Tischnerów dziesięciu

 Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyka, to Kościół w Polsce byłby taki, jaki jest. O jego kształcie decydowaliby proboszczowie i wikarzy parafiach. Byliby katolicy otwarci i ale, wierni i obojętni, ortodoksyjni i nominalni. Jedni czytaliby, tak jak czytają „Tygodnik Powszechny”, inni „Gościa Niedzielnego”, „Niedzielę”, „Różaniec”, „Nasz dziennik”, a większość i tak by nie czytała prasy katolickiej. Politycy fotografowaliby się na tle świątyń, jeśli liczyliby na wzrost poparcia i gotowi byliby się odwrócić się od nauki Kościoła, jeśli miałoby to im przynieść korzyści w wyborach. Byliby księżą angażujący się w życie publiczne, najczęściej oczywiście poprzez wypowiedzi w mediach i tacy, którzy robiliby swoje.

Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyk, moja parafia, byłaby taka jak jest. Miałbym, jak mam, proboszczów dwóch (dzieci mi zwracają uwagę, kiedy tak mówię, że proboszcz jest jeden, ksiądz Krzysztof, a ksiądz prałat Bolesław jest emerytem i rezydentem). Lubię, kiedy w koncelebrze obydwaj stoją przy ołtarzu. Dwie różne duchowości, a jeden Duch. Miałbym też, jak mam, i wikarych czterech. To dopiero bogactwo. I znałbym ich imiona, jak znam: Łukasz, Patryk, Piotr, Sebastian. Byliby też tacy, jak są, którzy nie tylko nie znaliby ich imion, ale nawet nie wiedzieliby, jak oni wyglądają.

Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyka, Kościół, podobnie jak świat, nie byłby lepszy, niż jest, bo my, jesteśmy niedoskonali i jedyne co jesteśmy najczęściej w stanie zmienić, to świat wokół nas, najbliższy. Najpierw dom, potem może coś w wspólnocie lokalnej. Tak samo rzecz ma się i z Kościołem Zmieniać go możemy wokół siebie. A więc także najpierw dom, ten Kościół najmniejszy. Potem może coś w parafii, ale ilu to się chce?

Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyka, to i tak podczas mszy świętych modlilibyśmy się, tak jak się modlimy, za papieża Benedykta XVI i swoich biskupów. Frekwencja byłaby taka jaka jest, bo najczęściej najpierw odchodzimy od Kościoła, a potem szukamy dla tej decyzji uzasadnienia. Wiem, bo sam to przerabiałem. Oczywiście zdarzają się w życiu Kościoła rzeczy, których nie przewidzieliśmy. Chociażby i rok 1980, po którym to w niejednej salce katechetycznej i w niejednej świątyni występowali artyści i twórcy dający możliwość spotkania ze sztuką wysoką zwykłym wiernym. Jestem przekonany, że byli w tym szczerzy. I tylko niekiedy robi się smutno, że znowu im tak daleko do człowieka prostego, albo gdy aktorka grająca Marię Magdalenę publicznie wypowiada się za aborcją.

Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyka, na moich i tak półkach najwięcej miałbym książek ks. Jerzego Szymika. Wiersze, wywiady, eseje, publikacje teologiczne. Na zakończenie przytoczę jego wypowiedź o Benedykcie XVI: Ratzinger uświadamia nam, że Kościół istnieje dwadzieścia wieków, korzeniami sięga tradycji judejskich, proroków, Starego Przymierza, objawienia imienia Boga. Soborów było przeszło dwadzieścia – powiada Ratzinger. Epoka Ojców nie jest ważniejsza od średniowiecza, ani średniowiecze ważniejsze od renesansu… Każda epoka ma swoją wartość. Ważna jest równowaga: i teologiczna, i duchowa, spojrzenie całościowe, właściwe proporcje. Sztuczne periodyzowanie historii Kościoła, zwłaszcza z (…) krótkiej perspektywy, jej nie służy. Kościół w każdym czasie reformuje się, cierpi, kocha, grzeszy, potrzebuje miłosierdzia.

