*** ŚWIR***

 

 


„Olu jak w tym chorym świecie krzyczeć: Tlenu, dajcie mi tlenu?  Szeptem…"

Dopadł mnie. Nieoczekiwanie i bez uprzedzenia. Miał nieuprzejmy wyraz twarzy, łysą czaszkę, przemoczony i znoszony filcowy płaszcz, wielkie podrapane dłonie z obgryzionymi paznokciami, zabłocone dziurawe buty i spodnie z trzema śladami białych pasków. Nikt nie przyniósł listu z ostrzeżeniem
i określeniem nieprzekraczalnego terminu.

DŁUŻNIKU !!!!!!!!

Podszedł do mnie i przywalił mi w głowę gazrurką. Rozwalił mi osobowość. Rozpadła się na tysiące kawałków. Śliniąc się zobaczyłem świat oczami bezmózgiego kretyna. Doczołgałem się do łóżka. Ciężko łapałem oddech nie bardzo wiedząc co się dzieje. Każda myśl wydawała się obca, okłamana, nie moja lecz dodana. Po jakimś czasie opanowałem ślinotok. Wstałem podszedłem do lustra i przyjrzałem się znajomej twarzy. Nic nie wskazywało na to, że pod deklem entropia myśli i cech osiągnęła kosmiczne minimum, te same oczy, ta sama twarz, te same zęby, ta sama umiejętność poruszania uszami. Wyszedłem na ulicę. Spotkałem znajomego. Coś do mnie mówił a ja zrozumiałem czego nie chciał mi powiedzieć. Mówił, że ma świetny pomysł na interes, że naprawdę się uda. Nie wiem dlaczego ale słyszałem: zrób to za mnie a ja ci odpalę działkę. Chciałem mu powiedzieć żeby się odwalił a powiedziałem: wiesz co boli mnie głowa, odezwę się jutro. Wróciłem do domu. Rozmyślałem, lecz jak tu myśleć gdy nie wiadomo czyje myśli? Ból, okropny strach. Poszedłem spać. W nocy znajomy koszmar. Wstałem. Sypialnia identyczna jak w ciągu dnia. Jedynie szarości wskazywały na noc. Próbowałem zapalić światło by się dowiedzieć, czy to sen czy obudzona prawda. Światło zostało wessane przez żarówkę. Sen. Szarość i ciemność. Nie potrafiłem się tak łatwo obudzić jak kiedyś gdy goniły mnie wampiry. Wtedy wystarczyło, że pomyślałem że chcę i już byłem w swoim łóżku. Ten sen się przylepiał, zasłaniał całą rzeczywistość był kokonem z którego nie dało się wyrwać. To on rządził mną . Śniąc wstałem. Poszedłem do łazienki. Nagle ktoś mnie z tyłu złapał i zaczął ciągnąć. Walczyłem. Obudziłem się w końcu. Poszedłem do kuchni i wziąłem zeszyt. Zacząłem pisać. Chciałem napisać co się ze mną dzieje, chciałem to ująć w słowa, oswoić. Pisząc zorientowałem się, że piszę kłamstwa. Że używam ogólników, wygładzonych zwrotów. Po co to robiłem? Przecież nie pisałem dla kogoś lecz dla siebie. Postanowiłem kreślić te wszystkie wychowane zdania. Kreśliłem jak szalony. Jedna ręką pisałem, drugą kreśliłem. Odrzucałem to wszystko co zostało mi wpojone w szkole, w kontaktach z ludźmi. Czyściłem umysł. Prawda – powtarzałem sobie. Nie ważne jaka, jedynie prawda. Opisywałem wszystko. Mój stosunek do pracy, moją wiarę, moich znajomych. Miernikiem było uczucie. Przy każdym imieniu pisałem co o nim myślę. Kreśliłem i kreśliłem. Rozwalałem całą pasożytniczą osobowość. Doszczętnie do poziomu, gdy na papierze zostawały słowa, cham, świnia, k…, egoista. Dokonałem autodestrukcji. W końcu dotarłem do dna. Pozostała tylko wizyta u lekarza…

Gdy mnie pytał co mi jest, zapytałem go czy jest świadom tego, że to od niego oczekuję odpowiedzi.
Dał mi prochy. Zjadłem. Tabletka podziałała jak pancerna szyba postawiona między mną a mną i rzeczywistością. Nie udzieliła odpowiedzi. Pozwoliła zasnąć. Znów się śliniłem.

