Religijność i polityczna tolerancja w Polsce

Vyacheslav Karpov

Religijność i polityczna tolerancja w Polsce

(skrót)

 

Ważna rola, jaką religia odegrała w wyzwoleniu polskiego społeczeństwa spod komunizmu, została powszechnie uznana. Jednak od 1989 roku wielu ekspertów wyrażało obawę co do roli, jaką religia odgrywa albo mogłaby odegrać w postkomunistycznej społecznej i politycznej przemianie. Religijne wpływy są często wymieniane wśród przeszkód dla liberalnej demokracji we Wschodniej Europie w ogóle, a w Polsce w szczególności.

Niektórzy badacze dostrzegają w katolicyzmie siłę sprzeczną i niedającą się pogodzić z pluralizmem, wolnością oraz tolerancją, które są podstawą demokracji. Inni nie traktują katolicyzmu jako ze swej istoty wrogiego demokracji, widzą jednak sprzeczności między pewnymi religijnymi normami i demokratycznymi zasadami. Zgodnie z jeszcze innym punktem widzenia problemy dla demokracji mogą wynikać raczej z pokusy rozszerzania świeckiej władzy Kościoła, niż z charakteru jego nauki. M. Tatur uważa, że religijne wpływy na niedawne społeczne i polityczne przemiany w Polsce są przeciwstawne, gdyż z jednej strony stanowią przykład wschodnioeuropejskiego paradoksu konserwatywnych wartości i symboli, które spełniają modernizacyjną funkcję, lecz z drugiej strony „wewnętrzna logika istniejących symbolicznych systemów może mieć odwrotny skutek dla społecznych procesów i stać się przeszkodą w modernizacji”. Przeciwko temu występuje z kolei N. Gagnere mówiąc, że chrześcijańskie zasady uczciwości, odpowiedzialności i godności tworzą najbezpieczniejszą podstawę dla demokracji, a bez nich Europa Wschodnia mogłaby w ogóle nie powrócić do Europy. Widać stąd, że poglądy na wpływ, jaki religia ma na demokratyzację w Polsce, różnią się, poczynając od twierdzenia o właściwej katolicyzmowi wrogości wobec demokracji aż po uznanie przeciwstawnych (albo wysoce pozytywnych) religijnych wpływów na demokratyzację.

Polityczna tolerancja jest powszechnie definiowana jako chęć cierpliwego znoszenia politycznych przeciwników i innych grup poza własną. Tolerancja przejawia się poparciem dla obywatelskich swobód (np. wolności publicznego wypowiadania się albo nauki w szkołach) innych politycznych grup, podczas gdy nietolerancja wyraża się w chęci odebrania takich swobód innym grupom.

Polityczna tolerancja jest uznawana za ważny wspierający demokrację czynnik. Istnieją trzy główne teoretyczne podejścia, które skupiają się na różnych aspektach tolerancji i wsparcia dla demokracji: 1) Podejście stawiające na demokratyczny konsensus twierdzi, że szerokie publiczne poparcie dla obywatelskich swobód jest zasadnicze dla demokratycznej równowagi. 2) Teoria elitarystyczna sugeruje, że tolerancja wśród elit ma politycznie większe znaczenie niż nietolerancja ze strony mas. Dlatego raczej tolerancyjne elity niż tolerancyjne masy uważa się za istotne dla demokratycznej równowagi. 3) Zgodnie z tezą o pluralistycznej nietolerancji wrogie obywatelskim swobodom zapatrywania grożą demokracji tylko wówczas, gdy kierują się przeciwko nielubianym powszechnie grupom. Dopóki jednak różne segmenty społeczeństwa przejawiają nietolerancję wobec różnych innych grup, demokracja jest bezpieczna. Toteż raczej niedemokratyczny rozłam niż demokratyczny konsensus umożliwiają zrównoważoną demokrację.

 Chociaż te interpretacje traktuje się niekiedy jako wzajemnie wykluczające przy badaniu związków między religią i masowym poparciem demokracji, dwie z nich (z oczywistym wyjątkiem teorii elitarystycznej) okazują się stosowne i niesprzeczne. Teoria demokratycznego konsensusu kładzie nacisk na doniosłość masowego poparcia dla demokratycznych swobód, które według części ekspertów mogą być podważane przez nietolerancyjną religijność. Teza o pluralistycznej nietolerancji podkreśla niebezpieczeństwa ześrodkowanej nietolerancji, wymierzonej przeciwko powszechnie nielubianym grupom. W postkomunistycznym społeczeństwie z mocno dominującym Kościołem nietolerancja może skupiać się na takich wrogach Kościoła jak ateiści i lewicowe partie polityczne.

