Zima na Riverview

Zima w Montrealu jest wyzwaniem. Tegoroczna przypomina mi troszkę tą z 2010 roku, kiedy mieliśmy okazje pierwszy raz doświadczyć tutejszych mrozów. To właśnie pierwszy wspólny punkt. Od początku grudnia jest bardzo zimno. Przed nami jeszcze luty, który zawsze jest … jakby to ująć … drastyczny? Trwająca tygodniami temperatura w okolicach -20 a przez kilka dni -30 (wyczuwalna poniżej -40) wprowadza mrozny marazm.

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Drugim punktem wspólnym jest ból. Ten z 2010 roku przeszywał moje kolana. Mewa tłumaczyła mi, że to prawdopodobnie przez psychiczne obciążenie spowodowane migracją i pewnie miała rację. Adaptacja i regularna siłownia przepędziły ból kolan – tfu, tfu 🙂 Tegoroczny styczeń przyniósł ból w lewej stronie pleców. Czy to następne somatyczne skutki migracji? Może tym razem zwykłe przeziębienie mięśni po zaparowaniu spowodowanym wspinaczką przy -17 stopniowym mrozie, na jeden z lokalnych szczytów, z zamontowanymi rakietami na butach?

To zmrożenie za oknem i powracający ból po każdej próbie odstawienia silnych leków przeciwbólowych wywołały w mojej głowie kilka zimowych obrazków, którymi chcę się podzielić.

Obrazek pierwszy – pierwsze doświadczenie zimy

W styczniu 2010 mieszkaliśmy w niewielkim Bed&Breakfast na "rosolwoej" (Rue Bulion). Któregoś ranka właściciel hoteliku zapytał:

– Czy w Polsce zima bywa mroźna?

– Jasne, że bywa – odpowiedzieliśmy.

– Mimo wszystko uważajcie, dziś jest bardzo zimno – dodał.

Opatulony dość porządnie (choć wtedy jeszcze bez kombinezonu) otworzyłem wyjściowe drzwi. Otoczyła mnie w sekundę mglista, zamarzająca para ciepła bijąca z wnętrza, dałem krok w przód, wziąłem wdech … poczułem, jakby właśnie moje płuca zamarzły i odmówiły dalszej współpracy. Zrobiłem krok w tył, zamknąłem drzwi, obróciłem się na pięcie z otwartymi oczami i buzią. Właściciel spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem, a Sergio zapytał:

– Co się stało?

– Zima się stała – odpowiedziałem.

Obrazek drugi – pada śnieg i nie tylko

Przez ten cały czas jak tutaj mieszkamy jednej zimy prawie wcale nie było śniegu i wszyscy byli w szoku. Chyba nawet zimno za bardzo nie było. Zazwyczaj jednak śnieg jest. Potrafi padać całymi dniami, pruszyć sobie non stop, bez ustanku opadać bezwiednie, powoli zasypując wszystko, tworząc krajobraz białym po horyzont. Śnieg przychodzi też podczas śnieżnych zamieci (snow storms). Zdarzają się one raz na miesiąc, raz na dwa miesiące (w tym roku w grudniu były już dwie). Wciągu dnia spada wtedy około 30 – 40 cm śniegu. Pada go wtedy tak dużo, że z mojego okna nie widać domów stojących po drugiej stronie ulicy. W zeszłym roku w ciągu jednego dnia spadło 65 cm! i był to prawdziwy koniec świata. Byłem zmuszony wtedy zrobić zakupy przed wyjazdem noworocznym za miasto. Przedzierałem się przez zaspy na chodnikach jak przez zasypane pole, ciągnąc za sobą reklamówki z zakupami na wysokości moich bioder. W tym roku padał jeszcze (przez dwa dni) zamarznięty deszcz. Z nieba leciały zamarznięte, przeźroczyste łezki. Pokryły wszystko wielką skorupą lodu. W nocy uderzały z wiatrem w okno mojej sypialni, tak jakby ktoś bez ustanku posypywał je drobinkami piasku. Okropna noc. Dziś pada marznący deszcz. Najgorsza opcja znana również w Polsce. Jest odrobinę powyżej zera, leje dość solidnie i zamarza na styku każdej zewnętrznej powierzchni. Mój świat zamienia się wtedy w wielkie, obciekające, trójwymiarowe lodowisko. Żadna poręcz nie uchroni przed upadkiem.