Po jakimś miesiącu poszedłem do księdza porozmawiać.

Zapytałem go, czy to prawda, że świat jest niepoznawalny? Czy on tez uważa, że jesteśmy zbudowani z pojęć których znaczenie ktoś nam kiedyś wrzucił w głowę? Co to jest przyjaźń, co to jest miłość, co to jest niebo, co to jest wiara. Same puste słowa. Był zupełnie nieprzygotowany. Najpierw go zamordowałem, potem wskrzesiłem i znów zamordowałem, lecz wskrzesiła go jego nauka.Kazał mi się wyspowiadać… Poszedłem więc do spowiedzi. Wyspowiadałem się i tyle. Nic się nie zmieniło.

Ciągle to same kretyńskie doświadczenie rzeczywistości w jej braku. W domu kilka godzin leżałem krzyżem na podłodze. Modliłem się. Nic. Rodzice zaczęli się o mnie martwić. Starali się pomóc, choć zupełnie nie rozumieli co się ze mną dzieje. A ja umierałem. Umierałem i dezintegrowałem. Mówiłem do ludzi a oni
w ogóle nie rozumieli o co mi chodzi. W końcu przestałem mówić. Zrozumiałem, że ich głowy to nie moja. Że każdy z nas zawłaszcz i powtarza cudze światy. Zrezygnowałem. Snułem się po ulicach, zapisywałem i kreśliłem kolejny już chyba trzeci czterystu kartkowy zeszyt. Mijały dni, tygodnie i lata. To był czyściec. Tabletki pozwalały zasnąć. Koszmar olałem więc sobie odszedł. Wszystko stało się obojętne.
Praca ograniczyła się do bezmyślnego wykonywania poleceń. Słyszałem w zdaniach ludzi język ich rodziców i nauczycieli, duszpasterzy i polityków z telewizji. Same powtarzane pierdoły. Bełkot.
Wszyscy powtarzają te same historyjki. Słysząc Kurskiego zwymiotowałem i rozwaliłem telewizor. Wyrzuciłem z życia większość znajomych, a w zasadzie to oni sami odeszli, nie chcieli mieć nic wspólnego ze świrem. Wystarczyło przestać dzwonić i zacząć mówić że nie ma się czasu gdy coś ode mnie chcieli. Zostałem sam.

Sam na sam z dziurawą głową. Pustka. Pousuwane zupełnie niepotrzebne graty. W zamian posadziłem sobie kwiaty. Pachniały, a najważniejsze było, że to one wiedziały jak maja pachnąć. Zacząłem zwracać uwagę na ptaki, bo to one wiedziały jak mają śpiewać. Nikt im tego nie wbił do głów. Zostały puste ściany, a na jednej z nich obraz Boga, nagi cień człowieka. Wyłączyli mi prąd. Bez znaczeni.

 

Teraz ustawiam sobie świat, tak jak mi się podoba. W końcu to ja umrę.

YOU ARE DEAD IF YOU ARE HEARTLESS… […]

 

11 Comments

  1. ahasver

    Bardzo Dobry tekst – i muzyka do niego pasuje!

    Masz talent do opisywania czystej dynamiki egzystencjalnych paradoksów; trochę tutaj Bukowskiego, trochę Millera… Ostatnie zdanie – fajna puenta. Kurcze… Ja też mam kilka literackich tekstów, ale …chyba będą zbyt brutalne jak na Tezeusza. Tak czy siak – bardzo mi się Twój tekst spodobał!

