Zdrada, jako część życia ucznia Jezusa

 

Zdrada, jako część życia ucznia Jezusa
 
 
 
Czym jest dziś dla człowieka wierzącego – ucznia Jezusa zdrada?
 
Czy małżeńska, kiedy po wielu latach życia z „ukochaną”, wspólnej służby dla Pana, wielu pięknych doświadczeń, uniesień, radości z dzieci, nagle okazuje się, że jedna strona mówi nie!
Czy przyjacielska, kiedy najlepszy nasz przyjaciel, znający nas dokładnie, znający nasze słabe strony, niedomagania, (bo któż jest od nich wolny), zdawałoby się przyjaciel na śmierć i życie. Mógł być on/ona jak córka, jak syn dla nas. Tak było dobrze, kiedy staraliśmy się wspierać go w życiu, pomagać. Nagle okazuje się, że odwraca się na pięcie i wyprowadza przeciwko nam, działa i mierzy w nas, jeszcze myślimy, może to żarty, ale kiedy wypala, czujemy się, jakby świat się zapadł, zadajemy sobie pytanie, kim ja właściwie jestem, i czym był czas tej przyjaźni?
Czy wspólnotowa, kiedy po wielu uniesieniach, wspólnych modlitwach, doświadczaniu Bożych cudów i radości z wybawienia, zaczyna coś się łamać, zaczyna pękać. Z perspektywy ulatuje to, co najważniejsze, a pozostają oskarżenia, niedomówienia, niechęć, złość. Być może najłatwiej wychodzą ataki na przywódców wspólnot, ludzi zaangażowanych w różne Boże dzieła, bo to taki człowiek, który nie wniesie sprawy do sądu, nie da po gębie, za wypowiadane głupoty.
Czy społeczna, kiedy człowiek utożsamiający się z daną strukturą czy państwową, czy samorządową (niekiedy nie ma innego wyjścia) zostaje przez nią prześladowany, gdzie zamiast dostąpić opieki i przejęcia się swoim losem, widzi wrogość, nadrzędne cele, które są ważne, lecz nie jednostka.
 
W takich i innych wypadkach, człowiek czuje się zdradzony, i teraz przejdźmy do Wieczernika, do Ogrójca.  Spotykamy tam Pana, który wie, ale jakże ciężko mu się pogodzić z taką niesprawiedliwością.
Przyszedł, aby przynieść wolność, miłość, aby przedstawić ludziom Królestwo Boże.
Powołał uczniów, z których jeden go zdradził, za garść srebrników, czy go nienawidził, za co można spytać. Może zazdrościł mu rozgłosu, może to Judasz chciał być przywódcą apostołów? Może uważał on, że mając kasę wspólnoty ma większe znaczenie niż kto inny, zaślepiony materializmem. Może już to, co wykradał z kiesy wspólnoty było tak ważne, że nic innego już nie było ważne. Może miał problemy rodzinne i przeznaczał kradziony trzos na potrzeby swych bliskich, które ciągle rosły. Może żona zażyczyła sobie wyjazdu na Karaiby? Nie było ważne, kim był Jezus, nie było ważne, z czym on przyszedł, ale mój doczesny, ten płytki, ten malutki problem, który w oczach własnych wygląda jak piramida – a to była jedna z ostatnich okazji.
 
Drugi, ten gorliwy, w chwili, kiedy Pan został zdradzony i pojmany, mówi nie znam go, dlaczego, boi się o swoje życie. To, co głosił Pan staje się nieważne, cuda, które czynił już zostały zapomniane? Przecież Pan mówił mu, że tak się stanie, ale Panie nie przyjdzie na ciebie to…….A jednak przyszło!
 
Pozostali, umierali ze strachu, rozbiegli się tak , że nie mogli się odnaleźć, czy to w wymiarze fizycznym, czy duchowym. Tak wielki cios, Pan jest oskarżony, przyłączyć się do oskarżycieli, bo to przecież łatwiej w chórze, no tak widzieliśmy, że robił rzeczy, które się nie podobały przełożonym Synagogi, łamał utarte tradycje, może był szarlatanem, te uzdrowienia, czy aby nie były fikcją, no i z tym chodzeniem po wodzie? Strach wyzwala w człowieku potrzebę odreagowania, człowiek pozostawiony sam w obliczu strachu może zwariować, zachowywać się całkowicie irracjonalnie. Emocje towarzyszące temu, co się stało z Jezusem, tak sparaliżowały uczniów, że nie byli w stanie nic zrobić. Już was nie nazywam sługami, lecz przyjaciółmi wybrzmiewa w oddali……
 
