Refleksje po Synodzie

Synod Biskupów poświęcony problemom rodziny dobiegł końca. Śledziłem z uwagą przygotowania do tego wydarzenia i jego przebieg. Teraz przyszedł czas na moje podsumowanie.

Opublikowany na koniec dokument Relatio Synodi jest dla mnie rozczarowujący. Punkty poświęcone osobom homoseksualnym brzmią następująco:

Troska duszpasterska o osoby o orientacji homoseksualnej.

 55. Niektóre rodziny przeżywają doświadczenie posiadania wśród siebie osób o orientacji homoseksualnej. W tej sprawie zastanawiano się, jaki rodzaj troski duszpasterskiej jest odpowiedni wobec tej sytuacji, pamiętając o tym, czego uczy Kościół: "Nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny. (…) Niemniej, według nauczania Kościoła, mężczyźni i kobiety o skłonnościach homoseksualnych powinni być traktowani z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji" (Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, 4).

 56. Rzeczą całkowicie nie do przyjęcia jest, aby duszpasterze Kościoła ulegali naciskom w tej dziedzinie i aby organizacje międzynarodowe uwarunkowywały pomoc finansową dla krajów ubogich od wprowadzenia przepisów, które ustanawiałyby "małżeństwa" między osobami tej samej płci.

Dla przypomnienia dokument, który był głosowany przez biskupów, czyli druga wersja dokumentu roboczego brzmiał:

"Posługa dla osób homoseksualnych.

Osoby homoseksualne mają przymioty i dary do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej; czy jesteśmy w stanie zaspokoić ich potrzeby, gwarantując im miejsce na braterstwo w naszych wspólnotach? Często pragną one spotkać Kościół, który będzie dla nich gościnnym domem. Czy nasze wspólnoty są w stanie im to zapewnić, akceptując i ceniąc ich orientację seksualną, bez narażania doktryny katolickiej w sprawie rodziny i małżeństwa?

Kwestia homoseksualności prowadzi nas ku poważnej refleksji nad tym, w jaki sposób wypracować realistyczne drogi rozwoju uczuciowego oraz ludzkiej i ewangelicznej dojrzałości, biorącej pod uwagę również wymiar seksualny; wydaje się zatem, iż stanowi ona ważne, pouczające wyzwanie. Kościół potwierdza zarazem, że związki między osobami tej samej płci nie mogą być uważane za równoważne małżeństwu mężczyzny i kobiety. Nie jest również dopuszczalne wywieranie presji na duszpasterzy oraz to, by instytucje międzynarodowe uzależniały pomoc finansową od wprowadzenia regulacji inspirowanych ideologią gender.

Nie negując problemów natury moralnej związanych ze związkami homoseksualnymi, trzeba zauważyć, że są przypadki, w których wzajemna pomoc aż do poświęcenia stanowi wartościowe wsparcie dla życia partnerów. Co więcej, Kościół szczególną uwagę kieruje na dzieci zamieszkujące z parami osób tej samej płci podkreślając, że potrzeby i prawa najmłodszych muszą być zawsze na pierwszym miejscu”.

Za przyjęciem tej wersji zagłosowało 118 biskupów, 62 było przeciw. Oznacza to, że punkt ten pomimo wiekszości arytmetycznej nie uzyskał wymaganej większości kwalifikowanej. Do zaakceptowania punktu wymagane było uzyskanie 2/3 głosów (66%). Zabrakło zatem zaledwie kilka głosów za…

Moje rozczarowanie jest tym większe, że teksty te różnią się diametralnie. Przez światowe media zostało to ocenione jako porażka nie tylko wierzących gejów i lesbijek, ale również bardziej otwartej frakcji w Kościele i samego papieża  Franciszka. Zgadzam się z tymi opiniami. 