     
    Odpowiedz
  2. awer

    Bartku.

    A jak Ci sie widzą wizuale?

    Czasami przerabiam teksty pod Tezeusza. Cóz. Trzeba się ponapinać. Fajnie że Ci sie podoba. Tak a’propo nie przejmuj się, że czasami nie masz komentarzy pod swoimi wpisami. Są trudne to po pierwsze (przyznam się, że osobiście mam problem z językiem filozofów –  od zawsze!) ,a po drugie, ludzie czytają i to jest fajne. Nie muszą komentować. Mogę Cię jednak zapewnić na 1000%, że czytają.

    Pozdrawiam wszystkich!

     
    Odpowiedz
  3. ahasver

    Wizuale są O.K.

    Wizualizacja również mi się podoba – chodzi o dynamikę i zagubienie oczywiście; spojrzenie w szybkość, której wymaga współczesność – nieraz kosztem własnej mentalności, o ile nie wyrazimy sprzeciwu w zamianie owej szybkości w coś dobrego – choćby w muzykę. Profesjonalna robota, cóż tutaj więcej dodać. To jest sztuka. – Wyraża, co ma wyrazić tak jak powinno się to wyrazić. Gdybym był upierdliwy, przyczepiłbym się tylko napisu "wake up" – jest zbyt sugestywny i nie do końca pasuje do migotliwości i dynamiki obrazu – jakby pochodził z innego wyświetlacza. Jakby trochę przypadkowy. Chyba, że taki był zabieg. Tak czy siak – owak, całość jest zmontowana conajmniej na 5. Przypomina mi – swoim klimatem – trochę "evolution" Pearl Jam, z drugiej – bardziej swojsko i zboczenie – "We know technology" Dick4Dick. W tym roku festiwal Nowa Muzyka w Katowicach – w Cieszynie festiwale zaczynają i …zwiewają – no wiesz, no wieś . A na Open’er i w tym roku będę! Występujecie? W Cieszynie też można byłoby jakiś koncert zorganizować, magnolie rozkwitną, studentki plastyki, moje ukochane artystki, spódniczki założą. Pozdrawiam!

     
    Odpowiedz
  4. awer

    Bartku – odpowiedź.

    Masz rację- też mi się nie podoba juz ten wake up, zresztą jest więcej rzeczy które przestało mi sie podobać w tej wizualce. Musiałem jednak dzieło uznać za skończone, więc takie zostało.

    Nie świece już z Loco. Chłopaki zmienieli muzykę i skład. Przestałem czuć klimat więc odszedłem.  W Cieszynie dwa razy grałem na Juwenaliach. 

    P.S. Gdzie twój diabełek?

    Dopiero wczoraj wieczorem wyświetlił mi się Tezeusz. UNDER CONSTRUCTION miałem non stop 🙂

     
    Odpowiedz
  5. ahasver

    Diabełek spadł w Otchłań.

    Nie mam pojęcia, co stało się z diabełkiem i jego black metal idea  – Nie wnikam, a diabełek wciąż pewnie grzmoci swe hymny ku czci lucyfera. Nic, tylko czekać, aż zdejmie krzyżyk na odwrót, wkrótce znudzi mu się słuchanie na okrągło emperora i satyricon, zmieni czarne dżinsy na letnie gatki, założy słomkowy kapelusz, przymruży oczy na satana i zacznie łomotać porządnego, nie aż tak spiętego rocka. Gościu ma gitarowy potencjał i jest jak dynamit, ale najwyraźniej ktoś panicznie obawia się symboli, tudzież podczas przenosin na inny serwer lucyferek został przypadkowo strącony w otchłań.  

    Obejrzałem drugi raz wizual – podoba mi się, widać w tym dobrą robotę. Jeśli widzisz jakieś inne niedociągnięcia, to bardzo dobrze – to świadczy o rozwoju. Niedosyt jest twórczy.

