Ten od czarnej roboty

Rozważanie na VI Niedzielę Wielkanocną, rok C1
 

Szalony Bóg Ojciec zesłał jeszcze bardziej szalonego z miłości Syna, który dał jeszcze bardziej szalonego Ducha Świętego. Czyste szaleństwo, co w głowie się nie mieści. Co więcej, nie mieści się nawet w Niebie – dlatego wielkie bum … Ducha Świętego!

I jak tu nie wierzyć w Boga i Bogu? Jezus na chwilę przed swoją śmiercią jak gdyby chciał jeszcze przeprosić za to, że musi odejść, jak gdyby pokornie uspokajał swoich dziwnych uczniów, jak gdyby chciał onieśmielony powiedzieć: „Nie bójcie się, nie zostawię was sierotami”. I jeszcze na pocieszenie zostawia uczniom dar Bożego pokoju… Delikatność i czułość troskliwego Boga jest czystym szaleństwem…

Trzecia osoba Trójjedynego Boga. Ojciec stworzyciel, Syn odkupiciel i Duch… od czarnej roboty… Jest takie powiedzenie: gdzie diabeł nie może, tam babę pośle… Podobnie wydaje się być z rolą Ducha Świętego (wystarczy pomyśleć o konklawe). Taka Osoba do mission impossible. Gdy Syn wraca do Ojca, pozostawia bezcenny dar Ducha.

Duch – Osoba w chrześcijańskim życiu trochę zapomniana. Słyszy się o Odnowie w Duchu Świętym, a katechizmową wiedzę o Nim odgrzewa się przy okazji zamieszania z bierzmowaniem. Owszem, wszyscy doświadczamy Jego delikatnego działania, lekkiego powiewu łaski…ale jakoś tak nam do Niego nie po drodze… Może dlatego, że taki niewyobrażalny. Ojciec – wiadomo – starzec z brodą…, Syn ukrzyżowany, ale Duch… No, może biały gołąbek, co gdzieś tam sobie fruwa… Tymczasem On rzeczywiście jest. Niewidzialny, niewyobrażalny, ale …dotykalny… Jak wiatr, nie widzisz, nie narysujesz, nie dotkniesz, ale doświadczasz działania… I pranie na wietrze tak pięknie się kołysze…

Działanie Ducha Świętego, o którym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii, można zamknąć w trzech słowach: pozwala zrozumieć (przypomina), rozpala miłość (uświęca), przemienia (daje pokój).

Zrozumienie wydaje się być szczególnie trudną mission impossible Ducha Świętego. W świecie, w którym każdy ma rację (swoją rację) i każdy wie lepiej (taki mały specjalista od wszystkiego), zrozumienie istoty rzeczy nie jest już takie proste. Potrzeba najpierw pokory (uznania, że nie wiem, nie rozumiem i nie jestem epicentrum wszechświata), aby otworzyć się na zrozumienie czegokolwiek lub Kogokolwiek.

Z problemem zrozumienia związane jest kolejne zadanie Trzeciej Osoby – przypominanie. Mamy przedziwną tendencję do zapominania (szczególnie tego, co dobre i tego, co otrzymaliśmy). Jak Izraelici na pustyni natychmiast zapominamy o wyzwoleniu i o tym, że to Bóg karmi nas Chlebem, Zaczynamy narzekać: a bo to chleb bez rodzynek, a bo to przepiòrka jakaś taka żylasta, a to woda ze skały za zimna… Trzeba Tego od czarnej roboty, co czasami brutalnie przypomni: weź wyluzj, zobacz, ile otrzymałeś, dziękuj i ciesz się, ty żydzie na pustyni! Duch przypomina, jak wiele otrzymałeś i że pierwszeństwo ma Ktoś Inny.

Kolejna mission impossible to rozgrzewanie twardych serc, aby spalały się w miłości do źródła Miłości. Szczególnie trudne zadanie, bo coraz więcej jest ludzi o twardym karku i jeszcze twardszym sercu. Trudno zmienić serce kamienne na serce z ciała, aby człowiek od miłości siebie przeszedł do miłości Boga. Wiemy dobrze, jak nieraz Duch potrafi zadziałać, uderzając łaską niczym obuchem w głowę. Jeden pozornie nieistotny moment i człowiek rozpala się cały. Czasami potrzeba bardzo silnych przywołań, aby przebudzić uśpionego w nas olbrzyma. I trzeba też naszej otwartości. Wystarczy złożyć parasol własnego ja, nadętości i wszechwiedzy, aby być obficie zmoczonym łaską z Nieba.

