świadectwo

W połowie liceum mój kolega nie zdał z klasy do klasy.
Wziął świadectwo, flamaster i dorysował na nim czerwony pasek.
Potem z tym świadectwem poszedł do babci.

Czasami będąc u niej bawił się. Kręcił ustawieniemi telewizora, tak że wszystko stawało się ekstremalnie niebieskie, aby po chwili przestawić obraz na kompletnie czerwony. Sterownie urządzeniem, najczęstszym i wtedy już zapewne najbliższym partnerem babci, było jednocześnie testem na ile może manipulować nią samą. Tak, chwalac się kolegom, łączył przyjemne z pożytecznym. Zaś kondycja i więź staruszki ze światem słabła, z coraz mniejszym zdziwieniem przyjmowała ferię barw w tle telenowelowej fabuły. Niedługo potem galopada tonów była dla niej jedynym co zmieniało się na ekranie, a zdziwienie niezrozumiałym powróciło, kiedy każda zmiana kolorów stała się znowu zachwycającym dotychczas nienapotkanym zjawiskiem.  Lecz wtedy jeszcze babcia dziarsko i niepodzielnie trzymała rękę na kuferku, gromadzącym dorobek jej życia.

Obejrzała świadectwo i wypłaciła koledze sowitą nagrodę.
Tak oto mój kolega złożył fałszywe świadectwo a przyniosło ono plon obfity.

I taką trawestacją, gwoździem ironicznej pointy, można by historię zamknąć,  wpisać w łobuzerski klimat młodości jaki spotykamy u Kornela Makuszyńskiego w "Szatanie z siódemej klasy".

Można tez spojrzeć z innej perspektywy:
Miast mówić, jak się zwykło, o chłopaku "że skupia zło", zauważyć, że owo zło rozpraszał nikłym acz trwłym światełkiem humoru, który bił ze źródła jego młodzieńczego apetytu na życie. Dostrzec, że rozmywał rozpacz i alkoholizm swojej samotnej mamy, że starał się udźwignąć bezduszną nieczułość, martwą maskę i nieświadome, ślepe okrucieństwo ojca, człowieka bardzo bogatego z wysoką pozycją społeczną.

Perspektyw i kontekstów może być wiele, jednak nie przed naszymi oczami rzeczy ukażą się "nuda et aperta".

To, czemu czuję, że warto się przyjrzeć, to sięgający głęboko korzeniami w historię, nierozwikłany kłębek. Splot okoliczności, uwarunkowań, odruchów, przymusów, skryptów które odgrywamy, zbiór pytań o odpowiedzialność i świadomość, zakres wolnej woli. W materię otaczającej nas rzeczywistości wplatamy naszą nitkę – życie. Jaki mamy wpływ na jej przebieg? I na tle tej tkaniny nasz własny ścieg – świadectwo.

Czym jest świadectwo?

Świadectwo przedstawia się po by coś potwierdzić, świadectwo przedstawia się zatem tym którzy wątpią bądź nie wiedzą. Ci którzy wiedzą i nie mają wątpliwości nie potrzebują świadectwa. Świadome świadectwo jest też dowodem wyboru tych którzy je dają, gdyż wybrali co najmniej to, że chcą je okazać.

Ale świadectwo chociaż nie fałszywe może też być sfałszowane. Mówi nam wtedy że człowiek nie jest w stanie odnaleźć się w sytuacji, w kórej się znalazł, a właściwie się zgubił, zgubił wątek. Że w materii świata już może lub nawet nie umie położyć swojego ściegu, że nie ma dla niego autentycznego w niej miejsca. Wtedy bierze flamaster i rysuje pasek.

Nie każde świadectwo jest tak proste i wyraziste jak świadectwo św. Tomasza – "Pan mój i Bóg mój"  i rzadko, które moze tak zadziwić jak świadectwo centuriona: "Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie."

Ale każde nawet sfałszowane świadectwo jest prawdziwe, wtapia się w substancję stworzenia. 
Łaską uzdrowienia jest dostrzec jakikolwiek własny ścieg.
>>A gdy przejrzał, powiedział: "Widzę ludzi, gdy chodzą, widzę ich niby drzewa". << Mk 8,24
 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code