Szacunek – test kultury

 
 
Szacunek to na pewno więcej niż postawa, nie mieści się też w pojęciu cechy charakteru, chociaż jak najbardziej mówi się o kimś, że „ma szacunek” albo „odnosi się z szacunkiem”. Szacunek idzie o wiele dalej niż sam sposób – ogólnie ujmując – traktowania ludzi; ma konkretne źródła i przynosi efekty sięgające dalej, niż nawiązanie i utrzymanie pozytywnej relacji. Szacunek okazywany ludziom podnosi ich na duchu. Okazywanie innym braku należnego szacunku nierzadko jest powodem ich smutku, uzasadnionego poczucia poniżenia i wyrządzenia krzywdy, czy nawet załamania – jeśli jest to postawa natarczywa i demonstrowana z premedytacją, a jej celem jest właśnie poniżenie kogoś. Takie postępowanie jest równoznaczne z grzechem ciężkim, właśnie ze względu na skutki, gdyż nigdy nie wiadomo jak daleko i głęboko sięga działanie człowieka.

Według św. Benedykta dla chrześcijanina umiejętność okazywania szacunku jest jednoznaczna z autentycznością wiary. Każdy nosi w sobie »tchnienie, iskrę« samego Stwórcy. Szacunek to umiejętność właściwego traktowania ludzi, która nie pozwala na przeprowadzanie egoistycznych podziałów. Szanuje się zarówno wielkiego, jak i małego, bezbronnego, ubogiego. Właśnie ze względu na niepodważalny fakt posiadania tej »Bożej iskry«.
Natomiast domaganie się szacunku może być na pewno formą obrony przed szeroko rozumianą dyskryminacją. Nie jest tajemnicą np. fakt, że  kobiety w kościele powinny domagać się szacunku od środowiska męskiego. Często demonstracyjny brak szacunku jest najzwyczajniej formą ukrycia własnych braków a wytworzony pancerz gwarantujący nietykalność, ma zapewnić zakrycie własnej banalności.

Szacunek jest całkowitym przeciwieństwem cynizmu godzącego w godność człowieka. Osoba posiadająca umiejętność okazywania szacunku nie interesuje się śledzeniem osobistych spraw innych ludzi. Taki człowiek we właściwym momencie wyczuwa, że wkroczyłby w coś zdecydowanie nie swojego, zbyt subtelnego, więc cofa się – ze względu na »Bożą iskrę«, która jest własnością innej osoby. Rozpoznaje kiedy ma się zatrzymać, aby nie podeptać godności innego człowieka. To jest właśnie test autentyczności wiary i test kultury duchowej – tym samym osobistej.

 

11 Comments

  1. ostatni

    Szacunek owocem miłości

    To prawda pani Ewelino , miłość bez czynu jest tylko słowem ,określeniem ,definicją. Szacunek jest bardzo prostym wyrazem miłości bliźniego , ale niezbędnym , a wkraczanie w prywatność innego człowieka  [nawet w dobrych intencjach] jest niczym innym jak tylko błędnym pojmowaniem miłości i brakiem szacunku.

    Brak szacunku względem kobiet w kościele bierze się ze źle interpretowanego tekstu o "uległości żony względem męża" , zauważyłem że Słowo Boże jest pułapką dla ludzi pozbawionych miłości , staje się Ono literą obnażającą ludzką pychę.

    Jest jednak bardzo prosty model kontroli własnego serca – przykład ; jezeli czytam "żony bądźcie uległe….." a zaraz po tym -"mężowie miłujcie żony……." to jako męża interesuje mnie tekst skierowany do mnie a nie do mojej żony -czyli nie powinienem uczyć jej uległości  tylko siebie uczyć miłości do niej . Jeżeli ten model odczytywania bibli dostosujemy do życia to nie będziemy w stanie skrzywdzić innego człowieka.

    Bóg dał nam swoje Słowo abyśmy respektowali je od siebie a nie od innych , tylko taka postawa może przynosić właściwe owoce w chrześcijaństwie.

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  2. mal

    człowieczeństwo

    człowieczeństwo zasługuje w nas na szacunek, tak godne i tak słabe i kruche … jest niczym miecz obosieczny. Doświadczając bezsilności odktywam, że potrzebuję Człowieka, w którym odkrywam moją godność.

