Wspólnota jako zadanie

„ Ci wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne”.

Tak pierwsza wspólnota, jej początki, jak wierzymy, opisane są w Dziejach Apostolskich. Ale już z Ewangelii św. Jana dowiadujemy się, iż z tą wspólnotą bywało różnie. Nie było Tomasza z nimi, gdy przyszedł Pan, nie było jeszcze wielu innych, o kobietach nic Ewangelista nie wspomina. Można przypuszczać, a nawet mieć pewność, że doświadczenie wiary jest zgoła odmienne, o czym świadczy bardzo wyjątkowe spotkanie Tomasza z Mistrzem. Nie każdemu jednakowo została dana podobna łaska, ale Jezus zdaje się na swoich uczniów, bo oto oni mają odtąd być ‘dotkniętymi’- społecznością wiernych, która doświadczyła miłosierdzia. Jezus im odpuszcza, nie pamięta złego. Co ciekawe, nie tyle każdy z osobna będzie dawał świadectwo o Nim, lecz jako wspólnota jednych dla drugich; „trwając jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywają posiłek w radości i prostocie serca”. Zdolność do budowania wspólnoty ma przysporzyć innym wiary. To jest punkt wyjścia, zadanie, jakie staje przed mającą narodzić się rodziną Jezusa, powiedzielibyśmy – pierwszymi chrześcijanami.

Cóż z tego, myślę sobie, że znajdzie się we wspólnocie kilkoro świętych, jeżeli nie sprawdzą się w owym najważniejszym zadaniu? Cóż z tego, że osiągną sukces, zdobędą tytuły, uznanie, a nawet okażą się zasłużonymi budowniczymi świątyń. jeżeli nie posiedli zdolności gromadzenia wiernych wokół Jego Stołu, nieograniczonej do sprawowania tylko liturgii mszy św. Pan jest moim Pasterzem – jakże pięknie wybrzmiewają słowa Psalmu w otoczeniu przyrody, pięknego krajobrazu, ale również w momencie, gdy przepojona jestem radością, pokojem: „wielbi dusza moja Pana”.

Pokój Wam! – niecodzienne powitanie. Nie byli zgraną grupą uczniów, zazdrośni o pierwszeństwo, wybranie, miłość, tudzież status społeczny i funkcje. I dziś nie bywa inaczej. Pokój Wam. Byliście sobie dalecy, a staniecie się bliscy – taka zapowiedź zdaje się wypływać z pozdrowienia. Jezus, mimo iż zna On dobrze kondycje psychiczną oraz zapatrywania na świat religijnych uwarunkowań, odnosi się doń życzliwie, w przeciwieństwie do tych, co patrząc na postępki, postawę i działania uczniów tracą wiarę. Trudno uwierzyć.

Polska wiara – pisał ks. J. Tischner – „przeszła w ciągu swych dziejów przez rozmaite próby, ale nigdy nie doświadczyła próby radykalnej negacji, jaką jest rzeczywiste ryzyko potępienia. Radykalną negacją wiary nie jest bowiem ani ateizm, ani laicyzm. Negacją radykalną jest możliwość potępienia „w wierze” i „pomimo wiary”. Polska wiara nie była wiarą typu: „Jestem z Chrystusem, nawet gdyby Kościół mnie wyklął!”. Ani: „Jestem z Kościołem, nawet gdyby się Chrystus ode mnie odwrócił”. Tej wiary nikt nigdy nie wyklął, jak wiary Lutra, nikt nigdy nie odsłonił przed nią mroków przeznaczenia, jak przed wiarą Kalwina. Także polscy filozofowie, którzy czasem poddawali ją krytyce, oszczędzili jej tego, co najboleśniejsze – demaskacji pozoru. Nie było w Polsce Nietzschego, który by mówił wierzącym, że ich Bóg „umarł”. (…) W zamian za to polska wiara słyszała same pochwały. Wiara ta nie rosła z krytyk, rosła z pochwał.

