Rozmowy z bratem

  Kiedy brałem plecak z podłogi przyniesiony przez córkę, żeby schować go do pawlacza, „zagadałem” do brata: Cieszyłbyś się, że s. Luiza miała Twój plecak na rekolekcjach z brodnicką młodzieżą w Kasinie Wielkiej. Razem przecież kibicowaliśmy Justynie Kowalczyk. Po chwili poprawiłem się i pomyślałem: Cieszysz się, że s. Luiza miała Twój plecak. Wszak obydwaj wierzyliśmy i wierzymy w świętych obcowanie. On wie, czego ja nie wiem…

Gadam z bratem od wieczoru, kiedy w pracy odebrałem telefon z sosnowieckiego szpitala z wiadomością o jego śmierci. Podszedłem do okna nastawni i patrzyłem na odległe światła Torunia. Zostawił dużo rzeczy, które będą mi go przypominać. Mam po nim plecak na wyjazdy w góry, jakiego bym sobie nie kupił. Znalazłem w nim kapelusz moro, który nosił chodząc po Tatrach i Beskidach. W czerwcu, gdy z synem byliśmy na Sarniej Skale po kosówkę na jego grób (bratowej położyliśmy różę), zszedłem ze szlaku na Grzybowiec głęboko w las i zawiesiłem kapelusz na pniu po złamanym świerku. Do trumny dałem włożyć jego przewodnik po Tatrach. Myślę, że zainspirowałem się wspomnieniem ks. Szymika, którym opowiedział w jednej z książek o tym, że znajomemu ks. na ostatnią drogę z przyjaciółmi włożyli tomik poezji Czesława Miłosza otwarty na wierszu „Jasności promieniste”. Jasności promieniste, / Niebiańskie rosy czyste, / Pomagajcie każdemu ? Ziemi doznającemu. (…) To wiemy, że bieg się skończy / I rozłączone się złączy / W jedno, tak jak być miało: ? Dusza i biedne ciało. Gdy się z bratem żegnałem, zapytałem: Jak Ty po górach w tym garniturze i w półbutach będziesz chodził? W połowie września przyjaciółka starszej córki oddała „Opowiadania kołymskie” Warłama Szałamowa. Książka gruba i duża jak pół pustaka. Cieszył się, gdy jego książki szły w świat, do ludzi. Ta nie wróci już do Sosnowca. Podobnie jak „Kapelusz na wodzie” Wojciecha Bonowicza o ks. Tischnerze.

Innym bogactwem po bracie, które mam to płyty. Często, kiedy siadam do komputera, wybieram jedną z nich. „Stare Dobre Małżeństwo”, „Wolna Grupa Bukowina”, Janis Joplin, Jimi Hendrix, Mozart, Vivaldi i wiele innych. W czasie pisania tego felietonu słucham Dżemu: „Dzień, w którym pękło niebo”: Powiedział Pan, powiedział Pan / Daję Wam ogień / Podajcie sobie ręce i żyjcie w zgodzie / Żyjcie w zgodzie z ptakami / Niech płoną serca / I oczy Wasze niech nigdy nie znają łez / Nie znają łez. Gdy przed kilku laty z żoną oglądaliśmy wieczorem leżąc w łóżku film o wokaliście „Dżemu” „Skazany na bluesa”, skomentowała to: Kogo ty lubiłeś słuchać? Dżem występował często w latach osiemdziesiątych w Brodnicy. Ryszard Riedel mógł być idolem, na wzór się jednak nie nadawał dla przyszłego męża i ojca. Ale śpiewał całym sobą: Pewnego dnia, pewnego dnia pękło niebo / I lunął straszny deszcz / Wtedy krzyknął ktoś / I chłód ogarnął wszystkie serca / A w oczach pojawił się strach / Ludzie podali sobie noże zamiast rąk / i upiekli ptaki.

Ostatni nasz wspólny wieczór miał miejsce 13 marca. Tego dnia wybrany na papieża został kardynał Jorge Mario Bergoglio. . Do brata powiedziałem, gdy nad Rzymem pojawił się biały dym, że chciałbym, żeby wybrał sobie imię mojego patrona św. Romana Hymnografa, ale nie liczyłem na to. Był już papieżem Roman, jednak nie święty. Jeden z pierwszych następców św. Piotra bez aureoli. Ale Franciszek też nam się podobał. Jakby w testamencie dostałem tego wieczoru książkę Barbary Szczepanowicz „Starość. Skarb do odkrycia”. Potem jeszcze dwie wizyty w szpitalu po trzecim udarze i telefon, o którym już pisałem…  

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code