W głębi duszy nie wiemy kim jesteśmy

W głębi duszy nie wiemy, kim jesteśmy. Dręczące pytanie „Kim jestem?” nie jest zwykłym przerywnikiem w bolesnych momentach egzystencjalnych kryzysów tożsamości. Niewiedza o tym, kim w istocie jesteśmy jest naszą codziennością. Ludzkim losem. Coś tam o sobie wiem, ale nie znam siebie w pełni i wciąż zaskakuję siebie swoją nędzą, niekiedy wielkością. Budzę się rano ze sobą Nieznanym. Patrzę na siebie jako na Innego. Nie wiem nawet, kto pyta: „Kim jestem?” czy raczej: „Kim jesteś?” Ja jako Inny. Nieosiągalny. Niepoznawalny. Zaskakujący. Istotowo apofatyczny. Żadna wiedza i samowiedza, choćby najgłębsza nigdy nie zapewni ci spokojnego jutra. Zostaniesz zaskoczony sobą. Obudzisz się jako Inny, a nawet Obcy. Tajemnica spowija twoje imię.

Ta inność i obcość siebie, podwójność, potrójność, po prostu wielość, dynamizuje wewnętrzną monotonię życia. Objawiamy się sobie poprzez własne czyny i spojrzenia innych. Dziwności siebie doświadczamy jako siebie-jeszcze-nierozpoznanego. Obcość siebie, jest innością siebie, na którą nie godzimy się i której w sobie lękamy się. Obcość innego w nas jest doświadczana, i słusznie, jako zagrożenie, zdolność do autodestrukcji. Ale też obcość siebie, może być zaproszeniem do przemiany, podczas której destrukcji ulega jakiś płytszy poziom wcześniejszej osobowo-tożsamościowej integracji.

To, że nie wiemy, kim jesteśmy wzywa nas nie tylko do otwarcia na siebie głębszego, innego, obcego, ale też jest zaproszeniem do dialogu z drugim. Moja poznawcza bezradnność zaprasza drugiego jako innego do pomocy mi w poznaniu swego imienia. Drugi jako Inny też nie wie kim jestem, ale wie coś czego ja nie wiem o sobie. Ostatecznie tym, który wie, kim jestem jest Ten, który – jak wierzę – stworzył mnie. Dlatego, pytanie o to, kim jestem, ostatecznie jest pytaniem o Niego, a o mnie jako istniejącego w Nim. Moja śmierć dopiero będzie chwilą odsłony mojego imienia.

Rdzeń jaźni jest wielopostaciowy. Trynitarne odbicie w osobie jest poznawczo niewyraźne i jawi się jako słabo identyfikowalna wielość. Przynajmniej z początku, gdy już wyszliśmy z ciemnej jamy prostego monizmu. Późniejsza przemiana dręczącej wielości siebie: ty, ja, ono, ona, święty, morderca, banalizator, mistyk, itd. stopniowo upraszcza się w trynitarną jedność odbicia w nas Ojca, Syna i Ducha.

Jest czymś pięknym budzić się zdziwiony własnym istnieniem, pytać siebie jako Innego: Kim jesteś? Budzić się jako Tajemnica i zasypiać jako Sekret. Każdej nocy rodzimy się jakby na nowo.

Nagranie wideo tekstu

Andrzej Miszk – Pozostałe blogi i teksty

Mój kanał filmowy w YouTube

 

13 Comments

  1. ajendryczko

    Tekst ten został

    Tekst ten został umieszczony w środę w południe. Teraz jest czwartek, osiemnasta i ani jednego komentarza do tego bardzo ważnego tekstu. Dlaczego ważnego? Bo traktuje o poznaniu siebie, a to jest ważniejsze od poznania Boga. Bez próby poznania siebie, nazwania swoich uczuć, prób ich uporządkowania, bez akceptacji i ukochania siebie, poznanie Boga będzie jedynie teologią.
    Nie będę komentował tego tekstu, bo to zbyt osobiste, intymne. Dziękuję Ci diakonie Andrzeju za ten tekst, jeden z najgłębszych jakie napisałeś.