Choćbyśmy mieli dziesięciu księży Tischnerów i ani jednego ojca Rydzyka, to i tak byśmy chcieli być mądrzejsi od papieża, chociaż niewiele o jego nauczaniu i dorobku naukowym wiemy. Wszystko, byleby nie usłyszeć, że mówi nam o Bogu i nawróceniu.

 

8 Comments

  1. Kazimierz

    Choćbyśmy

    Jak czytam ten tekst, to niechybnie przypominają mi się słowa z księgi Sofoniasza – 1. 12 –

    Biblia Warszawska:

    W owym czasie będę przeszukiwał Jeruzalem w świetle pochodni i będę karał mężów, którzy siedzą zdrętwieli nad mętnymi resztkami wina i mówią w swoim sercu: Nie uczyni Pan nic dobrego ani też nic złego.
     

    Biblia Tysiąclecia:

    (Wówczas tak będzie): z pochodniami przeszukam Jeruzalem, i ześlę karę na mężów zastygłych na swych drożdżach, którzy mówią w swych sercach: Nie uczyni Pan dobrze i źle nie uczyni.
     

    Biblia Gdańska:

    I stanie się w on czas, że Jeruzalem szpiegować będę z pochodniami, i nawiedzę mężów, którzy polgnęli w drożdżach swoich, mówiąc w sercu swojem: Pan nie uczyni dobrze, ani źle uczyni.

    KJ

     

     
    Odpowiedz
  2. wykeljol

    Dziesięciu Tischnerów

    Hm. PO pierwsze nie wiem jakim rajem musiłaby byc kosciół z dziesięcioma Tischerami. Daj Boze choc jeszcze jednego.

    PO drugie:  inaczej wygladałomy MOJE (i oczywiscie nie tylko moje) serce, gdym nie znała żadnego Tichnera, a musiała słuchać wyłącznie o. Rydzyka.(prawde mówiac nie słuchałaby go)

    Po trzecie: Nie bardzo wiem, co autor ma na mysli mówiac, ze nic by się nie zmieniło, bo parafia jest jaka jest. To prawda, że w parafiach czasem jakis "o.Rydzyk" się pojawi(Tischnerami niestety kamienie nie obrodziły), ale przeważnie są różni księza"pomiędzy" i robia swoje. Ale ja moze nigdy nie robiłabym tego, co moje, ani nie pisała tych słów gdyby nie Tischner, więc na pewno moge powiedziec, że zmienił (umocnił, wyjaśnił, porwał, poszerzył umysł i serce), mnie, a więc jednego członka kościoła. To niewapliwie jest zmiana. A gdy patrzę na uwiedzione przez ojca Dyrektora osoby, które pod płaszczykiem religii dają upust swojej agresji i innym negatywnym emocjom- jest mi na sercu ciężko i staram się modlic o nie. Także te z mojej parafii. Także moich wikariuszy, jesli akurat tacy są. I dziekowac nie przestaję Bogu za tych, którym blizej do Tischnera. To tez jest zmiana.

    Z Benedyktem nie rozumiem o co chodzi. Dlaczego nie meilbysmy słuchac jak mówi o Bogu, skoro on własnie szczególnie i przede wszystkim mówi o Bogu..

    A że ktos woli ks. Szymika(wspaniałt człowiek) od ks. Toschnera(niesamowity, cudowny człowiek) to przecież to właśne jestmało istotne, bo panowie swietnie by się dogadali….

    Każdy z nas cos zmienia albo pozostajac w bezwładzie wobec rzeczywistosci  której tkwi, albo próbujac cos z nia zrobic. A robi jeden pod auspicjami wiadomego ojca, a inny zaispirowany góralskim księdzem.

    Między tymi działaniami czasem zieje przepaśc, a czasem(odziwo!) działania te sa wspólne(np. pomoc dla powodzian). To chyba cos zmienia w kościele?

    A jakby nie było s. Małogorzaty Chmielewskiej, to tez by sie nic nie zmieniło?A jakby było 10 Małgorzat, to wszystklo jedno?

