany mówią raporty niemal wszystkich Zespołów Roboczych. Ważnych sugestii w tym względzie udziela raport końcowy V Zespołu Roboczego odpowiedzialnego za komplementarność kompetencji w ramach Unii. [ 15 ] Jego autorzy proponują m.in., aby tych kompetencji Unii, które do tej pory były definiowane jako obszary polityki o istotnym znaczeniu dla tożsamości państw członkowskich, nie nazywać „kompetencjami komplementarnymi” (complementary competence), ale raczej „działaniami pomocowymi” (supporting measures) i definiować je jako obszary, co do których państwa członkowskie nie przekazały kompetencji Unii (chyba, że to wyraźnie jest stwierdzone), a co do których Unia może podejmować jedynie działania wspomagające, formułując rekomendacje, opinie, programy i inne nie wiążące prawnie akty. [ 16 ] Zgodnie z zaleceniami raportu działania pomocowe Unii obejmowałyby polityki w zakresie zatrudnienia, edukacji i kształcenia zawodowego, kultury, sieci europejskich, ochrony zdrowia, przemysłu, nauki i badań naukowych.

Katolickie rozumienie subsydiaryzmu domaga się jednak czegoś więcej. Przedstawione wyżej rozwiązania stanowią znakomitą ilustrację tej formy subsydiaryzmu, którą papież Pius XII zdefiniował w encyklice Quadragesimo anno (1931) w słowach: „niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem porządku jest zabierać mniejszym i niższym społecznościom te zadania, które one same mogą spełnić, i przekazywać je społecznościom większym i wyższym”. [ 17 ] Pomocniczość należy jednak definiować także w sposób pozytywny, aby wyjaśnić jej naturalną celowość i dynamikę. Papież Leon XIII podał taką definicję w encyklice Rerum novarum (1891), gdzie porównał działania pomocowe państwa do władzy ojcowskiej, która ustaje z chwilą, gdy dziecko osiąga własną dojrzałość. [ 18 ]
Podobną definicję sformułował papież Jan Paweł II w encyklice Centesimus annus (1991), stwierdzając m.in., że państwo powinno pomagać pracownikom „pośrednio i zgodnie z zasadą pomocniczości, stwarzając warunki sprzyjające swobodnej działalności gospodarczej, która mogłaby zaofiarować wiele miejsc pracy i źródeł zamożności”, a także „bezpośrednio i zgodnie z zasadą solidarności, ustalając w obronie słabszego pewne ograniczenia autonomii tych, którzy ustalają warunki pracy; a w każdym przypadku zapewniając minimum środków utrzymania pracownikowi bezrobotnemu”. [ 19 ] Te definicje wyraźnie sugerują, że pomocniczość nie jest jedynie kwestią respektowania autonomii obywateli i samoograniczenia się władzy wyższego szczebla, ale przede wszystkim jest kwestią takiego wspierania inicjatyw niższego szczebla, które sprzyja ich pełnemu usamodzielnieniu. Mówiąc prościej, zasada pomocniczości w rozumieniu katolickim nakazuje instancjom wyższego szczebla wspomagać instancje niższe w taki sposób, by z czasem to wsparcie mogło zaniknąć, przynajmniej w tym zakresie, w jakim do tej pory było podejmowane. Bez jasnej wizji rozwojowej, w której dobro obywateli, społeczności lokalnych i narodowych jest najwyższym prawem, tak pojętej zasady pomocniczości zrealizować nie można. Istniejące regulacje Unii tylko w niewielkim stopniu uwzględniają ten dynamiczny aspekt subsydiaryzmu. Pewnych nadziei na jego realizacje mogłaby dostarczyć klauzura zawarta w nowym Traktacie stwierdzająca jasno, że wszystkie własne kompetencje Unii mogą w przyszłości przybrać charakter działań wspomagających (supporting measures) i właśnie w takim celu są obecnie podejmowane.

