Święto Wielkiego Zdziwienia

 
 
Rozważanie na czwartek V tygodnia Wielkiego Postu,rok C2
 

25 marca Święto Zwiastowania (w tradycji ludowej: Matki Bożej Roztwornej)

Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel, albowiem Bóg z nami. (Iz 7, 14)

Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego. (Łk 1,29-32)

 

Chciałbym odzwyczaić się od wszystkiego,
móc wszystko od nowa widzieć, od nowa słyszeć, od nowa czuć.
Przyzwyczajenie psuje naszą filozofię.
(Georg Christoph Lichtenberg)

Święto Zwiastowania to wiosenne święto. Jego data jest ruchoma, i zależy od terminu uroczystości Narodzenia Pańskiego. Zwiastowanie to czas poczęcia Jezusa, czyli dziewięć miesięcy przed Jego narodzinami. W polskiej tradycji ludowej mówiono na ten dzień Matki Bożej Wiosennej, Roztwornej, Zagrzewnej, Ożywiającej lub Kwietnej.

Wiosną ziemia otwiera się i zaczyna wydawać nowe życie. Spod zmarzniętej ziemi wydobywają się pierwsze przebiśniegi i krokusy. Wiosenne przebudzenie sprzyja też człowiekowi, który po długim czasie odrętwienia, skostnienia od zimna i mrozu, nareszcie może zrzucić z siebie ciężkie futra, grube szale i ciepłe czapki. Z szaf wyciągamy lekkie płaszcze i kurtki, apaszki w wiosennych kolorach, kapelusze i berety. Można powiedzieć, że zrzucamy zimowe przyzwyczajenia, by odkryć się na działanie ciepła wiosennego słońca i odrzucić krępujące ruchy ubrania. Na wiosnę chcemy żyć inaczej, mamy więcej energii. I jakoś tak radośniej jest na sercu, kiedy poranne słońce błyśnie w oknie zapraszając do wcześniejszego wstania i zabrania się do porządków.

Czy to samo robimy w wymiarze naszego ducha? Czy w naszych wewnętrznych szafach też robimy wiosenne porządki? Czy udaje nam się zrzucić ciężkie efekty naszych słabości? Czy nadal śpimy? Czy może zaczynamy się budzić i wystawiać naszą duchową twarz do słońca Bożego działania? Czy to wiosenne słońce łask kończącego się Wielkiego Postu odbite w zakurzonych oknach naszych serc jest w stanie skłonić nas do zmian i rozruszania się na nowo? Czy tej wiosny cokolwiek jeszcze może nas zdziwić?

Zastanawiałam się o czym napisać z okazji Święta Zwiastowania. Przecież nie będę znów nudzić o symbolice tego wydarzenia. A o znaczeniu wiary w niepokalane poczęcie też już tyle mądrzejszych ode mnie głów pisało… A może spróbować coś nowego napisać o święcie będącym pamiątką Wielkiego Zdziwienia? Tak, żeby kogoś na nowo zdziwić i zainteresować treścią dzisiejszych czytań?

W ramach inspiracji postanowiłam popatrzeć na pewien obraz, który kiedyś bardzo mnie zaskoczył. Jest to scena zwiastowania, o której kiedyś opowiadał mi mój mąż. Poszukując go trafiłam w Internecie na tyle innych ilustracji tego tajemniczego wydarzenia, że zainspirowały mnie do skonstruowania tego rozważania. Zapraszam zatem w podróż, w czasie której kilka razy zatrzymamy się na przystankach. Będzie to trasa wiodąca od obrazów twórców różnych epok do odbiorcy, z wykorzystaniem drogowskazów różnych myśli i odczuć teologa-kobiety, czyli autorki tego rozważania.

Dlatego obok słów zamieszczam też wizerunki, których kontemplacja być może otworzy nam oczy na różne aspekty tajemnicy spotkania Marii z aniołem. Z posłańcem Boga, który zapytał czy też zaproponował młodej prostej, nikomu nie znanej dziewczynie coś, o czym od wieków mówili najwięksi prorocy: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel, albowiem Bóg z nami.”(Iz 7,14)

Przystanek pierwszy. Pan sam da wam ZNAK nr1.jpg

G. Gregorczyk. Orantka Matka Boska Znaku (XX w.)

Ikona tego typu jest jednym z najbardziej charakterystycznych wyobrażeń Wcielenia w tradycji bizantyjskiej. Ikona „Znaku” jest szczególnie czczona w Rosyjskim Kościele Prawosławnym. Przedstawia Matkę Bożą z wzniesionymi w geście modlitewnym dłońmi, w pozycji siedzącej lub stojącej, z wyobrażeniem Jezusa Chrystusa w mandorli jako dziecka na wysokości piersi.

