Tylko człowiek

Jak wielu z nas chciałoby być dziś Bogiem, czy królami życia? Kto z nas nie chciałby, aby wszystko czego się dotknie przynosiło złote góry pieniędzy czy popularności etc. Dziś wciąż powtarza się nam: naśladuj Boga, bądź twórczy, stwarzaj, kreuj swoją rzeczywistość! Mówi, wręcz, krzyczy się do nas zewsząd: jesteś wyjątkowy, jesteś wielki, jesteś zwycięzcą! Sukces? Wystarczy chcieć! Pieniądze? Wystarczy chcieć!  Kaznodzieje głoszą: bądź doskonały, pragnij a Pan wypełni Twoje pragnienia. Wzywają do bycia doskonałymi. Wzywają do bycia jak Bóg. W skrajnych przypadkach nawołuje się do tego by czynić cuda, oczywiście w imieniu Jezusa. Bo Jezus tak robił i ogólnie trzeba być jak Jezus. Bo wtedy innych się do Jezusa przyprowadzi. Cóż to za wspaniała, ekscytująca perspektywa! Aż serce rośnie prawda? Być jak Bóg! Toż wspaniałe! Być jak On światłem, solą, mieć udział w zbawieniu świata i ludzi!

Tylko, że gdy siadam do medytacji, to po dłuższej chwili wychodzi na jaw cała moja hipokryzja. Moja małość, słabość i kruchość. Wychodzi moje niezdecydowanie i moja niewiedza. Wychodzą wtedy te wszystkie złe myśli o innych ludziach. Wychodzą złudne pragnienia i pożądania. Wychodzi głupota, fałsz i obłuda. Wychodzi pękniecie w mojej osobowości. Wychodzi wtedy cały mój grzech. Od tej chwili mogę wołać za psalmistą „grzech mój Panie jest zawsze przede mną”. Tak, grzech mój Panie, jest zawsze przede mną. „Zmiłuj się nade mną w łaskawości swojej”. A prośbę tę wyraża wezwanie „Jezus”, powtarzane wraz z każdym wdechem i wydechem.

Tak, jestem tylko człowiekiem. Oczywiście także i aż człowiekiem, bo to wiążę się  z godnością dziecka Bożego, oraz z Boskim tchnieniem mojego życia. Człowieczeństwo to także świątynia Ducha Bożego i sam Bóg w najgłębszym miejscu mojego serca.  Wciąż jednak to tylko człowieczeństwo. Słabe, kruche, pełne fałszu, obłudy, hipokryzji i grzechu. Pełne pychy, pożądania i złudnych pragnień. Pełne egoizmu, pogardy nie tylko dla drugiego człowieka ale także dla Boga i siebie samego. Nie, Bóg wcale nie jest w moim życiu na pierwszym miejscu. Mam wiele bożków. Takie jest moje człowieczeństwo. O zaiste „mój grzech jest zawsze przede mną”.

Gdy tak się siedzi i przygląda się temu wszystkiemu, co w człowieku siedzi, to pojawia się frustracja, złość, gniew, rozpacz, brak zgody na siebie. Tyle we mnie gnoju, a ja myślałem, że jestem już na dobrej drodze. Drodze ku doskonałości, myślałem że naśladuje Jezusa, a okazuje się, że jeszcze nie zrobiłem ku temu nawet pierwszego kroku. Tak naprawdę nigdy jeszcze na tę drogę nie wkroczyłem, jest ona daleka ode mnie. Myślałem, że z wieloma rzeczami już dość dawno sobie poradziłem. A tak naprawdę siedzę w nich głęboko aż po uszy.  Co teraz? Piekło, potępienie, rozpacz, brak nadziei dla takiego człowieka jak ja?

W żadnym wypadku! Bo Dobry Ojciec do takiego małego człowieczka jak ja mówi: mimo wszystko, kocham cię. Jezus do takiego człowieczka mówi: mimo wszystko, kocham cię, oddałem życie za ciebie, abyś żył na wieki. Co więcej, Bóg zdaje się mówić jeszcze: lubię cię. Lubię cię, takiego jakim jesteś. Lubię nawet tego małego człowieczka. Nie, nie lubię jego grzechu, gardzę nim, ale lubię tego człowieka, upadającego ale także podnoszącego się i błagającego mnie o miłosierdzie.

Zapewne wielu z was, drodzy czytelnicy powie teraz: no dobrze, Bóg cię kocha, dlatego teraz musisz się zmienić. Musisz dążyć do doskonałości. I tak i nie. Tak, dlatego że to naturalny i podstawowy porządek prawa miłości. By miłością odpowiadać na miłość. A nie, dlatego, że na siłę nie uda Ci się drogi czytelniku zmienić nic. Nie dąż do doskonałości. Nie dąż do boskości, po prostu bądź człowiekiem.

Zaakceptuj siebie, swoje słabości i swoje… grzechy. Nie, to nie znaczy, że masz się na nie zgodzić i popełniać je bez opamiętania, ale po prostu nie wytaczaj przeciw nim dział, których nie masz. Bo z jaką siłą ruszysz na demona, demon z taką siłą, a może i większą ruszy na Ciebie. Bądź łagodny, miłosierny i pokochaj siebie. A będzie to pierwszy krok do nawrócenia i do zmiany. Na jednym z wykładów z psychologii mówiono nam o psychopatii. Psychopatia bierze się z uszkodzeń w mózgu człowieka, niezależnych od niego samego. To znaczy ludzie go takimi uczynili np. w łonie matki, czy podczas porodu, albo uległ wypadkowi. Inaczej mówiąc nie miał wpływu na to kim będzie i do czego będzie zdolny. Wykładowca podsumowując temat, powiedział piękne zdanie: „nie każdy  więc ma nawet okazję do tego, aby być dobrym człowiekiem” dlatego, nie pozostaje nam nic innego jak tylko kochać. Zaczynając od siebie.

