Stado i zagubieni

Rozważanie na Wtorek II tygodnia Adwentu, rok C1
 

tezeusz_adwent_2012.jpg

 
 
Obraz pasterza często pojawia się w Biblii. Izrael był narodem pasterskim przez wiele pokoleń – ilość owiec była miarą zamożności i godności. Ojcowie wiary: Abraham. Izaak i Jakub byli pasterzami. Pasterze owi nieco inaczej radzili sobie z opieką nad stadem niż nasi współcześni pasterze. Stada mieli naprawdę liczne, przestrzenie pokryte łąkami, po których przeprowadzali owce, były ogromne. Nie posługiwali się psami, nie doglądali stada, idąc za nim (o naszym bacy powiedziałoby się raczej, że nie tyle prowadzi, co pędzi stado). Pasterz biblijny szedł na przedzie. Wołał owce, a one szły za nim, rozpoznając tembr głosu. Laska, którą się podpierał, nie służyła do zaganiania. Wbijał ją w ziemię, a owce gromadziły się wokół niej na popas. Gdy w tym miejscu trawa się skończyła, wbijał laskę gdzie indziej. Relacja między nim a zwierzętami oparta była na przewodzeniu i na wołaniu.

Zarówno u Izajasza, jak i u Mateusza mamy obraz takiego właśnie Pasterza.

Izajasz pisze, że ów „pasterz”, to wielki i sprawiedliwy król, który wynagrodzi ludowi jęczącemu w niewoli jego krzywdy i nagrodzi za cierpienia. Co prawda naród niczym nie zasłużył na nagrodę, lecz za swoje błędy nacierpiał się niemało, wygnany ze swojego kraju, niewolniczo pracując u najeźdźcy. Toteż Wyzwoliciel i Nagradzający ma być powitany z wielką radością.

Wyobraźmy sobie to wydarzenie. Ludzie dotąd jęczący w niewoli, usłyszawszy Obietnicę, śpiewając i wykrzykując wraz z niebem, ziemią, wodą i roślinami, może nawet tańcząc, w wybuchu radości i nadziei oczekują nadejścia obiecanego Sprawiedliwego (miłosiernego) Króla. Być może nawet zdołali wyrównać dla Niego trakt, niwelując góry i zasypując doliny, wedle słów proroka. Cały czas jednak tkwią w miejscu – kraju swojej niewoli. Oczekują, lecz nie potrafią wyjść Mu naprzeciw – nie znają drogi. Dopiero On, gdy przybędzie, jak Dobry Pasterz poprowadzi wszystkich najczulej, łagodnie, z miłością, najsłabszych weźmie na ręce jak jagnięta i przytuli do siebie. Wyprowadzi wszystkich z domu niewoli i poprowadzi ku wolności, ku życiu.

Bywa jednak, jak czytamy u Mateusza, że jakaś owca (baranek) odłączy się od stada, a idący na przedzie Pasterz-Wyzwoliciel może tego nie zauważyć. Dlaczego baranek poszedł inną drogą? Zapewne nie bardzo lubił swoje stado. Może był zawsze na tyle odmienny, że społeczność podobnych do siebie owieczek ledwie go tolerowała? Może zawsze wszystko robił na własną rękę? Może uregulowane życie w stadzie budziło w nim niechęć i bunt, bo nikt nie rozumiał jego dalekosiężnych wizji? A może po prostu był na tyle dziecinny, że nie potrafił się podporządkować regułom społecznym? Może był przekonany, że żyć godnie można tylko, polegając na sobie samym? Dość, że zapewne nie był szczęśliwy w społeczności stada i szukał szczęścia poza nim. Gdy wszyscy się cieszyli i czekali, on był sceptyczny, a gdy wszyscy ruszyli ku wolności pod przewodem Króla-Pasterza, nie miał zamiaru słuchać Jego głosu i wymknął się, by szukać wolności na własną rękę. Wędrował samotnie, eksperymentował z oswajaniem nieznanej rzeczywistości. Oczarowany widokami i cudami przyrody cieszył się niezależnością i przyjemnością swobodnego chodzenia sobie tu i tam, wędrował dalej i dalej, zapominając o wszystkim i wszystkich, i coraz bardziej oddalał się i od stada, i od traktu. Aż się opamiętał. Może przed nim otwarła się przepaść, której nie potrafił przeskoczyć, może nieoczekiwanie wyrósł za nim gąszcz kolczastych krzewów, przez który nie mógł się przedrzeć; może wlazł w ślepy zaułek, pochwyciły go zdradzieckie ciernie i nie mógł już ani się cofnąć, ani iści naprzód. Głodny, zmęczony, przestraszył się i zrozumiał, że sam się stąd nie wydostanie, a droga w pojedynkę, bez przewodnika była głupotą; wraz z nadejściem nocy przyjdą drapieżniki i bezbronnego rozszarpią. Wówczas zaczął żałośnie beczeć, ale był tak daleko…

