Wyznanie zawodnika rezerwowego

  Poezja u niewielu jest w cenie. Nawet ta z najdroższej półki. Udało mi się kupić na straganie z niechcianymi w domach książkami w Katowicach na ulicy nomen omen Mickiewicza trzy tomiki za złotówkę każdy . Zatrzymałem się w drodze na przystanek autobusowy. Zaczynał kropić deszcz, więc sprzedawczyni próbowała osłaniać książki folią. Wśród wybranych przeze mnie był zbiór Barbary Gruszki – Zych „Teren prywatny”. Znam jej twórczość z czasopism literackich i tomiku „Muchy i ludzie”. Łączą te książki wiersze „tymkowe”: w ciepłych dłoniach oswaja wszystko co zatrzymał / często sprawdza przez okno czy mu nikt świata nie ukradł (Tp) i „błażejkowe”: jeszcze nie wie / że w grzechotce grają ziarna fasoli i grochu / a Bóg oprócz tego że na wszystkich krzyżach / mieszka także w dmuchawcach i dziobku słowika (Tp). Po niemal piętnastu latach w epigramacie „zdjęcie synów” ich matka napisała: młodszy Błażej uśmiecha się ironicznie / Tymek patrzy z zadumą jakby wiedział / że każdy prędzej czy później zamieni się w zdjęcie (Mil). Poetka nie obwarowała się na swoim prywatnym terenie. Zaprasza nas do kuchni, do pokoi, nawet do sypialni: jeszcze nie zgasło we mnie / ciepło leżącego obok mężczyzny (Tp). Jest jednak on najmniej obecnym z jej bliskich w wierszach.

Jechałem autobusem z pracy, gdy czytałem wiersze: „ósmy dzień stworzenia”, „* * * dzielisz mnie Panie…”, „pośrodku snu”, „nowo urodzony”, „* * * między wilgocią sutki” (wszystkie Tp). Podczas lektury ostatniego z nich: między wilgocią / a uchylonymi ustami / leniwa niteczka śliny / pępowina / którą znów znalazła / matka, pomyślałem:

 

„Jedyne, co może łączyć ojca z dziećmi, to miłość do ich Matki: Ani nie nosił ich pod swym sercem, ani nie był złączony pępowiną, ani nie karmił piersią. Dobrze, jeśli chociaż pieluchę zmienił, ugotował kaszkę, czytał wieczorami, gdy ukończyły rok, dwa, książki. Żeby dowieść, jakie jest jego miejsce, wystarczy, że pociecha rozbije kolano. Pobiegnie do Matki. A jeśli Jej nie będzie, przytuli się do ojca i będzie przez łzy wołać: Mamo! Matki są całym światem, ojcowie to tylko satelity.

Jeżeli ojciec nie chce stracić dzieci, musi kochać ich Mamę, żeby one widziały…

A i tak może okazać się to za mało…”

 

Nieraz o sobie mówiłem: zawodnik rezerwowy. To nie jest skarga. Tak po prostu jest. Póki co, że starszą córką rozmawiam o książce Jerzego Szymika „Nie jestem stąd”, młodszą, gdy jechałem z nią Torunia, pytałem od kiedy jej podobają się piosenki Marka Grechuty, a z synem przez telefon dyskutowałem o meczu Polska – San Marino. Na koniec odchodząc od głównego tematu chciałbym podzielić się wierszem „El Capro de Heno”, by pokazać, że poezja Barbary Gruszki-Zych jest różnorodna, dotykająca głęboko, kontemplacyjna: niektórzy topią się w morzu / inni w niebie / ludzie – komary ważki / ptaki szalone / tłum potępionych pełznie / po kamienistej chmurze / i te postaci dochodzące najbliżej / z cząstkami jabłka wiadomości dobrego i złego / Bóg Bosha panuje na wysokościach cierpienia / zwanych rajem (Tp). 

 

 

Teren prywatny, Kraków 1994 (Tp)

 Muchy i ludzie, Katowice 2008 (Mil)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code