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    Proces poznawania siebie

    Proces poznawania siebie kończy się z chwilą śmierci. Naszą rolą jest otwarcie się na Boże poznanie, zgodnie ze słowami Pisma Św.”poznaj mnie Panie, badaj i doświadczaj”.
    Relacja z samym sobą, to ciągła relacja z innością w nas. Kochać, to znaczy połączyć wszystkie części nas samych, stworzyć wewnętrzną harmonię, a resztę pozostawić Bogu. Nazywanie siebie, ocenianie siebie samych i innych, nie jest nam potrzebne. Człowiek musi zdać sobie sprawę ze wszystkich ” głosów”, które pochodzą z naszego wnętrza i umożliwić im dialog. Nadajemy sobie imię, oceniamy się, ponieważ się nie kochamy. Nie akceptując się, odrzucamy to co w nas Inne, Niepoznawalne, Transcendentne. Każda rzecz w nas ma rację bytu, wsłuchanie się w to, co w nas głębokie, prowadzi do autentycznej świadomości samego siebie. Bycie zawsze otwartymi na siebie samych, aby słyszeć własne obawy, wątpliwości, pragnienia, cierpienia, chęci, aby czuć najbardziej nieprzyjemne części nas samych, oznacza żyć w pełni, naprawdę. Wewnątrz każdego z nas jest dobre serce, boski pierwiastek, ta najważniejsza część duchowa. Jesteśmy pomiędzy częścią ludzką, a boską , którą posiadamy w najgłębszej części wnętrza. Świadomość tych Inności w nas; prowadzi do głębokiej relacji ze Stwórcą. Zawsze powinien dokonywać się w nas proces przemiany. Codziennie. Podczas każdego spotkania ze sobą i z drugim człowiekiem. Kiedy spotykamy drugiego człowieka dokonują się w nas zmiany, reakcje, choćby nawet były ukryte, choćby nawet były nieświadome. Z każdego spotkania wychodzimy jako nieco inny człowiek , niż ten , który na nie wszedł.

     
    Odpowiedz
  3. ddn

    Cyt.
    “W głębi duszy nie

    Cyt.
    “W głębi duszy nie wiemy, kim jesteśmy.”

    Co wiemy o duszy?

    Cyt.
    “Moja śmierć dopiero będzie chwilą odsłony mojego imienia.”
    Nie ma niczego “mojego”. Właśnie to złudzenie “ja” należ zdemaskować.

    Abraham od św.Klary: ?ten, kto umarł zanim umarł, nie umiera, gdy umiera?
    Innymi słowy – jest już zbawiony.

     
    Odpowiedz
  4. Anonim

    “Tyle wiemy o sobie na ile

    “Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono”.
    W wiekszosci przypadkow tak naprawde sadzimy o sobie to co sie nam wydaje, jak sami siebie oceniamy w myslach i mamy w “swojej duszy” własny subiektywny obraz siebie. Otoczenie zas wyrabia sobie nasz obraz na podstawie naszego postepowania. Rzecz w tym ze te dwa obrazy winny w jakims stopniu sie pokrywac.Mimo wszystko wyrabiac sobie opinie na podstawie uczynkow w jakims stopniu tez jest bledem, gdyz nie jestesmy w stanie pojac dlaczego tak czy inaczej ktos postapił, jakie sa nastepstwa takich a nie innych przezyc dziecinstwa tejze osoby.

    Tak ze naprawde trudno stwierdzic kim jestesmy. Ale – po co to stwierdzac?

     
    Odpowiedz
  5. Anonim

    Jesteśmy tacy, jakie jest

    Jesteśmy tacy, jakie jest nasze zachowanie, a nie mniemanie o samych sobie. Weź kamerę, nagraj swoje życie i obejrzyj, a dowiesz się kim na prawdę jesteś.