Mandorla lub nimb (z wł. migdał) to owalna, bardziej archaiczna niż tarcza słoneczna aureola, otaczająca postać Jezusa, ale czasem także postać Marii. Symbolizuje i podkreśla boską naturę przedstawianej postaci. Mandorla jest jednym z najstarszych motywów w sztuce sakralnej, najprawdopodobniej powstała w Egipcie. Na początku przyjmowała ona kształt migdału i miała kolor biały, symbolizujący czystość i boskość, lub biało-niebieski, gdzie niebieski symbolizuje boską tajemnicę, ale także niebo. Potem zaczęła przyjmować różne kształty (np. rombu) i kolory (np. czerwony), oraz zaczęto malować kilka mandorli na raz, symbolizujących różne aspekty boskości postaci. Ten obraz ukazujący moment Wcielenia przywodzi na myśl niezwykłość, pokorę ofiary kobiety składaną ze swego życia, a także zapowiedź chwały, jaką Bóg otoczy pozornie zwykłą dziewczynę i jej dziecko, równie zwyczajne jak tysiące innych chłopców w ówczesnym Izraelu. Podobno przyzwyczajenie zabija zdziwienie. Może dlatego tak wielu nie uwierzyło w Chrystusa – Jezusa w Nazarecie, bo oczekiwali zupełnie czegoś innego, niż to czym Bóg ich zaskoczył?

Czy na drodze moich spotkań wielkopostnych nie zdarzyło się nic niezwykłego? Może był u mnie ktoś, kto chciał mi dać znak? Ktoś, kto chciał coś mi przekazać od Boga? Może coś o zmianie, jak nastąpi w moim życiu? Może coś o nadziei i radości, jakie zawsze towarzyszą przygodzie w nieznane? Czy potrafię jeszcze być zdziwionym, nieustannie zaskoczonym przez Najwyższego Boga? Czy może tak już jestem przyzwyczajony do codziennych rytuałów, coniedzielnej rutyny obrzędowej, corocznego powracania na te same ścieżki myślenia, że nie jestem w stanie nic nowego już zauważyć w całym wachlarzu szans i możliwości jakie daje mi czas rekolekcji i nawracania się do Boga, który jest miłością?

Przystanek drugi. Zwiastowanie zaczęło się w Raju.

nr2.jpg

Fra Angelico, Zwiastowanie (ok. 1430 – 1432 r.)

Obraz ten jest dziełem osoby głęboko wierzącej. Anioł kłania się przed dziewczyną o łagodnych rysach twarzy. Na jej kolanach leży modlitewnik, który jeszcze przed chwilą czytała. Gabriel poprzedza wprowadzenie Boskiego Syna do łona dziewicy, jej wyraz twarzy jest pełen natchnienia. W zaciszu arkad widzimy białego gołębia, symbol Ducha Świętego, a potężny promień światła jest znakiem Niepokalanego Poczęcia. Pokłon dziewicy i anioła oraz gest skrzyżowania rąk na piersi są gestem pokory wobec dziwnego wydarzenia, które określi strategię reszty życia Maryi. A także strategię reszty życia ludzi, którzy uwierzą w Chrystusa. W tle widzimy scenę wypędzenia z raju pary pierwszych rodziców. Promień światła pochodzi właśnie stamtąd – z czasów stworzenia, kiedy to Bóg obiecał, iż narodzi się potomstwo niewiasty, które zmiażdży głowę szatana. Ta scena zastanawia mnie, bo ukazuje dwa kluczowe momenty w historii zbawienia: powód, dla którego ludzkość musi być zbawiona i początek wypełnienia obietnicy Stwórcy danej przed wiekami, potwierdzanej w słowach proroków Starego Testamentu. Ciekawe, czy Maryja też pomyślała o pramatce Ewie, kiedy począł się Nowy Adam?

Czy w chwilach rozpaczy i totalnego smutku wierzę, że Bóg wypełni obietnicę zbawienia? Czy potrafię dostrzec ten promień nadziei i miłości, który ogarnia tajemnicę Zwiastowania razem z moimi mrokami i zwątpieniami? Czy w scenie Zwiastowania potrafię dostrzec fragment własnej historii zbawienia? To stało się również dla mnie, abym mógł się zdziwić i porzucić wszystkie swoje wspaniałe plany na życie pełne szczęścia. Czy potrafię uwierzyć, że Boży plan zbawienia mojego życia jest o wiele lepszy niż ten, który ja ułożyłem?

