Przyjąć Jezusa do swego domu

Liturgia Słowa ukazuje nam dwa obrazy przyjęcia Boga i Jego miłości. Pokazuje nam, w jaki sposób gościmy u siebie Boga. Czy czekamy na Niego, tęsknimy za spotkaniem? Czy przygotowujemy się do wizyty i poświęcamy Mu czas? Czy może Bóg odwiedza nas tak przypadkiem, niezapowiedziany? Niby wiemy, że może nas odwiedzić, ba, nawet tęsknimy za Jego wizytą, ale kiedy przychodzi, czujemy się zdziwieni – że to już? że teraz? Ciągle coś mamy do roboty, bo jeszcze nie jest tak, jak my byśmy chcieli, żeby było. Nawet innych ustawiamy pod to, jak my widzimy tę wizytę. Czy pamiętamy o tym, że Bóg odwiedza nas w każdej osobie, która puka do naszych drzwi? Bohaterem pierwszego obrazu jest Abraham. Siedzi on i zapewne odpoczywa u wejścia do namiotu po wcześniejszej pracy. Jest upalny dzień. Wtem ukazuje mu się Bóg. Gdy tylko Abraham dostrzega Go pod trzema ludzkimi postaciami naprzeciwko siebie, podąża na ich spotkanie. Rozpoznaje znakomitego Gościa, nie czeka, nie zwleka, nie narzeka, że to właśnie teraz, właśnie dziś, podczas upału, no i przecież w czasie, kiedy odpoczywa po ciężkiej pracy. Od razu rozpoznaje Pana i wybiega Mu naprzeciw. Czuje się zaszczycony, że może zaprosić tak wyśmienitego Gościa. Kłania się i z pokorą wskazuje miejsce na odpoczynek pod drzewem w chłodzie proponując, aby Goście odświeżyli się po podróży. W tym czasie Abraham biegnie do żony i prosi o przygotowanie trzech podpłomyków z najczystszej mąki oraz wybiera dorodne cielę, aby sługa mógł przygotować je na ucztę dla Podróżnych. Tym wszystkim, co ma najlepszego w domu, częstuje Gości. Przebywa z Nimi, towarzyszy Im, a nawet zachwyca się Nimi. Może trochę czuje się niegodny przysiąść do stołu wraz z Nimi, ale jest gotów usłużyć Im wszystkim co ma w swoim domu. Dzięki takiemu przyjęciu Boga w swoich progach Abraham otrzymuje wysoką nagrodę. Otóż urodzi mu się upragniony i wyczekiwany syn, co zapowiada jedna z Osób biesiadujących w domu Abrahama. Bohaterkami drugiego obrazu są dwie siostry: Maria i Marta. One też udzielają gościny Bogu. Jezus podąża do Jerozolimy. Dom Marty znajduje się na drodze wędrówki Jezusa. Nie jest On kimś obcym dla sióstr. Przyjaźni się z ich bratem Łazarzem, więc zapewne i one Go znają i lubią przebywać w Jego towarzystwie. Jezus zachodzi z wizytą do domu Marty, która zapewne słyszała o tym, że On przebywa w okolicy. Mogła się zatem spodziewać wizyty. Zapewne się do niej przygotowywały razem z siostrą. Teraz, kiedy Jezus zawitał do ich domu, Marta jako gospodyni czuje się w obowiązku przygotować wszystko najlepiej, jak umie. Chciałaby pokazać swoją gospodarność. Przyjmuje Gościa i pokazuje Mu, gdzie ten może pobyć i trochę odpocząć. Sama biegnie zapewne przygotować odpowiednio pokój gościnny, pościel. Przygotowuje też posiłek, który według niej powinien smakować Jezusowi. Chciałaby ugościć Przyjaciela jak najlepiej. Wkłada całe swoje serce w to, co robi. Stara się okazać miłość i troskę dla Gościa. Ale też ciągle zerka na swoją siostrę Marię i jest niezadowolona. Przecież ta też powinna się postarać, aby ich Gość był odpowiednio przyjęty. Tymczasem Maria, odkąd Jezus wszedł w progi domu, nie odstępuje Go na krok. Stara się Mu towarzyszyć. Słucha uważnie wszystkiego, co On mówi, o czym opowiada. Rozmawia z Nim, cieszy się Jego obecnością i bliskością. Maria wyszła poza schemat roli kobiety w Izraelu. Sytuacja kobiety w Izraelu była sprowadzona do siedzenia w kuchni i usługiwaniu, kiedy mężczyźni spożywali posiłki. Maria zajmuje tu inne miejsce, miejsce u stóp Mistrza. W taki sposób mógł się zachować tylko uczeń Jezusa. Jezus nie odtrąca Marii, a nawet pochwala jej zachowanie mówiąc, że obrała najlepszą cząstkę, której nie zostanie pozbawiona. Otwarte na miłość Boga serce Marii usłyszało słowa powołania Boga. W tamtej chwili Maria stała się uczniem Chrystusa, słuchała swego Mistrza. Może udzielał jej wskazówki, może mówił, jak ma wypełniać to powołanie. Przez chwilę był tylko Mistrz i uczennica. Takiej relacji z Bogiem pragnie każdy z nas – być z Nim twarzą w twarz. Marta jest pochłonięta pracą, a tym samym daleka od tego, co mówi Jezus i co naprawdę jest ważne. Sprawy dnia codziennego nie mogą odciągać ucznia Jezusa od słuchania Jego słowa i od szukania królestwa Bożego. W Marcie rodzi się niepokój, poczucie przestrzegania norm i zwyczajów oraz obowiązku. Widzi radość, pokój i zafascynowanie siostry relacją z Jezusem, widzi też, że Jezus jest temu przychylny, bo chętnie rozmawia z Marią. Z drugiej strony Maria nie powinna się tak zachowywać. Marta postanawia zareagować. Nie chcąc być niegrzeczną, gdy będzie odwoływać swoją siostrę i upominać ją za złe zachowanie, postanawia prosić Jezusa o zwrócenie uwagi Marii i odesłanie jej do jej obowiązków. Tymczasem Jezus upomina Martę. Dwukrotne wołanie po imieniu wyraża serdeczność i życzliwość ze strony Jezusa, a równocześnie łączy się z wezwaniem do nawrócenia. Jezus upomina Martę nie z powodu pracy, którą ona wykonuje, ale z tego powodu, że pozwala ona ogarnąć się przez zmartwienie i niepokój, które sprawiają, że przestaje rozumieć, co jest naprawdę ważne, a co drugorzędne. Skutkiem tego jest niezadowolenie i pretensja do siebie i do wszystkich wokół. Potrzeba, aby każde działanie człowieka wynikało ze słuchania Boga i Jego woli. Nawiązując bliską relację z Jezusem mamy szansę odkryć siebie i swoje powołanie, nauczyć się je wypełniać z miłością, a tym samym służyć bliźniemu, w którym ukrywa się sam Bóg.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code