Zaufaj i idź!

Rozważanie na XIX Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
 

Jezus kroczący nocą po jeziorze budzi strach uczniów. Boją się, bo myślą, że mają do czynienia z duchem. Boją się kreacji własnej wyobraźni. Nie czują Jego bliskości, chociaż On jest coraz bliżej i na ich oczach dokonuje cudu. Jezus mówi do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Słowa te niosą spokój i ukojenie oraz niezłomną pewność, że jest ktoś, kto panuje nad sytuacją i przywraca wszystko do właściwych proporcji.

Ile razy marzymy, by ktoś taki pojawił się w naszym życiu?! By się nami zaopiekował, uporządkował rzeczywistość, powiedział, że nie ma czego się bać… A boimy się często – boimy się mówić, co myślimy, boimy się być sobą, boimy się jutra, przyszłości. Niektórzy żyją w strachu latami, nie potrafią pozbyć się lęku, a ten jest źródłem depresji, nerwic, chorób. Często strach nie pozwala nam normalnie funkcjonować, podsuwa nam złe rozwiązania, popycha w niewłaściwą stronę.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus podkreśla, że można uciec od zaciskającej się na szyi pętli strachu, że On zabiera lęk, a tym samym – daje wolność. Zaś wolność w Chrystusie jest jedyną pewną drogą do szczęścia – tego tutaj, na ziemi, ale też do szczęścia wiecznego. Krocząc po wodzie Jezus przedstawia nam krótki przepis na wszelkie bolączki tego świata. Jeśli uwierzymy, że On jest, już nigdy nie będziemy się bać.

To jednak nie jest takie proste. Bo czasami jesteśmy jak uczniowie – obcujemy z Nim, zauważamy, jak działa w naszym życiu, słuchamy Jego słowa, ale w momencie próby traktujemy Go jak zjawę, ducha. Nie potrafimy uwierzyć, że JEST naprawdę i dla nas kroczy po wodzie.

Poza tym wiara wymaga odwagi. Tymczasem ta nie jest często spotykana we współczesnym świecie. Chowamy głowy w piasek, sznurujemy usta, by żyło nam się łatwiej i spokojniej. Bo odwaga wiele kosztuje, słono się za nią płaci. Do odwagi – tej prawdziwej, rozsądnej, która nie jest zuchwałością – trzeba dojrzeć.

Jest w tej scenie biblijnej także święty Piotr, który ma pragnienie dokonania niemożliwego. Chce, tak jak jego Mistrz, przejść po wodzie. Udaje mu się to, ale i tak w końcu zwycięża lęk i apostoł musi wołać o ratunek. Wiara pozwala mu kroczyć po jeziorze, brak wiary powoduje, że wpada w wodne odmęty – jakże metaforyczna jest ta scena i jak łatwo można ją odnieść do naszego życia duchowego! Każdy z nas ma taką wodę, do której wpada – po kolana, po pas, po szyję – jeśli nie stosuje odpowiednich środków zapobiegawczych, jeśli nie kroczy po niej przy pomocy Boga. Nie wszystkim udaje się z niej wyjść, nie wszyscy mają siłę zawołać: „Panie, ratuj!”.

Symboliczny jest też silny, przeciwny wiatr. Bo taki wiatr zdarza się od czasu do czasu każdemu z nas. I wtedy nie poznajemy Chrystusa, nie wierzymy w Niego i Jego cuda. Bywa, że wpadamy do wody, bo nie ufamy sobie, a przede wszystkim Bogu. Walczymy z żywiołem na oślep.

Dzisiejsza Ewangelia może przynieść ukojenie każdemu, kto jest wewnętrznie rozedrgany, niepewny, zrozpaczony. Bo Jezus kroczy po wodzie dla nas, pomimo wiatru i niesprzyjających warunków. Do nas mówi „Przyjdź”. Nie bój się więc, zaufaj i idź!