Państwo pomocnicze w Europie jest wciąż bardziej postulatem niż rzeczywistością, dlatego nowa struktura polityczna wysokiej rangi powinna je wspierać w interesie samych obywateli. Obecnie żaden krajów na świecie nie realizuje pomocniczości w takim stopniu, jaki w dzisiejszych warunkach byłby możliwy, m.in. dzięki pojawieniu się sieci informatycznych oraz nowej struktury gospodarki opartej już nie na przemyśle, lecz na usługach i wiedzy. Pewnym wyjątkiem jest Szwajcaria, w której poszczególne gminy i kantony cieszą się ogromną samodzielnością legislacyjną, administracyjną i finansową. Inne kraje respektują pomocniczość tylko w wybranych sektorach infrastruktury, każdy w nieco inny sposób, ale, co ważne, niemal zawsze z powodzeniem. W Stanach Zjednoczonych najwyraźniejszym przykładem pomocniczości jest autonomia poszczególnych państw federacji, z których każde posiada własną legislaturę, system sądownictwa, szkolnictwa, opieki społecznej i innych służb. Na przykład opieka nad osobami niepełnosprawnymi w Minnesocie jest w całości wykonywana przez stowarzyszenia, mimo iż w znacznej części (w ok. 50%) finansowana jest ze źródeł publicznych. Prosty mechanizm konkurencji sprawia jednak, że stowarzyszenia prócz funduszy publicznych są w stanie zgromadzić lub wypracować inne środki (kolejne 50%), dzięki którym jakość świadczonych przez nie usług znacznie się poprawia. Innym przykładem pomocniczości jest program bonów edukacyjnych przyjęty w Alabamie, Cleveland i Milwaukee, dzięki któremu rodzice, także ci najubożsi, mogą posyłać dzieci do renomowanych szkół prywatnych. [ 20 ] Rodzice uczestniczący w programie bonów są bardzo zadowoleni z tej możliwości wyboru. Sam program bonów daje im ponadto możliwość większego wpływu na cały proces edukacji szkolnej.

Praktyczne konsekwencje subsydiaryzmu rozciągają się praktycznie na wszystkie dziedziny życia, toteż nie sposób je tu wszystkie przedstawić. Dość powiedzieć, że dotyczą one zarówno sposobu realizacji najprostszych swobód obywatelskich, organizacji służb publicznych, funkcjonowania organizacji pozarządowych, jak i wzajemnego przenikania się sfery publicznej i prywatnej w gospodarce, polityki regionalnej, kulturalnej i gospodarczej oraz przeciwdziałania przestępczości, korupcji i patologiom społecznym.

Definiowanie wspólnego dobra

Praktyczna realizacja zasady pomocniczości w ramach Unii jest ściśle uzależniona od respektowania zasad wobec niej komplementarnych, a więc zasady dobra wspólnego, solidarności i personalizmu. Zasady te, zaliczane do podstawowych pojęć katolickiej nauki społecznej, znalazły już swoje miejsce w dyskutowanym obecnie projekcie Traktatu Europejskiego, [ 21 ]
rodzi się jednak pytanie czy ich ostateczna artykulacja prawna będzie zbieżna z chrześcijańską wizją porządku społecznego.

Koncepcja dobra wspólnego wypracowana na użytek teorii społecznej w środowisku katolickim pozwala uniknąć wielu ideologicznych uproszczeń, których, jak się wydaje, nie zdołały uniknąć ani tradycje liberalne, ani socjalistyczne, a zarazem pozwala rozpoznać istotne czynniki kulturowe determinujące określone funkcje i zachowania społeczne. Dobro wspólne w takim ujęciu to „suma warunków życia społecznego, jakie bądź zrzeszeniom, bądź poszczególnym członkom społeczeństwa pozwalają osiągnąć pełniej i łatwiej własną doskonałość”.[ 22 ] Realizacja dobra wspólnego jest możliwa tylko przy zachowaniu praw i obowiązków osoby ludzkiej [ 23 ]
i wyraża się w rosnącym „uspołecznieniu”, czyli w pogłębieniu współzależności między ludźmi, takim jednak, które samo z siebie nie prowadzi do „dyskryminacji poszczególnych obywateli, ani też nie przyczynia się do obarczenia ich nadmiernymi ciężarami”, ale raczej „pozwala na rozwój i doskonalenie wrodzonych człowiekowi wartości i na zacieśnianie więzów zgodnego współżycia społeczności ludzkiej”. [ 24 ] Katolicka koncepcja dobra wspólnego posiada zatem charakter dynamiczny, określa pewne cele społeczne, nie przynosi jednak jednoznacznych rozstrzygnięć systemowych. Pod względem formalnym dobro wspólne posiada zarówno pewien aspekt uniwersalny, obejmuje bowiem całą sferę instytucjonalną i narzędziową (wspomniana „suma warunków”), a także posiada swój aspekt immanentny, obejmujący wartości o charakterze osobowym i moralnym („osiąganie własnej doskonałości”). [ 25 ] Uzgodnienie obu tych wymiarów napotyka w praktyce na rozmaite trudności.