Tymczasem Pasterz, gdy tylko zorientował się, że w licznym stadzie brakuje jednego baranka, postanowił natychmiast pójść go szukać. Wiele owiec także zatroskało się o uciekiniera, ale niektóre uważały, że decyzja pasterza nie jest słuszna. Miały na ten temat swoje zdanie: „On zawsze był inny, zawsze był zbuntowany, nikogo nie słuchał, wreszcie sam się przekonał, że to do niczego nie prowadzi. Jeśli zginie – sam sobie winien. Lepiej, żeby jeden zginął, a uratowało się całe stado. Poza tym jakże to, Ty, Król, będziesz biegał po krzakach i taplał się w bagnach szukając jednego, marnego, nic nieznaczącego zbiega? Czy to uchodzi? Czy ma sens? Czy nie ważniejsze jest dla Ciebie, że my trwamy przy Tobie wiernie?…”

Pasterz, nie zwracając uwagi na te szemrania, ulokował stado bezpiecznie na łące, nad strumieniem, a sam bezzwłocznie ruszył w drogę. Nie zważał na zbliżającą się noc, na ryki i wycie drapieżników wyruszających na łów. Nie zważał na ostre trawy raniące stopy ani na ciernie, które szarpały jego odzież i kaleczyły ręce. Zsuwał się po piargach i wdrapywał w pośpiechu na nieomal pionowe skały, przeskakiwał przepaście i czołgał się po wąskich półkach skalnych. Brnął po pas w błotnych topielach. Wreszcie usłyszał rozpaczliwe wołanie. Wyplątał baranka z cierni, opatrzył jego rany. Wziął na ręce i powrócił z nim do stada. Udało mu się uratować zbiega! Radość jego była ogromna, bardziej cieszył się z tego malca, niż z wielu pozostałych, posłusznych. Tak jak kobieta, która znalazła zagubioną drachmę. Tak jak Ojciec, który radował się z powrotu syna marnotrawnego. „Bo był umarły, a ożył!”

„Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych”.

Pan, Król, Jezus Chrystus, Najlepszy Pasterz troszczy się o nas wszystkich. Darzy miłością i tych, którzy podążają za nim z miłości i tych, którzy idą za nim z lęku, a nawet tych, którzy idą, bo inni też idą. Najczulszą troską otacza jednak tych, którzy za wszelką cenę chcą szukać szczęścia po swojemu i gubią się na manowcach. Ci mali i słabi są w największym niebezpieczeństwie, choć brawurowo żyjąc myślą, że są bezpieczni i bardzo mocni. Tych ratować najtrudniej. Ale Pan nasz nie zważał nigdy na trudy; poszedł z radością na mękę i krzyż, dając z siebie wszystko, by uratować każdego. Nawet tego, który ucieka i nie słucha. Gdy tylko ktoś zabłądzi i znajdzie się w niebezpieczeństwie, wołającego czy nie – Jezus pragnie ratować i natychmiast biegnie na pomoc. Z mocą pokonuje wszystkie przeszkody. Przechodzi przez góry i doliny. Poranionego opatrzy i cierpienia mu wynagrodzi. Uwolni z więżących cierni grzechu, wyprowadzi na drogę jasną i bezpieczną, słabego weźmie na ręce i zaniesie na pachnącą łąkę Swojego Królestwa.

Panie! Jeśli będę w stadzie, niech serce moje pozostanie wrażliwe na los błądzącego! Nie daj mi zazdrościć poświęconej mu Twej uwagi i troski. Daj mi radować się szczerze wraz z Tobą z jego powrotu! Jeśli zaś pobłądzę – nie daj mi zginąć na obcej i nieprzyjaznej ziemi grzechu! Pospiesz mi z pomocą!

 

mala_owieczka.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarz

  1. elik

    Konsekwencje i następstwa

    Owszem Najlepszy Pasterz troszczy się o wszystkich, lecz inni pasterze albo rodzice, opiekunowie, wychowawcy dzieci i młodzieży nie zawsze albo niezbyt przykładnie, wystarczająco i zadawalająco. Jakie tego mogą być następstwa i skutki?….

    Ostatnio byliśmy świadkami tragicznego zdarzenia tj. niefortunnego żartu dwoje młodych ludzi z Australii, którego skutkiem jest śmierć również młodej osoby – pielęgniarki z Londynu.

    Echo tego zdarzenia powoli wybrzemiewa, jednak w mediach trudno znaleźć to, co polecam wszystkim nie tylko czytelnikom "Tezeusza":

    http://toyah1.blogspot.com/2012/12/fisher-king-czyli-o-sile-odkupienia.html

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj elik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code