Obrazek trzeci – odśnieżanie

Takich maszyn do odśnieżania nie widziałem nigdzie. Największe są wielkości małego domu, a i one czasami nie dają rady z masą śniegu. Ciężarówka z pługiem to lekka opcja na początek zimy lub do wyrównania odśnieżonej drogi. Priorytetem, jak to w Północnej Ameryce, są drogi. Równolegle odśnieżane na małych dzielnicach, jak nasza, są drogi przeciwpożarowe (system uliczek na tyłach domów). Chodniki odśnieżane są w ostatniej kolejności. Jeśli śniegu jest bardzo dużo, śnieg na chodnikach przy uliczkach poprzecznych do głównej (moja opcja) zalega nawet tydzień. Przeważnie odśnieżany jest chodnik tylko po jednej stronie ulicy. Skuty śnieg zdzierany jest maleńkimi spycharkami, które gnają prawie na oślep. Ciekawe jest to, że mieszkańcy okolicznych domów odśnieżają tylko drużkę prowadzącą do drzwi wejściowych i nikt nie odśnieża długości chodnika przed domem. Całkowicie nie rozumiem tego zachowania, zwłaszcza, że pługi chodnikowe docierają do nas tak późno.

Obrazek czwarty – jeszcze więcej odśnieżania

Ze względu, że śnieg systematycznie lub rewolucyjnie pada całą zimę musi być on wywożony. Zalegające twarde zaspy mieli wielki zasysacz i wypluwa do ogromnych wywrotek ciągnących się jedna za drugą, jedna za drugą, jedna za drugą, za plującym śniegiem zasysaczem. System odśnieżania jest dość sprawny, ale ze względu na jego zmechanizowanie dość nieprecyzyjny. Chodniki i tak pokrywa zawsze warstwa śniegu. Z tego względu posypuje się je siekanymi w ostre kanty kamyczkami. Mimo tego chodniki są zazwyczaj oblodzone i bardzo niebezpieczne. Seniorzy, których nie stać na zimową migrację na Florydę stają się więźniami swoich domów do kilku tygodni. Rodzice małych dzieci wózki zamieniają na sanki. Życie ludzi bez samochodu staje się spacerowym wyzwaniem. Ci którzy mają samochód też nie mają lekko. Po śnieżnych zamieciach samochody często są całkowicie pokryte śniegiem. Jeśli zaparkowany pod domem i zasypany na rowni z dachem samochód zostanie przysypany od jednej strony pługiem drogowym, a od drugiej strony pługiem chodnikowym, jego uwolnienie zajmuje godziny. Instrukcja odśnieżania samochodu mówi, że jeśli zamieć śnieżna trwa cały dzień (przeważnie trwa nie mniej niż dzień), czynność należy powtórzyć do trzech razy.

Obrazek piąty – gdzie jest wiosna?

To pytanie słyszeliśmy najczęściej podczas zeszłorocznej kwietniowej, Wielkanocnej wizyty w Polsce. Skro temperatura utrzymuje się ciągle powyżej zera, śnieg pada ale nie jest już puszysty lub zmarznięty, tylko tworzy zimną i nieprzyjemną ciapę, znaczy wiosna jest tu. Tak właśnie wygląda Montrealska wiosna. Zaczyna się ona właśnie około kwietnia. Ciągnie się ciągle dość chłodnym choć bezśnieżnym majem i kończy w czerwcu. Tylko, że teraz czekają nas jeszcze trzy tygodnie stycznia, cztery tygodnie drastycznego lutego i cztery tygodnie marca z pożegnalną zamiecią śnieżna. Tak aby kwiecień nie minął bez lekko przyprószanych śnieżkiem roztopów.

 

 

 

Komentarze

  1. rzusto

    Odpuscilo w zeszly

    Odpuscilo w zeszly poniedzialek, ciag dalszy sniegow i mrozow (-20) wraca w poniedzialek przyszly 🙂

    Plecy tez odpuscily – a to najwazniejsze.

    Pozdrowienia

     
    Odpowiedz
  2. rzusto

    zima to zima

    Strategii udawania, ze zimy nie ma probowalem w poprzednich latach. Wmawianie sobie, ze 4 miesiace zycia zaraz sie skoncza, nie jest rozwiazaniem. Zima tutaj jest piekna i grozna i trzeba sie z nia zmierzyc, przezyc ja. W marcu pomysle, ze to juz prawie koniec. A teraz …

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code