Pod koniec stycznia 2003 r. rządy Francji i Niemiec przyjęły wspólne stanowisko odnośnie układu podstawowych kompetencji wykonawczych w przyszłej Unii. Francja zgodziła się z sugestiami Niemiec, by szef Komisji Europejskiej był wybierany bezpośrednio przez członków Parlamentu Europejskiego, a nie jak dotąd przez szefów państw i rządów, natomiast Niemcy przystały na propozycję Francji, zgodnie z którą dotychczasowy rotacyjny system sprawowania władzy w Radzie Europejskiej zostanie zastąpiony urzędem stałego przewodniczącego, wyłanianego z grona szefów państw i rządów na kadencję trwającą dwa i pół lub pięć lat. [ 26 ] 22 stycznia 2003 r. Konwent Europejski przyjął te propozycje, co spotkało się z uznaniem ze strony rządów Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii, a zarazem wywołało sprzeciw pozostałych państw, obawiających się osłabienia swych wpływów w europejskiej egzekutywie. Stanowisko francusko-niemieckie spotkało się także z zarzutem o tworzenie sytuacji „podwójnego przewodnictwa” w egzekutywie Unii, która będzie prowadzić do nieuchronnych konfliktów i w konsekwencji ograniczy skuteczność mechanizmu sprawowania władzy. [ 27 ] Zarzut ten wydaje się o tyle słuszny, że proponowany model nie rozstrzyga jednoznacznie sprawy zasadniczej, a mianowicie tego, czy w nowym ustroju europejskim decydujący głos będzie należeć do ponad-państwowej egzekutywy, będącej w istocie zalążkiem przyszłego rządu europejskiego, co odpowiadałoby m.in. wcześniejszym aspiracjom niemieckim, czy też raczej będzie wynikiem uzgodnień między rządami państw członkowskich (Rada Europejska), jak to wcześniej proponowała Francja. [ 28 ] Dylematu tego nie rozstrzyga zgłaszany przez Polskę i inne kraje model „prezydencji grupowej”.

Zasada dobra wspólnego domaga się możliwie najszerszej legitymacji demokratycznej dla każdej władzy publicznej, a nadto domaga się przejrzystego, dobrze sformalizowanego układu kompetencji opartego o czytelny układ odpowiedzialności instytucjonalnej i osobowej, wyposażonego jednocześnie w skuteczny system kontroli. Ponieważ kompetencje rządów państw członkowskich Unii nie są w pełni jednolite pod względem zakresu i trybu podejmowania decyzji, dlatego w pełni uzasadniony wydaje się postulat, aby z uwagi na autonomiczną naturę zadań odpowiadających wspólnym interesom Unii powierzyć odnośne kompetencje wykonawcze odrębnej instancji, wyposażonej w odpowiednie instrumenty prawne i administracyjne. Instancja ta mogłaby być kontynuatorką dzisiejszej Komisji Europejskiej, a jej nowy kształt były w jakimś sensie kontynuacją zmian zapoczątkowanych przez Traktat Amsterdamski. Jej silniejsza legitymacja demokratyczna, mające swe źródło zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i w Radzie Europejskiej, ponadto przejrzyste zdefiniowanie i scalenie prowadzonych przez nią polityk, a wreszcie silniejsza pozycja jej przewodniczącego nadałaby egzekutywie Unii znacznie większą dynamikę, co niewątpliwie mogłoby zwiększyć jej skuteczność.