Społeczność izraelska, tłum jest żądny krwi, my nie chcemy, aby ktokolwiek zmieniał nasze życie! Nie chcemy cię, jeśli nie jesteś w stanie wyrzucić Rzymian, jeśli nie jesteś w stanie żywić nas ciągle i uzdrawiać wszystkich, poza tym już się do tego przyzwyczailiśmy. Teraz chcemy, abyś był na naszych usługach, zrób cud, abym ci uwierzył naigruje się Herod. Wspólnota chce własnych korzyści, nie chce zmian, nie chce zajrzeć do własnych serc, za ap. Pawłem można powtórzyć, to ciasnota panuje w waszych sercach. Jaka ciasnota, jakie serca, już dawno zapomnieli, co to jest życie duchowe, Bóg jest tylko naszą religią i nic więcej! Nie może być tak, że Bóg jest pośród nas, to nieprawda, może jesteś prorokiem, ale proroków się zabijało, często rękami władców, a więc dlaczego ma być teraz inaczej? Jeruzalem, Jeruzalem……..
 
Ziemie Izraelskie w tym czasie były nawiedzane przez rzesze ludzi i to nie koniecznie Żydów, Piłat mimo, że reprezentował władcę, ni jak nie utożsamiał się z Izraelem, macie swojego króla…….., zaprowadźcie go do Heroda… Ani jedna władza, ani druga, ani Arcykapłan nie stanęli na wysokości zadania, Jezus dla nich był nikim, był kimś zbytecznym, a nawet szkodliwym, należało się go jak najszybciej i skutecznie pozbyć. Co będzie się dziać potem, zobaczymy, mamy władzę dziś i to się liczy! Jednostka nie ma nic do powiedzenia. A ludowi się to podoba!
 
Jak to się ma dziś do nas, wierzących Jezusowi, kochających Go ponad wszystko, kiedy spada na nas ciężar niesprawiedliwości, kiedy czujemy się zdradzeni, oszukani, wyszydzeni, cóż robimy? Czy szukamy swego i robimy rewoltę, no, bo przecież ja mam rację, ty jej mieć nie możesz! Udowodnię ci to! Czy jesteśmy gotowi do wyliczania tego, agresora występków? Czy psioczymy na system, na kraj i wyjeżdżamy stąd i szukamy innego terenu do własnej realizacji? Czy w przypadku rozpadu małżeństwa, za wszelką cenę próbujemy udowodnić, oczernić, najlepiej zniszczyć, naszego dotąd ukochanego / ukochaną, nie bacząc na sytuację dzieci?
 
Pan zapowiadał te rzecz, że będą się działy. Żyjemy w czasach końca, już krzew oliwny (Izrael) nabiera siły, wypuszcza liście, za chwilę zakwitnie i wszystko to dzieje się właśnie teraz. Oblubienica Pańska, często zapomina o swoim Oblubieńcu, zabawia się w religię, układy, władzę. Nie oczekuje swojego Wybawiciela, bo doszła do wniosku, że żadnego wybawienia już nie potrzebuje, wszak dobrze jest na tej ziemi, po co to psuć? Małżeństwa, to już norma, że przyrzekając sobie wierność spisują intercyzy, bo gdy jednak. Wierność, cnota, to dziś ekstrawaganckie pojęcia, wręcz dekadenckie, dla elit.
Dzieci chowane przez ciocie, babcie, bez kręgosłupa, bez męskiego wzoru, gdyż go nie ma. Bo tata zamiast być tatą wybrał butelkę, kochankę, karierę zawodową, albo jest totalnym leniem i nieudacznikiem. Matki, często szukające swoich tych jedynych, długo i obficie szukają, tak, że dzieci już nie wiedzą, kto jest wujkiem, a kto sąsiadem.
Przyjaciele są często dopóki masz kasę, znaczenie, wpływy, czasami, kiedy jesteś nieprzeciętny, ale kiedy już znudzisz ich sobą to nie ma ich, rzucają się na szyję innym. A nawet cię zdradzają wynosząc sprawy z twojego życia, obracając je przeciw tobie, bo przecież oni nie mogą być przyczyną rozpadu przyjaźni, ale zawsze ty.
Wspólnota, Kościół (jakikolwiek) jak często odrzuca tych, którzy są inni, poprzez swoją miłość do Jezusa, są inni, bo chcą coś robić, są inni, bo nie podoba im się, gdy diabeł mąci ludzkie umysły, są inni, bo inaczej widzą rolę Kościoła w dzisiejszym świecie i nie chcą powielać tego, co nie przynosi owoców,. Bywają kontrowersyjni bo robią to, co może się nawet nie udać, ale wyrywa z hedonizmu, z uwielbienia stworzenia zamiast Stwórcy.
 