Fragment w dokumencie końcowym nie tylko niczego nie zmienia. On zaprzepaszcza całą synodalną dyskusję. Nie jest jej odzwierciedleniem i tym samym uniemożliwia wydanie jej owoców. Daje fałszywy komunikat, że wszystko zostało zgodnie ustalone i dalsza dyskusja nie ma sensu. W takim tonie wypowiadają się biskupi i księża, którzy byli za odrzuceniem paragrafu proponującego otwarcie na osoby homoseksualne. Jest to dla mnie niezrozumiałe, że pomimo większości biskupów głosujących za życzliwą wersją, nie zdecydowano się opublikowanie fragmentu o przymiotach i darach gejów i lesbijek możliwych do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej.  Moje odczucia są podobne, do wypowiedzi kard. Vincenta Nicholsa, który powiedział:

Głosowaliśmy nad konkretnym tekstem. 118 biskupów bylo za, a 62 przeciwko. Nie jestem zupełnie pewien, dlaczego zaglosowali przeciwko. Dla niektórych ten tekst był za daleko idący, a dla innych wręcz przeciwnie. (…). W mojej opinii ten tekst nie szedł wystarczająco daleko. Oczekiwałem trzech kluczowych słów: szacunek, przyjmowanie, wartość, a ich tam nie było. Zatem nie sądze by to był dobry akapit. Nie byłem nim usatysfakcjonowany. (źródło: www.telegraph.co.uk/news/worldnews/the-pope/11172521/Vatican-call-for-Church-to-welcome-gay-people-did-not-go-far-enough-Cardinal-Vincent-Nichols.html

Głos zabrał też abp Gądecki, i stwierdził że pierwszy tekst wywracał nauczanie Kościoła do góry nogami… Drugiej wersji jak się domyślam też nie poparł. Wiemy już jak bardzo różne są opinie i stanowiska. Pytanie czy przy takiej radykalizacji możliwy jest jaki kolwiek dialog z arcybiskupem Gądeckim? Obawiam, się nie… (źródło: www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/1263238,Abp-Stanislaw-Gadecki-pierwszy-tekst-synodu-w-Watykanie-wywracal-nauczanie-Kosciola-do-gory-nogami

Zaskakujący jest także brak odniesienia do dzieci wychowawanych w związkach homoseksualnych. Warto przypomnieć, że w Instrumentum laboris wyraźnie przecież napisano że biskupi byli zgodni co do tego, że "gdy ludzie żyjący w takich związkach zażądają chrztu dziecka, prawie wszystkie odpowiedzi podkreślają, że dziecko musi być przyjęte z tą samą troską, czułością i atencją, z jakimi przyjmowane są inne dzieci." Brak odniesienia w dokumencie końcowym do tych kwesii oznacza niestety, że Kościół zrezygnował z troski o te dzieci w imię symbolicznej walki ze zrównaniem związków jednopłciowych i małżeństw heteroseksualnych.

Mimo, że dokument końcowy Synodu oceniam negatywnie to chcę zwrócić uwagę, na oczywiste plusy i spełnione nadzieje, jakie pokładałem w Synodzie i które opisałem w notce pt. Istrumentum laboris w kwestii związków jednopłciowych.

1. Synod był areną autentycznego dialogu. Udało się w Watykanie to, co nie udaje się w Polsce. Biskupi rozmawiali na temat homoseksualności otwarcie, bez tabu i uprzedzeń i szacunkiem. Papież Franciszek prosił o taką właśnie dyskusję. Prosząc o modlitwę odniósł się do pochodzącego z greki słowa parrezia, oznaczającego otwartość.

2. Katolicy homoseksualni zobaczyli, że nie są sami. Jest wielu arcybiskupów, którzy opowiadają się za większą otwartością Kościoła na wierzących gejów i lesbijki oraz osób biseksualnych. Doceniają nas jako wartościowych członków Katolickiego Kościołam, a nie tych którzy Kościołowi zagrażają. Wielu z nich dostrzega także pozytywne aspekty związków jednopłciowych czy przyjaźni łączących osoby LGBT.