Jesus_na_tafli_0.jpg

Rozważania Niedzielne

 

5 Comments

  1. 3adwersarz

    wierzę więc wątpię

    Wątpienie jest stanem mojej świadomości, który pojawia się często podczas czytania lub słuchania Ewangelii.Pojawiło się również tym razem. Owocem jego jest pytanie:  Jak ocenić wiarę apostoła Piotra, mówiącego do Jezusa:  Panie, jeśli to Ty jesteś, to każ mi przyjść do siebie po wodzie. Pan Jezus – jako nauczyciel apostołów i Piotra mówi: Czemu zwatpiłeś, małej wiary? Ciekaw jestem, co odpowiedział na pytanie Jezusa, Jego uczeń Piotr, jak się /mówiąc po scholarsku/usprawiedliwił .Dalszy tekst Ewangelii  nausuwa mi pytanie: Czy można uwierzyć – nie mając w życiu doświadczenia Boga, a raczej przejawów Jego działania. Gdy wsiedli do łodzi wiatr sie uciszył. Ci zaś, którzy byli na łodzi, upadli przez Nim, mówiąc: Prawdziwie Ty jesteś Synem Bożym.

     
    Odpowiedz
  2. misjonarz

    Postawa Piotra i jego słowa

    Postawa Piotra i jego słowa wynikała z MIŁOŚCI.  On go naprawdę kochał. Jego miłość była wielka, lecz wtedy jeszcze NIEDOJRZAŁA. Piotr nie rozumiał siebie i nie rozumiał mistrza a zwłaszcza "miłości bolesnej". Piotr nie rozumiał, że miłość to nie tylko wzloty (uniesienia ducha). Jego postawa wynikała z jego wnętrza, również z jego porywczego temperamentu. Tak więc wtedy Piotr opierał miłość na uczuciach. Z czasem zaczął rozumieć, że miłość – ta prawdziwa "przekracza również psychikę ludzką". Na Piotrze można się dużo nauczyć, to dlatego m.inn. Jezus jemu powierzył władzę w kościele "…………..na tej skale zbuduję mój kościół".

    Porównując postawę Piotra do naszych "stanów ducha" można znaleźć wiele podobieństw, bo czy my kochamy Jezusa pomimo przeróżnych krzyży ?, pomimo różnych dołujących i przykrych uczuć ? Na czym budujemy miłość do Jezusa ?, bo jeżeli tylko "na uniesieniach wewnętrznych to taka wiara łatwo upada". Dojrzała miłość to dojrzała postawa i próba "zrozumienia siebie".

    Ok. – Św Ignacy pisał:

    O strapieniu. To, co jest przeciwieństwem reguły trzeciej, nazywam strapieniem. I tak ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana. Albowiem jak pocieszenie jest przeciwieństwem strapienia, tak i myśli rodzące się z pocieszenia są przeciwieństwem myśli rodzących się ze strapienia.

    318

    Reguła 5. W czasie strapienia nigdy nie robić [żadnej] zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy postanowieniach i przy decyzji, w jakiej się trwało w dniu poprzedzającym strapienie, albo przy decyzji, którą się miało podczas poprzedniego pocieszenia. Bo jak w pocieszeniu prowadzi nas i doradza nam duch dobry, tak w strapieniu – duch zły, a przy jego radach nie możemy wejść na drogę dobrze wiodącą do celu.

    319

    Reguła 6. Chociaż w strapieniu nie powinniśmy zmieniać poprzednich postanowień, to jednak jest rzeczą wielce pomocną usilnie zmieniać samego siebie [nastawiając się] przeciw temu strapieniu, np. więcej oddając się modlitwie, rozmyślaniu, rzetelniejszemu badaniu [sumienia] i do pewnego stopnia pomnażać nasze praktyki pokutne.

    320

    Reguła 7. Będący w okresie strapienia niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, ażeby stawiał opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela: albowiem może on tego [dokonać] z pomocą Bożą, na której mu nigdy nie zbywa, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa, bo Pan odebrał mu dużo zapału, wielką [odczuwaną] miłość i silną łaskę, pozostawiając mu jednak łaskę wystarczającą do osiągnięcia zbawienia wiecznego.

    321

    Reguła 8. Będący w okresie strapienia niech się sili na wytrwanie w cierpliwości, która jest przeciwna napaściom, jakie go spotykają, i niech myśli, że rychło dozna pocieszenia, jeśli tylko z pilnością przeciwstawi się temu strapieniu, jak było powiedziane w regule szóstej [319].

    322

    Reguła 9. Dla trzech głównych racji znajdujemy się w strapieniu.

    Pierwsza: Ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi lub niedbali w naszych ćwiczeniach duchownych; i tak z powodu naszych win oddala się od nas pocieszenie duchowe.

    Druga: [Bóg chce nas] wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w jego służbie i chwale bez takiego [odczuwanego] wsparcia pocieszeń i wielkich łask.