    Uf. Houk.

     

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Jak należy oceniać ludzi?….

    Obawiam się, że Pana publiczna ocena roli i znaczenia działalności w/w osób duchownych w wspólnocie Kościoła RK absolutnie nie jest uprawniona, ani rzetelna, obiektywna i sprawiedliwa. Ponadto jest ewidentnie tendencyjna, a nawet wg. mnie rażąco krzywdząca. Przecież zasługi – owoce służby i działalności w życiu publicznym obu duchownych są diametralnie inne, lecz ponadprzeciętne, a nawet w ocenie innych ogromne, doniosłe i wybitne.

    Które wg. Pana osiągnięcia i dokonania u wielu – nie tylko wrogów Kościoła RK powodują większą zazdrość, czy zawiść i wyzwalają, wzbudzają jeszcze inne niskie instynkty?…….

    Natomiast teza o braku korelacji między działalnością ludzką, a występującymi zmianami w świecie, także w narodzie, czy wspólnocie Kościoła jest wg. mnie błędna.

    Przecież na świecie, także w RP nie brakuje ludzi, którzy skutecznie i znacząco przyczyniają się, do zmian, bądź przemian nie tylko świata, w tym rzeczywistości, lecz również postawy tj. świadomości, a nawet wiary w Boga, czy mentalności wielu osób stanowiących naród, także wspólnotę Kościoła.

    Osobną kwestią jest ustalanie kierunku, zakresu, także wartości i jakości, a nawet dynamiki owych zmian lub przemian.

    Ps. Ślepiec duchowy choć może wydawać się, a nawet być człowiekiem inteligentnym, kulturalnym, prawym, także bardzo dobrym, życzliwym, uczynnym, etc. – to jednak zdąża ku zagładzie. A to jest największa tragedia.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. miroka

    Dzięki, nie wiedziałem, jak zacząć odpowiedź do jej komentarza

     I mnie podoba się jej komentarz. Przecież ona ma sporo racji. Odpowiadając na jej pytanie, co miałem na myśli, odpowiem niegramatycznie: Miałem na myśli włożyć kij w mrowisko, a kto prowokuje musi liczyć się, że mu się i dostanie. Nie powinienem tego robić, bo nie mam czasu na pisanie felietonów, cóż dopiero komentarzy do nich. Będę też trochę się bronił, ale nie do końca. A Tischnera lubię i czytam, tylko książki nie z mojej półki, a mojego brata (patrz: http://nowy.tezeusz.pl/blog/202426.html). Felieton pisałem przeciw szukaniu zła tylko po jednej stronie. Znam księdza, który jest związany z Radiem Maryja i robi kawał dobrej roboty w popegerowskiej parafii. Poglądy polityczne może mieć "niepoprawne", chociaż nie jestem tego pewien. Nie jestem też pewien, co to znaczy mieć poprawne poglądy polityczne w naszym kraju. Mam uczucie, że często łatwo "usprawiedliwiamy się" księdzem Tischnerem i ojcem Rydzykiem. Że jest to wygodny stereotyp. 

    Kiedy ktoś posadził drzewo, to zmienił coś, ale wszechświat się nie zmienił. Oczywiście proporcje nie te, ale podobnie z naszą rolą w Kościele. Coś zrobić możemy, ale Kościół zmienia się w innej perspektywie, tej o której mówi Benedykt XVI. Oczywiście ks. Tischner i ojciec Rydzyk zmieniają więcej, niż piszący w "Tezeuszu", czy zaangażowani w tylko w swoich parafiach. My często chcielibyśmy Kościoła według naszej myśli, sam nie jestem lepszy, a on i tak jest, jaki jest. Wiem, łatwo mi pisać, mam całkiem fajną parafię. Daleką od ideału, ale swojską. 

    ciąg dalszy nastąpi, muszę coś z domowych prac wykonać, a potem do pracy, przepraszam

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Kogo uprzedzenia i wrogość wobec moherów?….

