trwanie

Udaje nam się… czasem jest trudno, przychodzi zmęczenie i zniechęcenie, ale udaje nam się pokonywac je co wieczór i stawac razem wokół stołu z krzyżem, przed Panem…

Nie wiem, jak to się dzieje [tzn podejrzewam dzialanie złego, który wszystko, co dobre, chce zniszczyć i rozmyć], ale często przed modlitwą jakoś kumulują się w nas wzajemne pretensje, niechęci, zmęczenie “które nie pozwala się modlić”… i jest pokusa ogromna – we mnie, ale myślę, że i w Piotrku, w dzieciach – by odpuścić sobie, by dzieci poszły do siebie i tam się pomodliły, a my sami, w innym czasie…

A jednak mimo to wołam ich, przypominam, że już czas, że coraz później i coraz mniej chęci w nas będzie- i schodzimy się wszyscy – i następuje zmiana: odchodzi zmęczenie, znikają urazy, uśmiechamy się do siebie, a nawet – o zgrozo! – najchętniej byśmy się śmiali i śpiewali z radości…

Może to błąd, że tę radośc hamujemy w sobie i staramy się zachować powagę? Ale i tak ta radość przebija z uśmiechu, mrugnięcia, spojrzenia, śmiesznej minki…

Dobrze nam ze sobą… dobrze, że w tym Wielkim Poście stworzyliśmy sobie “okazję”, by to sobie co dzień [a raczej co wieczór] uświadamiać: że dobrze nam w naszej rodzinie.

To owoce wytrwałości w znajdowaniu czasu dla Boga w naszym wspólnym życiu pomimo zmęczenia i niechęci, pomimo znużenia… Łatwo się zmęczyć drugim człowiekiem, jeśli nie da się sobie szansy zobaczenia danej relacji z boku, z dystansu, nawet z takim nastawieniem, że drugi człowiek [mąż, dziecki] jest niezasłużonym darem dla mnie: ze swoimi ograniczeniami, słabościami, kłopotami… i ta możliwość zobaczenia siebie – też ograniczonej, słabej, sprawiającej kłopoty – a jednak kochanej za darmo, kochanej pomimo wad, będącej dla innych ludzi radością…

Nic dziwnego, że w rodzinie człowiek po raz pierwszy uczy się, jak kocha Pan Bóg – ma taką małą próbkę Jego miłosci…

 

Komentarz

  1. Krzysztof

    To prawda, że Zły stara

    To prawda, że Zły stara się zniechęcać do modlitwy. Prawdą też jest, że czasem rodzinna modlitwa razem z dziećmi, wokół stołu, czy przed dziecięcym łóżkiem, staje się w pewnych okresach ostoją modlitwy. U mnie, u nas tak bywa, że modlitwa małżeńska kuleje lub jej wcale nie ma. Wtedy to wieczorne spotkanie wszystkich i wspólna modlitwa jest jedyną wspólnotową modlitwą.
    Ona tez mobilizuje do tego, żeby jednak próbowac i osobistej, i tej małżeńskiej.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code