Przystanek trzeci. Nastolatka i kędzierzawy Gabriel.

nr3.jpg 

Andrea del Sarto, Zwiastowanie (1512 r.)

Anioł, który wygląda jak rozczochrany nastolatek klęczy przed równie małoletnią dziewczyną i przekazuje jej coś, co na twarzach obojga wywołuje wyraz ogromnej powagi. Czy dorosły człowiek potrafiłby z taką powagą przyjąć niesamowite, niemal fantastyczne wieści? Czy uwierzyłby, że nie ma sennych omamów, albo że nie jest to scena powodowana złudzeniem z powodu zmęczenia czy nadużycia środków alkoholowych? Kędzierzawy Gabriel trzyma w dłoni rozkwitniętą lilię, w druga układa się w znak dobrze znany w ikonografii chrześcijańskiej. Jest to gest uniesionych w górę dwóch palców, który wskazuje na tajemnicę Wcielenia. Dziewczę rozkłada ręce i pochyla się ku dziwnemu gościowi, dając wyraz zgody i pokory, chęci podtrzymania kontaktu (czyli przebudzenie nie wchodzi w grę, tak samo jak wytrzeźwienie czy powiedzenie sobie: nie, no bez przesady!). Nad ich głowami widzimy płaty tkaniny, jakby rozsuniętą kurtynę na scenie. Spływa na nich snop światła, który układa się w delikatną, prawie niewidoczną poświatę o trzech kręgach natężenia jasności. To łączy ich głowy w linii łuku, jakby spowici byli aureolą. Dwoje młodych, i jednocześnie bardzo dojrzałych postaci skupionych w Niewidzialnej Obecności Tego, Który Obiecał.

Może warto czasem zauważyć tę Niewidzialną Miłość otaczającą nasze rozterki i momenty podejmowania decyzji? Czy potrafimy tak zawierzyć Bogu jak młoda Maria? Czy potrafimy tak poważnie podejść do decyzji oddania się woli Najwyższego? A może nie chcemy w ogóle o tym myśleć? Może wcale nie widzimy tej cudownej możliwości podążania za ustalonym już planem naszej drogi? Bo wolimy własne pomysły, kontrolę nad sobą i innymi bez udziału Stwórcy? Może zamykamy oczy, aby jeszcze bardziej uodpornić się na dziwną Obecność, której i tak nie widać…?

Przystanek czwarty. Zwiastowanie według Indian Lakota.

nr4.jpg

o. John B. Giuliani, Zwiastowanie Lakota (XXw.)

Ten obraz absolutnie mnie powalił! Namalował go ojciec John B. Giuliani (Pala, California). Niesamowite, niezwykłe i zaskakujące doświadczenie. Inne obrazy tego twórcy, kapłana posłanego do Indian są wyrazem wielkiej łaski Boga, który daje niezwykłe możliwości ewangelizacji w odległych rejonach świata. Ten obraz jest inny niż nasze europejskie wyobrażenia, prawda? Indiańska Matka Boga rozkłada ręce, wyraz jej twarzy jest bardzo poważny, a jej ubiór jest odświętny. Indianki ubierały białe skóry na wyjątkowe okazje, np. na swój ślub. Duch Święty przedstawiony jest w postaci świętego ptaka Indian Lakota – jastrzębia. Ptak ten często pojawiał się w opowiadaniach mitycznych, w wizjach szamanów i adeptów rytuałów inicjacyjnych. W tle widać trzy kręgi o różnym natężeniu błękitu – zapewne jest to symbol nieba i świata duchowego. Nad głową Matki Bożej i ogarniającego ją skrzydłami ptaka widać aureole – znak świętości.

Czy nie zdarza mi się czasem myśleć, że zbawienie dotyczy tylko niektórych ludzi, tylko niektórych kultur, narodów, czasów? Może czasem z pogardą patrzę na sąsiada, który każdy ranek zaczyna od ćwiartki wódki pod sklepem? Może zdarza mi się z politowaniem spojrzeć na Indian stojących na ulicach naszych polskich miast, grających na fletni pana, paradujących w strojnych pióropuszach i sprzedających pamiątki? Może nie myślę o tym, dlaczego niektórzy ludzie zmuszeni są do szukania drogi szczęścia poza ścieżkami, jakie wyznacza Bóg? Może to ja mogę komuś tę ścieżkę pomóc odnaleźć na nowo? Może to mnie ktoś mógłby ją pokazać? Może ten, którego odrzucam? Odrzucam, bo według mnie jest „mniej powołany” do korzystania ze zbawczej miłości Boga…

Przystanek piąty. Zwiastowanie w koszulach nocnych.

nr5.jpg

Dante Gabriel Rossetti, Ecce Ancilla Domini! (pol. Oto służebnica Pańska!) (1849-50 r.)

