Rohatsu

Wrzesień, październik, listopad, świat kładący się do snu i coraz mniej energii w cielcu-umyśle. Gdyby nie konieczność opieki nad końmi, pieskiem, kotami, gdyby nie wymogi chałupy i gospodarstwa – nie chciałoby nawet zwlekać się z wyrka. Ból stawów, ogólna niemoc, zapewne deprecha, zacząłem nawet podejrzewać sławetną boreliozę, kilka kleszczy swego czasu się we mnie wżarło. Za namową Bogny przestałem pić mleko – ponoć szkodzi. Sąsiadujące z mą izbą duże pomieszczenie było rozbabrane: zerwana podłoga, zionąca czeluść piwnicy. A od ponad roku halucynowałem, że byłoby tam świetne zendo, pokój medytacji.

Tymczasem nadszedł grudzień, a początek tego miesiąca to dla praktykujących zen czas Rohatsu. (Rohatsu, sesshin rohatsu — szczególnie surowe sesshin (okres zamkniętej medytacji zazen) ku czci osiągnięcia oświecenia przez Buddę Siakjamuniego.) Kulminacyjnym punktem tej praktyki jest nocne siedzenie, od północy do czwartej rano, bez żadnej przerwy, istna „siekiera”.
„Nie ma chętnych, tylko trzy osoby i nikogo do poprowadzenia” – rzekła mi Ewa przez telefon.
– To zapraszam na wiochę, może w końcu będę mieć motywację, by wykończyć podłogę -powiedziałem.
„Słowo się rzekło”, do Rohatsu zostały jeno dwa dni. Zapuściłem na full Kazika Staszewskiego (dzięki, Kasiu!) i zamieniłem się w Strusia Pędziwiatra z Pomysłowym Dobromirem na grzbiecie. Stukał młotek, warczała piła łańcuchowa, gruchała betoniarka z gliną. Znikała kamienna piwnica, zamknęła drewniana podłoga. Trochę snu i genialna pizza z pasteryzowanych koźlaków. Potem sprzątanie, odkurzanie, ołtarz z biureczka okryty żółciutką tkaniną, mosiężna głowa Buddy, dzwonek, słoik z „kwiatami”, kadzielnica. Obrazki na poharatane, niewykończone ściany: Mistrzowie, Awalokiteśwara, grafika Hoitsu Suzukiego, Szósty Patriarcha ścinajacy bambusy, przedłużacz, lampki.
No i przyjechało auto, a w nim trzy osoby: dwa Krzyśki i Jula. Przybyły też maty, poduszki, instrumenty, śpiewniki, naczynia do orioki – rytualnych posiłków. Wieczorem zasiedliśmy na kilkanaście minut, odśpiewaliśmy cztery ślubowania:
 
Czujące istoty są niezliczone – ślubuję je wyzwolić
Pragnienia są niewyczerpane – ślubuję położyć im kres
Dharmy są nieograniczone – ślubuję je zgłębić
Droga Buddy jest niezrównana – ślubuję ją osiągnąć.
 
Następnego dnia – pobudka o 4.23. Potem – 108 pokłonów. I dalej, wedle „rozkładu jazdy” – mnóstwo siedzenia, posiłki, trochę pracy – ciągła medytacja. Jeden Krzyś musiał wyjechać – nie wyrobił ze swą astmą i alergią w wiejskiej chacie z piecami. Za to wpadły trzy dziewuchy: Małgosia, Ewa i Bogna. Zatem o północy, z soboty na niedzielę, zasiedliśmy w szóstkę do Wielkiej Przygody, Rohatsu, pojedynku z własnymi słabościami.
Nikt nie wymiękł. O czwartej, gdy zamykałem ołtarz, było nawet troszkę dyskretnych chichów-śmichów. I – sądząc po sobie – obolałych zadków. Drzemka, o 8 rano recytacja Sutry Serca, na zakończenie tzw. ceremonia koła, każdy po kolei mógł coś powiedzieć. Dziękowaliśmy sobie nawzajem za wsparcie, bez którego, osobno, nikt z nas nie miałby żadnych szans.
Poniedziałek, wieczór. Znów jesteśmy z Ciapkiem sami, reszta ssaków na dworze. Nic nie boli, ani stawy, ani zadek. Piec cieplutki, ni śladu psychicznych dołów. Zegar z wahadłem wybija ósmą. Zwycięstwo.
 