3. Utwierdzilismy się w przekonaniu, jak bardzo niechętny osobom homoseksualnym jest polski Kościół i polski Episkopat. Czeka nas dużo cieżkiej pracy, żeby to zmienić. Być może Franciszek rozważy jakieś zmiany personalne? Obawiam się, że bez nich jakikolwiek dialog podobny do tego, jaki widzieliśmy w czasie Synodu będzie pacyfikowany przez polskich biskupów. 

4. Wycofano się z bezpośrednich, błędnych odniesień między problematyką homoseksualności a ideologią Gender.

5. Pozytywną rzeczą wartą odnotowania było otwarcie Synodu na świeckich. Głos zabierały małżeństwa z wieloletnim stażem. Jedno z nich, wspomniało o swoich znajomych, którzy zapraszają syna geja wraz z jego partnerem na święta. Nie odrzucają go, chociaż mają na uwadze Naukę Kościoła odnośnie homoseksualności. To piękny przykład rodzicielskiej miłości.

Nie chciałbym, aby dokument końcowy został zinterpretowany jako kończący dyskusję o miejscu osób homoseksualnych w Kościele. Nie możemy się godzić na narrację, jaką proponuje abp Gądecki stwierdzając krótko i stanowczo, że punkty proponujące otwartość Kościoła na osoby homoseksualne zostały odrzucone. Owszem – dokument nie uzyskał wymaganej większości, a nasze problemy pozostały nierozwiązane. Nie warto tracić nadziei. Papież Franciszek w podsumowaniu Synodu powiedział:

Drodzy bracia i siostry, mamy teraz jeszcze rok na dojrzewanie, z prawdziwym rozeznaniem duchowym zaproponowanych idei i znalezienie praktycznych rozwiązań wielu trudności i niezliczonych wyzwań, którym muszą stawić czoła rodziny, by dać odpowiedzi na wiele zniechęceń, które zwodzą i gnębią rodziny.

Mamy rok, by pracować nad „Relacją Synodu”, będącą wiernym i jasnym podsumowaniem tego wszystkiego, co zostało powiedziane i przedstawione w tej auli oraz w mniejszych grupach. Będzie ona zaprezentowana Konferencjom Biskupim jako „Lineamenta”.

Niech Pan nam towarzyszy, prowadzi nas na tej drodze ku chwale Jego imienia, za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny i świętego Józefa! I proszę nie zapominajcie, aby za mnie się modlić!

(źródło: www.idziemy.com.pl/kosciol/franciszek-podsumowal-obrady-synodu/)

 

 

 

 

16 Comments

  1. ostatni

    Zefir…

    …mam pytanie – dlaczego tak bardzo zależy Ci na akceptacji twoich przekonań przez kościół katolicki? Są przecież inne kościoły chrześcijańskie, które akceptują wszystko czego oczekujesz i bez problemu udzielą chrztu czy ślubu

     
    Odpowiedz
  2. zefir

    @ ostatni

    Bardzo często to pytanie jest zadawane homoseksualnym katolikom.

    Jeśli chodzi o mnie to sprawa jest skomplikowana. Chciałbym przede wszystkim zaznaczyć, że to nie o moje przekonania chodzi, tylko o poczucie braku sprawiedliwości, ignorancji i nieodpowiedzialności oficjalnej wykładni Kościoła. O to, że Kościół wyklucza, że nie stwarza dobrych warunków do wzrastania w wierze. Już słyszałem nie raz stwierdzenie, że jeśli ktoś jest homoseksualistą i akceptuje siebie, sam wyklucza się z Kościoła i podlega ekskomunice. Czy to jest zgodne z tym co nauczał Chrystus? Moim zdaniem nie. Chrystus wychodził właśnie do wykluczonych, do tych którzy zostali zepchnięci na margines przez faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Mam poczucie, że powinienem mówić o tym, co jest niedobre w Kościele i co wymaga poprawy.

    Poświęciłem 14 lat na poznawanie nauki Kościoła dotyczącej homoseksualności i nie tylko. Odkryłem, że niektóre z elementów nauczania Kościoła nie są związane bezpośrednio z Ewangelią, a niektóre wynikają z błędnych interpretacji albo są ze sobą sprzeczne. Uważam, że powinno się rozmawiać o ich rewizji, chociaż budzi to protesty i lęki osób mocno zakorzenionych w tradycji.

