W drodze do świętości… Sprzedana wierność

 
Rozważanie rekolekcyjne na Wielką Środę
 

„Ile mi dacie, jeśli wam Go wydam? Oni postanowili dać mu trzydzieści srebrników” Mt26,15.

Trzydzieści srebrników to naprawdę mało: koszt zakupu niewolnika, czteromiesięczny zarobek robotnika bez kwalifikacji. I właśnie za tę niewielką cenę Judasz Iskariota oddał wolność Przyjaciela i Mistrza. Trzydzieści srebrników nie powinno było stanowić trudnej do odparcia pokusy nawet dla złodzieja wykradającego pieniądze ze wspólnego trzosa (por. J12,6), niemniej jednak tak zaskakująco tanio kupili arcykapłani honor Judasza. W związku z tym nasuwa się kilka pytań: Czy to zachłanność powodowała Judaszem? Czy może coś więcej? Rozczarowanie Jezusem? Dlaczego nie wierzył w miłość Jezusa? Dlaczego nie poczuł się wyróżniony, gdy Mistrz podczas Wieczerzy podał mu chleb? Czy to prawdopodobne, że Jezus tak bardzo zawiódł Iskariotę, iż ten postanowił sprzedać swoją wierność?

Między sprzeniewierzeniem się Judasza, a naszymi zdradami można postawić znak równości. Zastanawiające jest jednak, dlaczego my dzisiaj, bogatsi przecież o dwutysiącletnie doświadczenie Jezusa Zmartwychwstałego, jesteśmy skłonni do zdrady w takim samym stopniu jak Judasz. Być może powodem jest to, że dzisiejszy człowiek, tworząc swoją prywatną religię, wybiera z nauczania Kościoła tylko to, co mu odpowiada. Na powstałej w ten sposób groteskowym wyznaniu nie można się oprzeć, nie powoduje ono wzrostu duchowego ani jednostki, ani społeczeństw. Co więcej, ta quasi religia, nie stawiając w swoim centrum Boga, służy jedynie dogadzaniu człowiekowi, wciąga go w relatywizm moralny i duchowy.

Za co się sprzedajemy? Za uznanie u tych, z którymi się liczymy, bo odnieśli sukces, mają władzę i pieniądze? Za opinię osoby postępowej? Za przemijające chwile przyjemności lub uciechy? Co jest w naszym życiu srebrnikami?

Niekiedy pytamy samych siebie, ile radykalizmu wymaga Bóg i czy da się pogodzić nasze życiowe plany z Jego oczekiwaniami. Zamiast powierzyć się Bogu, targujemy się, kalkulujemy: wystarczy, czy trzeba jeszcze coś dodać; wydaje się, że chcielibyśmy linijką odmierzyć odległość od grzechu. Tymczasem zmaganie z Bogiem nie jest jedynie znakiem naszych czasów. Tego typu rozterki współczesnego człowieka, nieobce były ludziom od zarania dziejów. Usiłując usprawiedliwić swoją niewierność, z Bogiem spierali się filozofowie, uczeni i poeci:

Posadę przecież mam w tej firmie

Kłamstwa, żelaza i papieru.

Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?

Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?

A tu do wyższych pnę się grządek

W mej firmie „Trwoga & Żołądek”.

 

Zdradą Boga jest grzech. Jednak nawet grzech ciężki nie jest ostatecznością, nie determinuje dalszej drogi ziemskiego pielgrzymowania, nie przekreśla zdolności człowieka do osiągnięcia świętości. Zawsze istnieje wybór między rozpaczą i zamknięciem się w sobie, a żalem i zwróceniem się do przebaczającej Miłości. Judasz podążył za pierwszą z możliwości. My mamy szansę na podjęcie innej, właściwszej decyzji: na zaufanie Bogu i odrzucenie tego, co podpowiada nasza pycha. O nasze zbawienie toczy się nieustająca walka, Apostoł nawołuje do czujności: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, krąży jak ryczący lew i szuka, kogo by pożreć” 1P5,8. To gra o najwyższą stawkę – gra o twardych regułach, wymagająca zarówno odwagi, hartu ducha jak i pokory. Na domiar złego nie mamy w tych zmaganiach wielu sprzymierzeńców, świat bowiem sprzeciwia się pokorze. Odrzuca ją, nie rozumiejąc jej istoty, uznając za ujmę i porażkę. A przecież nic tak dobitnie nie świadczy o sile człowieka jak prawdziwa pokora oraz sposób przyznania się do błędu lub słabości.

„Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty” 1P,1,16. Nie zdołalibyśmy zrealizować swojego powołania do świętości, gdyby Bóg w sakramencie pokuty i pojednania nie okazał nam swojej łaski przebaczenia. Teraźniejszość naszej szerokości geograficznej nie stawia nas przed dramatycznymi wyborami pierwszych chrześcijan – wierność Bogu za cenę życia. Jednakże potrafię się powoli sprzedawać. Za większe lub mniejsze zdrady świat płaci nam drobniakami – jeden srebrnik za konformizm, drugi za milczenie, gdy powinno się krzyczeć, kilka za trochę obojętności wobec cierpienia innych. I w miarę jak rosną srebrnikowe konta, kurczy się nasze człowieczeństwo. Przegrywamy.

Grzech – będący jedynie pozornym dobrem – niszczy nasze osobiste stosunki z Bogiem, zrywa przymierze, które On zawarł z ojcem naszym – Abrahamem (por. Łk1,73). Aby pojednać się z Bogiem, należy nie tylko uznać swoje grzechy, ale też wyznać je i żałując za ich popełnienie, podjąć decyzję o nawróceniu. Ten swego rodzaju program naprawczy angażuje najszlachetniejsze cechy człowieka: odwagę, mądrość, wielkoduszność, roztropność.

Spowiedź św. nie jest „łatwym” sakramentem. Czasem nawet mimo świadomości, że za pośrednictwem spowiednika doświadcza przebaczenia samego Boga, człowiekowi z trudnością przychodzi wyznanie spraw bardzo osobistych, wstydliwych i często bolesnych. Jednak wyznanie grzechów przed kapłanem pomaga poddać się leczącej mocy Boga. Po tym, jak grzech zerwał łączność z Ojcem, sakrament pojednania umożliwia powrót w Jego ramiona i naprawienie zerwanych więzów.

Dobrze przygotowana i odbyta spowiedź pozwala zobaczyć, że jesteśmy zdolni sprostać naszemu wielkiemu powołaniu do świętości. Każdy z nas, podążając w swoim indywidualnym rytmie rozwoju duchowego, może ją osiągnąć. Jednak świętość nie jest celem samym w sobie. Tym, do czego dążymy, jest zbawienie. Św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych pisze: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją”. Zbawienie – droga do niego jest sensem istnienia człowieka, ono nadaje również sens mojemu życiu. Życiu, którego esencję stanowi dążenie do świętości.

Świętość jest osiągalna. Bóg nie wzywa do świętość jedynie wybranych. Poprzez Chrzest św. wszyscyśmy zostali do niej powołani. Jednak albo nie traktujemy serio Jego wezwania, albo obawiamy się, że ono przekracza nasze możliwości. Nie rozumiemy, że już samo pragnienie uświęcenia swojego życia jest łaską Boga – łaską, czyli pomocą. Prawdziwa świętość nie jest ucieczką od trudów życia. Jest natomiast przyjęciem ich i odkryciem, że niesione z Jezusem jarzmo życia jest słodkie, a brzemię lekkie (por. Mt 11,30). Jeżeli przestaniemy postrzegać świętość jako coś nadzwyczajnego, odzyskamy trzeźwy osąd naszej rzeczywistości także tego, co dotyczy Boga, naszych relacji z Nim.

Bardziej niż czegokolwiek potrzebujemy dążenia do świętości. Jest nam niezbędne, aby godnie, prawdziwie żyć, by mimo upadków wytrwać w rodzinie, małżeństwie i kapłaństwie. Wiara w osiągalność własnej świętości pozwoli nam odkryć oszustwo – poznać realną wartość srebrników.

 

1. Cytaty z Biblii: Pismo Święte, Najnowszy przekład z języków oryginalnych, Edycja Świętego Pawła 2008

2. Cytowany fragment wiersza: K. I. Gałczyński, Notatki z nieudanych rekolekcji paryskich

 

srebniki_02.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code