Niemal nagi z narzuconą tylko tunika, otoczony płomieniami i to jeszcze mężczyzna nagle pojawia się w pokoju ubranej w piżamę Marii. Towarzyszy mu biały gołąb, ledwie go widać. Bo w pierwszej chwili ma się wrażenie jakby był jednym z kwiatów lilii, która stanowi centrum obrazu. Widać, że tytułowa Służebnica Pańska jest na to zupełnie nieprzygotowana! Jest zmieszana, zaskoczona, chyba zażenowana. W jej czasach publiczne pokazanie się w takim stroju mogło skończyć się bardzo źle. Zresztą kto z nas chciałby w koszuli nocnej podejmować ważnego posłańca? Nawet listonoszowi, który nas zaskoczy poranną przesyłką, otwieramy ubrani przynajmniej w szlafrok, żeby zakryć naszą prywatność i intymność. A tu sam posłaniec Boży przychodzi niezapowiedziany, do niej – nieubranej, zaspanej jeszcze, zupełnie nie gotowej na wizyty zwyczajnych gości, a co dopiero takich gości! Anioł podaje jej lilię, jakby szedł w jej kierunku, mimo że już jest na skraju jej łóżka. Może dlatego mówił do niej: „Nie bój się Maryjo…” Ona kuli się trochę jakby w sobie, jednak twarz ma zwróconą w jego kierunku. Strach i odwaga zgody na tę sytuację – jednocześnie. Obok łóżka stoi jakiś wieszak czy klęcznik z narzuconą czerwoną szarfą wyhaftowaną w lilie. Symbol modlitwy albo gotowości czuwania? W tle jasne poranne niebo i niebieski parawan – symbole barw maryjnych umieszczone zupełnie nietypowo. Biedna, nie zdążyła się zasłonić żadną symboliką… Genialna inspiracja Dantego. Pomyśleć, że kiedy próbował ten obraz sprzedać, nikt nie zrozumiał, o co mu chodziło. Krytyka nie pozostawiła na nim suchej nitki i postanowił, że nigdy więcej nie pokaże go publicznie. Dobrze, że obraz nie uległ zniszczeniu czekając na lepsze czasy. Dziś możemy go odkrywać na nowo.

Ten obraz pokazuje totalne zaskoczenie Maryi. Sam odbiorca chyba jest zaskoczony patrząc na tak nietypowe i ascetyczne zobrazowanie oklepanego przecież motywu biblijnego spotkania Dziewicy z Archaniołem. Żadnej purpury, złota, strojnych sukni i błyszczących aureoli. On w ogniu i bez szykownego stroju, ona w nocnej koszuli z aureolą przypominającą raczej mosiężny talerz niż znak świętości. To, co mnie uderza w tej prostocie – dużo bieli i czystość. Czyli to, o czym myślał autor obrazu. Kto z nas potrafi tak spojrzeć na najważniejsze spotkania w swoim życiu?

Może już nastąpiły i byliśmy zbyt zaskoczeni, by je głęboko przeżyć i przyjąć jego owoce? Może nie potrafimy zaakceptować samych siebie w sytuacjach, kiedy Bóg do nas mówi? Czy nie jest tak, że sami wolelibyśmy zaaranżować spotkanie, a jeszcze lepiej wysłać zaproszenie do Boga i opisać w nim jak ma wyglądać, gdzie się odbyć i w jakiej scenerii? Czy ktoś, kto przychodzi z posłaniem Miłości, musi się zapowiadać? I czy my musimy być na to spotkanie umalowani, ubrani w garnitur czy w najlepszą sukienkę?