    Oto moje ulubione wizuale w sumie bardziej teledyski niż sceniczne miraże – pewnie znasz. Co jak co, ale to Ty zajmujesz sie muzą

     http://www.youtube.com/watch?v=JtWasI8CpQ8&playnext_from=PL&feature=PlayList&p=B759B54235E31B08&playnext=1&index=3

    http://www.youtube.com/watch?v=TaXqU7hVVhI&playnext_from=PL&feature=PlayList&p=5E32A8A151FAA614&playnext=1&index=15

    A tutaj zwróć uwage na dzyndzelek między nogami

    http://www.youtube.com/watch?v=u1ZGIrNf71Q&playnext_from=PL&feature=PlayList&p=1B6C8D98546B9BEF&playnext=1&index=1

    Uwielbiam Evol Intent, ale znalazłem jedynie muzykę. Jest świetny, choć męczy mnie już drum’n’basowe łamanie rytmu. Ten kawałek – choć wciąż ciągnie gościa do szybkości – jest już lepiej opracowany pod względem dźwięku.

     http://www.youtube.com/watch?v=2hfaCr1IGKM&feature=related

    Uważam, że muzyka elektroniczna jest tym samym, co Rock. Nie o gitary przecież chodzi, tylko o ducha. Zmieniły się tylko fryzury, reszta nadal jest szlachetna i piękna. Kto kocha muzykę, nie uznaje granic – ot, zwykły banał.

    http://www.youtube.com/watch?v=zwSR7JxIxjs&playnext_from=PL&feature=PlayList&p=3AD6C1B7DE027BBA&playnext=1&index=22

    http://www.youtube.com/watch?v=GMUlhuTkM3w

    Pozdrawiam! 

     
    Odpowiedz
  6. awer

    Banana Song – 🙂

    Hehe banana song jest katastrofalny Częśc z tej muzy znam. Drumy mnie "wybijają z rytmu"

    Muzyka elektroniczna kształtowała moją wrażliwość. W szkole ludzie chodzili z plakietkami Republiki albo Oddziału Zamkniętego – ja chodziłem z plakietka Tagnerine Dream 🙂

     

    Tak a’propo rocka. Słyszałeś nową płytę Comy na pewno słyszałeś

    "prześwietlony świat, niedorzecznie idealny plan, już nie dotyczy nas"[…]

    a teraz totalna zmiana klimatu – choć nie wiem czy strzymasz:

     

    No i powrót do korzeni. Mandarynka czeka na  wizuale, tylko czasu nie ma ;))

     

    Nie przypomina ci trochę diabełka? Oczywiście inne czasy i inny sprzęt, oraz inna dynamika, a jednak przestrzeń. Choć nie – diabełek musi jeszcze dojrzeć 🙂

     
    Odpowiedz
  7. ahasver

    Banana song – jasne, że katastrofa 😀

    Banana song – jasne, że katastrofa

    Tych poniżej: Dlaczego miałbym nie strzymać? Sam takiej muzyki lubię słuchac w samochodzie albo podczas n p. łaskotek. Samej w sobie też. Dobre, rytmiczne, ciepłe dźwięki – kojarzy mi się z latem. Również nasycenie dźwięku jest dobre – zazwyczaj mroczna, drum’n’basowa gęstwina ciągnąca w kierunku industrialu i cyberkatastroficznej wizji jakiegoś wyzutego z emocji niby – ubermenscha po 15 minutach łamania rytmicznego kręgosłupa mnie męczy. (Od drum’n’base’ów po czasie przychodzą samobójcze myśli, a skóra blednie – oczywiście czasem słucham, niektóre kawałki bardzo wkręcają, zwłaszcza z lolem.) Dobry kawałek.