    @Jola to ma być wyraz Pani sympatii, życzliwości, czy raczej zupełnie coś innego wobec o.T. Rydzyka i jego zwolenników?…..

    A gdy patrzę na uwiedzione przez ojca Dyrektora osoby, które pod płaszczykiem religii dają upust swojej agresji i innym negatywnym emocjom- jest mi na sercu ciężko i staram się modlic o nie.

    A robi jeden pod auspicjami wiadomego ojca, a inny zaispirowany góralskim księdzem.

    W kwestii owego uwodzenia ludzi, przez ojca Dyrektora, czy innych osób lub wybranych grup społeczeństwa, może wypada rozważyć i ustalić:

    • kto jest bardziej skutecznym czarodziejem i uwodzicielem, a jednocześnie groźnym i szkodliwym agitatorem – bezbożnik (ateista) zaangażowany w system totalitarny, czy liberalny tzn. politykier, ideolog, partyjniak, czy katolicki filozof, ksiądz lub zakonnik?…
    • dlaczego jest łatwiej – dyskredytować albo obiecywać i innych uwodzić, oszukiwać, wykorzystywać, niż współtworzyć dzieła i głosić prawdę tzn. oferować, udostępniać innym powstałe owoce, zapewniać dobrostan?…….

    Ponadto wg. mnie tzw. upust agresji i innych negatywnych emocji, a nawet dominacja niskich instynktów np: zazdrości, zawiści jest efektem uprzedzenia i wrogości wobec wybranych osób – czy może Pani wskazać, w tym przypadku – o jakie osoby chodzi?………

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Prowokacja, czy…….

    Czy zawsze warto prowokować?……

    Przecież to jest oczywiste, że nie tylko Panu bardziej podobają się wpisy, także komentarze i racje Pani Joli, czy innych osób wykształconych i inteligentnych, niż tych moherów z ciemnorodu, co chętnie słuchają RM i oglądają TV Trwam, a raczej nie czytają książek napisanych, przez ateistów, czy innowierców tj. świeckich mentorów, psychologów, socjologów, czy nawet filozofów.

    Może właśnie – dlatego nie dają się oni zbyt łatwo oczarować i oszukać, ani uwieźć nawet wybitnym ideologom, bądź profesjonalnym agitatorom?…..

    Pozdrawiam Pana serdecznie – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  7. miroka

    ciąg dalszy

     Bliżej mi niekiedy do ciemnogrodu, niż myśli Elik. Przyznaję się też do ks. Tischnera, który kształtował moje myślenie. I tu dochodzę do wątku, który jest dla mnie trudny, bo kiedy patrzę na wydarzenia na styku polityki i religii, o których wspomina Jola, zastanawiam się, dlaczego do nich dochodzi? Co się z nami stało? Wcale nie jestem pewien, że racja jest po stronie pewnych siebie. Mam żal do środowisk, które w Kościele mają rząd dusz inteligenckich, że tak łatwo zostawiły "człowieka prostego" (pamiętacie: który skrzywdziłeś?). Może jednak coś zostało zaniedbane? Mówiąc (pisząc) o "uwiedzionych przez ojca Dyrektora" rozmowy nie nawiąże się. Czy takiego języka uczył ks. Tischner? PRL-u mi nie żal, ale atmosfery lat osiemdziesiątych tak. Mam dar obrywania od dwóch stron. W rozmowach o polityce dostawało mi się za AWS i Unię Wolności, teraz dostaję za PiS i za PO (za "Solidarność" od 1980 r.), a w środowiskach kościółkowych dostawałem i dostaję za "Tygodnik Powszechny" i za "Radio Maryja", bo są tacy, którzy wiedzą lepiej ode mnie, co ja myślę. Być może dlatego, że z jednych nie naśmiewam się i nie uważam ich za gorszych (nie ma nic gorszego, jak lepszy katolik), a drugich nie potępiam. Staram się innych rozumieć, ale nie zawsze mi to wychodzi. I niech tak pozostanie.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code