Przystanek szósty. I stała się jasność?

nr6.jpg

źródło: http://puncta.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?401399

Niestety nie wiem, kto to namalował i kiedy. Szukam i nie mogę znaleźć, może ktoś z czytelników pomoże? Mimo to, wybrałam ten obraz ponieważ pokazuje jakąś taką kapitulację i lęk Marii. A także niesamowitość, w obliczu której ta smutna i nice zdezorientowana mina Dziewicy nabiera głębokiego sensu. Posłannictwo pokazane jest w sposób bezosobowy, jako światłość, która ukrywa postać doręczyciela i Nadawcę treści tego posłania. Tak jakby w miejscu światła nastąpiło zerwanie zasłony miedzy rzeczywistością sacrum i profanum, aby mogła się spotkać nieskończoność z historią konkretnej osoby – Marii. A przez nią z historią całej ludzkości. Szczelina światłości opromienia twarz kobiety i całe pomieszczenie pogrążone w cieniu. Życie prostej kobiety, może szare i zwykłe nabrało innego koloru. Rozświetliło je Boże wezwanie i jej: „TAK”. Szarość codziennej egzystencji każdego z nas opromienić może takie zaskakujące światło, które pokonuje w nas przywiązanie do „bycia panem własnego losu” i pozwala nam uwolnić się od więzów lęku i strachu o naszą przyszłość.

Mój Boże jak chciałabym, aby każdy umiał zobaczyć takie szczeliny w swoim życiu! Tyle ich zostawiasz na każdym zakręcie życia, na każdym przystanku radości, nadziei i miłości. Czy umiem pomóc innym przejrzeć na oczy? Czy potrafię dać świadectwo, że Ty Panie naprawdę jesteś i często przebywasz wśród nas? Daj mi siłę i pomysły na to, jak pokazać Twoim uczniom, że jesteś Miłością przenikającą szarą i trudną rzeczywistość.

Przystanek siódmy. Przeszyta mocą.

nr7.jpg az Zwiastowanie (XX w.), źródło: http://awersstudio.com/rysunek.htm.

Współczesna grafika , którą znalazłam w morzu innych zwróciła moją uwagę ze względu na to, iż Maria jest „wplątana” w gałęzie drzewa rozrastającego się wokół niej. Drugi szczegół, jaki ma wg mnie kluczowe znaczenie w tej wizji to przeszywające Marię promienie, które płyną zewsząd. W górnym prawym rogu widzimy świetlistą postać skupioną w modlitewnym geście. Drzewo kojarzy mi się z symbolem życia, ze znanym w mitologiach motywem drzewa kosmicznego, które symbolizuje świat nadnatury połączonej z człowiekiem starającym się pokonać granicę między światem materii a światem ducha. Światło i moc przenikają kobietę, na twarzy której błąka się uśmiech i radość. Gałęzie drzewa splatają się z promieniami światła. Według mnie tak mogła się czuć kobieta, którą przeszywa największa moc, jaka istnieje. Sam Stwórca obdarza ją nowym życiem, daje jej Swego Syna, sieje w niej Tego, który zbawi świat. Zawsze mnie zastanawiało, co mogła wtedy odczuwać. Jakie to wrażenia – takie bardzo ludzkie mamy gdy spotykamy Boga i przyjmujemy Jego wolę? Może spokój? Może ekstaza? A może nic – pustka, brak wrażeń emocjonalnych, coś w rodzaju ciszy przed burzą? Straszliwa tajemnica, jak dla mnie nie do ogarnięcia.

Czy nie boję się czasem tej Mocy? Tego, który przenika mnie od mojego poczęcia, który zna mnie lepiej niż ja sam mogę siebie poznać? Czy nie boję się Tego, który mnie zaprojektował, skonstruował, powołał do życia i który roztacza nade mną władzę swej miłości? Czy nie przerażam się wolnością jaką mi dał? Jak odczuwam spotkanie z Nim podczas sakramentów? W Wielkim Poście mogę wielokrotnie doświadczać Jego obecności, kiedy staram się przycinać niektóre uschnięte gałęzie mojego ego, czy wyhodować nowe liście na zapomnianych odrostach mojej wrażliwości czy innych zalet. Czy mam odwagę poczuć, co znaczy spotkać Boga i zmienić się na zawsze?

Przystanek ósmy. Panna Święta w trampkach

 

nr8.jpg 

John Collier, Zwiastowanie (XIX/XX w.)

To właśnie ten obraz, od którego zaczęła się moja przygoda z innymi. Scena namalowana przez współczesnego twórcę może zbulwersować bardziej tradycyjnego odbiorcę. Dostojny anioł ze skrzydłami kłania się zszokowanej małolacie w trampkach ubranej w bardzo dziewczęcą sukienkę. Między nimi w doniczce rośnie lilia. Szukam na tym obrazie symbolu Ducha Świętego, ale widzę tylko zwykłego gołębia dachowca, który siedzi na skraju rynny za plecami archanioła. Maria i Gabriel stoją przed frontem współczesnego domu, oświetlonego łagodnym światłem, które sprawia, że pozornie zwykła sceneria nabiera wyjątkowego zabarwienia. Najzabawniejszy jest wyraz twarzy Matki Bożej – jest autentycznie „zdziwiona na maxa”, jak to mówi młodzież. W dłoniach trzyma książeczkę – prawdopodobnie modlitewnik. Może właśnie wybierała się na niedzielną mszę? Albo na jakieś inne spotkanie do kościoła? Najwyraźniej właśnie wyszła z domu i została zaskoczona przez niezwykłego posłańca.