Kolejną czarną robotą Ducha jest przemienianie człowieka. Nie chodzi o cud, ale o trud – aby człowiekowi chciało się chcieć. Powolny trud przemiany jest Jego dziełem w nas, ale nie dokona się bez nas. Skoro życie chrześcijańskie jawi się jako droga, to muszę ją przejść. Oczywiście, że mogę upaść, pomylić drogę, wpaść w przepaść, ale mam iść do celu. Celem drogi jest spotkanie Boga twarzą w twarz.

Duch przynosi pokój. Muszę przyznać, że z tym darem jest mi chyba najtrudniej. W zdurniałym świecie, w zawirowaniach codzienności tego pokoju nie tak łatwo doświadczyć. Przeciwnie – zabieganie i rozdrażnienie, zdenerwowanie i zamieszanie, pogoń za kartkami z kalendarza sprawiają, że Boży pokój pozostaje pobożnym życzeniem… A może to właśnie znak, że ten pokój jest – że człowiek jeszcze do końca nie zdurniał?

Duch Święty – choć tego nie widać, doświadczam Jego działania. Zacznij Go wzywać nie tylko do czarnej roboty, ale do szarej codzienności – a zaczniesz patrzeć na świat przez okulary wiary… Spróbuj, szalony Bóg jest hojny!

duch-swiety.jpg

Rozważania Niedzielne

 

6 Comments

  1. aaharonart

    Poważne pytanie do KSIĘDZA LUB PASTORA

     Adamie

    Mam pytanie
    Jeśli by ktoś zwrócił się do Ciebie z prośbą o opowiedzenie mu ewangelii zbawienia , a potem powiedział do Ciebie :
    "Panie pragnę być zbawiony!" ale gdy mu powiesz , że ma wierzyć odpowie : "Nie jestem w stanie wierzyć " Co wówczas uczynisz? Czy powiesz : " Pan – Pani się do niczego nie nadaje , proszę odejść i wrócić do mnie gdy pan – pani będzie w stanie wierzyć?"
    Co zrobisz wtedy gdy głosisz komuś ewangelie ale ten ktoś po wysłuchania twojego kazania mówi tak:
    Zdaje się że ksiądz nie wie jak miły jest grzech. Zapewne nigdy nie skosztował ksiądz jego słodyczy. Co jeśli ktoś powie Ci Adamie że po prostu lubi grzeszyć ?

    Co jeśli  taki ktoś twierdzi po wysłuchaniu Ciebie o pokucie itd ,   że życie bez grzechu było by dla niego puste. Co jeśli człowiek z którym rozmawiasz o ewnagelii powie Ci że nie potrafi zdobyć sie na pokutę w swoim sercu? Co wtedy uczynisz Adamie ? 

    Na powyższe pytanie może odpowiedzieć każdy kto to przeczyta . Będzie to dla mnie bardzo ważne więc proszę jeśli ktoś chce w tym temacie coś napisać niech się zastanowi co odpowie . Proszę jeśli ten wpis zobaczy jakiś Pastor niech też napisze jeśli może .

    Dziękuję 

    artur*

     
    Odpowiedz
  2. adi

    Arturze, bracie moj 🙂
    1. W

    Arturze, bracie moj 🙂

    1. W zetkniecu z doswiadczeniem wiary lub nie-wiary innych nigdy nie staje w pozycji mistrz- uczen, ale jako swiadek czegos wielkiego, co dzieje sie w czlowieku. szczegolnie spowiadajac jestem swiadkiem rzeczywistego cudu Bozego przebaczenia. Wiara jest darem- aby przyjac dar musze sie odpowiednio usposobic, przygotowac. Pytam co robi, aby boga rzeczywiscie spotkac? Czy nie jest to problem lenistwa i obojetnosci wobec Boga? Widzac szczera wole, zachecam do rocznego zakladu Pascala ( w mojej przerobce ) tzn zyj jak wierzacy i bez uprzedzen spelniaj Boze przykazania ( ale uczciwie ), w tym czasie niech sie martwi i pracuje Duch Sw ( od czarnej roboty ). Zyjac miloscia zyje sie w polu dzialania Boga i predzej czy pozniej On dotknie i tchnie wiare. Tylko trzeba checi i wysilku i uczciwosci. I widze, ze to dziala. Jak nic sie nie zmnieni po roku mozesz uczciwie odejsc, wystawie ci nawet certyfikat uczciwosci 🙂 ale daj czas Bogu.