Cóż więc robić? Jak żyć?
Na te pytania musimy znaleźć, każdy z osobna odpowiedzi. Dla mnie życie to bliskość Jezusa, to wypełnianie Jego woli w moim życiu, choćby się to nie podobało, choćbym musiał cierpieć i być odrzucony. Wiem jednak, że Jezus mnie nie odrzuci, bo powiedział „..nie opuszczę cię, …będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie…..ukryję cię w dniu niedoli….jesteś mój….”
Ta relacja żywa z Panem, jak z przyjacielem jest radością w każdy czas, jest szczęściem i miłością. Będąc ukryty w Chrystusie człowiek może wiele wytrzymać, ale też może wiele zmienić. Czasami jesteśmy zaślepieni i nie widzimy wyjścia, ale On daje wyjście w każdej sytuacji, abyśmy mogli zwycięsko rozpoznać Jego drogę. Czasami są to zmiany rewolucyjne, ale najgorszym byłoby, aby użalać się na wszystko, pozwolić diabłu wpędzić nas w nieprzebaczenie, w lęki, w depresję.
Bóg zawsze ma dla nas wyjście, kiedy mamy optykę nakierowaną na Jezusa, gorzej jak, na co innego, siebie, swoich bliskich, swoje problemy, a nawet wspólnotę.
 
Jezus na krzyżu cierpiał w samotności, tam objawiło się całkowicie odrzucenie Jego, Jego ból, smutek, strata. Czy musimy umrzeć, aby nasze małe sprawy nie przysłaniały nam Jezusa, najpewniej tak, inaczej nie ujrzymy Ukrzyżowanego, – jako tego, który przyniósł przez swoją śmierć ŻYCIE.
 
K. Juszczak
 
 

5 Comments

  1. Halina

    Gdy sumienie milczy

    Wiekszość z nas ma dobre mniemanie o sobie. Często brakuje tzw. porządnemu człowiekowi tego, o co bogatszy był Judasz; wyrzutów sumienia. Judasz zdrajca, ale nie człowiek bez serca. Był człowiekiem zagubionym, zaplątanym w sieć tego świata, krążącym między wyrafinowaną polityką kapłanów żydowskich, a chęcią zysku. Judasz nie przewidział tylko jednego-wyrzutów własnego sumienia. Stał się przykładem tego, że sumienia nie da się całkowicie zagłuszyć. Judaszowi przyszło zobaczyć owoce swojego czynu, chcąc nie chcąc stał się świadkiem męczeńskiej śmierci Jezusa i upokorzenia Mistrza, gniewu głupiej gawiedzi. Dopadły go wyrzuty sumienia  i żal za grzechy, że dobrego Człowieka skazał na śmierć. Jego okrzyk: zgrzeszyłem, wydając krew niewinną!, to krzyk rozpaczy, człowieka , który pojął ogrom zła, własnego fałszu i zaczął żałować, ale serce tego człowieka przykrył  cień niewiary w przebaczenie Boże. Dramatem wielu uczniów Jezusa jest nie tylko to, że nie możemy sobie przebaczyć, ale to, że można nie odczuwać wyrzutów sumienia. Może zabraknąć tego, o co paradoksalnie Judasz był bogatszy. Wielu ludzi domaga się miłosierdzia, odpustu i to zupełnego. Ma dobre mniemanie o sobie: " Nikogo nie zabiłem, nie okradłem-jestem OK. Jest to dobry czas,by zastanowić się każdy nad sobą samym; czy aby nie popełniamy gorszej zdrady od tego, którego historia okrzyknęła zdrajcą.

