Tęsknota (do) Boga

 Rozważanie na II Niedzielę Adwentu, rok C2
 

tezeusz_adwent_2015.jpg

 

Wysłuchałem kiedyś świadectwa młodego mężczyzny, który pogubił się w życiu. Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca – nie układały się związki, szkoła nie pomogła, nie wspierali rodzice. Wyjechał za granicę. Dużo i ciężko pracował. Nagle zorientował się, że nie pracuje po to, żeby żyć, ale żyje, po to, żeby pracować. Zaczął stawiać pytania o sens swojego życia. Poszukiwał na nie odpowiedzi. Najprawdopodobniej dom rodzinny, dziecięce wychowanie religijne, pierwsze sakramenty podpowiadały mu, że rozwiązaniem jego problemów może być Bóg. Teoretycznie o Nim słyszał, ale nigdy nie wyszedł poza praktyki religijne, nie nawiązał międzyosobowej relacji. Na Wyspach Brytyjskich, gdzie wówczas przebywał, zaczął pytać ludzi o Boga. Naturalnym było, że zaczął te pytania stawiać osobom duchownym. Przynajmniej od kilku z nich usłyszał, że musi otworzyć się na działanie Bożej łaski. „Musisz się otworzyć!” – słyszał. „Otwórz się!” – powtarzał sobie sam.

Dostąpił w końcu tej łaski i przeżył nawrócenie. Miał w sobie wówczas tyle energii, że mógł pracować, praktycznie nie śpiąc, a do tego emanowała z niego niezwykła radość. Koledzy z budowy byli przekonani, że bierze jakieś narkotyki. On wywiązał się z umowy z pracodawcą najszybciej, jak mógł i wrócił do Polski. Dość szybko założył własną działalność. Poznał swoją żonę. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem, a przede wszystkim przyjacielem Jezusa, o którym opowiada innym z niegasnącą radością i entuzjazmem.

Zafascynowany tą opowieścią zapytałem go, jak zrealizował te „dobre rady” o konieczności „otwarcia się”. Spodziewałem się jakiejś ekwilibrystyki duchowej. Usłyszałem: „Najpierw poszedłem do kościoła i zacząłem się modlić; wyspowiadałem się”. To wszystko? „Później modliłem się jeszcze więcej”. Ale jak? Na czym polegała ta modlitwa? „Jeśli mogłem, to chodziłem do kościoła. Jeśli nie, to klękałem w domu”.

***

Jakiś czas temu na spotkaniu poświęconym zbliżającemu się Jubileuszowi Miłosierdzia i przygotowującym na ŚDM, które będą przebiegać pod hasłem „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”, zadałem pytanie bp. Grzegorzowi Rysiowi o jego osobiste doświadczenie spotkania z miłosiernym Bogiem, o moment rzucenia się w miłosierne ramiona Ojca (papież Franciszek chce, byśmy tak czuli się, gdy będziemy przekraczać Bramę Miłosierdzia w Roku Świętym).

Krakowski biskup pomocniczy opowiedział o dwóch takich doświadczeniach. Pierwsze przeżył jako licealista w czasie spowiedzi. Był przerażony swoimi grzechami. Z trudem je wyznawał. Po czym przed rozgrzeszeniem usłyszał od spowiednika: „Dziecko, niedaleko jesteś od Królestwa niebieskiego”. Drugi raz dotyczył już kleryka Grzegorza Rysia, który przez półtora roku zwlekał z wyłożeniem kawa na ławę swojej rzeczywistej sytuacji przed spowiednikiem. Kiedy to zrobił, równocześnie przeprosił, że stało się to tak późno. „Dziecko, ja to wiedziałem od samego początku” – usłyszał w konfesjonale.

Dwa bliskie doświadczenia Boga – oba w konfesjonale.

***

Mam wrażenie, że często szukam jakichś nadzwyczajnych sposobów, bo myślę, że „Ojcze nasz” albo różaniec to za mało. Ale do otwarcia się na Boga nie potrzeba wiele. On widzi pragnienia serca i wystarczy pozwolić Mu działać. Wystarczy dać Mu szansę i klęknąć do modlitwy, klęknąć przy kratkach konfesjonału.

Św. Paweł w Liście do Filipian (por. Flp 1, 4 – 6.8 – 11) pisze: „Bóg jest mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za wami wszystkimi [ożywiony] miłością Chrystusa Jezusa”. Jeśli wierzę, że Pismo Święte to Słowo Boga skierowane dziś do mnie, to znaczy, że te słowa wypowiada do mnie Jezus: „Ojciec mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za tobą ożywiony Jego miłością”. Bóg tęskni za mną. Czy ja tęsknię za Nim?

Przem_Radz_06_12.jpg

Rozważania Niedzielne

Rozważania Rekolekcyjne 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code