Radykalizm Jezusowej drogi

33. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

 
Wczoraj zastanawialiśmy się podczas Wieczoru Biblijnego nad następującym tekstem:
 
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz! Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Do innego rzekł: Pójdź za Mną! Ten zaś odpowiedział: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Odparł mu: Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże! Jeszcze inny rzekł: Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu! Jezus mu odpowiedział: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego. (Łk 9, 57 – 62)
 
Małgorzata: Jezus, powołując ludzi, aby szli za nim, jest bardzo radykalny. Oczekuje, że porzucą wszystko, nie będą się oglądali za siebie, poświęcą całe swoje życie. W czasach Jezusa było to ogromne wyzwanie i tak pozostaje do dziś. To było i jest trudne dla każdego niezależnie od stanu, zawodu, wieku, od tego, czy posiada się rodzinę, zobowiązania itp. Zawsze znajdą się jakieś powody powstrzymujące przed tym, aby pójść za Jezusem tak bezwzględnie, jak On tego oczekuje. Zastanawiałam się właśnie, na jakie uniwersalne, dotyczące każdego z nas trudności wskazuje dzisiejsza Ewangelia.
 
Pierwszy człowiek, który zadeklarował, że chce pójść za Jezusem, szukał prawdopodobnie poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, chciał sobie znaleźć miejsce w życiu. Jezus pokazał mu, że Jego droga nie zaspokoi takich oczekiwań, bo „Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” i to samo dotyczy tych, który pójdą za Nim. Nie ma się co oszukiwać, że droga za Jezusem to bezpieczna kryjówka. Dzisiaj wielu ludzi idzie do kościoła, aby odpocząć od rozdygotanego, brutalnego świata. Jezus przypomina, że nie można w ten sposób budować sobie przytulnej norki czy gniazdka, bo Jego droga jest ciągłym wyzwaniem.
 
Później Jezus rozmawia z drugim człowiekiem, który nie chce pójść za Nim, ponieważ uważa, że musi pogrzebać ojca, że ma istotne obowiązki, których nie może zaniedbać. Każdy z nas uważa, że ma w życiu niezwykle ważne obowiązki i nikt nie zrobi za niego pewnych rzeczy. Jezus relatywizuje to przekonanie. Mówi: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych. Ty możesz zupełnie spokojnie pójść za Mną. Są przecież inni, których nie ożywił Duch Boży, więc funkcjonują w kieracie obowiązków. Oni są jak umarli, jak trybiki maszyny, której nie rozumieją. Przed tobą natomiast otwieram drogę do pełni człowieczeństwa”. Jezus mówi, że nawet jeśli wydajemy się samym sobie niezastąpieni i wszechmocni, to łudzimy się. Nie będziemy rozliczani z wykonywanych obowiązków, ze stanowisk, z doktoratów, lecz z tego, jak naśladowaliśmy Jezusa w Jego miłości do ludzi.
 
Trzeci człowiek mówi, że pójdzie za Jezusem, ale musi najpierw pożegnać się ze swoimi bliskimi. Możemy sobie wyobrazić, jak wyglądałoby takie pożegnanie: człowiek odchodzi, ale jednocześnie robi wszystko, aby nie zrywać całkowicie dotychczasowych więzi mimo zmiany swojej życiowej sytuacji. Dzisiaj pewnie trzeba by zadbać o wymianę numerów komórek, adresów mejlowych itp. Tymczasem Jezus przypomina, że pójście za Nim wymaga emocjonalnego zdystansowania się do bliskich, pewnej samotności. To potrzebne, abyśmy mogli wybierać między względnym dobrem rodziny, lokalnej lub zawodowej społeczności itp., a najwyższym dobrem, do jakiego ostatecznie wzywa Bóg. Patrząc w przyszłość, ku Królestwu Bożemu człowiek musi pamiętać, że w relację z Bogiem ostatecznie wchodzi sam, a nie w otoczeniu przyjaciół, rodziny czy innej wspólnoty.
 
Dodam jeszcze, że z wskazanymi tutaj trudnościami każdy musi zmagać się przez całe życie, jeżeli już raz zdecydował, że chce pójść za Jezusem. One pojawiają się wciąż w nowych postaciach i pamiętając o nich, warto zachowywać czujność.
 