    Co do konwersji do innego Kościoła to oczywiście myślałem o tym. Na razie jednak, po zastanowieniu się i przemodleniu nie wchodzi to w grę. Czuję, że w tym momencie Bóg nie tego ode mnie oczekuje.

    Nawiasem mówiąć trzeba powiedzieć, że  kościołów chrześcijańskich które przyjmą życzliwie gejów i lesbijki nie jest wiele. Kościół Katolicki ma w Polsce pozycję dominującą. Kościoły przyjazne osobom homoseksualnym, mają parafie w dużych miastach i są nieliczne. To oczywiście rodzi problemy w praktywkowaniu i dostępie do praktykowania wiary.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Co jest istotą i głównym problemem?…..

    Może zamiast autora subiektywnej, wręcz tendencyjnej i jednostronnej oceny, warto w ramach sugerowanej refleksji przede wszystkim zastanowić się i rozważyć – co jest istotą i głównym problemem współczesnego Kościoła?….

    • los (przyszłość) współczesnych rodzin(y)
    • spektakularny upadek chrześcijańskiej Europy
    • postawa kontrowersyjna nie tylko wybranych hierarchów Kościoła znad Wisły i ich podopiecznych
    • próby wywierania nacisku na Ojca Świętego – Watykan, głównie przez gremia modernistów, progresistów, w tym kilku niemieckich hierachów – by uznał i zaakceptował to, co jest chyba nie tylko wg. mnie – sprzeczne z Ewangelią i tradycją.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. januszek73

    istota

      Istotą problemu jest nieumiejętność przyznania się do grzechu, grzechów a w konsekwencji uporczywe wypieranie ze świadomości, iż istnieją czyny grzeszne. Natomiast sama skłonność homosexualna jest często niezależna od naszej woli i taka nie podlega moralności. Ludzie zmagający się z tym problemem, nie potrafią zrouzmieć, że grzech można oddać Chrystusowi, który może to uleczyć, lecz leczenie to nie "hokus – pokus", to dosyć długotrwały proces upadania i powstawania. No więc samotność osób "homo" nie jest problemem, ale dla nich to największa tragedia życia. No nie potrafią żyć w samotności i dlatego szukają zastępczego rozwiązania problemu – "szukają partnera", no a jak już go znajdą to z reguły dochodzi do pederastii a to już jest jawny grzech. 

      Ja nie mam problemu "homo" ale mam inny problem natury sexualnej, lecz Jezus już grubo 7 lat mnie z tego wyzwala :-). Uśmiechnąłem się, bo pewnie jeszcze jakiś czas się ze mną "pomęczy" :-). No ale dopuki mam stałego spowiednika ( z resztą danego mi przez Boga) ,to problem będzie się rozwiązywał, ale bez pomocy mojej woli, której siłę mam wypracowywać, to się nie obędzie. Tutaj jest problem – wolna wola i co my z nią robimy ?. Nie wierzę, że osoby "homo" nie mogą w swojej wolnej woli wybierać dobra i nie wierzę, że nie są w stanie współpracować z Jezusem w wypracowaniu woli aby nie grzeszyć. Można to robić, ale potrzebne jest samozaparcie a nie "płakanie" – "jaki to jestem samotny i nieszczęśliwy". Z resztą dawniej właśnie to mi dokuczało, ale przestaję płakać 🙂 i użalać się nad sobą, bo pomaga mi w tym łaska Jezusa. Na koniec zadam pytanie – dalej będziecie osoby "homo" – biadolić, płakać i narzekać na swój los ?, czy weźmiecie się w końcu do pracy, ale z Jezusem by ten los jakoś odmienić ? Pozostawiam do autorefleksji.

     
    Odpowiedz
  5. fafkin

    @zefir

    "Chciałbym przede wszystkim zaznaczyć, że to nie o moje przekonania chodzi, tylko o poczucie…"

    Przepraszam, że się wtrącę ale to przecież na jedno wychodzi, bo czym zasadniczo się różnią "przekonania" od "poczucia"?

