Zaufaj i idź!

Dzisiejsze czytania

Jezus kroczący nocą po jeziorze budzi strach uczniów. Boją się, bo myślą, że mają do czynienia z duchem. Boją się kreacji własnej wyobraźni. Nie czują Jego bliskości, chociaż On jest coraz bliżej i na ich oczach dokonuje cudu. Jezus mówi do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Słowa te niosą spokój i ukojenie oraz niezłomną pewność, że jest ktoś, kto panuje nad sytuacją i przywraca wszystko do właściwych proporcji.

Ile razy marzymy, by ktoś taki pojawił się w naszym życiu?! By się nami zaopiekował, uporządkował rzeczywistość, powiedział, że nie ma czego się bać… A boimy się często – boimy się mówić, co myślimy, boimy się być sobą, boimy się jutra, przyszłości. Niektórzy żyją w strachu latami, nie potrafią pozbyć się lęku, a ten jest źródłem depresji, nerwic, chorób. Często strach nie pozwala nam normalnie funkcjonować, podsuwa nam złe rozwiązania, popycha w niewłaściwą stronę.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus podkreśla, że można uciec od zaciskającej się na szyi pętli strachu, że On zabiera lęk, a tym samym – daje wolność. Zaś wolność w Chrystusie jest jedyną pewną drogą do szczęścia – tego tutaj, na ziemi, ale też do szczęścia wiecznego. Krocząc po wodzie Jezus przedstawia nam krótki przepis na wszelkie bolączki tego świata. Jeśli uwierzymy, że On jest, już nigdy nie będziemy się bać.

To jednak nie jest takie proste. Bo czasami jesteśmy jak uczniowie – obcujemy z Nim, zauważamy, jak działa w naszym życiu, słuchamy Jego słowa, ale w momencie próby traktujemy Go jak zjawę, ducha. Nie potrafimy uwierzyć, że JEST naprawdę i dla nas kroczy po wodzie.

Poza tym wiara wymaga odwagi. Tymczasem ta nie jest często spotykana we współczesnym świecie. Chowamy głowy w piasek, sznurujemy usta, by żyło nam się łatwiej i spokojniej. Bo odwaga wiele kosztuje, słono się za nią płaci. Do odwagi – tej prawdziwej, rozsądnej, która nie jest zuchwałością – trzeba dojrzeć.

Jest w tej scenie biblijnej także święty Piotr, który ma pragnienie dokonania niemożliwego. Chce, tak jak jego Mistrz, przejść po wodzie. Udaje mu się to, ale i tak w końcu zwycięża lęk i apostoł musi wołać o ratunek. Wiara pozwala mu kroczyć po jeziorze, brak wiary powoduje, że wpada w wodne odmęty – jakże metaforyczna jest ta scena i jak łatwo można ją odnieść do naszego życia duchowego! Każdy z nas ma taką wodę, do której wpada – po kolana, po pas, po szyję – jeśli nie stosuje odpowiednich środków zapobiegawczych, jeśli nie kroczy po niej przy pomocy Boga. Nie wszystkim udaje się z niej wyjść, nie wszyscy mają siłę zawołać: „Panie, ratuj!”.

Symboliczny jest też silny, przeciwny wiatr. Bo taki wiatr zdarza się od czasu do czasu każdemu z nas. I wtedy nie poznajemy Chrystusa, nie wierzymy w Niego i Jego cuda. Bywa, że wpadamy do wody, bo nie ufamy sobie, a przede wszystkim Bogu. Walczymy z żywiołem na oślep.

Dzisiejsza Ewangelia może przynieść ukojenie każdemu, kto jest wewnętrznie rozedrgany, niepewny, zrozpaczony. Bo Jezus kroczy po wodzie dla nas, pomimo wiatru i niesprzyjających warunków. Do nas mówi „Przyjdź”. Nie bój się więc, zaufaj i idź!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code