Powierzenie rzeczywistego przewodnictwa w Unii przewodniczącemu Komisji Europejskiej stało się przedmiotem wielu postulatów składanych przez niektórych członków i współpracowników Konwentu. [ 29 ] Elena Paciotti wyraziła opinię, że podwójna legitymacja, a więc większościowe poparcie zarówno ze strony Parlamentu Europejskiego jak i Rady EU jest konieczne nie tylko dla przyszłego prezydenta Komisji, lecz również dla jej vice-prezydenta, „ministra spraw zagranicznych” oraz wysokiego przedstawiciela odpowiedzialnego za wspólną politykę bezpieczeństwa. [ 30 ] Interesujący wniosek złożył w tym względzie inny z członków Konwentu John Bruton, który zaproponował, aby elekcji prezydenta Unii nadać charakter powszechny i połączyć ją z wyborami do Parlamentu Europejskiego. [ 31 ] Rozwiązanie to wydaje się możliwe do przyjęcia z punktu widzenia technicznego, a ponadto koresponduje z aspiracjami dzisiejszych społeczeństw europejskich i z duchem samej demokracji. Z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej zasługiwałoby ono na uznanie przede wszystkim ze względu na swój kulturotwórczy charakter. Lider cieszący się bezpośrednim poparciem obywateli w skali kontynentu w sposób oczywisty uosabiałby wartości wspólne wszystkim Europejczykom, trzeba jednak od razu zastrzec, że funkcja tego typu reprezentanta nie mogłaby polegać na sprawowaniu bezpośredniej władzy wykonawczej, trudno zatem wyobrazić sobie łączenie jego urzędu z funkcją przewodniczącego Komisji Europejskiej.

22 grudnia 2002 r. ministrowie spaw zagranicznych Francji i Niemiec przesłali do Konwentu Europejskiego wspólny projekt dotyczący nowego modelu sprawowania władzy ekonomicznej w ramach Unii. [ 32 ]
Uznając dotychczasowe osiągnięcia wspólnoty w zakresie wspólnej polityki monetarnej oraz ustalania standardów i koordynowania polityki budżetowej państw członkowskich Dominique de Villepin i Joschka Fischer proponują wzmocnienie spójności ekonomicznej w obrębie tzw. „strefy euro” poprzez nadanie jej pewnych kompetencji decyzyjnych. Ministrowie proponują zatem wzmocnić status państw stosujących wspólną walutę europejską (tzw. Eurogrupa) nadając jej prawo wyboru własnego prezydenta oraz samodzielnej pracy nad wspólną polityką monetarną w ramach Rady (Conseil Euro-ECOFIN). Proponują także wzmocnienie procedur nadzoru budżetowego wobec krajów członkowskich w sytuacji zagrożenia kryzysem budżetowym w określonym kraju poprzez wzmocnienie zarówno centralnego instrumentu koordynacji (GOPE) i Komisji Europejskiej, nadto zniesienie wymogu jednomyślności w definiowaniu wspólnej polityki ekonomicznej przez Parlament UE oraz dążenie do dalszego zwiększania swobody przepływu osób, towarów i usług, eliminowania sytuacji podwójnego opodatkowania jak i podwójnej egzempcji, przeciwdziałania korupcji oraz do harmonizacji systemów podatkowych w ramach Unii. Wśród postulatów znajduje się także frapujące wezwanie do „eliminowania szkodliwej konkurencji podatkowej”, które wydaje się zrozumiałe chyba tylko w doniesieniu do prób tworzenia uprzywilejowanych stref wolnych od podatków.

Przedstawione wyżej propozycje pozostają w zgodzie z katolicką koncepcją dobra wspólnego, zmierzają bowiem do uproszczenia i ujednolicenia ustroju gospodarczego państw Unii, a tym samym do nadania mu większej wiarygodności i sprawności. Teoria dobra wspólnego każe jednak zwrócić uwagę na historyczne i kulturowe podstawy rozwiązań społeczno-ustrojowych funkcjonujących w każdym z państw członkowskich, zwłaszcza tych, które w sposób bezpośredni odnoszą się do wolności samych obywateli, rynku pracy i sposobu funkcjonowania poszczególnych służb społecznych. Wydaje się, że w każdym z tych obszarów bardziej celowe i w pełni wystarczające będzie dążenie do osiągania jednolitych standardów postępowania niż dążenie do faktycznego ujednolicenia prawa i administracji. To ostatnie zadanie może bowiem okazać się nie tylko trudniejsze, ale także mało skuteczne w praktyce z tej właśnie racji, że ze swej natury pozbawione będzie wspomnianego wyżej kontekstu kulturowego. Praktyka kilku ostatnich dziesięcioleci jasno pokazała, że Europejczykom znacznie łatwiej jest osiągnąć porozumienie w kwestii podstawowych zasad funkcjonowania rynku, natomiast o wiele trudniej doprowadzić do jego skutecznej modernizacji na poziomie mikroekonomicznym. Dobrym przykładem działań pierwszego typu jest dążenie do wspólnej polityki monetarnej, które w praktyce przyczyniło się do znaczącej poprawy stanu finansów publicznych w wielu krajach Unii (np. we Włoszech, w Grecji). Przykładem działań drugiego typu, mogą być udane reformy społeczno-gospodarcze zapoczątkowane w Holandii w 1982 r., oparte na szerokim konsensusie społecznym obejmującym m.in. decentralizację polityki płacowej, które po dziś dzień nie doczekały się w Europie zdecydowanych naśladowców. [ 33 ]

