Vademecum świętego. Po pierwsze miłość…

Rozważanie na VI Niedzielę Wielkanocną, rok B2
 

W wybranych na dzisiejszą liturgię czytaniach słowa „miłość” i „miłować” odmieniane są na wszelkie możliwe sposoby, stanowiąc swoistą afirmację agape – miłości najgłębszej i najczystszej. W I Liście św. Jan podkreśla potrzebę wzajemnego, bezinteresownego miłowania się jako drogi do poznania Boga, „Kto nie miłuje, nie zna Boga” (por 4,8). Natomiast w przytoczonym fragmencie Ewangelii św. Jana Jezus, polecając nam kochać się wzajemnie, nie ogranicza swego wezwania wyłącznie do tego, abyśmy czynili to w zwykły, ludzki sposób, lecz wzywa nas do podjęcia trudniejszego zadania, do naśladowania Go w jego miłości. „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (15,9).

Matka_Teresa_karmi.jpg

Wszyscy łakniemy miłości, tęsknimy za tym, by kochać i być kochanymi. Pragnienie miłości, które Bóg umieścił w człowieku, podpowiada, że zostaliśmy stworzeni do czegoś więcej niż fileo i eros – przyjaźń i namiętność. To „więcej”, to właśnie miłość dająca życie, porzucająca egoistyczne skoncentrowanie się na sobie samym na rzecz innych, przynosząca spełnienie człowieczeństwa w komunii z Bogiem i ludźmi.

Jednak mimo że tak bardzo upragniona, miłość nie jest sztuką łatwą. Co więcej, bywa niezrozumiana, zanieczyszczona, mylona z fascynacją, zauroczeniem czy uzależnieniem. W konsekwencji tego granica między większym a mniejszym dobrem lub nawet między dobrem a złem ulega zatarciu. Sołżenicyn w "Archipelagu Gułag" tak pisze: ”Linia oddzielająca dobro od zła przebiega nie między państwami, nie między klasami, nie między partiami – tylko przecina każde ludzkie serce, nie omijając żadnego”. Motorem walki toczącej się w sercach czy sumieniach jest złożona w nas siła Bożej miłości. Jej ogrom nie pozwala uciszyć serca wyrzucającego nam, że wyrzekliśmy się czegoś kluczowego dla bycia człowiekiem.

Milosc_.jpg

Z miłości Jezus oddał za nas swoje życie i objawił nam Ojca. Naśladowanie Go w jego miłości jest wielkim wyzwaniem. Kochać na jego wzór oznacza poświęcanie swojego czasu i zdolności innym oraz prowadzenie ich do poznania Ojca. Zdarza się, że świadomość czekającego trudu wzbudza obawę przed doświadczeniem własnej, powodującej upadki, słabości. Lecz tak jak krzyż jest świadectwem miłości Boga do człowieka, tak też wzrastanie w miłości musi przebiegać przez doświadczenie krzyża i jego kontemplację. W chwili refleksji warto zapytać siebie: Co w moim przypadku oznacza kochać, a co – nie kochać? Czy czasami nie brakuje mi odwagi, aby podjąć wyzwanie, jakim jest pragnienie miłości heroicznej, wzorowanej na Jezusowej?

Nasza tożsamość jest głęboko zakorzeniona w Bożej miłości, a Boga nie sposób poznać inaczej niż przez miłość. Każda miłość pochodzi od Niego, On jest miłością i miłość jest z Niego. Tam, gdzie jest miłość, jest i Bóg (por. 1J4,7-8).

Uczmy się kochać i przyjmować miłość, doskonalmy się w tym – to nasza droga życiowa. Droga do świętości. Módlmy się o miłość dla siebie!

serce_jezusa.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. elik

    Miłość w prawdzie.

    Miłość w prawdzie, w tym relacja między Bogiem – Stwórcom, a człowiekiem – stworzeniem, także między wybranymi osobami przyjaźń, serdeczność, braterstwo, czy obecność i bliskość to chyba coś więcej, niż tylko bycie razem.

    Miłość (miłowanie, kochanie) wg. mnie to długotrwały proces, oraz szczególny rodzaj egzystowania, bytowania – współistnienia dwu zdecydowanie innych (unikalnych) i skończonych istot. A jednocześnie pewien rodzaj  wzajemnego poznawania, doświadczania i zdobywania wiedzy o sobie, także stan wzajemnego i wszechstronnego oddziaływania.

    Czy rzeczywiście wszyscy, a tym bardziej jednakowo łakniemy miłości, tęsknimy za tym, by kochać i być kochanymi?…….

    Owszem:  Pragnienie miłości, które Bóg umieścił w człowieku, podpowiada, że zostaliśmy stworzeni do czegoś więcej niż fileo i eros – przyjaźń i namiętność. To „więcej”, to właśnie miłość dająca życie, porzucająca egoistyczne skoncentrowanie się na sobie samym na rzecz innych, przynosząca spełnienie człowieczeństwa w komunii z Bogiem i ludźmi.

    A co z tymi osobami, które mniej lub bardziej świadomie i dobrowolnie rezygnują z miłości w prawdzie na rzecz np: owych namiętności, czy egoistycznych zachcianek?…….

    Szczęść Boże!

    Ps. Dziękuję za kolejny wyjątkowo ubogacający, inspirujący tekst i pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  2. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie, czy

    Panie Zbigniewie, czy rzeczywiscie jednakowo tęsknimy za miłością? Oczywiście – nie. Intensywność pragnienia zależy od charakteru, wychowania, kultury etc. Jednak wszyscy szukamy miłości. Brak miłości powoduje problemy psychiczne, podatność na uzależnienia, agresję, trudności w przystosowaniem się do funkcjonowania w społeczeństwie. Deficyt miłości w dzieciństwie rzutuje na dalsze życie. To smutne.

    Brak miłości jest głodem. Nieuświadomienie sobie, że Bóg nas kocha, wpływa nie tylko  na naszą relację z Nim, lecz również na relacje z innymi.

    A co z tymi, którzy dobrowolnie rezygnują z prawdziwej miłości? Nie wiem, czy to jest w pełni świadome postępowanie. Czy można świadomie zrezygnować z dobra, z osiągnięcia szczęścia? Wątpię w to. Chyba zbyt mało czasu poświęcamy na zastanowienie się, co właściwie się dzieje wokół nas, przyjmujemy za prawdę to, co łatwiejsze, bardziej kolorowe, atrakcyjniejsze. Ślizgamy się po powierzchni życia, bo jego głębia wydaje się zbyt wymagająca.

    Pozdrawiam, jak zwykle bez emotikonki, bo się mnie nie słuchają 😉

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code