     
    Odpowiedz
  3. ostatni

    Zgadzam się…

    ….i nawet bez ale , wiem o czym pani pisze mnie też czasami jest przykro że muszę respektować szacunek od innych , ta uwaga ,którą poczyniłem była raczaj ku refleksji dla czytających niż sugestią do pani.

     
    Odpowiedz
  4. ewelinamo

    Uległość… miłość…

     

    Tak, uległość żony wobec MIŁUJĄCEGO – jak mówi Pismo Św. męża na pewno nie będzie dla niej położeniem upokarzajacym, ani w jakikolwiek sposób godzącym w jej godność. Pod warunkiem, że nie nadinterpretuje się po swojemu Słowa Bożego i nie wykrzywia tak, żeby pasowało do własnej wygody. Musimy też pamiętać, że ten tekst powstał w określonych czasach w odniesieniu do konkretnej kultury.

    Jednak myślałam też o tym w jaki sposób kobiety bywają traktowane przez kapłanów. Tłumaczy się to banalnym i naiwnym argumentem, że kapłan to też tylko człowiek.

    Bywają jednak coraz częściej sytuacje, gdzie jakiekolwiek próby zasygnalizowania kapłanom błędu np. dotyczącego traktowania ludzi a szczególnie kobiet jest odbierany wprost jako atak na cały kościół, kapłaństwo a osobę podejmującą taki dialog określa się jako zdecydowanie nie na miejscu, bądź wprost jako bezczelną.  A skoro kapłan to tylko człowiek, powinien podejmować dialog z ludźmi jak człowiek a nie jak nadczłowiek, któremu wydaje się, że może komuś NAKAZAĆ przestać mówić, jeśli tylko rozmowa nie jest okraszona ukłonami. A skoro to i kapłan i człowiek – to wtedy już nie dla każdego kapłana jest oczywiste, że w traktowaniu każdego człowieka powinien kierować się konkretnymi wartościami moralnymi.  Ale jest też tak, że taki model postępowania godzi też w wielu kapłanów umiejących obdarzać ludzi szacunkiem – nie tylko używając komplementów, czy okazując wyłącznie werbalnie chęć do pomocy, gdzie za pytaniem " w czym mogę pomóc?" kompletnie nic nie idzie . Wieczne ukłony i milczenie gdy patrzymy na ewidentne zło, tylko przyczyniają się do umocnienia takich postaw.

    Każdy na pewno doświadczył, że szacunek – płynący od nas jak i dla nas nierozłączny z dążeniem do pełni czlowieczeństwa. Pozbawimy się go też wtedy, jeśli stwierdzimy, że już osiągnęliśmy wszelką doskonałość.

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  5. ostatni

    Rozumiem pani Ewelino

    Kiedy byłem mały ksiądz na religii rzucał w nas [uczniów] pękiem kluczy , krzyczał i ciągnął za uszy. religia była najstraszniejszą lekcją , niestety najgorsze jest to że wszędzie w każdym kościele [denominacji] dzieje się to samo , dzieli się ludzi na kapłanów i parafian lub usługujących i zwykłych wierzących . Podział taki istnieje w Bibli , ale tak jak pisałem wcześniej i tak jak pani pisze – interpretacja bibli jest coraz bardziej swobodna i wykorzystywana do wynoszenia się nad innych.

    Czasami zdarza się że są ludzie w "duchowieństwie" , którzy boją się Boga ale jest to rzadkość , a cechy rażąco odbiegające od owoców Ducha Św. będą z każdym dniem nasilać się i na dodatek będzie się określać takie wypaczenia jako dobre.

    Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to trwać w wierze , modlić się i nie bać dyskutować oraz obnażać takich praktyk. {Jezus w ciele nie zgrzeszył a złoił batem skóry handlarzy świątynnych i faryzeuszy nazwał po imieniu}

    Dodam jeszcze że mam podobne doświadczenia z  pastorami uważają się oni za wybranych przez Boga i z tego tytułu są nieomylni , a każda próba szczerego dialogu nazywana jest atakiem – ten sam model , który pani opisała. – [ dobry parafianin czy zwykły wierzący to taki co mało dyskutuje , dużo kasy przynosi  i upokorzeń znosi].

