Wieczność Boga w ludzkiej skończoności

 
Rozważanie na IV Niedzielę Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

 
Wydaje się, że łatwo jest czytać dzisiejszą Ewangelię. Wiemy, że dzieciątko Jezus jest z Ducha Świętego, a matką jest dziewica Maria. Dziecko poczęło się z Boskiej woli, a nie przez zdradę.
 
Oczywiste nie było to dla Józefa, targały nim emocje. Kochał Marię, nie chciał jej oskarżać o cudzołóstwo, milczał. Szukał wyjścia z bardzo złej sytuacji, w której znalazł się on i jego małżonka. Łatwiej chyba było mu uwierzyć, że „przespała się” z innym mężczyzną, niż że dziecko w jej łonie jest Synem Boga. Potrzebna była więc interwencja z nieba.
 
Zastanawiam się, czy my, mimo jasnego przekazu biblijnego, rzeczywiście nie mamy podobnie. Niby wiemy, że Maria nie zdradziła Józefa, ale czy łatwo nam w to wierzyć? Czy rzeczywiście jest możliwe, zwłaszcza dziś w świecie nauki i racjonalności, wierzyć w poczęcie z Ducha Świętego?
 
A może całe to opowiadanie o dziewiczym początku ziemskiego życia Jezusa jest tylko pobożnym życzeniem starożytnych chrześcijan, które dziś można śmiało odrzucić?
 
Osobiście wierzę, że Maria rzeczywiście poczęła z Ducha Świętego, ale czy oprócz tego, że to cud, ma to jeszcze jakieś dodatkowe znaczenie?
 
Zasadniczym przesłaniem Dobrej Nowiny o tym, jak to było z narodzeniem Jezusa, jest fakt wkroczenia wieczności Boga w ludzką skończoność, co wydawało się i do dziś wielu wydaje niemożliwe. Pierwszymi osobami doświadczającymi Emmanuela są Józef i Maria, którzy w obliczu tego wszystkiego, co dzieje się w ich życiu, potrzebują Bożego „nie bój się”. Wybrani zostali zwykli ludzie jak każdy z nas. To w ich domu Bóg wkracza w materię, w codzienność, w skończoność.
 
Myślę, że przyjęlibyśmy informacje, iż Maria zdradziła Józefa. To wydaje się nam bardziej możliwe, bo wielu z nas zna ludzi, którzy byli zdradzeni lub dopuścili się zdrady… Może nawet sami tego doświadczyliśmy. Bóg jednak posyła anioła, który ma zmienić myślenie Józefa. Ma wyrwać go ze schematów myślenia o człowieku i Bogu. Mówi mu, że ten rosnący brzuch Marii to nie konsekwencja zdrady, ale wypełnienie obietnicy, którą przed wiekami Bóg złożył przez usta proroka Izajasza.
 
Końcówka adwentu to czas, gdy niedługo usiądziemy do podobnych potraw wigilijnych jak rok temu, usłyszymy podobne życzenia, znów połamiemy się opłatkiem, a z ambon ponownie usłyszymy słowa „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak”. Może to być zaproszenie do odkrycia tego, czy moje przeżywanie świąt to kręcenie się w koło, które zakończymy wezwaniem „święta, święta i po świętach”, czy może jest to obracanie się w kole tajemnicy, którego zadaniem, podobnie jak przy wkręcaniu śruby, jest „dokręcenie” nas do Boga, pełne zjednoczenie z Nim i otwarcie się na dary, zadania, wyzwania, na całe piękno, jakim Bóg chce nas obdarzyć. Tym największym darem jest Jezus, który rodzi się pośród naszych zwątpień, zdrad, zranień, grzechów, całego brudu i zezwierzęcenia.
 

 Dzielenie-sie-oplatkiem.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code