Andrzej: W dzisiejszej Ewangelii Łukasz pokazuje Jezusa jako nauczyciela, który stawia surowe wymagania tym, którzy chcą zostać Jego uczniami. Jezus radykalizuje jeszcze te wymagania w retoryce wyłączności. Te wymagania są związane z trzema relatywizacjami doczesnej rzeczywistości.
 
W pierwszym przykładzie Jezusowy wymóg relatywizuje naturalną potrzebę ludzkiego zakorzenienia, umiejscowienia, bezpieczeństwa czerpanego z wiedzy o celu drogi i jej konkretnych etapach. Jezus odmawia tego bezpieczeństwa. Zaprasza do egzystencji niezakorzenionej, wskazując pośrednio, że jedynym zakorzenieniem i bezpieczeństwem jest Królestwo Boże, czyli bliskość z Nim.
 
W drugim dialogu Jezus odrzuca prymat obyczaju i społecznego obowiązku. Obowiązek pogrzebania ojca jest bardzo mocno osadzony obyczajowo. Wiadomo, że syn powinien być na pogrzebie ojca, zająć się tym. Tymczasem Jezus mówi: „To nie jest ważne, bo masz głosić Królestwo Boże, które przekracza porządek nawet najważniejszego obyczaju i obowiązku społecznego”.
 
W trzecim dialogu Jezus relatywizuje więzi rodzinne. Zwłaszcza w Polsce rodzina jest jednym z największych wymienianych przez ludzi dóbr i źródeł szczęścia. Jezus wyraźnie mówi, że rodzina nie jest wszystkim i nie jest nawet niczym istotnym w stosunku do więzi, jaka człowieka z Nim łączy. Więzi rodzinne niekoniecznie muszą być zerwane, ale zawsze muszą być podporządkowane więzi z samym Jezusem.
 
Te trzy relatywizacje (zakorzenienia, obyczaju, więzi rodzinnych) są po to, aby wskazać na unikalność drogi Jezusa i więzi z Nim. Jezus nie przekreśla roli zakorzenienia, obyczaju i rodziny, ale pokazuje bezwzględną wyższość relacji z Nim oraz wolności i gotowości zostawienia wszystkiego, jeżeli chce się być Jego uczniem. Jeżeli mamy taką gotowość i tak potrafimy wybierać, to wówczas owszem, możemy dalej przestrzegać pewnych obyczajów, podtrzymywać więzi rodzinne, mieć jakieś formy zakorzenienia w ojczyźnie, w mieście, w pewnej społeczności, ale wolność ucznia Jezusa sprawia, że żadna z tych relacji nie jest, a przynajmniej nie powinna być relacją ograniczającą więzi z Nim, powinna być podporządkowana tym więziom.
 
Nie wiemy jak postąpili ci prawdopodobnie młodzi ludzie, którzy zgłaszali się ochoczo do Jezusa. Wygląda na to, że takie wymagania mogły ich odstraszyć, bo w innych fragmentach Ewangelii, gdy Jezus powołuje uczniów, jest napisane zwykle: „I poszli za Nim”, natomiast tutaj nie ma tego zwrotu. Co innego jest ważne. Jezus chce powiedzieć, że Jego droga jest unikalna, że wymaga radykalnego zwrotu w życiu i całkowitego zaangażowania, że od tej drogi nie ma odwrotu. Dopiero wtedy odczuje się smak uczniostwa Jezusa, jeżeli podejmuje się to wyzwanie z takim radykalizmem. Dopiero wtedy doświadczy się duchowo, kim jest Jezus i czym jest Ewangelia. Na tej drodze każdy kompromis z takimi wartościami, jakimi są potrzeba zakorzenienia, obyczaj i rodzina, może nas łatwo zawrócić i sprawić, że nigdy nie będziemy uczniami Jezusa albo będziemy w tym uczniostwie mdli, uwarunkowani, bez dynamizmu.
 
