Utopić swoją utopię

Tak, Ptysiu Miętowy, ta piosenka jest o tobie. A także o mnie. O każdym z nas, którzy przeżywamy swoje życiowe potopy i wśród spienionych fal mamy płynąć ku pojednaniu z Bogiem – ocalając siebie, a przy okazji innych. Może nawet ocalając całą ludzkość, gdyby przyjrzeć się uważniej. Dzieje się tak na pewno, gdy czegoś bronimy, coś chcemy chronić nie tylko dla zaspokojenia swoich egoizmów, gdy decydujemy się na poświęcenie, wysiłek, niebezpieczeństwo, bo wiemy, że stawka jest większa niż osobista wygoda i przyjemność.
Płyń, płyń (tu wstaw swoje imię), płyń i żyj, a utop to, kim byłeś…
W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu czytania liturgiczne Kościoła katolickiego przypominają nam o dniu, gdy wody potopu ustąpiły, a Bóg zawarł przymierze ze wszystkimi istotami, które wyszły z arki. Dobrze, że roztacza się przed naszymi oczyma obraz tęczy, która zapowiada nam bezpieczeństwo i nieustająco opiekę Bożą nad naszymi sprawami. To umacnia nas w naszej chrześcijańskiej nadziei, tak bardzo potrzebnej, gdy przychodzi nam podejmować trudne życiowe zadania.
Na razie jednak każdego z nas czeka zapewne sporo ekstremalnych doznań. Dobrze znamy te nasze potopy, chociaż dla każdego z nas przybierają one nieco inną postać. Dla jednego będzie to konieczność życia w nieprzyjaznym środowisku, które lekceważy jego najważniejsze wartości. Dla kogoś innego – wpadnięcie w wir morderczej odczłowieczającej pracy albo przeciwnie, przymusowa bezczynność i bezradność, spowodowane ciężką chorobą. Niekiedy może to być odrywający na długo od najbliższych zagraniczny wyjazd albo społeczna marginalizacja, wynikająca choćby z ubóstwa czy niepełnosprawności. Jak to w życiu, paleta możliwości jest w zasadzie niewyczerpana.
A Bóg każdego z nas zaprasza, abyśmy mimo wszystko budowali sobie arkę i w niej przetrwali najtrudniejsze chwile. Dlaczego właśnie ciebie? Dlaczego właśnie mnie? „Tak właściwie to nie wiem, dlaczego ciebie wybrałem” – mówi Bóg do Noego w piosence zespołu Lao Che. Bez wielkich słów i filozoficznych uzasadnień, w sposób chyba najbardziej trafiający do skażonej poczuciem absurdu wrażliwości współczesnego człowieka. Prawie jak w prostym dziecięcym dialogu: „Dlaczego?” „Bo tak i już”. A przecież taki niedający się uzasadnić, bezinteresowny wybór to oznaka najczystszej miłości.
My, chrześcijanie jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji: Boży wybór został nam wyraźnie zakomunikowany w momencie chrztu. Mówi o tym drugie dzisiejsze czytanie, które poucza, że woda chrztu ratuje nas „nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa”. I po to, aby ktoś kiedyś mógł o tobie czy o mnie powiedzieć: „gość, co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju, smród już się go nie imał”. O tym ostatnim aspekcie nie pamiętamy na ogół w czasie podniosłych chrzcielnych uroczystości, lecz okazuje się on nadzwyczaj ważny i pożyteczny, gdy przychodzi nam zapoznać się z brudnymi, ciemnymi stronami rzeczywistości. Właśnie moc chrztu sprawia, że nie musimy wcale utonąć w tym bagnie. Nie musimy też wydobywać się z niego sami za włosy, co jak wiadomo, jest skazane na niepowodzenie. Jak Noe zostaliśmy obdarzeni łaską przetrwania wśród spienionych i mętnych wód.
Wiadomo jednak, że aby nie zatonąć, nie można dźwigać zbyt ciężkiego balastu, który wciąga pod wodę nawet najbardziej wytrawnych pływaków. Niestety, zapominamy o tym, uparcie obciążając się rozmaitymi złymi nawykami, fałszywymi wyobrażeniami, ambicjami, niepotrzebnymi potrzebami, zabezpieczeniami niezabezpieczającymi przed niczym, co stanowi istotne zagrożenie… Zdarza się, że dopiero nasze życiowe potopy oczyszczają i zmuszają do odrzucenia wszystkiego, co oddalało nas od spotkania z Bogiem. Toną wówczas nasze życiowe utopie po to, abyśmy mogli zostać ocaleni, aby w drodze ku królestwu Bożemu nie przeszkodziły nam ani najpotężniejsze fale zła, ani obezwładniająca siła ciężkości.
Dzisiaj czytamy również o tym, że po chrzcie Janowym Jezus został wyprowadzony przez Ducha na pustynię, gdzie przebywał czterdzieści dni, kuszony przez szatana. Stając twarzą w twarz z ludzkimi słabościami i przezwyciężając je, umocnił się i przygotował do wielkich dziel, których miał dokonać. Pamiętajmy zatem, zwłaszcza teraz w Wielkim Poście, że nam również został ofiarowany dar pustyni. Wyłączmy więc na chwilę telewizor, komputer, telefon, zapomnijmy o pilnych sprawach do załatwienia na wczoraj i pozwólmy wyprowadzić się choćby na niewielką pustynię, w to dziwne miejsce samotności i ciszy, gdzie zagrażający nam ciągle szatan spotyka się ze wspomagającymi nas dobrymi aniołami. Tam, na pustyni możemy dostrzec, co nas obciąża i co koniecznie trzeba wyrzucić za burtę, aby bezpiecznie płynąć dalej ku wyznaczonemu nam prze Boga celowi.
Płyń, płyń (tu wstaw swoje imię), płyń i żyj, a utop to, kim byłeś…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code