    Chcę Ci powiedzieć, że też mam różne przekonania czy poczucia n/t Kościoła ale zwykle dotyczące jego systematycznego zatracania się w sprawach społecznych (jak to ktoś ładnie ujął – spojrzenie coraz szersze ale za to coraz mniej głębokości i wysokości). Czy to oznacza, że mam więcej racji niż coponiektórzy biskupi synodalni? Tymczasem w świetle naszej wiary chodzi głównie o naszą duszę aby jej nie zatracić a nie jedynie o to aby dobrze się czuć w Kościele.

    Poza tym w całym tym szumie n/t synodu i homoseksualizmu i tak ciąży jakieś tabu. Podobnie u Ciebie gdy piszesz że "jeśli ktoś jest homoseksualistą i akceptuje siebie…" warto by było dopowiedzieć bez owijania czy chodzi tu o akceptację tzw. aktywnego homoseksualizmu?

     
    Odpowiedz
  6. ostatni

    zefir…

    zefir,  zastanawiałeś się może nad tym że praktycznie każdy chciałby coś w tym kościele zmienić. Jak by wyglądał kościół gdyby spełniał zachcianki wszystkich?

     

     
    Odpowiedz
  7. zefir

    januszek

    Istotą problemu, że wiele osób widzi grzech tam gdzie go nie ma. Homoseksualizm jest niezależny od naszej woli, nie często tylko całkowicie. Chrystus gdyby chciał leczyć homoseksualistów, to by robił, zarówno w czasach, w których żył jak i później. A wie pan dlaczego tego nie robi>? Bo homoseksualizm nie jest chorobą. Zarówno ja jak i inni homoseksualiści, gdy stają przed krzyżem, nie znajdują w sobie żadnej winy z powodu swojej homoseksualności. Nasze sumienia tak stanowią. I proszę nie wmawiać mi, że mam źle ukształotowane sumienie. Miałem wystarczająco dużo czasu, żeby skonfrontować moją sytuację z krytyką Kościoła. Homoseksualizm nie jest moim krzyżem  – pisałem już o tym nie raz. Nie zamierzam, oddawać go Chrysusowi bo zwyczajnie i uczciwie nie mam takiej potrzeby. O tym co jest moim krzyżem, też już pisałem.

    Samotność drogi panie, jest problemem. I jest tak samo problemem dla człowieka homoseksualnego jak i heteroseksualnego. Jest bardzo irytujące, że ludzie którzy albo samotności nie doświadczają albo są do niej powołani autorytarnie stwierdzają czy życie w samotności jest dla kogoś problemem czy nie. Jakim prawem to robią, nie znając tej czy innej osoby? Wbrew temu co mówi Kościół, większość homoseskualistów wcale nie jest powołana do życia w samotności. Ja też nie jestem. Wiele razy zadawałem Bogu pytanie, czy chce abym zył samotnie. Zawsze rozeznawałem, że Bóg nie chce abym szedł przez życie sam. Nic się w tej materii nie zmieniło. Coraz częściej zauważam, że pewni ludzie próbują stawać między konkretnym człowiekiem a Bogiem. Mieszają się w tę intymną relację. Przypomina mi to sytuację, gdy Chrystus odpowiedział Piotrowi:  "Zejdź mi z oczu Szatanie."

     
    Odpowiedz
  8. zefir

    @ Baron

    Moja ocena jest tak samo subiektywna jak pana subiektywna jest pańska ocena przedstawiona w komentarzu. Nie uważam, żeby subiektywność była czymś co umniejszałoby wartość mojej oceny. Gdybym napisał notkę, która miałaby charakter pracy naukowej, zrezygnowałbym z subiektwnej oceny na rzecz obiektywnej stosując właściwą metodologię pracy.

    Co zaś się tyczy istoty problemów współczesnych rodzin, to zostały one celnie i mądrze przez Franciszka zdiagnozowane już na etapie ankiety przygotowującej Synod. Wreszcie dotarlo co do niektórych, że geje, lesbijki, biskeksualiści są synami, córkami, a czasem też rodzicami. Są członkami rodzin!