Ile nowatorskiej treści w tej scenie! Trudnej zresztą do przyjęcia. Bo czasem tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do biblijnego opisu i wyobrażeń klasycznego malarstwa chrześcijańskiego, że mimo stwierdzonego faktu o młodym wieku dziewicy poślubionej Józefowi, nie może nam się w głowie pomieścić fakt, iż Maria była nastolatką, kiedy przybył do niej archanioł ze słowami: „Oto poczniesz i porodzisz Syna. (…) Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego”.

Kto z nas w wieku 14-15 lat miał (ma) odwagę i chęć bycia odpowiedzialnym za cokolwiek poza swoją własną osobą (choć i to i tak duże wymaganie dla co niektórych)? Kto Zn as mając naście lat w ogóle myślał (myśli) o zbawieniu własnej duszy, a co dopiero o zbawieniu całego świata? A teraz, kiedy mamy już za sobą 20, 30, 40 50 lat życia, czy możemy powiedzieć, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie duchowe? Czy to w ogóle i kiedykolwiek do nas dotarło? Czy mając już na karku status „dorosły” jesteśmy na równi dojrzali z tą nastoletnią dziewczyną, która odważyła się powiedzieć: „Oto ja (…), niech mi się stanie według słowa Twego.”?

* Przystanek dziewiąty…

Stop! Stop!

Takich przystanków miałam jeszcze kilka, bo wielu artystów z dawnych epok i z czasów współczesnych nieustannie próbuje odkryć tajemnicę Zwiastowania. Mam w komputerze folder, w którym jest jeszcze kilkanaście obrazów na ten temat. Zobaczmy, jak głębokie i pełne treści jest to wydarzenie! Czy mamy ochotę poświęcić więcej czasu Słowom Boga zapisanym w Biblii, pokontemplować Jego znaczenie, Jego przesłanie? Może na takich przystankach, w wirze codzienności, uda nam się spotkać samego siebie, i usłyszeć głos Boga w sercu?

Każdemu z nas Bóg daje ZNAK. Jest nim Jezus, który często pojawia się na naszych drogach w różnych okolicznościach. Zachęcam do głębszego spojrzenia na swoją wiarę, do porzucenia przyzwyczajenia, które zabija zdziwienie.

Kolejne przystanki opiszcie sami…

nr9a.jpg

Władysław Hasior, Zwiastowanie (1966 r.)

nr9b.jpg

Antonello da Messina, Zwiastowanie (1473 – 1474,)

nr9c.jpg

Tadeusz Boruta, Zwiastowanie (1996 r.)

nr9d.jpg

Aleksandra Waliszewska (2000 r.)

nr9e.jpg

Teresa Muszkowska, Zwiastowanie (XX w.)

 

Rekolekcje Wielkopostne 2010

Warto przeczytać:

Benedykt XVI, Orędzie na Wielki Post 2010

Michał Kuźmiński, Michał Olszewski, Przepis na pustynię

Dariusz Kowalczyk SJ, Spowiedź, czyli przekonywanie o grzechu i miłości

Andrzej Miszk, Rozmowa z Przyjacielem, czyli codzienny rachunek sumienia

 

 

8 Comments

  1. arturhei

    Jest taki wiersz jak marzenie…

    Jest taki wiersz:

     

    stała przy drodze
     

    trzcina nardem, różą i jaśminem

    wonnie pachnąca

    do trzciny żadnej nie podobna

    nie mają już wina

    zawołała do Niego

    kazałem sługom

    na górę czaszki iść ze mną

    odpowiedział

    żeby wina krwistego

    dla gości wszystkich

    ze skały utoczyć

    uśmiechnęła się smutno

    wiedząc

    że wszystko co im każe

     

    uczynią

     

     