Studia nad nietolerancją w postkomunistycznych społeczeństwach koncentrują się w dużej mierze na politycznych i społeczno-gospodarczych wyznacznikach. Jednocześnie religijne wpływy na tolerancję na poziomie masowych postaw pozostają w znacznym stopniu niezbadane. Dyskusje o oddziaływaniu religii na wschodnioeuropejską nietolerancję wiążą się raczej z teoretycznymi i historycznymi argumentami niż z wynikami sondażów. Tymczasem religijne wpływy to wciąż powracający temat badań na temat politycznej tolerancji w Stanach Zjednoczonych i gdzie indziej na Zachodzie. Dwa odkrycia okazują się przydatne dla formułowania hipotez dotyczących tolerancji w Polsce: 1) Międzywyznaniowe porównania pokazały, że katolicyzm nie musi wiązać się ze szczególnie silną nietolerancją. 2) Badania pokazują, że rozmaite aspekty religijności mają odmienne skutki dla tolerancji.

Istnieją zatem podstawy do hipotez alternatywnych wobec twierdzenia o całkowicie negatywnym wpływie religii na tolerancję w Polsce. Można zwłaszcza wysunąć hipotezę, że religijność ma ograniczony i niejednoznaczny wpływ na nietolerancję w Polsce. W szczególności można sformułować dwie hipotezy: 1) Takie istotne czynniki religijności jak zaangażowanie i uczestnictwo mogą nie łączyć się z polityczną nietolerancją. 2) Nietolerancja może być związana raczej ze społeczno-politycznymi odpowiednikami religijności, takimi jak poparcie dla mocniejszego wpływu Kościoła na społeczeństwo, niż z religijnym zaangażowaniem i uczestnictwem.

Hipoteza, że religia w postkomunistycznej Polsce może podważać tak ważny element politycznej mentalności jak tolerancja, ma ograniczone uzasadnienie. Podczas gdy niektórzy eksperci mówią, że religia jest ze swej istoty nietolerancyjna w postkomunistycznej Polsce, to studium pokazuje, że przynależność do Kościoła katolickiego, religijne zaangażowanie i uczestnictwo tylko pośrednio łączą się z nietolerancją wobec ateistów i komunistów – głównych wrogów Kościoła. Tym, co wróży bezpośrednio nietolerancję, jest społeczno-polityczny aspekt religijności – ostoja siły Kościoła – który nie charakteryzuje wszystkich wierzących katolików ani nawet ich większości w Polsce. To nie natura religii czyni ludzi nietolerancyjnymi, ale raczej ich przywiązanie do teokratycznej teologii, która przypisuje Kościołom większą polityczną rolę po komunizmie.

Konserwatywne kierunki oraz ich polityczne odpowiedniki, takie jak nietolerancja, mogą mieć korzenie raczej w społeczno-gospodarczym dziedzictwie po komunizmie oraz w politycznym i kulturowym zacofaniu niż w religijnych wpływach. Prowadzone w Polsce badania pokazują, że ogólny poziom autorytarnego konserwatyzmu obniżył się znacznie od chwili upadku komunizmu zarówno wśród starszych jak i młodszych pokoleń. To, że wyższy społeczno-gospodarczy status (oraz wykształcenie jako jego ważny składnik) i młody wiek wydaje się zapowiadać większą tolerancję, wskazuje również, że dalsza społeczno-gospodarcza modernizacja Polski oraz zmiany pokoleniowe mogą prowadzić do rozwoju bardziej liberalnego i tolerancyjnego politycznie społeczeństwa. Nie jest prawdopodobne, aby ludowa religijność stała się barierą dla takiego rozwoju.