    Insynuowanie, że papież Franciszek podlega naciskom przez modernistów jest niedorzeczne i w istocie obraża samego Franciszka. Papież dał się poznać jako człowiek asertywny, wierny nauczaniu Chrystusa i w przeciwieństwie do niemodernistów i nieprogresitów potrafiący się wsłuchać w głos ludzi.

    Polecam panu wpis Konrada Sawickiego w Tygodniku Powszechnym na temat mitów, jakie tworzą niektóre środowiska. tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/po-synodzie-prostowanie-mitow/ltl4h2

     
    Odpowiedz
  9. zefir

    @ ostatni

    To co piszę to nie są zachcianki, tylko ważne kwestie dotyczące życia mojego i innych wierzących katolików homoseksualnych. Określanie tego zachciankami, świadczy tylko o niezrozumieniu naszej sytuacji.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  10. zefir

    fafkin

    Przekonania od poczuć, różnią się tym, że to pierwsze wynika częściej z faktów lub doświadczeń.

    Kościół od swojego zarania ingerował w sprawy społeczne. Nic się w tej materii nie zmieniło i raczej nie zmieni.

    Co do zatracania duszy, to nauka Kościoła też się może do tego przyczyniać: "Biada wam uczeni w piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą." Mt 23, 13

    Rygoryzm i faryzeizm może od Boga oddalać zamiast przybliżać, powodować że ludzie są spychani w grzeszne życie i się w nim zatracają. Tak dziala Szatan, poprzez wykluczanie, deprecjonowanie, pogardę.

    Przykładem niech tu będzie postawa jednego a afrykańskich arcybiskupów: Ignatiusa Kaigama, który z mocy swojego urzędu oficjalnie poparł w tym roku karanie 14-letnim więzieniem osoby wchodzące w związki homoseksualne. Co oznacza takie poparcie? Arcybiskup przecież napewno zna dobrze Biblię, to że ocenia ona negatywnie stosunki homosekusalne. Zna też naukę Kościoła o grzechach cudzych. I miał na pewno świadomość, że ci uwięzieni homoseksualiści będą w więzieniach gwałceni, także grupowo przez heteroseksualistów (zastępcze zachowania homoseksualne). Na Synodzie cał szczęście pod krytyką innych arycybiskupów się zmitygował i wydał oświadczenie, że Kościół nie popiera karania osób z innymi orientacjami seksualnymi. Tylko jakie to ma znaczenie w Afryce? Żadne.

    Odnosząc się do tabu: Nie mam żadnego tabu związanego z seksem homoseksualnym. A nie wspominałem o tym, bo nie miałem potrzeby. Nie ma czegoś takiego jak "aktywny homoseksualizm" i analogicznie nie istnieje "aktywny heteroseksualizm". Homoseksualistą się jest bez względu na to czy się współżycje seksualnie czy nie. Aktywnym bądź nieaktywnym można być seksualnie.

    Zaś do samego współżycia: nie zaglądam nikomu do łożka. Przestrzegam przed fałszywą percepcją związków homoseksualnych, według której chodzi w nich tylko o seks. Jakiś czas temu mój znajomy opowiadł mi o parze gejowskiej. Żyją ze sobą, mieszkają razem już od 20 lat. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że: 1. Nie współżycją seksualnie. 2. Są zadeklarowanymi ateistami. Jak widać, przypadki są różnorodne…