     
    Odpowiedz
  6. Anonim

    Nie Krzysztofie, poniewaz

    Nie Krzysztofie, poniewaz film z mojego zycia ( jak i kazdego innego człowieka) bylby zupełnie inaczej interpretowany przez rozne osoby.
    Zachowanie kazdgo człowieka bedzie interpretowane roznie a nie jednakowo.
    Mam kolezanke – skonczyła prawo, pracowała jako prokurator w drogówce. Czyli jezdziła do wypadków, kiedy lekarz nie miał po co juz przyjezdzac. I powiedziała mi kiedys, ze ilu jest swiadkow danego wypadku tyle wersji wydarzen. Czasem zupełnie sprzeczne. I kazdy uwaza ze mowi prawde i to co rzeczywiscie widział……

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Gdyby ktoś nakręcił o

    Gdyby ktoś nakręcił o sobie film dokumentalny pt. ” moje życie”, musiałby jeszcze umieć spojrzeć na siebie ” z lotu ptaka”, a nie każdy to potrafi. I tak mógłby ocenić tylko swoje zachowania zewnętrzne, a nie to co czuł wewnątrz siebie; kim był w danej sytuacji, co odczuwał, przeżywał itp. W życiu pełnimy różne role i czasami nasze zachowania są poniekąd wymuszone, nie zawsze jesteśmy w nich w pełni sobą. Jednak w czasie oglądania takiego filmu moglibyśmy zauważyć , że mamy mnóstwo wyborów , a nie skorzystaliśmy z tego, jak marnujemy czas, moglibyśmy zobaczyć swoje bezsensowne zaangażowania w niektóre sprawy. Możnaby wiele ujrzeć…Sądzę, że niewielu z nas wytrzymałoby na tej premierze.
    Myślę, że żyjemy po to na ziemi aby doświadczać prawdziwego siebie, bez ról, bez ” masek”, wtedy, gdy nikt na nas nie patrzy, umieć wyłapać fałsz w samym sobie. Naszym zadaniem jest takie “wspinanie się po drabinie”, wciąz wyżej i wyżej. To taka metafora rozwoju; naszego głównego powodu bycia tutaj. Łatwiej o dobre zewnętrzne zachowanie , niż ” spojrzenie” w głąb siebie. Te pytania; kim jestem, po co żyję?-są chyba najważniejsze. Próbując szukać na nie odpowiedzi sprawiamy, że nasza swiadomość siebie staje się coraz bardziej przezroczysta.

     
    Odpowiedz
  8. Anonim

    Jadwigo, ja jednak obawiam

    Jadwigo, ja jednak obawiam się, że film z naszego życia przemówi sam za siebie i na nic tu zdadzą się najbardziej wymyślne interpretacje. Na tym filmie nie będzie naszych myśli, tylko zachowania. Niestety.

     
    Odpowiedz
  9. Halina

    Problem w tym, że i

    Problem w tym, że i nieciekawi wewnętrznie ludzie mają dobrze opanowane maniery i zupełnie poprawne zachowania zewnętrzne. Jednak gdyby tak “zajrzeć” w ich wewnętrzne motywacje takich ” pozytywnych ” zachowań, można zwątpić w ich autentycznie dobre serce. Czasem ktoś jest bardzo ofiarny finansowo, ale nie wypływa to z dobrego serca, tylko czyni tak dla własnej reklamy i chwały. Na zewnątrz wygląda to wspaniale, ale czy to o to chodzi. Zresztą Ewangelie to wszystko wyjaśniają. Taki ktoś jak “nagra film” ze swojego życia, to popadnie w samouwielbienie.

     
    Odpowiedz
  10. Anonim

    Jeśli ktoś jest ofiarny,

    Jeśli ktoś jest ofiarny, to po prostu jest ofiarny i tyle. To, co on przy tym myśli i przeżywa nie ma żadnego znaczenia. Jeśli jednak przy tym trąbi na lewo i prawo, przechwala się i reklamuje, to to też będzie widać na filmie.

     
    Odpowiedz
  11. Anonim

    Krzysztofie nr 8
    “Jadwigo,

    Krzysztofie nr 8
    “Jadwigo, ja jednak obawiam się, że film z naszego życia przemówi sam za siebie i na nic tu zdadzą się najbardziej wymyślne interpretacje. Na tym filmie nie będzie naszych myśli, tylko zachowania. Niestety.”

    A wiec trzy przypadki
    1/ morderca z premedytacja
    2/ morderca na skutek paranoi, choroby psychicznej
    3/ morderca na skutek traumy dziecinstwa z ktora nie moze sobie poradzic.
    Identyczne zachowania, identyczne filmy. A czy identyczne osoby?

