Teraz jest najlepszy moment

Rozważanie na Sobotę II tygodnia Adwentu, rok B2
 
 
 

Ile to już razy wstawałeś rano z mocnym postanowieniem, że od dziś wszystko będzie inaczej? Że w końcu nauczysz się francuskiego, zapiszesz na fitness, rzucisz palenie? Że wystarczy bardzo czegoś pragnąć, aby słowo wcielić w czyn? I do tego niezbędny jest jakiś przełomowy moment – Nowy Rok, pierwszy dzień szkoły, a w najgorszym razie – początek nowego tygodnia. Uwielbiamy wyznaczać daty, po których nasze życie nabierze zupełnie nowej jakości, a rzeczywistość odmieni się w cudowny sposób. Zupełnie irracjonalnie wierzymy, że to, co dziś sprawia nam tyle kłopotu, w najbliższy poniedziałek będziemy w stanie pokonać bez cienia wątpliwości. A skoro już postanowiliśmy być lepsi i silniejsi w przyszłości, to dziś możemy jeszcze sobie pofolgować – uspokojeni błogością, jaką dają dobre postanowienia. Wszelkie wątpliwości i obawy możemy odsunąć na bok i powtórzyć za Scarlett O’Harą: „Pomyślę o tym jutro”. Co za ulga! Życie na chwilę traci swoje brzemię odpowiedzialności i możemy dać ponieść się nurtowi wydarzeń. Nie musimy podejmować żadnych decyzji, nie musimy walczyć, szarpać się, wybierać. Rzeczywistość otula nas słodkim kokonem chroniącym przed urazami. Coraz bardziej oddalamy się od mitycznego „jutra”, kiedy jakaś nadludzka moc uczyni nas zdolnymi do heroizmu, a zanurzamy się w niemoc, płyniemy z prądem. A przecież stary dowcip mówi, że gdy agitator postępu próbował przekonać górali do tego, żeby porzucali swoje tradycje i szli z prądem, wstał baca i powiedział: „Ja tam sie, panocku, na tych wasych idejach nie znam, ale wim, ze z prądem to byle gówno płynie, a pod prąd jeno ślachetna ryba”.

Dobra Nowina zachęca nas do płynięcia pod prąd, ale nie chodzi tu o wielkie rewolucje czy huczne przewroty. Chodzi o stanięcie w poprzek codziennej bezmyślności, chaosu, lenistwa, o zachwyt nad pięknem stworzenia i wzięcie za niego odpowiedzialności. O wykorzystanie jak największej liczby szans na zrobienie czegoś dobrego. „Módl się i ufaj tak, jakby wszystko zależało wyłącznie od Boga – ale jednocześnie pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie!” – mawiał św. Ignacy Loyola. Bardzo lubimy skupiać się na pierwszej części tej maksymy i zrzucać na Boga całą odpowiedzialność za swoje działania. Wolimy czekać, aż „Eliasz przyjdzie i naprawi wszystko”. Zapominamy, jak dalece Ewangelia zakorzeniona jest w materialnej rzeczywistości, nie zauważamy, że Jezus przez całe swoje życie wielokrotnie pokazywał nam, jak ważne jest nasze „tu i teraz” – nasza praca, nasza codzienność, nasze relacje. Pierwszy cud Jezusa to przecież przemiana wody w wino na weselu w Kanie Galilejskiej! Brak wina nie tylko zaważyłby na prestiżu organizatora wesela, ale też zapewne zepsułby humory biesiadników, zaburzył wspólnotę, a Jezus chce, żeby ludzie byli razem, żeby ich radość trwała. Nie wznosi się ponad muzykę weselnych grajków, kurz spod sandałów biesiadników, ich rozgrzane twarze i spocone dłonie – Jezus jest w samym środku zabawy, pokazuje, że wszystkie najważniejsze rzeczy dzieją się właśnie teraz. Bo jak napisał o. Timothy Radcliffe OP: „Jeśli potrafimy cieszyć się owsianką, chlebem i winem i znajdować w nich przyjemność, to będzie bardziej prawdopodobne, iż zapragniemy Chleba życia wiecznego i Wina zbawienia”.

Nasza przemiana zaczyna się w tej chwili. W każdej kolejnej chwili. To teraz jest najlepszy moment, aby zacząć realizować swoje dobre postanowienia, lepszego nie będzie. Jesteśmy odpowiedzialni za każdą sekundę, która właśnie przemija. Opisał to Czesław Miłosz w swojej Piosence o końcu świata:

A którzy czekali błyskawic i gromów,

Są zawiedzeni.

A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,

Nie wierzą, że staje się już.

Dopóki słońce i księżyc są w górze,

Dopóki trzmiel nawiedza różę,

Dopóki dzieci różowe się rodzą,

Nikt nie wierzy, że staje się już.

 

Świat niepostrzeżenie kończy się w każdej chwili. Dlatego właśnie tak ważny jest nasz nieustający trud włożony w codzienną walkę o jak najpełniejsze wykorzystanie czasu, który został nam dany. Na szczęście nie jesteśmy w tej walce sami. „Bóg jest bliżej nas, niż my sami siebie” – pisał św. Augustyn. W tej perspektywie słowa psalmisty z dzisiejszego czytania wzywającego Stwórcę: „Wzbudź swą potęgę i przyjdź nam na pomoc! […] Powróć, o Boże Zastępów! Wejrzyj z nieba, zobacz i nawiedź tę winorośl i chroń tę, którą zasadziła Twa prawica” zdają się rozpaczliwym, ale przepełnionym nadzieją wyznaniem wiary.

Rekolekcje (recolere – zbierać na nowo) to szansa, aby zebrać wszystkie rozproszone wątki swojego życia i przefiltrować je po raz kolejny przez światło miłości Boga. To dzięki Jego słowom możemy odkrywać w sobie siłę do działania tu i teraz, do ciągłego oczyszczania się, do odnowy. Bo jak pisał o. Radcliffe: „W opowieści o miłości Boga do człowieka odkrywam, kim tak naprawdę jestem. Te słowa zdają się być adresowane do mnie, ponieważ dotykają najgłębszego obszaru mojej osoby. W tej oto opowieści o relacji Boga do człowieka, odnajduję samego siebie. To jest opowieść, która pozwala mi dostrzec znaczenie moich radości i smutków, moich zwycięstw i porażek”.

 

Ide_za_Jezusem.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code