     
    Odpowiedz
  11. januszek73

    samotność

      Bardzo trafnie napisałem, że największym problemem, który jest w jakiś sposób subiektywny, jest "samotność osób homosexualnych". Nie potrafią sobie z nią poradzić i z tego powodu wmawiają sobie nieszczęśliwość a później szukają innych osób "homo", co w konsekwencji prowadzi do grzechu, grzechów. Później wypierają ze świadomości, ten grzech i powstaje problem. Dlaczego tak piszę, no bo sam tak robiłem – wypierałem ze świadomości grzech, tym samym dając mu siłę. W psychice nic nie da się zniszczyć, wypierając grzech, wróci ze zwielokrotonioną siłą. Dlatego też jedynie wyjście to oddać grzech Jezusowi aby tenże przemienił, przemieniał grzesznika. Jezus może przemienić grzesznika w świętego, np. św. J XXIII, który prawdopodobnie miał skłonności "homo". To że miał takie skłonności nie oznaczało, że grzeszył, wszystko zawierzył Chrystusowi a tenże przemieniał świętego. Przecież w swoich skłonnościach można tak zmienić nastawienie aby kochać Chrystusa – "całym swoim umysłem, całą swoją wolą i ze wszystkich sił".

       No tak łatwo powiedzieć, ale co z popędem sexualnym ? Hmm. tu jest problem, lecz popęd, zdrowy popęd to oznaka zdrowia, co nie znaczy, że muszę kierować go na Chrysusa. Ja tak nie mam :-), ale naprawdę kocham Chrystusa i niejako pragnę zjednoczenia z Nim, ale nie zjednoczenia cielesnego (chociaż to właśnie przyjmowania Jego ciała pragnę), lecz zjednoczenia niejako mistycznego. Czyż do tego nie powinni dążyć osoby "homo" ? Jednak zjednoczenie z Nim, to również usłyszenie od Niego "nikt Cię nie potępił ? i Ja cię nie potępiam, ale od tej chwili już nie grzesz". Wynika z tego, że nie mogę potępiać się za swoje skłonności ale potrzebna jest świadomość grzechu, czyli: smutek, łzy a nawet jakaś rozpacz z powodu grzechu, grzechów. Trzeba się w tym ćwiczyć, bo tylko takie ukorzenie przed Panem może przynosić błogosławione skutki.

    Św. Ignacy pisał: 

    "Reguła 3. O pocieszeniu duchownym. Pocieszeniem nazywam [przeżycie], gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy; podobnie i wtedy [jest pocieszenie], gdy wylewa łzy, które ją skłaniają do miłości swego Pana, czy to na skutek żalu za swe grzechy, czy to współczując Męce Chrystusa, Pana naszego, czy to dla innych jakich racji, które są skierowane wprost do służby i chwały jego. Wreszcie nazywam pocieszeniem wszelkie pomnożenie nadziei, wiary i miłości i wszelkiej radości wewnętrznej, która wzywa i pociąga do rzeczy niebieskich i do właściwego dobra [i zbawienia] własnej duszy, dając jej odpocznienie i uspokojenie w Stwórcy i Panu swoim."

    Tylko szczera skrucha może przemienić ludzkie serce, ale potrzebna jest świadomość swojej słabości i grzeszności, jednak jak zmienić to w świadomości osób "homo", to nie wiem, ale z pewnością jest to możliwe.

     
    Odpowiedz
  12. ostatni

    zefir

    Zefir… rozumiem sytuację grzesznych ludzi z tego choćby powodu że sam jestem grzesznikiem.

           Pomyśl czy nie prościej jest iść tam gdzie sprawa rozwinęła się po waszej myśli?, zależy Ci na relacji z Bogiem czy na walce z kościołem? W tej całej sytuacji trudno dopatrzeć się innej intencji jak tylko próby zmieniania kościoła katolickiego na siłę. Gdyby nie było innych kościołów, które akceptują twój styl życia to nawet wtedy twoje oskarżenia o „zamykanie drogi do zbawienia” nie były by zasadne, tym bardziej w przypadku gdzie masz tą drogę do chrześcijaństwa otwartą na oścież, twoje postulaty mogą być odebrane jako atak na tych, którzy preferują inny styl życia niż twój. Jeżeli jesteś przekonany że Pan Bóg akceptuje twoją odmienność, to pozostaw sprawę kościoła Jemu, a sam idź cieszyć się Bożą obecnością do braci, którzy czekają na Ciebie i z radością przyjmą w swoje szeregi bez zbędnej oceny.