Definiowanie wspólnego dobra nie jest zadaniem łatwym. Projekt [ 34 ] pierwszych 16 rozdziałów traktatu konstytucyjnego przedstawiony na początku lutego 2003 r. przez Giscarda d’Estaing budzi zastrzeżenia niektórych środowiskach politycznych z tego właśnie powodu, że nie definiuje dobra wspólnego w sposób adekwatny i wystarczająco precyzyjny. Brytyjscy konserwatyści zarzucają mu wprost „lewicowe tendencje”, których najbardziej niepokojącym wyrazem miałoby być stwierdzenie zawarte w art. 9 projektu, w myśl którego prawo Unii „winno mieć pierwszeństwo nad prawem krajów członkowskich”. [ 35 ] Zarzut ten odnoszony jest do pewnych niepokojących praktyk, które miały już miejsce w przeszłości. W 2001 r. Unia zdołała zablokować fuzję dwóch wielkich amerykańskich korporacji General Electric i Honeywell. Z kolei Francuzi obawiają się, że zapis art. 11 o „wyłącznych kompetencjach” (exclusive competences) Unii w zakresie wspólnej polityki rynkowej nie pozwoli im na dalszą ochronę ich przemysłu filmowego i zmusi ich od zliberalizowania francuskiej polityki kulturalnej. Nie mniej poważne zastrzeżenia zgłaszane są pod adresem art. 12 definiującego tzw. „wspólne kompetencje” (shared competences) Unii.[ ]Artykuł ten wylicza obszary objęte wspólną polityką Unii, w których państwa członkowskie mogą stanowić własne prawo, ale tylko wtedy, kiedy „Unia nie wykonuje w tych obszarach własnych kompetencji lub zaprzestała je wykonywać”. [ 36 ] Art. 12 przewiduje, że zasada ta miałaby obejmować działania z zakresu „spójności ekonomicznej i socjalnej”, obronności i wymiaru sprawiedliwości, polityki społecznej, transportu i ochrony zdrowia, a więc te, które dotychczas pozostawały niemal wyłącznie w gestii władz krajowych.

Zastrzeżenia zgłaszane pod adresem projektowanego traktatu w jakimś stopniu mogą mieć charakter polityczny, nie sposób jednak odmówić im pewnej obiektywnej cechy, tej mianowicie, że wytykają wspomnianym zapisom istotny brak równowagi w zakresie kompetencji. Nowy traktat otwiera bowiem szerokie pole dla definiowania nowych polityk Unii w coraz to nowych obszarach, wyliczając je w sposób materialny, aczkolwiek bardzo ogólny, z drugiej zaś strony, podaje zaledwie kilka formalnych i proceduralnych ograniczeń dla tej możliwej ekspansji, zakładając milcząco, że taka niepożądana ekspansja nie nastąpi. Korekta zapisów traktatu powinna zatem iść w takim kierunku, aby kompetencje Unii i krajów członkowskich zdefiniować w języku jednolitym, zwracając przy tym uwagę, aby autonomia i równość podmiotów wyrażona była nie tylko w sposób ściśle formalny, ale także aby towarzyszyły jej podobne regulacje i klauzury materialne.

Osobnym zagadnieniem w definiowaniu wspólnego dobra jest kwestia kultury. Dzięki badaniom zapoczątkowanym przez Maksa Webera nauki społeczne nauczyły się doceniać rolę czynników kulturowych w kształtowaniu procesów społecznych i ekonomicznych, wciąż jednak rola tych czynników lekceważona jest w bieżącej polityce władz, bądź też jest pojmowania instrumentalnie. Na kluczową rolę kultury, tradycji, ale także aktualnego, zawartego w konkretnych okolicznościach czasu i miejsca konsensusu społecznego powołują się autorzy udanych reform społecznych, takich jak choćby wspomniana holenderska reforma gospodarcza z lat osiemdziesiątych. Do wybranych elementów kultury odwołują się jednak także ideologie i reżymy totalitarne, które nierzadko tworzą swoją własną, pseudo-religijną obrzędowość. Być może to właśnie sprawia, że dzisiejsze demokracje wciąż nie potrafią w sposób pełny uwzględnić czynników kulturowych, podchodząc do nich w sposób selektywny i zachowując daleko idącą rezerwę wobec religii. Podobnymi słabościami obciążony jest projektowany traktat europejski.