Wprawdzie masowe postawy nie dowodzą zasadniczo nietolerancyjnej natury postkomunistycznej religijności, ale nie znaczy to, że religijne wpływy nie stwarzają żadnych problemów dla demokracji na rożnych poziomach. Na przykład trwałość albo wzrost teokratycznych pobudek w politycznych strategiach konserwatywnych elementów Kościoła katolickiego, a także prawicowych politycznych grup poza Kościołem może w pewnych okolicznościach prowadzić do rozprzestrzeniania się nietolerancji. Jest to szczególnie prawdopodobne, ponieważ w masowym życiu publicznym nietolerancja wiąże się z poparciem dla potężniejszego Kościoła.

tłum. Małgorzata Frankiewicz

 

Vyacheslav Karpov jest profesorem socjologii w Western Michigan University

Vyacheslav Karpov, Religiosity and Political Tolerance in Poland, Sociology of Religion, zima 1999 

 

Komentarz

  1. neosceptycyzm

    Luźne refleksje o tekście

     

    Niniejszy tekst, jest bardzo ciekawy. Niestety nie jestem na tyle kompetentny, aby porównać go z oryginałem. Autor mówi bardzo analitycznym językiem. Najpierw wymienia jakie są możliwe ujęcia relacji między katolicyzmem a demokracją. Wymienia trzy grupy uczonych. Pierwsza i druga uznaje istnienie konfliktu między demokracją a katolicyzmem, ale inaczej go ujmują. Dla pierwszej wynika on z istoty, dla drugich z niektórych zasad. Ale jak rozumiem, nie wynika z niego żadna konieczność konfliktu. Zatem pierwszych i drugich różni interpretacja zasad obecnych w katolicyzmie. Wydaje mi się, że można sprawdzić, która z nich ma rację, ponieważ interpretacja nauki kościoła, nie jest czymś dowolnym. Ciekawie też wyglądałoby samo porównanie uzasadnienia jednego i drugiego stanowiska. Stanowisko trzecie mówi o tym, że konflikt wynika z zapędów kościoła. Wydaje się ono najbliższe doświadczeniu, najbardziej sprawdzalne. Niewątpliwie obecność struktur kościoła w państwie bywa nie przemyślana, nie zawsze najlepsza. Ich hierarchiczność sprawia, że zwłaszcza na wsiach i w małych miejscowościach duchowni mają skłonność do gonienia za dobrem doczesnym, nie zaś za królestwem niebieskim. Dokonuje się to jednak nie w sferze nauczania, które bywa takie samo w wielkim mieście i na prowincji, ile w praktyce, którą wykorzystuje się do robienia kościelnych biznesów. Inna sprawa, że samo to nauczanie okazuje się czasem wewnętrznie pęknięte. Na przykład inteligencja nie musi wierzyć w cuda i najróżniejsze objawienia, które bez żenady oferuje się zwykłym, prostym ludziom, jako strawa duchowa. Ów brak potrzeby, jednym prezentuje się jako pycha (zwłaszcza w języku mistyki), drugim jako konieczność wynikająca z tego, że wykształconemu człowiekowi trudno wierzyć w kamienne madonny płaczące krwią, o wiele łatwiej w ewangeliczne cuda, które wydarzyły się dwa tysiące lat temu na zasadzie wyjątku, nie zaś prawie normy. Tolerancja może tu być oczywiście środkiem na pomieszczenie jednych i drugich. Inna kwestia, co z tolerancją, jeśli się uzna, jedną z owych grup za nietolerancyjną?

    Można mieć wątpliwości, czy to, co uchodzi w tekście za paradoks, istotnie jest paradoksem. – Czy konserwatywne wartości są przeszkodą w modernizacji? Czy modernizacja na mocy samych pojęć, oznacza ewolucję ku takiej rzeczywistości, która jest wyznaczona przez wartości niekonserwatywne? Ogólniej, czy w ogóle istnieją konserwatywne i niekonserwatywne wartości? Niestety nie wiadomo jak owi badacze go rozumieją. Nie wystarczy mówić tu o zachowawczości, bo jak wiadomo najlepszy wóz bez oporu podłoża, nie pojedzie. Nie mówiąc o tym, że wartości takie jak: „uczciwość” mogą wchodzić w kolizję z modernizacją, wystarczy, że będą one inaczej rozumiane niż to, czego będzie wymagał dany etap modernizacji. Do kryzysu w społeczeństwie dochodzi zawsze wtedy, gdy sytuacja się poprawia lub pogarsza. W pierwszym bo maleją możliwości a aspiracje pozostają na tym samym poziomie. W drugim przypadku dzieje się tak, dlatego, że nie wszystkim w równym tempie rosną możliwości w przeciwieństwie do aspiracji. Prowadzi to do upowszechnienia się przekonań spiskowych, postaw ukrytej lub jawnej pochwały nieuczciwości. Mamy więc możliwą sprzeczność między jedną z wymienionych w tekście wartości a modernizacją.

