Umycie nóg jako obraz służby czynionej z miłości

 
Rozważanie na Wielki Czwartek, B2
 

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to uniżenie Mistrza- Jezusa, który zdejmuje szaty, przepasuje się prześcieradłem i po prostu myje uczniom nogi. Ten obraz rodzi u św. Piotra zdziwienie, które zamienia się w sprzeciw. Nie ma co się dziwić. Wyobraźmy sobie – ktoś, kogo darzymy wielkim autorytetem, nauczyciel, mistrz, którego darzymy ogromnym szacunkiem nagle przepasuje się ścierką i klęka, aby umyć nam nogi. Sprzeciw św. Piotra wydaje się być naturalny, zrozumiały. Jezus tłumaczy mu jednak, że Jego uniżenie jest konieczne, aby uczniowie mieli w Nim udział.

Przyjrzyjmy się uważnie temu obrazowi: Jezus się poniża, przyjmując postać sługi. Własnym przykładem, czynem (!), nie słowem wskazuje drogę – abyśmy służyli sobie nawzajem bez względu na majątek lub zajmowane stanowisko.

Zastanówmy się nad służbą. Z czym kojarzy nam się służba? Zapytałem o to parę osób i otrzymałem taki oto obraz: sługa jako ktoś niegodny uwagi, popychadło, chłopiec na posyłki, sprzątaczka, woźna. Przyznacie, że to dość hańbiące stanowiska. Dla porównania spójrzmy teraz na nasz „chrześcijański” obraz sługi – patetyczny, dostojny, pokorny, posłuszny. Jednym słowem idealny. OK, wszystko pięknie, ale czy to jest prawdziwe? Ja osobiście zbuntowałbym się, gdyby ktoś nie doceniał mojej pracy, mało tego – gdyby z premedytacją deptał jej owoce. Zrodziłby się we mnie bunt pochodzący z urażonego ego. Pomyślmy teraz: czy służba z miłości rodzi bunt? Czy rodzi gniew, poczucie ucisku, zniewagi?

Myślę, że dobrym przykładem może być tutaj małżeństwo lub przyjaźń. Kiedy współmałżonek/ przyjaciel jest chory, opiekujemy się nim, robiąc wszystko, co w naszej mocy. Malo tego – często mamy wrażenie, że robimy jeszcze za mało, chcemy zrobić coś więcej. I dlatego potrafimy czuwać całą noc przy osobie z wysoką gorączką lub po wypadku. Myślę, że możemy mówić tutaj o służbie niemalże doskonałej, bo wypływającej z miłości. Chciałbym poprzeć moją tezę zdaniem z rozważanego dziś fragmentu Ewangelii. Znajdziemy tam słowa: „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). To zdanie podkreśla, że Jezus staje się Sługą z miłości.

I tu rodzą się kolejne pytania: Czy możliwa jest taka służba wypływająca z miłości? Jak ja mogę służyć z miłości komuś, kogo nie kocham, mało tego – komuś, kto może depcze owoce mojej ciężkiej pracy, który mnie znieważa, denerwuje, a może rywalizuje ze mną?

Myślę, że taka służba jest możliwa. Oczywiście jest trudna, ale jest możliwa, nawet jeśli nie ze względu na ludzi, to ze względu na miłość do Jezusa, który jest obecny w każdym człowieku. Każdy uczynek miłosierdzia, nawet najmniejszy, ma sens, jeśli jest czyniony z miłości – nie da się bowiem czynić miłosierdzia bez miłości. A więc czy jemy, czy pijemy, czy cokolwiek innego czynimy – na chwałę Bożą czyńmy.

Jestem studentem wychowania muzycznego z Płocka, zajmuję się muzyką i śpiewem.

umycie_nog.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code