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Wzajemne relacje.

    Sz. Pani Ewelino mam wątpliwości, czy zalecane "domaganie się szacunku", czy nawet czegokolwiek jest jedynym, koniecznym i najlepszym sposobem. Wg. mnie zdecydowanie lepiej jest swoją postawą i zachowaniem możliwie często zachęcać, inspirować, czy skłaniać ludzi dobrej woli – bliźnich, do wzorowych, bądź poprawnych i pożądanych wzajemnych relacji, w tym do okazywania nie tylko szacunku, ale również serdeczności, wielkoduszności, wspaniałomyślności, wyrozumiałości, etc., czy  i zwykłej życzliwości.

    Świadomie wymieniam ludzi dobrej woli – bliźnich, a pomijam tych, którzy uporczywie trwają w błędzie i z różnych powodów są nie tylko uprzedzeni i wrogo usposobieni, do wybranych osób. U nich zwykle bardzo trudno dostrzec w/w postawy i zachowania, a tym bardziej ową "Bożą iskrę".

    Czy wolność, suwerenność, niezależność, bądź godność człowiekowi można zawsze zabrać, a może najczęściej jest tak, że człowiek lub naród je bezmyślnie i beztrosko tracą, czy oddają?……

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  7. ewelinamo

    Domaganie się szacunku

    Jak najbardziej – domaganie się szacunku, wtedy kiedy jest to jedyne wyjście jest jak najbardziej na miejscu – a takie sytuacje nie należą do rzadkości. I to jest według mnie właściwa postawa. Jeśli ktoś kimś poniewiera, obraża, kpi i szydzi, wielkoduszność i wyrozumiałość będzie wyrażeniem zgody na takie traktowanie – jest więc reakcją całkowicie nielogiczną i nie na miejscu a nawet jakąś chorą zgodą na pewnego rodzaju unicestwienie jakiejś części siebie.  Domaganie się szacunku budzi z reguły największy lęk i bunt u krzywdziciela, bo w tym kontekście łączy się z przyznaniem do winy przed pokrzywdzonym i postawą pokory a to jest dla wielu nie do przełknięcia. Łączy się z tym, że brak szacunku zostanie potępiony.

    Jeśli natomiast mówimy o "ludziach dobrej woli" –  to raczej ich nie trzeba skłaniać ani zachęcać do okazywania szacunku, gdyż z pewnością ta umiejętność nie jest dla nich czymś obcym. "Człowiek dobrej woli" – wedug mnie nie stchórzy przed nazwaniem zła – złem, właśnie ze względu na dążenie do dobra.

    A jeśli nie widzimy w kimś >Bożej iskry< to nie jego wina, tylko raczej tego, który patrzy, bo to fakt niepodważalny. Tylko trzeba uściślić: ja spotkałam "ludzi dobrej woli" ORAZ "ludzi mieniących się ludźmi dobrej woli" – gdyż tak, łatwiej ukryć zło. Cóż niestety wielu ( z tych drugich) ma poważanie wśród takich kapłanów którzy chętnie ukrywają ich złe poczynania, z reguły w zamian za trwanie w towarzystwie wzajemnej bezwzględnej adoracji.

     
    Odpowiedz
  8. elik

    Totalne nieporozumienie, czy przekora?….

    Konieczność, czy potrzeba domagania się szacunku, albo elementarnej przyzwoitości, grzeczności, kultury osobistej, czy czegokolwiek pozytywnego jest zwykle następstwem, czy konsekwencją wcześniejszych istotnych zaniedbań wychowawczych. Dlatego nadal uważam, że zdecydowanie bardziej właściwą i pożądaną postawą jest to, co uprzednio napisałem, niż domaganie się…… 

    Mam wrażenie, że Pani usiłuje być przekorna albo nie całkiem identyfikuje się z postawą Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa, który był i nadal jest wzorem godnym naśladowania, dla wielu pokoleń istot ludzkich, bo w sytuacji nadzwyczajnie dramatycznej przede wszystkim prosił: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią."