    Trzecia: [Bóg nam chce dać] prawdziwe poznanie i uświadomienie sobie, tak iż byśmy to wewnętrznie odczuli, że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne jakie pocieszenie duchowe, lecz że to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego, i żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe, podnosząc się rozumem do jakiejś pychy czy próżnej chwały i przypisując sobie pobożność lub inne jakieś skutki pocieszenia.

     

    Tak więc istnieje stan ducha, który nazywa się: "STRAPIENIE". Jednak jest ono podwójne: zawinione i niezawinione. Jest pewien problem w rozróżnieniu i sposobem radzenia sobie z nim. Można to rozeznać ale trzeba być "pobożnym", czyli wykonywać różne praktyki duchowe i badać siebie. Jeżeli pomimo tego jest nam ciężko i trudno to jest to niezawinione.  No a jeżeli "olewamy ile wlezie" modlitwę, mszę św. sakramenty, itd. no to nie dziwmy się, że "JEST NAM ŹLE". Natomiast kochać Jezusa należy zawsze.

    Kocham Cię Jezu.

     
    Odpowiedz
  3. 3adwersarz

    ratownik potrzebny od zaraz

    Wierzący często doświadczają sytuacji życiowych, które są podobne do tej opisanej w przypowieści z niedzielnej Ewangelii. Będąc na wzburzonym morzu często czują, iż toną. Czasem desperacko wysyłają SOS i przesiadają się na tratwę ratunkową, którą przesyła im czuwający na brzegu ratownikszatan.Dlaczego  szatan wygrywa, tak często konkurencję z aniołem o klienta, jakim jest znajdujący się w opresji człowiek?Może dlatego, że jest tańszy?

    Misjonarzu, jak odnióśł byś się do moich przemyśleń zawartych w pierwszym komentarzu. Dziękuję Ci za wskazanie portalu katolik.pl. Wspaniałe źródło do gaszenia pragnienia , dla tych, którzy ciagle jeszcze tkwią na pustyni.

    pozdrawiam Antoni -szczur lądowy

     
    Odpowiedz
  4. misjonarz

    Właściwie to nie wiem co

    Właściwie to nie wiem co Ci napisać, ale napiszę, jak ja to widzę.

    Zauważ co pisał Ignacy:  "……………. I tak ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana."

     

    Czyli jest pewnego rodzaju stan ducha, który nie pozwala uwierzyć. Czy jesteś na takim etapie ?, to trzeba by było głębiej "przebadać". 

    Napiszę Ci coś dziwnego "wątpienie jest naturalnym procesem rozwoju wiary", natomiast inna kwestia to "czas tego stanu", bo jeżeli on się przedłuża to trzeba by było się zastanowić – "co jest grane" ?

    Znam inną metodę rozeznania, ale nie jestem pewien czy "ona działa na wszystkich" ?

    Zadaj sobie pytanie "czy kochasz Jezusa" ? i czy w tym kochaniu "kochasz siebie", bo jeżelie "odpowiednio "kochasz siebie" to również kochasz Jezusa a wtedy "to nie wątpienie i grzech są ważne", ale:

    "Ty jesteś ważny dla Jezusa", rozumiesz – Ty i Jezus, który chce być Panem Twojego serca.

    Weź przemyśl te słowa "Ja i Chrystus" i postaraj się zbadać, jakie uczucia one wywołują.

    Pozostawiam Cię z Nim.

     

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  5. 3adwersarz

    wiara i rozum

    Misjonarzu, moje watpliwości są wtórne i rodzą się w umyśle, po analizie wydarzeń opisanych w Ewangelii.. Są jakby produktem ubocznym mojego stylu myślenia /scholarskiego/. Dlaczego wiara najlepszego ucznia Jezusa została przez Nauczyciela oceniona tylko jako mała?

    Biblia jest głosem Boga do ludzi, żeby ten głos usłyszeć w sobie trzeba odpowiednio nastawić odbiornik i wyciszyć wszystko, co przeszkadza w jego czystym odbiorze.Może trzeba również wyciszyć mózg. Zresztą zawsze zrozumienie sensu słów mówiącego do nas zależy od skupienia naszej uwagi na jego słowach.

    Polecam blog Ojca Grzegorza – świetny komentarz do pierwszego czytania na niedzielnej mszy. Portal Katolik.pl jest wspaniałym źródłem wiedzy i natchnień. Misjonarzu dzięki za komentarze.

     
    Odpowiedz

Skomentuj 3adwersarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code