Dwa i pół tysiąca lat temu książę-żebrak usiadł pod drzewem Bodhi, ślubując samemu sobie nie wstać, dopóki wszystko nie stanie się jasne. Nie wymiękł, doczekał Świtu. Dziękuję bardzo.
 

DSCI1887.jpg

 

5 Comments

  1. Malgorzata

    Jak połaczyć Buddę z Chrystusem Zbawicielem?

    Sandra wysłała wiadomość, korzystając z formularza kontaktowego na
    stronie Tezeusza:.

    wiecie, jakoś mnie zadziwia ten artykuł o Rohatsu Wojtka Jankowskiego…
    na stronie tezeusza "chrześcijanin w świecie". Bo jak połączyć Buddę
    i jego idee z Chrystusem Zbawicielem? proszę o wyjaśnienie jeśli to
    możliwe. pozdrawiam!

     

    Sandro!

    Przeczytaj Misję Tezeusza, a zwłaszcza ostatni fragment:

     

    Zapraszamy do odwiedzania i współtworzenia Tezeusza wszystkich ludzi, którym bliskie są nasze ideały i poruszana przez nas tematyka. Jako katolicy staramy się o twórczą wierność wobec Magisterium Kościoła, a jednocześnie zgodnie z duchem Soboru Watykańskiego II podejmujemy dialog ekumeniczny i międzyreligijny, który uważamy za integralną część bycia katolikami. Jesteśmy otwarci na egzystencjalny, filozoficzny i teologiczny dialog z chrześcijanami innych wyznań, członkami religii niechrześcijańskich, agnostykami i niewierzącymi oraz każdym człowiekiem dobrej woli, bez względu na wyznanie, światopogląd, wykształcenie, rasę, narodowość, język, wiek, płeć i orientację seksualną.

     

    W gronie twórców Tezeusza są osoby różnych wyznań chrześcijańskich i niechrześcijańskich, a także niewierzący. W portalu dają oni świadectwo swoich religijnych przekonań, doświadczeń albo tylko poszukiwań. Właśnie takie buddyjskie świadectwo znalazło się w artykule o Rohatsu.

     

    Nie chodzi o to, żeby coś na siłę łączyć i stwarzać taką papkę, jaką proponują różne odmiany New Age. Chodzi o to, że wyznawcy różnych religii mogą wiele nauczyć się nawzajem. Jacob pisał już zresztą o tym gdzie indziej przypominając, że benedyktyni w Lubiniu praktykują wraz z buddystami medytację zen. Warto zajrzeć na stronę Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej w Lubiniu.

     

    Pozdrawiam

    M.F.

     
    Odpowiedz
  2. Jacob

    Jak Chrześcijaństwo może łączyć się z Buddyzmem i nie tylko:

    http://www.youtube.com/watch?v=NVoVmDHXjI4

    Zaiste, człek wesoły nawet prawą i lewą półkulę mózgową u niektórych Ortodoxów otworzyć może, byśmy w żadną ze stron nie przeginali. A siebie i inszech nie dołowali. Poza tem, jak ktoś słusznie zauważył, "Jezus nie był chrześcijaninem, Budda nie był buddystą".  Ich kontakt z otoczeniem był nader żywy i spontaniczny, zatem takież z pewnością byłoby między Nimi spotkanie. Problemy z kontaktem miewają jeno tzw. wyznawcy…

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj Jacob Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code