Czyż nie miał racji? Nie dalej niż w Niedzielę Wielkanocną słyszę o złej zachodniej wierze, która poszła w liberalizm, a nasza nieskalana. Czyja to zasługa? Naszych duszpasterzy – trzeba odpowiedzieć. Wszak mówiąc w ten sposób, budując tego rodzaju narrację, wskazują na siebie jako rzeczywistych świadków. Najczęstszy sposób samooszukiwania polega na rozgrzeszaniu siebie, a obwinianiu innych Miewam czasem wrażenie, że to nasza narodowa specyfika, a jedni biorą od drugich przykład. Bez wroga ani do proga – taka przyświeca życiowa maksyma. Bez wątpienia jest to jakaś wspólnota, coś, co mamy wspólne, w co powinien wejść Chrystus pozdrawiający słowami: Pokój Wam! Stojący u drzwi naszych świątyń.

Polska świątyniami stoi, jak długa i szeroka… Jedna jest prawdziwa, niewidoczna na pierwszy rzut oka, jednakże daje się dotknąć i zobaczyć zupełnie inaczej. „Królestwa Bożego szukajcie wpierw i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne przydane będzie Wam”. Jego sprawiedliwość niewiele ma wspólnego z tym, co ogłaszają nam hierarchowie, co głosi nowy metropolita krakowski, co się czasem wymsknie z ust niektórych biskupów w przekonaniu, że z wiary czy z wiarą przemawiają. Gdyby owa mowa nas łączyła, byłaby z tej wiary, która tchnie nowym, ożywiającym duchem. Uwierzyć nie byłoby trudno w Boga katolickich hierarchów. Tymczasem chciałoby się powtórzyć za Nietzschem: Umarł, Wasz Bóg umarł i nigdy nie zmartwychwstał, albowiem nie wyglądacie na wspólnotę, która jest błogosławiona, szczęśliwa. Miłosierni miłosierdzia dostąpią. Może w tym leży podstawowa przyczyna? Może nad Bogiem też trzeba się zmiłować. Zmiłuj się nad swoim Bogiem – dobry człowieku.

Nie wiem, jak powinna wyglądać wspólnota w Jego zamyśle. Nie mam zdolności przenikania w tę sferę odczytywania zamiarów Bożych. Opisy Ewangelistów również mnie nie zadowalają na tyle, aby zyskać pewność, albowiem są typowymi przykładami widzenia „po męsku”. Ewangelii wg św. Marty czy Marii Magdaleny nikt zapisanej na kartach nie odnalazł, co nie znaczy, że nie istnieją. Problem polega na tym, że niewielu takowe czyta. Czytanie zaś polega na woli pójścia drogą Innego, On jest wszak we wspólnocie jednych i drugich.

Wszystko mieli wspólne. Gdyby rozważyć dogłębniej sens „przebywania razem” można nabrać przeświadczenia, że nie chodzi tylko o powiązania, zależności wynikające z potrzeby posiadania dachu nad głową, zasiadania do wspólnego stołu, aby jeść i pić. Chodzi również o przestrzeń budowania głębszych więzów, które ową zdolność do bycia razem warunkują. Świątynia budowana latami przez parafian jest ich własnością, ale o wiele bardziej do nich należą wszystkie dary ołtarza, wszystko co z Ducha pochodzi, niczym nieograniczonego. Stajemy przed problemami, które od wieków dotykają Kościół – wspólnotę chrześcijan, są bowiem raną na ciele, w którą nietrudno uwierzyć, bo każdy ją nosi…

 

Komentarz

  1. Wanda

    Sz. Pani Magdaleno – to chyba powszechnie znane i oczywiste, że wspólnota Kościoła, czy rodzina – zgodnie z Jego wolą i pragnieniem winna stanowić jedno, tak jak On z Ojcem.
    Natomiast jeśli ktoś jeszcze czegoś “nie wie”, a szczególnie spraw i rzeczy tak fundamentalnych i doniosłych – to chyba zdecydowanie lepiej jest, zamiast pisać na forum to, co ją ewidentnie kompromituje, starać się korzystać wyłącznie z wiarygodnych źródeł, aby dokładniej rozeznawać i innym ukazywać rzeczywistość.
    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code