    Miłość nie szuka swego.

    również pozdrawiam Ciebie zefir.

     
    Odpowiedz
  13. fafkin

    @zefir

    Słusznie czynisz, że wiele precyzujesz… o to właśnie chodzi – o precyzję wypowiadanych sądów i postulatów. Niestety brakiem precyzji lub wręcz ucieczką przed sednem sprawy tudzież świadomym lub nie wymuszeniem poczucia winy dyskutantów nazwałbym zdanie o "faryzeizmie Kościoła", oraz o "przestrodze w percepcji postrzegania związków homoseksualnych… bo są różne przypadki…", a zwłaszcza o "niezaglądaniu nikomu do łóżka".

     
     
     
    Otóż będę się upierał, że w Twoim życiu chodzi głównie o Twoją duszę, a zatem o Twoje czyny, o Twoje sumienie, o Twoje zbawienie…tak samo jak w moim i moje.
     
     
     
    Czy w praktyce konkretny ksiądz, który ma Ci udzielić lub nie udzielić rozgrzeszenia w sakramencie pokuty "zagląda do łóżka" Tobie dopytując Cię o Twoje konkretne grzechy przeciwko 6.przykazaniu? Czy wg Ciebie to również jest ta forma faryzeizmu o której wspomniałeś? Idąc tym tokiem rozumowania nikt z nas nie powinien sobie życzyć wnikania n/t swoich grzechów przeciwko 6.przykazaniu w czasie spowiedzi lub też mając takie grzechy na sumieniu postulować zmianę nauki Kościoła ukazując jakieś tam osoby lub pary, które teoretycznie takiego grzechu nie mają… To jest właśnie ten nieznośny brak precyzji pod płaszczykiem wypowiadania się w imieniu jakiejś szerszej grupy.
     
     
     
    Czy mam rację twierdząc, że cała ta dyskusja w istocie dotyczy przede wszystkim nie nazywania grzechem aktywnej (homo)seksualności ?
     
    Odpowiedz
  14. jorlanda

    I ja cię nie potępiam. Idź i nie grzesz wiecej…

    … to mi właśnie przychodzi do głowy Zefirze, kiedy czytam (od dawna i dość uważnie) Twoje komentarze, w których dość swobodnie przytaczasz naukę Chrystusa, używając jej do uzasadniania SWOICH poglądów. I nie chodzi mi o Zefira jako adresata moich słów, tylko o to, co mówi Chrystus do ludzi idących drogą grzechu. I to mówi też do osób błądzących na drogach rozpoznawania swojej seksualności. Nie potępia, nie kamieniuje jakby reszta chciała, ale dość stanowczo mówi: idź, jesteś wolny i nie grzesz więcej.

    To właśnie robi też Kościół, naśladując Mistrza i stojąc stanowczo po stronie prawdy o człowieku.

    Dlaczego kojarzy Ci się wypowiedź braci z "idź precz szatanie?"

    Dlaczego znów przytaczasz nieuczciwy argument: "bo homoseksualizm nie jest chorobą?" to nie jest prawdą. Homoseksualizm został wykreślony z listy chorób w wyniku głosowania i to dość ustawionego, a nie w wyniku rzetelnych badań i wniosków natury naukowej.

    Ale to do znudzenia można powtarzać, i tak już nikt nie wierzy, zwłaszcza zainteresowani.

    Obiecałam sobie kiedyś nie dyskutować więcej publicznie na ten temat, w którym rozwiązań za grosz a emocji za wiele, ale Twój komentarz powyżej skłonił mnie do ponownego zmierzenia się z Rozmówcą 🙂

    Póki co odsyłam do mojego dawno juz opisanego również tutaj stosunku do poruszanych przez Was kwestii.

    http://nowy.tezeusz.pl/blog/201612.html

    A dokończę to nowym tekstem, który mi chodzi po głowie odkąd Synod Biskupów się pochylił nad rodziną i nad sprawami z nią związanymi. Ale to za jakiś czas.

    pozdrawiam Siostry i Braci w Kłopocie 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code