    A zatem z głębi duszy szukał nie Bożej iskry, lecz z wrogami, oprawcami, krzywdzicielami, a nie z bliźnimi – ludźmi dobrej woli – wzajemnej miłości tj. obecności i bliskości, a nawet domagał się zamiast owego szacunku, od Ojca wobec nich przychylności, usprawiedliwienia i przebaczenia. Ponieważ był i jest wzorem człowieczeństwa, w tym wielkości, doskonałości i  świętości – istotą zdolną i gotową m.in. wybaczyć tym, którzy GO nie tylko publicznie zniesławiają, znieważają, lecz również  skazali, krzywdzili, torturowali i ukrzyżowali.

    Skąd u Pani to absurdalne przeświadczenie i dostatecznie czytelne intencjonalne publiczne oświadczenie, że: "…..kapłani chętnie ukrywają ich złe poczynania, z reguły w zamian za trwanie w towarzystwie wzajemnej bezwzględnej adoracji."

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  9. mal

    ***

    pragnę doprecyzować, pisząc o Człowieku miałam na myśli Pana Jezusa. Czytając ten tekst zastanowiłam się bardziej nad tym jak ja szanuję innych ludzi, naprawdę bywa że cierpliwości i szacunku mi brakuje …

    Bardzo zgadzam się z Panem Zbigniewem, że godność można utracić, tracić … "…, ale powiedz tylko Słowo, a będzie uzdrowiona dusza…". Godność jest dana, ale także musi człowiek z nią współdziałać, rozwijać.

    Wątek tych  komentarzy bardzo odbija w kierunku kapłanów okazywania przez nich szacunku. Ciężki to temat. Zdaje mi się na osobny wątek.
    Mogę się podpisać pod wszystkim co napisał Pan Zbigniew, wszystkie te komentarze Pana, które czytam są mi bliskie.
    Rozumiem o czym pisze Pani Elżbieta.
    Nietety z tym akurat zdaniem, także muszę się zgodzić "…..kapłani chętnie ukrywają ich złe poczynania, z reguły w zamian za trwanie w towarzystwie wzajemnej bezwzględnej adoracji."
     
    Nie podoba mi się, że Tezeusz przemawia niejednokrotnie bardzo w tonie antyklerykalnym. eh także jestem krytyczna wobec kapłanów i zdaje mi się bardzo asertywna wobec osób duchownych. I jest środowisko, które miało okazję się o tym bardzo przekonać. Niestety doświadczyłam powyższych słów Pani Elżbiety dokładnie tak jak one zostały zapisane.
    Poprostu spotkałam nieszczerą osobę duchowną, która buduje wokół siebie mistyczną atmosferę, a relacje zapewniają jej dowartościowanie.
    Uważam jednak, że jeśli wiemy o złym zachowaniu kapłana to trzeba udać się do jego przełożonych, wspólnoty czy nawet wyżej i jestem kobietą, która niezawahała się podjąć takich kroków i nie będę się wahać by w podobnych sytuacjach reagować.
    To, że wymieniona wspólnota nie podjęła, w tym konkretnym przypadku, radykalnych kroków co do danej osoby, to działanie przeciwko samej sobie i Kościolowi.
    To czy mamy dobrych kapłanów zależy także ode mnie, od tego czy reaguję i sprzeciwiam się złu o którym wiem. Jeśli zły czyn jest faktem to niezależnie od tego czy jest to kapłan, prezydent, najleprzy naukowiec czy jakikolwiek inny autorytet, czyn jest zły.
    Inna rzecz w jaki sposób i czy reagują na te fakty przełożeni ? Jeżeli przełożeni pomimo świadomości konkretnch złych zachowan osoby duchownej obdarzają ją zaufaniem, tak jak napisałam, działają przeciwko swojej własnej wspólnocie i Kościołowi. Moim zadaniem jest jednak, zawsze w dialogu z przełożonymi, sprzeciwiać się złu.
     
    Znam rożnych kapłanów takich, którzy działają mi na nerwy ze wzajemnością i radością jest każda chwila kiedy potrafimy ze sobą spontanicznie, normalnie porozmawiać, także takich, którzy są normalnymi zdrowymi ludźmi, pięknymi osobami, przyjaciółmi.
     
