Przyjdzie Pan, Książę pokoju, wyjdźcie mu na spotkanie

 Rozważanie na Piątek II tygodnia Adwentu , rok B1

Rekol__Adwent_2014.jpg

Czyniąc refleksję nad dzisiejszym fragmentem Ewangelii, zastanawiam się, w jaki sposób mam przekazać wam swoje rozważania na Jej temat, to znaczy, jak powinien podzielić się swoją wiarą. Jak przekazywać w ogóle to, co dotyczy spraw wiary, rzeczy niewidzialnych, niedoświadczalnych przez wszystkich w taki sam sposób – przynajmniej nie potrafimy tego stwierdzić, jak są one doświadczane przez innych.

Dominikanie, którzy inspirują mnie w wielu kwestiach wiary, mówią – ujmę to własnymi słowami: po pierwsze – głoś tak, jak potrafisz. Jesteśmy niedoskonałymi narzędziami w rękach Pana, który z tego niedoskonałego głoszenia zrobi coś dobrego dla zbawienia przynajmniej jednego słuchającego. Po drugie, dziel się wszystkim, co wiesz, chociażbyś wiedział niewiele. Mów wszystko, abyś nie pysznił się w chwale posłyszanych pochwał, że oto jeszcze czymś na koniec zaskoczyłeś słuchaczy, wyciągając teologiczne asy z rękawa. W końcu po trzecie, dziel się owocami kontemplacji. Wszystko, co mówisz o Bogu i wierze, niech wypływa z twojej wiary, z twojego doświadczenia Bożej miłości i obecności. O ile drugą rzecz ciężko mi zrealizować, gdyż sam nie jestem świadomy, ile wiem i ile jeszcze nie wiem, to z tym pierwszym jest to całkiem możliwe. Należy przyjąć postawę autentyczności i szczerości, uruchomić kreatywność i dać się ponieś Duchowi.

Powiem Wam więc coś od serca i prostymi słowami, bo Ewangelia Jezusa Chrystusa jest prosta, mówi o miłości Boga do człowieka. Że z tej miłości Ojciec posłał swojego Syna na świat, aby przez Niego każdego i każdą z nas odzyskać. Życia nam jednakże nie starczy na zgłębienie tych prostych Bożych tajemnic. Możemy modlić się nieustannie i jeździć co miesiąc na rekolekcje, studiować teologię dzień w dzień i zrobić magisterium, potem licencjat, aż w końcu doktorat ze Świętej Teologii – a i tak w końcu nie ogarnąć swoim umysłem Bożej mądrości objawionej nam w Jezusie Chrystusie. Dlatego nie powinniśmy odrzucać świadków Ewangelii, tych, którzy spotkali Pana, doświadczyli Jego obecności, którzy uwierzyli w Niego, choć nie widzieli, tych, którzy na przestrzeni wieków pozostali wierni wierze Apostołów. Ich doświadczenie wiary tworzy i naszą wiarę, niczym kula śniegowa, która tocząc się, powiększa się o dodatkowe warstwy śniegu. Takich świadków na pewno mieliśmy, mamy także teraz w każdej z naszych wspólnot i Kościołów.

Dzisiejsza perykopa Ewangelii mówi o odrzuceniu zaproszenia do królestwa niebieskiego, niezależnie od tego, czy jest ono głoszone przez surowego Jan Chrzciciela, czy cichego i pokornego Jezusa z Nazaretu. Prorok Jan urodził się, aby przygotować Izrael na przyjście Pana, któremu nie jest godzien zawiązać rzemyków u Jego sandałów. To Słowo mówi mi, abym nie odrzucał świadectwa wiary tych ludzi, którzy żyli przede mną. Abym przyjął ich wiarę, która została mi przekazana. Abym ich w tej wierze naśladował, próbował dojść „do tego samego poziomu”.

W Polsce pierwszym biskupem był Jordan. Zasiał on ziarno wiary. I tutaj szybkie filmowe przewijanie z komentarzem lektora: „jakieś 1100 lat później w Krakowie”… Siedzi Darek przy biurku i próbuje skleić kilka zdań na temat Ewangelii. W jakiś sposób rodzina, z której się wywodzę, przyjęła wiarę chrześcijańską? Częściowo jest to zasługa biskupa Jordana, a także innych świadków, których Bóg postawił na mojej drodze wiary. Wspominam wiarę, która została mi zaszczepiona – bo ona zawsze jest łaską Pana – przez ludzi, którzy nią autentycznie żyli. A było ich znaczących kilku, nie tylko katechetów, zakonników czy księży, ale i ludzi nie-duchownych, zwyczajnych jak ja. Pamiętam, jak niektórzy zawstydzili mnie swoją gorliwą wiarą, a byli nieraz młodsi ode mnie. I potem sobie myślę: „Ja tak nie potrafię? Jestem przecież starszy, więc też potrafię!” I bach: postanawiam zmianę życia, obiecuję, staram się, raz się udaje, innym razem nie. Dzięki wierności tej wierze, a przynajmniej staraniom o to, mogę być pewny, że będę blisko Pana, że nie zbłądzę i za daleko nie odejdę.

„Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili” – czytamy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. W wierze nie mamy być jak dzieci, które na przekór, często bez powodu obrażają się i bawią się same, po swojemu (de facto to jest normalne na pewnym etapie rozwoju dziecka). Dla mnie znaczy to, że mamy być dojrzali w naszym myśleniu. Swoją wiarę przezywać nie tylko indywidulanie, jak dziecko samo bawiące się zabawką, ale we wspólnocie. We wspólnocie rozważać Słowo Boże, we wspólnocie odczytywać znaki czasu i wolę Bożą wobec nas.

Nie jestem samotną wyspą. Samemu nie udźwignę odpowiedzialności za właściwe zrozumienie Słowa Bożego względem mnie i świata. To są tak wielkie tajemnice, które nie sposób samemu ogarnąć jednym umysłem. Potrzeba wspólnoty i świadectwa ludzi, którzy żyli przez nami i którzy są nam współcześni. Jak wierzyli ci, którzy nas poprzedzili? Co myśleli, jak żyli? Wiara we wspólnocie oznacza wspólnotę wiary z tymi, którzy byli i którzy są. Nie oznacza to dla mnie rozmycia odpowiedzialności za moje decyzje i zbawienie, ale wzajemnie wsparcie w drodze wiary. Samemu jest i ciężko, i smutno zarazem. Płaczmy wspólnie, tańczmy razem – dzielmy ze sobą troski i radości. Pokrzepiajmy się własnymi świadectwami i naśladujmy naszych przodków w wierze.

W aklamacji przed Ewangelią czytamy: „Przyjdzie Pan, Książę pokoju, wyjdźcie mu na spotkanie”. Urzeka mnie liczba mnoga: „wyjdźcie”. Jezus pragnie nas zbawiać indywidulanie, ale we wspólnocie. Marana Tha!

Dariusz Grochocki

Reformowany Kościół Katolicki – Misja Krakowska

DGoch.jpg

Rozważania Rekolekcyjne 

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code