Właściwe rozpoznanie roli kultury w procesie budowy i przebudowy urządzeń społecznych pozwala w nowy sposób spojrzeć na postulaty wspólnot chrześcijańskich domagających się formalnego uwzględnienia wymiaru religijnego w traktacie konstytucyjnym. Wspomnieliśmy już o racjach filozoficzno-prawnych stojących za tym postulatem. W debacie publicznej chętnie wymienia się racje wynikające z ogólnej zasady wolności sumienia i wyznania. Racje kulturotwórcze, często pomijane, wydają się nie mniej doniosłe. Niektóre z nich są już zresztą obecne w debacie publicznej, brak im jednak ciągle czytelnej artykulacji. Dobrym przykładem są tu choćby kampanie społeczne na rzecz etycznej sanacji życia publicznego, biznesu i polityki, a także oficjalne programy walki z korupcją oraz edukacji etycznej funkcjonariuszy państwowych. Niemal każda z tych kampanii niesie w sobie postulat o silniejsze oddziaływanie etyki religijnej na sferę publiczną, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że nie chodzi tu o odtwarzanie dawnego porządku społecznego, a jedynie o pozytywny wpływ na postawy i obyczaje społeczne. W praktyce okazuje się jednak często, że jedynym miejscem realizowania tych postulatów są organizacje pozarządowe oraz wspólnoty religijne, natomiast tzw. sfera publiczna nadal sprawia wrażenie przestrzeni niezdolnej do wytworzenia wartości, których sama de facto i de iure niezbędnie potrzebuje. Nowy traktat konstytucyjny Europy mógłby to zmienić. Uwzględniając rolę kultury i religii w życiu europejskich społeczeństw, stworzyłby solidniejsze podstawy do współpracy w wymiarze międzynarodowym, w którym kultura i religia zawsze na siebie silnie oddziaływały. Przewidując ponadto możliwość szerokiego partnerstwa między instytucjami publicznymi i obywatelskimi na forum europejskim, umocniłby autonomią obu tych sfer, a jednocześnie zdecydowanie przyczynił się do pogłębienia jedności w zróżnicowanej kulturowo i społecznie Europie.

Mówiąc o trudnościach w definiowaniu dobra wspólnego warto jeszcze wspomnieć o jego wymiarze personalistycznym. W przekonaniu chrześcijan dobro osoby jest celem wszystkich urządzeń społecznych, nie wyłączając Kościoła, o czym chętnie przypominają dokumenty ostatniego soboru. [ 37 ] Osoba jest także jedynym właściwym podmiotem, w odniesieniu do którego zastosowanie znajdują kategorie moralne, a więc także kategoria dobra wspólnego. Wydaje się zatem, że za poprawne mogą uchodzić tylko te definicje dobra wspólnego, które uwzględniają dobro konkretnych osób za nie odpowiedzialnych, a zarazem będących jego beneficjentem. Dobro wspólne w rozumieniu czysto prawnym lub ustrojowym jest jedynie abstrakcją tego dobra, które istnieje między konkretnymi osobami, dzięki tym osobom i dla tych osób. Chrześcijańska wizja dobra wspólnego rodzi zatem natychmiast pytania o rodzaj uczestnictwa konkretnej społeczności ludzkiej w tworzeniu i dzieleniu dobra wspólnego tej społeczności. W praktyce przekłada się to na taką dynamikę odpowiedzialności, technik zarządzania i własności, w której podstawowe kompetencje zawsze przypisane są wskazanym osobom, nigdy zaś anonimowym grupom ludzkim. Nowy projekt europejski powinien respektować te zasady, a konkretnie powinien ustalać obowiązek ścisłego definiowania kompetencji oraz przyporządkowywania ich wyłącznie osobom bądź takim zespołom osób, w których funkcja przewodniczenia jest zawsze jasno określona. Plaga korupcji i utraty wydajności jest zaprzeczeniem tej zasady, a jej główną przyczyną jest wieloznaczność regulacji prawnych i administracyjnych, która w konsekwencji pozwala funkcjonariuszom publicznym na stosowanie niejawnych i z reguły zupełnie zbędnych kryteriów decyzyjnych.