Arnold Beisser powiedział kiedyś, ze „zmiana u człowieka zachodzi wtedy, kiedy ktoś staje się tym kim jest, nie wtedy, gdy próbuje stać się kimś, kim nie jest”. To tzw. paradoksalna teoria zmiany. Nie jesteś Bogiem ale człowiekiem. Bądź więc człowiekiem bo tylko wtedy jesteś wstanie przyprowadzić innych do Chrystusa. Do Boga wiedzie droga usłana ludźmi, nie odwrotnie! 

Wiecie…? Kiedy zaakceptowałem siebie, swoją grzeszność, moje człowieczeństwo, moje połamanie, cały ten syf, to po prostu z większą pokorą staje naprzeciw drugiego człowieka. Nie mam prawa go sądzić, odrzucać. Nie mam prawa go pouczać, udzielać mu tanich rad. Nie mam prawa czuć się lepszym człowiekiem od niego, tylko dlatego, że jestem chrześcijaninem, należę do wspólnoty i „udzielam się”. Mogę go jedynie w moim połamaniu i syfie spróbować wysłuchać, zrozumieć i zaakceptować takiego jakim jest. I nie udaje mi się to za każdym razem. Jestem pyszny, egoistyczny, chamski, prostacki i zapewne wiele więcej określeń słyszałeś na mój temat, ale wiesz co? Przynajmniej nie udaję kogoś więcej niż człowieka. A jeśli tak, to proszę Cię o wybaczenie. 

 

 

Komentarze

  1. januszek73

    S.O.S o.S :-).

     Nasuwa mi się jedno spostrzerzenie, mianowicie, jak w tytule S.O.S  o.S :-). Wyjaśniam 🙂 – "pomocy ojcze Stanisławie :-). No i jest problem, ale na podobne dylematy, jak autora, o.Stanisław – oczywiście ten Majcher – Jezuita z Górki 🙂 podał mi rozwiązanie. Rozwiązanie, zadziałało w 100 % i czasem się zastanawiam, czy owo, można na kogoś "scedować" ? No cóż, spróbować zawsze można 🙂 i poniżej owo.

    Wojtek nie kocha siebie, bo Wojtek uważa się za grzesznika. Ależ to jest całkowita prawda, tylko nasuwa się pytanie (a poniżej, specjalnie wielkimi literami 🙂 ).

    GRZECH JEST WAŻNY ?, CZY WAŻNY JEST WOJTEK I CHRYSTUS ? .

     

    Powyższe jest bardzo ważne a nawet można je przemedytować, kto jest ważny ? 

    Ok. to odpowiem za siebie :-), tak, jestem grzesznikiem, ale to nie grzech jest ważny, lecz ja i CHRYSTUS.

      Nic więcej nie dodam :-), tylko powiem – dobranoc, ale z Chrystusem :-).

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa

     Panie Wojtku – zgadzam się, źe wokół nas jest wielu , a nawet nieraz mam wraźenie, źe jest coraz więcej pseudo-nauczycieli, czy kaznodziejów lub innych doradców, specjalistów etc. 
     
    Jednak proszę w swoich wypowiedziach starać się uwzględniać to, źe nie wszyscy myślą i czynią tak, jak Pan stwierdza, bądź usiłuje sugerować. Przecieź w JEGO Kościele jeszcze nie brakuje ludzi wybitnych, ani mądrych, prawowiernych i świadków wiarygodnych.

    A w relacjach osobowych chyba oprócz praw są równie ważne obowiązki, czy inne powinności nie tylko wobec bliźnich, czy osób bliskich lub przyjaciół, lecz równieź naszych wrogów, czy oponentów. Najlepszyn przykłdem, wręcz wzorem nie tylko, dla chrześcijan jest/moźe być człowieczeństwo Jezusa Chrystusa.

    Radzę być bardziej ostroźnym z tą akceptacją, bo nieraz wypada, wręcz naleźy powiedzieć, ale więcej nie grzesz albo ostudzić zapędy skłonnych, do potępiania innych. Tak postępował i zachowywał się ON – Syn Człowieczy, a potem i tearaz prawi i roztropni ludzie tj. nie tylko Jego najwierniejsi uczniowie.

    @ALL

    • Kim naprawdę jesteśmy i jak mamy postępować i zachowywać się wobec innych?……

    Odpowiedź najlepszą uzyskujemy osobiście, od Pana Boga podczas systematycznej medytacji, w trakcie autentycznego spotkania z Słowem Boźym. 

    • Jaki człowiekowi jest potrzebny, wręcz konieczny rodzaj mentalności, aby przyjmowane sakramenty i inne praktyki religijne przyczyniały się, do jego wzrostu i właściwego rozwoju duchowego tj. były owocne i dobroczynne?

    Szczęść Boźe!

       

     

      

     
    Odpowiedz

Skomentuj januszek73 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code