Współcześni faryzeusze

Barka na brzegu 

Już dawno miałem tę notkę napisać, ale powiem wam, że abdykacja papieża wytrąciła mnie z równowagi. Nie będę o tym pisał, nie wiedziałbym co napisać. "Duch wieje, kędy chce," to chyba jedyna refleksja na jaką mnie stać. Znamienitsze ode mnie pióra przekazały już na ten temat chyba wszystko, co można było, zobaczymy co jest za następnym zakrętem.

A temat faryzeuszy do mnie powraca ostatnio w wielu publikacjach, które czytam, w prywatnych rozmowach i homiliach najprzeróżniejszych i chciałem podzielić się refleksją. Bo tak, wszyscy wiemy, że faryzeusze to ci czyści, bogobojni, spełniający wszystkie pobożne uczynki i w ogóle porządni ludzie. A jednak to z nimi Jezus toczył największe spory. Nie z grzesznikami, łajdakami, złodziejami i kobietami lekkich obyczajów, a właśnie z tymi wzorami cnot wszelakich. I nie dlatego przecież je toczył, żeby ich nawracać na chrześcijaństwo. Znaczy dlatego, ale nie w takim znaczeniu jak dziś często się skrótowo przedstawia.

W dyskusjach z faryzeuszami nie chodziło przecież o to, że oni wyznawali judaizm, tylko jak go wyznawali. Dlatego widzę dzisiaj we współczesnym Kościele taką powtórkę z historii. Nawet nie wśród kleru, bo podział nie przebiega tu po linii święceń, ale w ogóle wśród wierzących. To postawa z którą sam wielokrotnie w tym blogu polemizowałem: przekonanie, że będąc praktykującym, konserwatywnym katolikiem, mam pełne prawo do zbawienia i w dodatku mam jeszcze moralny (wręcz ewangeliczny) obowiązek pouczać innych o tym, co jest grzechem i co robią źle.

Uczciwie przyznam, że zamierzałem sobie troszeczkę po tych postawach "pojechać," wypunktować co ja uważam za ich grzech i błąd. Ale o wiele lepiej zrobił to już za mnie ojciec Kramer w swoim świetnym wpisie Zgred. A w dodatku w dzisiejszej Ewangelii to nie historia syna marnotrawnego do mnie najmocniej dotarła, ale właśnie odpowiedź Ojca do starszego syna: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy."

Zarówno z opowieści znajomych jak i z internetu i własnego życia znam paru takich właśnie "zgredów." Tych, którzy uważają, że sami żyją pobożnie i dobrze więc ja im nie podskoczę. No, to nie będę podskakiwał. Nie raz tu pisałem, że ja z tych, co wolą na Boże miłosierdzie liczyć, bo Jego sprawiedliwość by mnie zgubiła. Jestem świadomy swojego grzechu. Często nawet boleśnie świadomy. A z krytyki chwilowo zrezygnuję. Bo oni przecież faktycznie są przy Nim i wszystko do nich należy. Jeśli rzeczywiście są tak mocni, na jakich wyglądają, to dobrze. Naprawdę: chwała im za to. Dla mnie są starszymi braćmi, z których chciałbym brać przykład. Nawet, jeśli bywają nieznośni w swojej pewności siebie, czy wręcz arogancji.

W mojej parafii rozpoczęły się dziś rekolekcje. Dużo będzie do przemyślenia. Na razie, z pierwszej nauki przytoczę wam tylko ciekawą anegdotkę, jaką nam opowiedział ksiądz, a która chyba dobrze mnie podsumowuje.

Otóż, był sobie pewien bardzo srogi bosman, który codziennie rano i wieczorem gorliwie się modlił. Nie ukrywał, że jest człowiekiem wierzącym i modlącym się. Ale był to bardzo twardy człowiek, niemal okrutny dla swoich podwładnych. Trzymał ich żelazną ręką, klął na nich jak szewc i pomiatał straszliwie. Pewnego razu, jeden z młodszych marynarzy odważył się zadać mu pytanie: "Panie bosmanie, jak pan to godzi? Mówi pan że wierzy, że się modli, a potem bluzga na nas straszliwie całymi dniami?" Bosman spojrzał na niego ostro i huknął: "Młody! A ty masz pojęcie co by się na tej łajbie działo, gdybym ja się nie modlił?!"

 

Komentarz

  1. elik

    Weźmijcie Ducha Świętego!

    Ducha Prawdy, który od Ojca pochodzi  – zapewne otrzymał i godnie przyjął, przed podjęciem nadzwyczajnej, doniosłej decyzji w Kościele i świecie nie tylko wierzący w Niego Benedykt XVI, lecz również inni wierni, bo przecież wylał Go na cały swój Kościół i wszechświat.

    Ewangelia jest radykalna, a jej duch jest duchem radykalizmu, którego domaga się Chrystus od swoich uczniów mówiąc: "Kto nie nosi swego krzyźa, a idzie za Mną, ten nie moźe być moim uczniem." (Łk 14 27-28)

    "Obyś był zimny albo gorący! A tak skoro jesteś letni, chcę cię wyrzucić z mych ust." (Ap 3, 15-16)

    A to wielu współczesnych pogan i faryzeuszy zapewne nie tylko wytrąca z równowagi, co uważny czytelnik lub obserwator dostrzega m.in. w udostępnianych publikacjach, czy TV i innych powszechnie dostępnych mediach.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code