Przypisy:

[ 1 ] Tekst publikowany pod tytułem „Wskazania katolickiej nauki społecznej a nowy traktat konstytucyjny Unii Europejskiej” w „Biuletynie OCIPE” 2003 n. 1 (66); http://www.ocipe.org.pl (styczeń 2003).
[ 2 ] Por. Do Unii z ochroną życia. Rozmowa z arcybiskupem Henrykiem Muszyńskim, „Rzeczpospolita” 23 grudnia 2002.
[ 3 ] Taką opinię wyraził Wilfired Martens, przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (EPP), premier Belgii w latach 1979-1992, podczas wykładu w Krakowie 10 października 2002, http://www.jezuici.krakow.pl/centrum (styczeń 2003).
[ 4 ] Por. Convenció de Cristians per Europa, Manifest de Barcelona, 8 grudnia 2002, http://www.eurocristians.org (styczeń 2003).
[ 5 ] Por. Roman Galar, Krzysztof Pawłowski, Deliberating a happier Europe. A tentative liberal-conservative vision, Hof, Nowy Sącz, Wrocław 2002, s. 5.
[ 6 ] Por. [Commission of the Bishops’ Conferences of the European Community,] The Future of Europe. Political commitment, values, and religion. Brussels, 21 May 2002, http://www.comece.org (styczeń 2003).
[ 7 ] The European Convention, Contribution by Mr Alain Lamassoure, Mr Elmar Brok, members of the Convention, Mr Joachim Wuermeling, alternate member of the Convention: Testimonies of national Parliaments in the Constitution’s preamble? A somewhat unconventional proposal, Brussels, 18 December 2002, maszynopis CONV 467/02.
[ 8 ] Por. Herbert Francis Wright, Catholic Founders of Modern International Law, Washington 1934; S. J. Reidy, Civil Authority according to Francisco de Vitoria, River Forest, Illinois 1959.
[ 9 ] Przesłanie z okazji 50-lecia powstania Rady Europy. Watykan, 5 maja 1999, w: Jan Paweł II, Europa zjednoczona w Chrystusie. Antologia, pod red. Leszka Sosnowskiego i Gabriela Turowskiego, Kraków 2002, ss. 333-335.
[ 10 ] Por. The European Convention, Final report of Working Group III on Legal Personality, Brussels, 1 October 2002, maszynopis CONV 305/02, plik 00305en2.pdf, http://european-convention.eu.int (7 stycznia 2003).
[ 11 ] O prymacie osoby szeroko pisze Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis z 4 marca 1979.
[ 12 ] Więcej szczegółów na ten temat podaje Anna Zielińska-Głębocka, Zasada subsydiarności a samorządność terytorialna w Unii Europejskiej, „Sprawy Międzynarodowe” 1998 nr 4.
[ 13 ] Por. The European Convention, Preliminary draft Constitutional Treaty, Brussels, 28 October 2002, maszynopis CONV 369/02, plik 00369en2.pdf, http://european-convention.eu.int (1 stycznia 2003).
[ 14 ] The European Convention, Conclusions of Working Group I on the Principle of Subsidiarity, Brussels, 23 September 2002, maszynopis CONV 286/02, plik 00286en2.pdf, http://european-convention.eu.int (7 stycznia 2003).
[ 15 ] The European Convention, Final report of Working Group V, Brussels, 4 November 2002, maszynopis CONV 375/1/02, plik 00375-r1en2.pdf, http://european-convention.eu.int (7 stycznia 2003).
[ 16 ] Por. tamże.
[ 17 ] Pius XI, Quadragesimo anno, „Acta Apostolicae Sedis” vol. 23 (1931) ss. 177–228, par. 79.
[ 18 ] Por. Leon XIII, Rerum novarum, „Acta Leonis XIII” XI (1892) ss. 97-148, par. 11.
[ 19 ] Jan Paweł II, Centesimus annus, „Acta Apostolicae Sedis” vol. 83 (1991), ss. 821-822.
[ 20 ] Program bonów edukacyjnych (vouchers) polega na przyznaniu każdemu uczniowi prawa do określonej wielkości środków publicznych na jego edukację (w Cleveland jest to suma 2250 dolarów rocznie) z możliwością wykorzystania tych środków nie tylko w wybranych szkołach publicznych, ale także prywatnych. Prywatne szkoły podstawowe i średnie należą w USA do mniejszości (ok. 10% wszystkich), z reguły mają charakter wyznaniowy i często cieszą się lepszą opinią niż szkoły publiczne. Wbrew obiegowym opiniom wydatki na ucznia, a także pensje nauczycieli są w szkołach prywatnych niższe niż w szkołach publicznych. Por. A Supreme opportunity, „The Economist” 21 lutego 2002; A city free to choose, „The Economist” 1 kwietnia 2000; America’s vouchers battle, „The Economist” 2 września 1999; Sorting out school choice, „The Economist” 2 września 1999.