    Polska jest wyjątkiem na tle innych krajów bloku wschodniego. Na wschód – żywioł prawosławny lub post – prawosławny. Na południe – społeczeństwa dość świeckie,

    W dalszej części autor mówi o trzech możliwych wizjach demokracji i jej relacji do demokracji. Tylko pierwsza z nich wydaje mi się w pełni demokratyczna. Za drugą i trzecia zdaje się stać interpretacja demokracji, która zakłada, że faktycznie jest ona merytokracją. Druga głosi to jawnie, światłe elity są tolerancyjne, ale zarazem, dopowiedzmy to cyniczne i rozważne, zdolne do okiełznania ludu, który nie wie, że sam sobie zagraża. Trzecia niejawnie, zdaje się mówić o tym, że tolerancyjne elity rozgrywają różne grupy i powinni dbać o to, aby nie dyskryminować ogólnie nielubianych grup, które na ową nietolerancję nie zasługują. (Autorom nie idzie przecież na przykład o złodziei). Wydaje mi się też, że mimo zapewnień autora pojawia się tu pewna kolizja z pierwszą interpretacją. Jeśli szeroki ogół przejawia skłonności demokratyczne, w tym tolerancyjne, to nie ma pluralistycznej nietolerancji. Chyba, że tolerancja nie wchodzi do katalogu istotnych, demokratycznych wartości (co zakładają autorzy).

    Czy lewica i ateiści to powszechnie nielubiane grupy? Drudzy chyba nie, skoro spadkobiercy PZPR z taką łatwością wrócili do władzy po upadku komunizmu. Ateiści zaś i część lewicy laickiej współpracowała z kościołem w czasie PRL. Czy wtedy, ktoś ich do tego zmuszał? Jedni i drudzy mają tu problem ze swą przeszłością i bardzo lubią przerzucać się odpowiedzialnością za współpracę. Mamy więc tu syndromy wewnętrznych rozdarć i wypierania własnej pamięci a nie prostego nie lubienia. Nie mówiąc o tym, że autor chyba dość stereotypowo patrzy na PRL i lewicę, z jednej strony widzi heroiczny lud a z drugiej złą władzę…, ale może się mylę, bo nie znam całości. Polską lewicę przez długie lata cechował praktyczny klerykalizm (paradoksalnie antyklerykalna w praktyce bywa prawica). Wynikał on ponoć z różnych przesądów, jakie panowały wśród polityków. Najpierw mniemano mniemać, że bez poparcia kościoła nie da się wygrać wyborów, potem, że nie da się utrzymać władzy a na końcu, że bez niego nie da się boleśnie reformować kraju.

    wiążą się raczej z teoretycznymi i historycznymi argumentami niż z wynikami sondażów.

    Wiele mogę znieść w tekście naukowym, ale tu chyba powinno być „sondaży” a nie „sondażów”.. Wydaje mi się też, że stylistycznie lepiej brzmiałoby „nie zaś” zamiast „niż”.

    Autor próbuje wskazać na to, że nietolerancja w katolicyzmie może się wiązać z teokratyczną teologią. Ale czy można ją oddzielić od kościoła (bez zerwania z oczekiwaniami społecznymi)? Albo znaleźć inne uzasadnienie niż ona, dla nietolerancji? Na pierwsze pytanie jestem skłonny odpowiedzieć „nie”, na drugie „tak”.

    Kończąc nie wiem, co autor rozumie przez „konserwatywny autorytaryzm” – chodzi o teorię szkoły frankfurckiej? Brakuje mi też odniesienia do problemu sekularyzacji społeczeństwa. Nie wiem, czy ta zmienna nie zaburzyłaby toku wywodu.

    Pozdrawiam.

     

    Ps: Jestem bardzo wdzięczny redakcji za spolszczenie tekstu.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code