    Comy jakoś specjalnie nie lubię, nigdy jakoś nie przepadałem za nimi. Kawałek jest liryczny, gitary trochę wydłużyli w takim britowym stylu. Lubię to. Wiesz, dla mnie w muzyce liczy się tylko dźwięk, barwna impresja dobrze dobranego i komponującego się z pozostałymi dźwięku. Słowa nie są dla mnie ważne: Kocham muzykę za dźwięk. W comie tego nie wyczuwam – Coma to produkt, a nie dzieło. Oczywiście jakości nagrań i umiejętności muzyków nie neguję w żaden sposób, byłem na koncercie w spodku i cenię ich za kontynuowanie liryczno – rockowego grania. Z gitarowego rocka wolę:

    http://www.youtube.com/watch?v=hglVqACd1C8

    http://www.youtube.com/watch?v=xvLn8j4c5l4&feature=related 

    Tangerine Dream – świetne, świetne! ŚWIETNE!!! – Ale diabełka mi nie przypomina. T.D.: O niebo wyżej z poziomem – i technicznym, i mentalnym. Naprawdę wspaniała muzyka, słowa tutaj są wręcz nie na miejscu…

    Lubię czasem posłuchać elektroniki z lat 80, nawet coldwave’u – posługiwali się wówczas syntezatorami, które swoim chłodem w niczym nie przypominają możliwości, którymi obdarowała nas era komputerów. Front 242 ma to do siebie, że nawet w bardziej nowoczesnych kompozycjach używa przeszywających dźwięków. Nie wiem, czy strzymasz 🙂 – To taki chłodny Berlin tamtych lat właśnie.

    http://www.youtube.com/watch?v=F5sIXUbMgF0&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=oTNrbxee49I&playnext_from=PL&feature=PlayList&p=68D5087DED79206B&index=4

    Lubię również ULVER – to projekt, który rozwinął sie od czystego, black metalowego łomotu, poprzez inspiracje północnymi sagami, do muzyki raczej nieograniczonej, która jednak zachowała specyficzną, norweską kolorystykę i prostotę – coś jak z pisarstwem szwedzkiego noblisty Para Lagerkvista.

    http://www.youtube.com/watch?v=8tJNWFdfuko&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=VKc-GtnF7HU&feature=related

    Gościu tworzy również muzykę eksperymentalną z klasycznymi instrumentami – bardzo kocha fakturę, kolor, zapach i smak dźwięku. Jest synkretykiem. Czasami wciąż zahacza o kicz, zwłaszcza w ambientalno – odprężających utworach, niemniej feeling, który niesie, jest zgodny z moim. Utożsamiam się z ulverem – głównie dlatego, że sam przeszedłem podobną drogę

    http://www.youtube.com/watch?v=vRH092kKCSQ&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=zfVUJkhsmNk&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=Iz2kakAqtK4&feature=related

    – Polecam do słuchania podczas jazdy samochodem podczas deszczu.

    W tekście zaznaczyłeś ciekawą frazę. Świadomość usłana jest terminami, odnoszącymi się niebezpośrednio do Ciebie. Własciwie świadomość jest niejako strukturą połączeń pomiędzy terminami – punktami świadomości. Każdy termin jest konstruktem intersubiektywnie (między – jednostkowo) ukonstytuowanym (wytworzonym, skonstruowanym na podstawie jakiejś – w tym przypadku – konwencji). Oznacza to ni mniej, ni więcej, że jesteś sobie w słowach całkowicie niedostępny – słowa mogą wyrazić tylko dostrzegalną przez innych powłokę. Dlatego każda próba wyrażenia siebie – zakrywa to, czym / kim jesteś. Dlatego każdy człowiek jest dla siebie tajemnicą. Mój ulubiony – z tamtych czasów – Mistrz Eckhart dostrzegł tą niewyrażalność jako ukrytą we wnętrzu człowieka Boskość. Ciekawie na samym początku tekstu próbujesz się z siebie wydostać. Intuicja, która wyraża, że najlepiej krzyczeć szeptem podkreśla, że słowo, które wyraża, to niekoniecznie milczące Słowo, które mówi; wyrażać to nie to samo, co mówić – czasem wyrażając mnóstwo, można nie mówić nic, a milcząc – można powiedzieć więcej. Wyrażać mozna nawet puste wrażenie. Wyrażenie może być tylko błyskającym wyrażeniem. Mowa mówi – nawet, kiedy milczy, mówi o Czymś. Głębiej jednak mówi muzyka; jest symboliczna – terminologiczna (symbol muzyczny to też termin), ale również najgłębiej emocjonalna. Literaturze tej emocjonalności również nie brakuje, sztuce – też nie. Filozofii – tak! (Oprócz filozofii Nietzschego, która usłana jest afektami i swoistą fizjologią). Muzyka jest ciszą słów, dlatego w muzyce wolę dźwięki od tekstów. Muzyka to Słowo. Bynajmniej o sakralizację sztuki tutaj nie chodzi.