    PS. Pamiętam o Tobie …
     

    Jadę  na wieś …całkiem niedawno obcinałem z gałęzi wilki , takie co to do nieba wyciągają gałęzie na jabłoniach . Zabierają niepotrzebnie soki na wiosenny zryw. Najgorsze jest to, że tak mało we mnie miłości do Boga , 

    och gdybym miał prawdziwą miość do ciebie , och gdybym tylko ją miał to zapewne nieumiał bym zgrzeszyć…zgubiłbym umiejętność do zła gdybym tylko potarafił Cię kochać prawdziwie…chociaż tak jak człowieka , jak własną żonę czy własne dziecko…Och gdybym tylko miał taką stałą pełnię miłości do Ciebie Boże . Grzechy tak często się pojawiają , za często. To chyba nie jest nawet próba miłości to raczej oszukiwanie samego siebie. Jak często oszukiwałem samego siebie i jak często jeszcze będę Ciebie Boże oszukiwał mówiąc Ci kocham i grzesząc? Czuję się bezradny patrząc jak upadam…i co najgorsze nie jest mi w pełni wstyd za to że grzeszę….Boże chcę Cię wziąć na serio, żyć na serio, Kochać prawdziwie i przestać narzekać. Już nie chcę szukać , Już chcę odpocząć w prawdzie i tylko w prawdzie jak człowiek.

    NIe chcę już żyć jak siódmy anioł z wiersza Herberta

     

    Herbert Zbigniew – Siódmy anioł

    Siódmy anioł
    jest zupełnie inny
    nazywa się nawet inaczej
    Szemkel

    to nie co Gabriel
    złocisty
    podpora tronu
    i baldachim

    ani to co Rafael
    stroiciel chórów

    ani także
    Azrael
    kierowca planet
    geometra nieskończoności
    doskonały znawca fizyki teoretycznej

    Szemkel
    jest czarny i nerwowy
    i był wielokrotnie karany
    za przemyt grzeszników

    między otchłanią
    a niebem
    jego tupot nieustanny

    nic nie ceni swojej godności
    i utrzymują go w zastępie tylko ze względu na liczbę siedem

    ale nie jest taki jak inni

    nie to co hetman zastępów
    Michał
    cały w łuskach i pióropuszach

    ani to co Azrafael
    dekorator świata
    opiekun bujnej wegetacji
    ze skrzydłami jak dwa dęby szumiące

    ani nawet to co
    Dedrael
    apologeta i kabalista

    Szemkel Szemkel
    – sarkają aniołowie
    dlaczego nie jesteś doskonały

    malarze bizantyjscy
    kiedy malują siedmiu
    odtwarzają Szemkela
    podobnego do tamtych

    sądzą bowiem
    że popadliby w herezję
    gdyby wymalowali go
    takim jak jest
    czarny nerwowy
    w starej wyleniałej aureoli
     

     

    Aharon* 

     „Znowu zmiłuje się nad nami (Bóg), zmyje nasze winy, wrzuci do głębin morskich wszystkie nasze grzechy”. Grzechy wrzucamy do rzeki (może to być również morze, potok czy studnia) symbolicznie, wytrząsając z kieszeni do wody okruchy chleba czy chały* 

    *Taszlich – obrzęd symbolicznego oczyszczenia z grzechów

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. jorlanda

    Maria gotowała

    …także Jezusowi. Tak na marginesie, to ciekawe, co jadły niemowlaki w ówczesnym Izraelu? Teraz maluchom daje się ekologiczne marchewki i jabłka ze słoiczka, kiedy już odstawi sięje od piersi. A Ona, Służebnica Pańska, co ona gotowała? 😉

    Po spotkaniu z archaniołem pewnie miała sporo nowych pomysłów na domowe menu…

    Pozdrowienia dla wszystkich

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    wtedy wszystko było ekologiczne

     nie było pestycydów, sztucznych nawozów nic nie spryskiwano, nie było tez zywnosci genetycznie modyfikowanej. A kobieta karmiła piersia do 3 roku zycia.

     
    Odpowiedz
  4. teze

    Moje “zadziwienie”

    Wczoraj przeczytałam tekst tylko do słów:………. “początek Wielkiego Zadziwienia”.
    Troczhę z uwagi na moje wielkie zmęczenie, a trochę dlatego, że chciałam zadać sobie pytanie – co było dotychczas dla mnie “wielkim zadziwieniem”.
    I choć mam wiele wspaniałych dowodów na to jaki Bóg potrafi być zadziwiający, to akurat nie o tym chciałam dzisiaj napisać, a o komentarzach, które mnie osobiście bardzo zadziwiły;

    – otóż, Maryja nie mogła pójść gotować obiadu Józefowi……………. bo jeszcze z nim nie zamieszkała,

