Znaki nadziei

Choć dialog ekumeniczny i międzyreligijny trwa, komisje wspólne i liderzy rozmaitych wyznań chrześcijańskich wciąż się spotykają – to niewiele jest ostatnio powodów do radości w tej kwestii. Dlatego warto pisać o tym, co się – mimo wszystko – dzieje, i co ma realne, a nie tylko symboliczne znaczenie (tylko takie miała, moim zdaniem, ostatnia modlitwa duchowego zwierzchnika anglikanów abp Rowana Williamsa w Lourdes). A ostatnio kilka takich wydarzeń, o różnym znaczeniu i skali, miało miejsce.

Pierwszym z nich jest obecność – po raz pierwszy w historii – na 12 Zgromadzeniu Zwyczajnego Synodu Biskupów rabina. Będzie nim rabin Hajfy, Szear Jaszuw Kohen. Ma on mówić o centralnym miejscu Pisma Świętego w żydowskiej tradycji i codziennym życiu, o jego znaczeniu w wychowaniu dzieci. Poza nim, co nie jest zaskoczeniem ani nowością, obradom Synodu przysłuchiwać się będzie patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I.

Nie mniejsze znaczenie ekumeniczne może mieć jednak również wydarzenie czysto prawosławne, jakim ma być zaplanowane na 10-12 października spotkanie przedstawicieli Cerkwi prawosławnych w Stambule. Ich przedstawiciele mają rozmawiać o przezwyciężeniu trudności i napięć w relacjach wewnątrzprawsławnych. Chodzi przede wszystkim o podział Cerkwi ukraińskiej (na trzy zwalczające się wspólnoty), uregulowanie statusu ukraińskiego prawosławia (Rosja uznaje całą Ukrainę za część swojego terytorium kanonicznego, ale… formalnie nigdy nie zniesiono zwierzchności patriarchy Konstantynopola nad Ukrainą Zachodnią). Nie mniej istotna jest jednak również kwestia statusu prawosławia estońskiego.

Spory te, choć wydają się wewnętrzne, mają ogromne znaczenie dla całego ruchu ekumenicznego. To bowiem właśnie one spowodowały, że patriarchat moskiewski wycofał się z obrad Międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. Dialogu Teologicznego między Kościołem katolickim a Cerkwią prawosławną w Rawennie w dniach 8-15 października 2007 r. Oczywiście z samego faktu uzgodnienia spotkania trudno jeszcze wnioskować o przełomie, ale daje to przynajmniej nadzieję na to, że po załatwieniu własnych problemów, prawosławie będzie mogło z nieco większym (też bez przesady) zaangażowaniem zabrać się za współpracę misyjno-ewangelizacyjno-cywilizacyjną z Kościołem katolickim.

Współpraca cywilizacyjna pozostaje zresztą, jak sądzę, absolutnym priorytetem dla ludzi wierzących w świecie zachodnim. Główną linią podziału jest bowiem obecnie spór o to, czy istnieje czy nie istnieje prawda absolutna i absolutna moralność. Ludzie wiary (a przynajmniej ludzie wiary rozumianej tradycyjnie), niezależnie od różnic są w tym sporze po jednej stronie. Żydzi, prawosławni, katolicy i ewangeliczni chrześcijanie głoszą bowiem nie tylo, że Prawda istnieje, ale również, że człowiek powinien się jej podporządkować. I to ona, a nie wygoda czy zadowolenie są dla nich kryterium oceny. Każde zbliżenie się ich (szczególnie w kwestiach moralnych, co przez wieki było prostsze, a teraz niekiedy jest trudniejsze) stanowisk – oznacza więc umocnienie frontu oporu wobec relatywistów. I dlatego tak bardzo trzeba się cieszyć, gdy prawosławni i katolicy (tu miłym choć drobnym sygnałem jest uczestnictwo w maratonie biblijnym prawosławnego metropolity Wiednia biskupa Hillariona) czy katolicy i ortodoksyjni Żydzi zaczynają mówić jednym głosem. Oby te wspólne świadectwa i słowa (wymagające niekiedy odwagi) przekładały się na realne działania.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code