    Pozdrawiam!

     

     
    Odpowiedz
  8. awer

    Grzyby i inne takie

    Tool wywołał we mnie ciary, może dlatego, że wczoraj piłem wódkę z Lidla i dziś by ożyć musiałem zjeść dwa ibupromy. Teledysk świetny ! Tool czasami trochę zbyt punkowy jak dla mnie. Znam znam.

    Opeth – hoh – ale wokal i ta przestrzeń w której jeżeli miałbym się znaleźć to tylko z najnowszej generacji działem energetycznym. Rozpiździel i adrenalina 1000% nie ma miejsca na kompromisy, żadnych szarości, tylko czerń i biel. Wymieszanie diabełka z Simonem i Garfunkelem, wyszło niezłe połączenie.

    Front 242 delikatniutki i przyjemny do słuchania. Z Industrialu – jeżeli lubisz masakrę umysłu polecam Vladimira Hirscha. Ale by go posłuchać chyba trzeba zjeść jakieś grzyby…

    http://www.lastfm.pl/music/Vladim%C3%ADr+Hirsch/+videos/4845467

     

     Tak a’propo grzybów i na zmianę klimatu 🙂

     mały żarcik

     

    Ulvera już mi „sprzedałeś” jakiś czas temu. Gdzieś go tutaj zamieściłeś.

    Coma – cóż zgadzam się. Produkcja, ale chyba najlepsza w tym gatunku zeszłoroczna produkcja na polskim rynku. I choć mnie nie rusza zbytnio, to ją doceniam. Mówisz o wokalu. Mnie również często przeszkadza, no chyba że jest to wokal Lisy Gerard. Niestety nie znalazłem wystarczająco dobrego jakościowo klipu, jednak płytę Duality (z Peterem Bourke) mogę polecić z całego serca. Lisa ma wokal i używa go właśnie tak jak moim zdaniem wokal powinien być użyty, rozpyla nim moją duszę. Wrzucam Dead Can Dance.

    http://www.youtube.com/watch

     

     

    Na koniec coś przyjemnego i lekkiego. Też Dead Can Dance.

    http://www.lastfm.pl/music/Dead+Can+Dance/+videos/5157216

     

    Terminy. Buddyści (i nie tylko oni) twierdzą, że terminy przysłaniają rzeczywistość. Całkowicie się z nimi zgadzamy. Uważam, że świadomość nie niknie w bezmyślności, lecz się z niej wyłania. Dopiero osiągając to „dno”, lub „górę”, wypadając poza siatkę nazwanych punktów możemy jej doświadczyć. To się chyba nazywa oświecenie i zawsze wszystkich wkurza gdy Mistrz mówi, że nie może o nim zbyt wiele powiedzieć. Bo nie może.

     

    Pozdrawiam

     

    P.S.

    W domu mam fatalny internet. Nie da się słuchać muzy ani przeglądać wideo.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code