[ 21 ] Por. The European Convention, Preliminary Draft Constitutional Treaty. Brussels, 28 October 2002, maszynopis CONV 369/02, http://european-convention.eu.int 00369.en2.pdf (14 stycznia 2003); The European Convention, Draft of Articles 1 to 16 of the Constitutional Treaty, Brussels, 6 February 2003, maszynopis CONV 528/03, http://european-convention.eu.int 00528.en03.pdf (9 lutego 2003).
[ 22 ] Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes (KDK), par. 26 i 74, podobną definicję podaje papież Jan XXIII w encyklice Mater et magistra, par. 65.
[ 23 ] Sobór Watykański II, Dekret o wolności religijnej Dignitatis humanae, par. 6.
[ 24 ] Jan XXIII, Mater et magistra, par. 67.
[ 25 ] Kontrowersje związane z pojęciem dobra wspólnego omawia J.Krucina, Dobro osoby a dobro wspólne, „Ateneum Kapłańskie” 2 (367) 1970 ss. 218-231.
[ 26 ] Por. Anna Rubinowicz, Francusko-niemiecki kompromis w sprawie przyszłości Unii Europejskiej, „Gazeta Wyborcza” 16 stycznia 2003 r.
[ 27 ] Por. Unia będzie miała ‘ministra spraw zagranicznych’, „Gazeta Wyborcza” 22 stycznia 2003.
[ 28 ] Por. Restarting the Franco-German motor, „The Economist” Jan 16th 2003.
[ 29 ] Por. The European Convention, Contribution by Mr Andrew Duff and Mr Lamberto Dini: A Proposal for a Unified Presidency, Brussels, 31 January 2003, maszynopis CONV 524/03, http://european-convention.eu.int cv0052403.pdf (8 lutego 2003).
[ 30 ] Por. The European Convention, Contribution from Ms Elena Paciotti „About the presidency of the European union and its institutions” Brussels, 15 January 2003, maszynopis CONV 486/03, http://european-convention.eu.int cv00486en03.pdf (7 lutego 2003).
[ 31 ] The European Convention, Contribution by Mr John Bruton, member of the Convention: A proposal for the appointment of the President of the Commission as provided for in Article 18.bis of the Draft Constitutional Treaty, Brussels, 9 January 2003, maszynopis CONV 476/03, http://european-convention.eu.int cn00476en03.pdf (7 lutego 2003).
[ 32 ] Por. Convention Européenne, Propositions conjointes franco-allemandes sur la gouvernance économique, Bruxelles, le 22 décembre 2002, maszynopis CONV 470/02, http://european-convention.eu.int 00470f2.pdf (7 stycznia 2003).
[ 33 ] Po roku 1982 przyrost produktu krajowego brutto (PKB) wynosił w Holandii średnio ok. 3%, a więc był znacznie wyższy niż w krajach Unii i prawie tak wysoki jak Stanach Zjednoczonych. W latach 1995-2002 bezrobocie spadło w Holandii z 9% do 2%, podczas gdy w krajach Unii wciąż utrzymuje się na średnim poziomie ok. 9% – por. Economic illusions, „The Economist” 2nd May 2002; Mr. Wellink discusses recent developments in the Dutch economy. Address given by the President of the Netherlands Bank, Dr. A. H. E. M. Wellink, at the XXI European meeting of the Trilateral Commission in The Hague on 25/10/97, http://www.bis.org/review/r971105g.pdf (26 marca 2003).
[ 34 ] The European Convention, Draft of Articles 1 to 16 of the Constitutional Treaty, Brussels, 6 February 2003, maszynopis CONV 528/03, http://european-convention.eu.int 00528.en03.pdf (9 lutego 2003).
[ 35 ] Por. Ever closer in all but name, „The Economist” Feb 13th 2003.
[ 36 ] Por. tamże.
[ 37 ] „Wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i niewierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, stanowiącemu ich ośrodek i szczyt” – stwierdza soborowa Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, par. 13.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code