    Sprzeciwiam się przeciwko wrzucaniu wszystkich kapłanów do jednego worka. To, że mam złe doświadczenia w Kościele, że przez Kościół nie mogłam odnaleźć Prawdy, która była w Nim relatywizowana nie zmienia faktu, że także gdzie indziej Kościół udzielił mi wsparcia, dał mi siłę do poszukiwania Prawdy i walczenia o nią. Mam także piękne i ważne doświadczenia związane z byciem we wspólnocie Kościoła. Jestem przekonana o modlitwie i duchowym wsparciu zakonów kontemplacyjnych, doświadczyłam mocy modlitwy kapłana, który modlił się ofiarując odprawianą przez siebie Mszę świętą o czym nie wiedziałam a trudna sytuacja w tym samym czasie została rozwiązana.
     
    Wierzę w moc ślubów zakonnych, święceń, ślubu małżonków, wierzę, że mają one ogromną moc i czasem jedyne co można to się tylko przed nimi uniżyć. Jeżeli są kapłani, którzy pomimo mego reagowania i niegodzenia się na zło w Kościele nie zmieniają swojego postępowania a ich wspólnota radykalnie nie reaguje to modlę się że jeśli Bóg zechce dać powołanie mym dzieciom by były dobrymi kapłanami, osobami konsekrowanymi.
     
    Co do relacji małżonków "stają się jednym ciałem." Rdz 2,24 To, w jaki sposób małżonkowie traktują siebie nawzajem, w taki sposób traktują swoje własne ciało. Uczenie się szacunku do siebie, to nauka szacunku do drugiego, na całe życie:)
     
    Odpowiedz
  10. ewelinamo

    Domaganie się szacunku

    @Elik

    Domaganie się szacunku a wielkoduszność i dawanie dobrego przykładu, to dwie odrębne reakcje, dwa odrębne sposoby. Nie każda reakcja jest adekwatna do wszystkich sytuacji.

    Pan Jezus, jak najbardziej, przebaczył złoczyńcom – postawa domagania się szacunku w żaden sposób nie wyklucza przebaczenia. W innej sytuacji Pan Jezus jednak – być może dziś nazwalibyśmy to, bardzo agresywnie zachował się, gdy właśnie domagał się szacunku dla praw Bożych, uszanowania miejsca świętego i wręcz urządził zamieszki wyrzucając kupczących ze świątyni. Zresztą to nie jedyna tego rodzaju postawa Pana Jezusa. Myślę, że trzeba patrzeć na całą naukę Pana Jezusa a nie dobierać sobie według własnej wygody.

    Jeśli zło wyrządza np. ksiądz proboszcz – to nie przestanie ono być złem i nie można go nazwać dobrem, ze względu na "ochronę" danej osoby. Czy pod tą "wielkodusznością" w takich sytuacjach nie próbuje się czasami przemycić zwykłego pobłażania złu a co za tym idzie właśnie CHRONIENIA ZŁA?

    Podobnie w tej sytuacji – jeśli jakieś kwestie istnieją – to mamy prawo o nich rozmawiać i szukać źródeł ich zaistnienia i rozwiązań

    Sugeruję również inny ton rozmowy – omawiamy tu pewną konkretną kwestię i proponuję właśnie do niej się odnieść p. do szukania przyczyn i skutków. Uważam, że można wyrazić swoje – każde zdanie właśnie w taki sposób, bez obrażania rozmówcy i zbędnych odniesień personalnych, gdyż na to najzwyczajniej się nie zgadzam.

     

     
    Odpowiedz
  11. cogito

    Milosc bez wzajemnego

    Milosc bez wzajemnego szacunku nie istnieje.

    trudny temat – domaganie sie szacunku.
    skoro ktos nie szanuje, to znaczy moze ze nie kocha? ze nie jest dobrze wychowany i w ogole nikogo nie szanuje, tylko co najwyzej uznaje za silniejsze jednostki – takiego nie ma jak nauczyc szacunku.

    a moze to strona domagajaca sie – najpierw nie stawiala granic az tu nagle zmienila zdanie…

    trudny temat 🙂

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code