Chciałbym się modlić, abyśmy znaleźli w sobie odwagę, wielkoduszność i wolność serca, abyśmy dzięki temu mogli podjąć zaproszenie Jezusa do towarzyszenia Mu w Jego drodze głoszenia Ewangelii, abyśmy nie oglądali się za siebie myśląc, że są jakieś rzeczy ważniejsze niż Jezus i Ewangelia, aby Duch Święty dodawał nam mocy w pójściu za Jezusem.

Wieczory Biblijne w Kasince Małej

Moje blogi na YouTube
 

 

Komentarze

  1. zibik

    Jezus i różni ludzie !

    W pierwszym przypadku wg. mnie Jezus m.in. uświadamia człowiekowi entuzjastycznie i ochoczo deklarującemu wolę pójścia za Nim, że same słowa, czy dobre chęci to stanowczo za mało. Trzeba jeszcze zawsze rozważyć następstwa i konsekwencje dokonywanego wyboru, oraz  podejmowanej decyzji. Mam wrażenie, że był to człowiek b. młody.

    A w drugim – Jezus zaprasza –"Pójdź za Mną", a kiedy słyszy obiekcje i warunki zaproszonego. Jednocześnie dostrzega jego dobrą wolę, także prośbę "Panie, pozwól mi…" tzn. właściwą postawę wobec Pana. Jezus jako Pan orzeka mu ; "zostaw… "  , oraz  "idź i głoś ...." Jezus wie, że ten człowiek jest dojrzały i odpowiedzialny, a zatem zdolny i gotowy razem z Nim podołać powierzonemu zadaniu – misji głoszenia królestwa Bożego.

    Natomiast w trzecim – Jezus reaguje na słowo "ale", dlatego stanowczo orzeka, kto : "nie nadaje się do królestwa Bożego". 

    Wszystkie trzy ukazane przypadki mają miejsce również w dzisiejszej rzeczywistości, dlatego są aktualne, prawdziwe i wielce pouczające, a właściwie odczytane i zrozumiane – mogą być użyteczne i ubogacające nas.

    Życzę wszystkim twórcom i użytkownikom portalu "Tezeusz", aby właściwie odczytali i zrozumieli, oraz natchnieni Duchem Św. interpretowali na użytek innych omawiany fragment Pisma Świętego.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  2. kudron

    Ból i rozpacz bliskich

    Nie chciałabym być na miejscu rodziny, której syn nie pochowa ojca, nie pożegna się z bliskimi. Zastanawiamy się, analizujemy co oznaczają słowa Jezusa. Moim zdaniem mówią również, że  musimy liczyć się z bólem i rozpaczą innych osób. Tych, które utracą nas, bo bezwarukowo pójdziemy za Nim.

    To burzy mój obraz wiary, w której  Bóg jest miłością. Jeżeli jest, to dlaczego świadomie każe podejmować decyzje raniące innych.

    A może idący za Jezuzem, powinien  przynajmniej podjąć próbę przekonania najbliższych o senie i wartości takiego wyboru.

     

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Czy Bóg każe ranić?

     

    Marysiu!

    Jezus mówi: "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściowąi będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien". (Mt 10, 34 – 37)

    Czy to sprzeciwia się obrazowi miłosiernego Boga? Moim zdaniem Bóg nie każe podejmować decyzji raniących innych, ale decyzje jednoznaczne : "Tak" lub "Nie". Jeżeli wybierasz jedną opcję, to nie spodobasz się tym, którzy oczekiwaliby od Ciebie przeciwnego wyboru, jakiegoś niejasnego kompromisu albo kunktatorstwa. To prosta droga do konfliktu lub zerwania kontaktów nie tylko w rodzinie. Ale taka jest włąśnie cena jednoznacznegfo wyboru: coś wybierasz i coś tracisz. 

    Jezusowi nie chodzi o to, żeby ranić, ale przypomina o cenie, jaką należy zapłacić, wybierając pewne wartości. To są niekiedy naprawdę wysokie ceny i trudne rachunki. Jezus mógłby wybrać ochronienie swojej matki przed cierpieniem i w imię tego zrezygnować ze śmierci na Krzyżu. Nie zraniłby jej, ale nie wypełniłby wówczas swojego zbawczego posłannictwa wobec całej ludzkości…

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code