    Przykład drugi,
    1/ ktos pomaga ubogiemu, głodnemu bo widzi jak człowiek ten cierpi i chce mu ulzyc
    2/ ktos pomaga cierpiacemu poniewaz chce byc zbawiony, tak naprawde ten człowiek go nie obchodzi, pomagajac mysli o czyms zupełnie innym
    3/ ktos pomaga cierpiacemu bo wie ze zostanie pokazany np w telewizji i dzieki temu odniesie sukces.
    Identyczna pomoc. Identyczne filmy z zycia. Ale czy identyczni ludzie?

     
    Odpowiedz
  12. Anonim

    Kim jestem ? w czynach? w

    Kim jestem ? w czynach? w myślach czyli w duszy.
    Moje czyny mogą ocenić inni. Zatem pytanie znajduje u innych odpowiedz kim jestem, natomiast mnie samej odpowiadam w moich myślach, a te są moim królestwem, do którego nikt nie ma wstępu, ani żadnych praw .
    To kim jestem jest moją wyłączną własnością. Jedynie ON wie kim jestem, kim byłam, i kim będę.

     
    Odpowiedz
  13. ahasver

    Polecam gorąco forumowiczom

    Polecam gorąco forumowiczom książkę Paula Ricoeura pt: “O Sobie samym jako Innym”. Ciężka i w ogóle mało przyjemna (męcząca) lektura, ale zawarte w niej intuicje i logiczne rozwikłania na temat tożsamości warto przejść, bo facet naprawdę daje do myślenia! Tożsamość człowieka wyróżnia Paul Ricoeur na dwa sposoby:
    1.) Tożsamość idem (z – tym – samym); heideggerowska tożsamość z powszechnością “Się”, w której indywiduum zaprzepaszcza swoją szansę na bycie we właściwy sposób swojego egzystowania. Indywiduum tkwi wówczas w modusie bycia, zwanym upadaniem. Staje się jednostką społeczeństwa, identyfikującą się z “innymi” takimi -samymi jednostkami zbioru.
    2.) Tożsamość ipse (z – Sobą – Samym). Jest tożsamością w sensie heideggerowskiego bycia-ku-śmierci jako swojej własnej, indywidualnej możliwości egzystencjalnej, określającej, kim jesteśmy jako istoty skończone. Ricoeur podkreśla, że Sobość (Bycie Sobą, tożsamym ze Sobą) jest niewyrażalne; stąd pozór tajemniczości Samego Siebie. Jedyną epifanią Siebie jest działanie etyczne. Sobość bowiem nie uznaje monadycznej jednostkowości zamkniętego w cielesnej puszce Ego, wykreowanego w sferze powszechności “Się”. Tożsamość ipse jest więc, prócz bycia tożsamym – z – Sobą – Samym, tożsamością ze wszystkimi moimi możliwościami; jedną z nich jest INNOŚĆ od tego, czym jestem teraz. Nazywa to Pan tajemnicą. Jest to czymś, co jeszcze się nie stało. Ricoeur ową Inność nazywa – za Levinasem – tożsamością z Innym, również więc z innym człowiekiem.

    Dochodzimy do następujących, prościutkich wniosków:
    1. Tożsamość idem jest tożsamością ze zbiorem, w którym jednostka ulega autarkizacji, zamknięciu, alienacji jakiegoś domniemanego “wnętrza”, będącego jedynie bezpodstawną immanencją, reaktywną wobec konwencjonalnej “zewnętrzności” współegzystowania w społeczeństwie.
    2. Tożsamość ipse jest Byciem – Sobą – jako – Innym, niemożliwością ustosunkowania się do Sobości w terminach określających za pomocą kategorii powszechne relacje. Tożsamość ipse stanowi dopiero warunek dogłębnego etycznie współegzystowania z Innymi na tym świecie. W tym sensie daje podstawę do odróżnienia AUTONOMII indywiduum od oblężonej i zamkniętej twierdzy AUTARKII.

    Bardzo polecam, wyd. PWN, z serii klasyków współczesnej filozofii (bordowa oprawa). Chyba 2001r. Jakoś tak. 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code