    To jedna z metod.

    Na razie tyle, bo musze uciekac, obowiazki wzywaja …. cdn…

     
    Odpowiedz
  3. aaharonart

    Adamie pytanie z rozwinięciem

    Proszę Cię abyś napisał w spokoju i nie spiesząc się do obowiązków które Cię wzywają . Temat jest dla mnie bardzo ważny i nie chciałbym zdawkowych odpowiedzi. 

    Dopiszę więc raz jeszcze 

     

    Adamie napisałeś w odpowiedzi na moje pytanie  :

    Wiara jest darem- aby przyjac dar człowiek (niewierzący? ) musi  sie odpowiednio usposobic, przygotowac. … co robi, aby Boga rzeczywiscie spotkac???  

    Właśnie o to chodzi, że ten przysłowiowy „człowiek” o którym mówimy nic nie robi aby Boga spotkać  i jest obojętny wobec Boga , poprostu nie chce Boga ani całej tej wiary o której tyle się mówi .On  nie widzi w sobie  chęci szukania Boga, o którym Ty mu zwiastujesz Ewangelię albo ktokolwiek inny. Po prostu nie widzi potrzeby Boga.

    On nie chce żyć jak wierzący albowiem życie jakie prowadzi w zupełności mu odpowiada a życie wierzących których zna z widzenia zupełnie go nie pociąga. Daj my na to że w  rozmowie z Tobą jest szczery i otwarty.

    „Człowiek” o którym mówimy jest dajmy na to zupełnie obojętny na to co się mówi o Bogu. Po prostu żyjąc , spotkał Cibie Księdza np. w parku na ławce i Ty zacząłeś z nim rozmawiać a widząc że jest człowiekiem nieodrodzonym duchowo zaczynasz mu głosić Chrystusa. On patrzy na ciebie , słucha po czym odpowiada, że nie ma chęci ani wysiłku ani uczciwości w sobie . On nie potrafi żyć jak wierzący . Widzi w sobie pociąg do tego co wierzący nazywają grzechem, ale tak naprawdę guzik go to obchodzi . Po prostu ten „człowiek” widzi w sobie niechęć do pokutowania i tego opamiętania do którego Ty go zachęcasz jako Ksiądz . Nie wiem czy wyraziłem się jasno ?

    Mówimy tu o „człowieku” obojętnym. Takim który nie chce – nie znajduje w sobie chęci bycia kimś takim jak Ty albo inny wierzący chrześcijanin. Jak rozbudzić chęć bycia Chrześcijaninem?

    Nie chodzi mi o to co ma ten człowiek ze sobą zrobić , bo on nic nie chce ze sobą robić, a nawet gdyby wiedział co ma ze sobą zrobić to nie znajduje ani chęci ani siły by coś w sobie zmienić.

    Co wtedy?

    On nie chce Cię słuchać , on nie chce się modlić . On po prostu spotkał Ciebie a Ty wiesz że Pan Bóg postawił tego człowieka na Twojej drodze i dał Ci zadanie przyprowadzenia go do Chrystusa …Co więc czynisz gdy wiesz że Pan nie chce go puścić ale chce go zatrzymać przy sobie ?

    Tobie zaś Adamie dał zadanie sprowadzenia Go za wszelką cenę ze złej drogi po, której z rozkoszą chodzi . Ty o tym wiesz ale On nie . Ten człowiek nie chce się nawracać a Ty wiesz że Bóg chce aby On do niego przyszedł. Co musi zrobić ten człowiek? Jakie jest minimum jego podejścia pod Ducha świętego?

    *

     

     

     
    Odpowiedz
  4. adi

    Arturze, wroce do pierwszego

    Arturze, wroce do pierwszego pytania. co robic, gdy czlowiekowi podoba sie grzech? I gdy nie ma zamiaru niczego zmienic? I gdy jest totalnie obojetny?