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Judasz

    Dziekuję Halinko, za tak ciekawy wpis, mało mówimy, czy piszemy o Judaszu w nas, o postawach i zachowaniach w które brniemy i nie możemy się zatrzymać. Jego refleksja była już późna, zbyt późna aby go wyrzuty sumienia nie zabiły. Ale my ciągle na nowo możemy uginać kolana przed Ukrzyżowanym i prosto w Jego oczy (czego Judasz nie zrobił) powiedzieć Panie wybacz!

    Pozdrawiam serdecznie Kazik J.

     

     
    Odpowiedz
  3. Halina

    Dopóki jest czas..

    Dokładnie tak jak piszesz Kazimierzu. Abyśmy nigdy nie zwątpili w moc przebaczenia Bożego i nie zapominali o codziennej spowiedzi serca przed Panem. Swoją postawą, zachowaniem-człowiek może wciąż na nowo krzyżować Chrystusa i być winnym Jego śmierci. Judasz uciekł od Tego, który mógł mu darować winę, a i sam Jezus nie wydawał mu się tym, który może odpuszczać grzechy. Pewnie na początku Judasz był zafascynowany Jezusem, gotowy do poświęceń, ale z czasem zaczął się oswajać z Mistrzem, aż wkońcu w Niego zwątpił. A gdy zaczął wątpić; zaczął odmiennie myśleć i postępować. To ja Ci dziękuję za słowa Ewangelii, które pobudzają do refleksji.

    Pozdrawiam serdecznie Halina

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. artur

    a+

     chciałem Was tutaj pozdrowić.

    Kazimierzu dziękuję Ci za to co piszesz, Halince też. 

    Ostatnio żadko albo rzadko do was piszę ale to nie dlatego że was mniej kocham ale dlatego że kocham was bardziej dojżale, poprostu mocniej was czuję niż innych tutaj. Chyba. Bo tak naprawdę to przecież nie znam się tak do końća a wszystko co piszę jest moim sercem a serce jak to serce biega to tu tam szukając jak oblubienica swego oblubieńca w odniesieniu do Chrystusa i kościoła to piszę . Ciągle jestem w drodze i wiem że powinienem odpocząć w przedewszystkim w Bogu i jego słowie. 

    Ciężko jest jednak komuś takiemu jak ja przykleić się gdzieś i pozostać na stałe. w jakiejś grupie religijnej. Choć jestem Katolikiem z urodzenia to pewnie nie jeden Katolik chwycił by się za głowe i nie jeden chwytał słuchając mnie. Wędruję przez życie samotnie. Przez duchowe życie nie zmieniając sztandaru Katolickiego bo przecież nie szata czyni człowieka ani pieczątka na metryce chrztu ale to na ile jestem w Chrystusie dla bliźniego którego spotykam. Boże mój jak wiele godzin spędziłem z protestantami aby im to wytłumaczyć. I wiesz co Kazimierzu że to w Twjej duchowej ścieżce zielonoswiątkowej znalazłem człowieka który mnie zrozumiał. Może to poprostu przypadek albo dzieło wielogodzinnych rozmów które dały nam czas abyśmy dłużej spoglądali sobie w oczy i odkryli w nich to że jesteśmy sobie bliscy ponad tym zrozumieniem które tak często ludzi dzieli.

    No ale już kończę i idę podgrzewać pierogi. Dziś pieroszki z serem chyba że żona coś wiwinie i będzie coś innego ale na razie mam przygotowane pieroszki z serem. Niestety umiejętność robienia pierogów posiadła moja mama a ja się od niej jedynie narazie uczę jak doprowadzić je do takiej perfekcji jak ona je robi.

     

    Miłuje was zawsze.

    Wasz przyjaciel Artur.

     

    Wiele skorzystałem z tego co piszesz Kazimierzu. Myślę nawet czy podzielić się ztym co piszesz z moimi przyjaciółmi od Twojej ścieżki zielonoświątkowej.

    Bywaj bracie.

    Bywajcie drodzy mi przyjaciele. 

    jutro wyjeżdzam i trochę mnie nie będzie ale każde wasze słowo przyjmę z radością.

     

     

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Pozdrawiam cię Arturze

    Pozdrawiam cię Arturze, i dziękuję za miłe słowa. Oczywiście jeśli masz takie pragnienie, to dziel się moimi skromnymi przemysleniami.

    Niech cię dobry Bóg błogosławi.

    Kazik J.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code