    -tymbardziej nie mogła gotować go Jezusowi, bo jeszcze Go nie było na świecie…………

    Pomyślałam w kwestii tego co mogła Maryja potem zrobić, a raczej czego mogła prgnąć…………
    to może miała właśnie jakąś “zachciankę” i poprosiła Annę (swoją mame) by Jej przygotowała?
    Nie wiem, ale moje osobiste wspomnienia ze stanu błogosławionego, właśnie takie myśli mi nasunęły……….. oczywiście w zakresie jedzenia.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  5. Malgorzata

    Cymes jabłkowo-marchewkowy

     Z kuchni żydowskiej polecam dla dzieci cymes jabłkowo-marchewkowy. Składniki: 60 dag marchwi, 40 dag jabłek, 10 dag margaryny, sól, cukier, cynamon. Oczyszczoną i opłukaną marchew oraz obrane jabłka pokrajać w kostkę, zalać wrzącą wodą, dodać margarynę i gotować na wolnym ogniu do miękkości. Przed końcem gotowania dodać sól, cukier i cynamon do smaku.

    Można też przyrządzać cymes ze suszonych owoców. Składniki: 30 dag suszonych śliwek, 20 dag suszonych jabłek, 10 dag suszonych gruszek, 10 dag rodzynek, cynamon, cukier. Owoce oczyścić, opłukać i pokrajać w kostkę. Wszystkie składniki zalać wrzącą wodą i gotować do miękkości. Doprawić cynamonem i cukrem.

    Pamiętam tę potrawę z dzieciństwa. Rzeczywiście cymes!

     
    Odpowiedz
  6. arturhei

    Na siódmy wpis w tym blogu

     

    Jak jedwabny szlak jest nasze życie. 

    A ludzie, których mamy szczęście spotkać na swej drodze, są wyjątkowi

    Spotkałem dziś takie słowa które mnie dotknęły i chcę je zacytować:

    "dlaczego podróżujesz?. "By zrozumieć?. By rozproszyć lęk.? Zapytany, czego się obawiasz, odpowiadasz: "Boję się, że nic się nie stanie, że nie będę doświadczał niczego. To jest to, czego lęka się współczesny podróżny (wybacz mi). Pustki.Wtedy słyszysz tylko siebie." Jest w tym prostym, szczerym stwierdzeniu coś przerażającego i coś bardzo prawdziwego. Jedni podróżują, inni tworzą, jeszcze inni zatracają się w pracy, by nie zetknąć się z pustką i by nie okazało się przypadkiem, że sami ze sobą bez bodzców zewnętrznych nudzą się… 

    Poniżej link do książki której nie przeczytałem ale może ktoś skorzysta…

    http://www.empik.com/cien-jedwabnego-szlaku,prod25040724,p?gclid=CIbZpfOX1qACFYeVzAodozsUsA

     

    Ja Aharon "Myślę że, życie jest jedwabną nicią tkane i jak gobelin z jednej strony oglądane" 
    Po drugiej stronie "gobelinu " widać poprzecinane linie życia z których tak wielu próbuje wyczytać szlak po którym szła Maria z Jezusem. To trudne. 
    A mnie zadziwia wciąż dlaczego czyjeś słowa – wpisy są dla mnie tak bliskie…może dlatego że wszyscy tak naprawdę żyjemy na jednej i tej samej linii życia?
    Na tym samym jedwabnym szlaku któym podążała Maria ze swoim bądź co bądź synem?

    "Może dlatego udaje mi się takich ludzi współodczuwać i spotykać bo co jakiś czas odrywam wzrok od gobelinu życia" by spojżeć na rewers Cesarza "

    Aharon i muzyka na Silk Road 

    http://www.youtube.com/watch?v=9ulc51ZOGQk
     

     
    Odpowiedz
  7. teze

    Tak smakowicie……………

    Tak smakowicie to Pani opisała, że musiłam zrobic przerwę sobie w czytaniu komentarzy…..
    A piszę dlatego, by pokazać i zachęcić, do przeżywania zarówno wiary jak i tych rekolekcji na wszystkich płaszczyznach……..
    Zarówno ducha, ciała i emocji.
    Pani akurat komentarz wywołał akurat we mnie głód cielesny.
    Zjadłam więc co nieco i choć nie zamierzam z samych przepisów korzystać, to postanowiłam o tym napisać.
    Jest to dla mnie kolejny dowód na działanie Ducha Świetego i “pomysłowości” Ojca.
    Czuję się nakarmiona nie tylko na płaszczyźnie duchowej…………

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz

Skomentuj arturhei Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code