Bardzo często spotkanie Boga i człowieka opiera się na pytaniach – wystarczy przejrzeć Pismo Święte, by przekonać się, że tak jest. Nigdy nie mamy dosyć – drążymy i dopytujemy, szukamy odpowiedzi.
A na czym polega prawdziwa wiara? Na tym, by pytać, czy wręcz przeciwnie?
Z jednej strony pytania są wyrazem naszej wewnętrznej potrzeby poszukiwania i dociekania. Chcemy wiedzieć. Uczniowie nieustannie pytali o coś Chrystusa, prosili o wyjaśnienia. Rzadko otrzymywali jasne odpowiedzi, łatwo przekładalne na codzienne życie. Jezus nie mówił wprost. Pozwalał odkrywać tajemnice. „Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu” – czytamy w dzisiejszej Ewangelii.
My też często rozumiemy coś po czasie – przypominają nam się echa słów, wydarzenia, tzw. przypadki i wszystko układa się w jasną i zrozumiałą całość. Czasami trzeba do tego miesięcy, czasami lat, a czasami całego życia.
Kluczymy, szukamy, pytamy, a przy tym wszystkim najczęściej błądzimy. Tajemnica wiary ma bowiem wiele warstw, a jej zgłębienie wymaga czasu i wytrwałości. Spotkania z Bogiem w pytaniach mają najbardziej dramatyczny przebieg. Bo człowiek chce wiedzieć już i wszystko, tymczasem prawda objawiana jest nam po kawałku, na miarę naszych możliwości i umiejętności. Niełatwo jest nam to zrozumieć w świecie, w którym wszystko jest szybkie i w którym króluje wszechwiedzący Internet.
Trudne pytania, a jeszcze trudniejsze odpowiedzi – trzeba je „wyłapywać” z otaczającej nas rzeczywistości, być wyczulonym na słowa i gesty. Bo Bóg nigdy nie mówi wielkimi literami – przemawia subtelnie i na różne sposoby. Tym samym daje nam szansę na rozwój i spoglądanie tam „gdzie wzrok nie sięga”.
Z drugiej jednak strony jest też taka wiara, która nie potrzebuje pytań, która „idzie w ciemno”. Niewidomy z Ewangelii św. Jana nie pytał o sens i celowość wykonywanych przez Jezusa czynności, zrobił wszystko zgodnie z jego poleceniem. Taka wiara przepełnia człowieka spokojem i pewnością, jest niezachwiana i pełna ufności. Taka wiara czyni też cuda i jest udziałem nielicznych.
Jak to jest w naszym życiu? Ile w nich znaków zapytania, poplątanych ścieżek? Czy nosimy w sobie cały czas wątpliwości? Czy rozgryzamy słowa Chrystusa, próbując je zrozumieć? Gorzej, jeśli nie ma w nas nic, jeśli tkwimy w tradycji i poddajemy się bezwolnie celebracji Bożego Narodzenia. Bo pytania to dobry punkt wyjścia do tego, by wzrastać, by dojrzeć, by kiedyś zakrzyknąć z pełnym przekonaniem „Wierzę, Panie!”. Warto więc pytać. Nawet, jeżeli pyta się przez łzy.
Bardzo dobry tekst
Wspaniały tekst. Zawsze nalezy szukac. I pytac.Mimo, ze mozemy nie zrozumieć wszystkiego.