    1. jak czlowiek nie chce to niewiele da sie zrobic w kazdej dziedzinie zycia. Dlatego Biblia wskazuje na najgorszy stan obojetnosci : apokaliptyczne obys byl zimny albo goracy. w relacjach miedzyludzkich takze obojetnosc jest najgorsza. Mysle, ze piszesz o jakiejs konkretnej sytuacji, wiec trudno jest odpowiedziec na to pytanie. Jednak nic na sile – popatrz na Jezusa- zawsze zostawial wolnosc jesli chcesz… i bogaty mlodzieniec, ktory nie chcial i odszedl zasmucony – to wazne slowo. Nie chcial, nie mial sily, nie umial, byl obojetny… ale zycie nie sprawialo mu radosci, nie widzial sensu – mimo, ze materialnie mial wszystko, moralnie byl zborny, doskonaly, ale mimo wszystko…szuka czegos wiecej, przychodzi i pyta…o zyciw wieczne… On chce, pali go pragnienie, ale ostatecznie za nim nie idzie i…odchodzi smutny. To znaczy jest wybor, ale ciagnie za soba konsekwencje smutku, niespelnienia , pustki. Czasami po prostu nie da sie zrobic nic, jak rodzice wobec trudnego dorastajacego dziecka…to jest dramat. Mam nadzieje, ze Pan ma swoj scenariusz i parzy na to wszystko zupelnie inaczej

    2.w tym problem,ze grzech podoba sie czlowiekowi, mnie tez…tyle , ze na krotka mete. W konsekwencji powoduje niezadowolenie, smutek, pustke… i dlatego, ze tak boli, ze powoduje rozbicie, pekniecie, ryse to Pan chce nas ochronic przed grzechem w ktory lecimy jak zlosliwe komary do swiatla. Ilustrujac problem jestesmy jak pusty dzban – musi byc czyms wypelniony i mozna na szybkiego wypchac go grzechami i wydaje sie byc oki, ale to wszystko to tylko substytut, w dzbanku powinno byc najlepsze wino, a nie papiery. Czyms musze sie zapachac -wiec xapycham sie grzechami i mowie, ze mi tak dobrze. Tyle, ze serca nie oszukasz i zaraz pozostanie smutek rozgoryczenie i teskonota za kims wiekszym. Grzech cieszy, ale pozostawia gorycz, wiemy o tym wszyscy. I znowu jak nic sie nie chce z tym zrobic, to na sile nie ma nic do roboty. Jesli chcesz…

    Czym innym jest natomiast obojetnosc kogos kto ma za soba przygode wiary i wchodzi w duchowy czas kryzysu i obojetnosci na wszystko. korzenie tego sa inne i postepowanie powinno byc inne.

    Zawsze jestb pytanie o historie przyjazni z Bogiem

    Zapraszmy z Arturem innych do dzielenia sie  odpowiedziami na pytania….

     
    Odpowiedz
  5. adi

    Ahaaronie, pozny wnuku

    Ahaaronie, pozny wnuku Aarona 🙂

    Podzielam i niepodzielam to wszystko, co napisales. Liczy sie serce szczere – i tak i nie, bo bog potrafi poruszyc i przemienic zatwardziale serca falszywcow i koscielni hipokryci moga doswiadczac laski w obfitosci.

    Dotykamy tajemniczej relacji, delikatnej nici laczacej czlowieka z Bogiem – tutaj, jak w kazdej relacji ludzkiej nie ma zelaznych regul. Czy Pawel  byl szczery w momencie nawrocenia?

    Dazenie do swietosci jest wazne, ale nie najwazniejsze, bo istnieje doskonalosc, ktora boli Boga, bo jest bez Boga… Taka porzadnosc dla porzadnosci, tymczasem wiara to relacja – ja swinia ufam Bogu z cala podloscia mojego skurczonego serca.

    Takie minimum to pragnienie pragnienia – moze byc ukryte, przysypane substytutami, ale jesli cos sie zarzy – jest szansa na ogien. Widzisz ja mam zaufanie, ze ostatecznie w wierze nie chodzi o mnie, ale o Niego.

    Pamietasz jeden z moich pierwszych wpisow swinie jestescie, odczytaj go na nowo – niczego sie nie spodziewac, byc swinia i …otrzymac wszystko, bo dzialajacym jest On!

     
    Odpowiedz
  6. aaharonart

    Dziękuję za pomoc

    Dziękuję Ci Adam za pomoc i twoje wypowiedzi . 

    Tekst usunąłem bo skoro jest w nim coś nie tak to poco ma wisieć u Ciebie w Blogu ?. 

    Zyczę Ci owocnej pracy duszpasterskiej  . 

    a

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code