Widząc i służąc

 Rozważanie na IV Niedzielę Adwentu, rok C2

tezeusz_adwent_2015.jpg

Po raz drugi w tym Adwencie zapraszam Cię do wspólnej modlitwy nad dzisiejszym fragmentem Ewangelii. Dziś ostatnia niedziela Adwentu, święta coraz bliżej, trzeba posprzątać, przyozdobić dom, zrobić zakupy, wreszcie nagotować i napiec świątecznych smakołyków. No i jeszcze na dodatek wyszła nowa część „Gwiezdnych Wojen”. W tym zgiełku i zabieganiu mimo wszystko warto znaleźć pół godziny na spotkanie z ŻYWĄ OBECNOŚCIĄ. W końcu to On jest tu najważniejszy. Świat, Twoja rodzina poradzi sobie z niedociągnięciami w przygotowaniach, ale czy poradzi sobie bez Boga? Czy Ty poradzisz sobie bez Boga? Zapraszam.

Na początek znajdź sobie jakieś wygodne i spokojne miejsce. Usiądź, otwórz Biblię, przeczytaj uważnie dzisiejszy fragment (Łk 1, 39 – 45) i uczyń znak krzyża, możesz zapalić świeczkę. To ważne gesty, potwierdzające to, że chcesz spotkać się z Bogiem w tej modlitwie.

Zamknij oczy i spróbuj poczuć swoje ciało. Poczuj stopy na podłodze, uda, ręce, własne ubranie, wreszcie twarz. Spróbuj tak kilka razy. Wycisz się, wsłuchaj się we własny głęboki oddech. Poświęć na to około 5 minut.

Uświadom sobie obecność Pana. Użyj wyobraźni, zobacz, jak Pan patrzy na ciebie z miłością. Wyobraź sobie także dzisiejszą scenę. Maryję, jej pośpiech, drogę, którą musi iść do Elżbiety. Wyobraź sobie także spotkanie tych wielkich kobiet.

Poproś o gotowość do służby drugiemu człowiekowi bez względu na to, kim jesteś. Poproś także o otwartość, by dostrzegać w innych Boga.

1. Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry.

Kobieta, która jest w ciąży z samym Bogiem, idzie, jak czytamy, z pośpiechem i to w góry. Idzie do swojej krewnej Elżbiety, starszej od siebie niewiasty, która także spodziewa się dziecka. Maryja idzie służyć, choć sama wymaga troski i opieki. Musi przebyć trudną drogę; w końcu idzie w góry, spieszy się. Dlaczego idzie do Elżbiety? Dlaczego idzie, czy Elżbieta wzywała o pomoc? A może Maryja chciała po prostu pochwalić się krewnej nowiną? Dlaczego do niej idzie? Przecież nie musi narażać siebie i dziecka na daleką i trudną podróż. Na dodatek to ona, a nie Elżbieta nosi pod sercem samego Boga. Co czuję? Jakie budzą się we mnie wspomnienia, troski, pragnienia, gdy widzę postawę Maryi? Czy potrafię mimo mojej pozycji albo funkcji społecznej, rodzinnej, kościelnej służyć drugiemu człowiekowi? Czy potrafię usłużyć komuś, kto według mojej oceny jest „niżej” w hierarchii ode mnie? Nie chodzi tu o filantropię czy akcje charytatywne, wolontariaty, gdzie mogę się pokazać i mimo wszystko zbieram jakieś profity, choćby lepsze mniemanie o sobie.

Chodzi o postawę w mojej codzienności, zwłaszcza wobec ludzi, których spotykam codziennie na mojej drodze. Czy widzę ich potrzeby? Czy może są mi obojętni? A może właśnie moja postawa to filantropia, a nie sposób na życie? Czy w ogóle widzę bliźniego wokół mnie? Będę szczery przed sobą i Bogiem, ale nie będę się oceniał.

2. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”.

A teraz spójrzmy na tę sytuację z perspektywy Elżbiety. Zastanawiające jest to, że Elżbieta wie o ciąży Maryi. Nie było poczty, smsów, maili czy Facebooka, na którego Maryja mogłaby wstawić zmianę statusu czy wydarzenie z życia „Jestem w ciąży z…”. Niektórzy powiedzą, że to kobieca intuicja, a może to sam Bóg jej to objawił. Każdy z nas ma w sobie jakby radioodbiornik, który odczytuje to, co się dzieje u innych ludzi, zwłaszcza bliskich. Potrafimy odczytywać stany innych ludzi. Trzeba jedynie dobrze mieć nastawiony ten odbiornik. Jeśli nie złapię czystego przekazu, to mogę źle odczytać, a wtedy można kogoś zranić, bo źle się oceniło. A jeśli odbiornik jest źle nastawiony, to i w ogóle mogę niczego nie odebrać. Jak to jest z moim odbiornikiem? Czy dostrzegam stany ludzi wokół mnie? Czy jestem na tyle obecny tu i teraz, aby widzieć, co się dzieje z człowiekiem, z którym rozmawiam? Czy w ogóle chcę wiedzieć? A może jest mi to obojętne?

Elżbieta dziękuje i błogosławi Maryję za to, że ta do niej przyszła. Cieszy się, raduje, Ewangelista pisze, że wręcz wydała okrzyk z radości. A ja, czy cieszę się z obecności innych ludzi wokół mnie? Czy widzę to, że przychodzą do mnie i są dla mnie pomocni? Czy widzę ich? Czy widzę w otaczających mnie ludziach Boga? Czy potrafię dostrzec Boże działanie w ich obecności w moim życiu? Czy jestem wdzięczny Bogu za rodzinę, przyjaciół, bliskich? Czy błogosławię im? A może jednak nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że Bóg postawił ich na mojej drodze? Może nie dopuszczam do siebie tego, że mogą rodzić mi Chrystusa? Czy wiem o tym, że mam jedno serce, które tak samo jak Boga musi kochać drugiego człowieka? Jeśli nie kocham bliźniego, to znaczy, że niekoniecznie kocham Boga. Znów stanę w prawdzie przed sobą i Bogiem, ale nie będę się oceniał.

Porozmawiaj z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem.

Zakończ modlitwą Ojcze nasz i znakiem krzyża.

Zapal_swiece.jpg

Rozważania Niedzielne

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code