Poznać Go po owocach

 Od wczoraj obserwuję z zaciekawieniem dyskusje, relacje i komentarze dotyczące decyzji podjętej przez Papieża Benedykta XVI. Niedowierzanie, szok, zaskoczenie, czasem łzy – takie reakcje możemy spotkać  wśród hierarchów kościelnych, dyplomatów i wszystkich wiernych świeckich.

Skąd te reakcje? Odpowiedź jest prosta. Wcale nie chodzi o to, że nikt o tym nie myślał, co raczej nie spodziewaliśmy się takiego stanu rzeczy. Ostatni raz z sytuacją kiedy papież zrezygnował z pełnionego urzędu mieliśmy do czynienia bodajże w XV wieku (Grzegorz XII).

Miał być papieżem przejściowym, mówiono że jego pontyfikat ma przeminąć bez śladu. Jednak jak mogliśmy zauważyć w czasie tych ośmiu lat Benedykt XVI był aktywny, o czym świadczą chociażby jego podróże zagraniczne, podejmowane wysiłki na drodze pokoju. Bardzo często atakowany przez media. Zaczęło się od przemówienia Ratyzbońskiego, potem – głośna dymisja abpa S. Wielgusa, zdjęcie ekskomuniki z biskupów lefebrystów, wypowiedź w sprawie prezerwatyw, czy przypadki pedofilii w Kościele. Pontyfikat naznaczony atakami i medialnymi wstrząsami.

Zresztą nie ma się czemu dziwić. Benedykt XVI nie był dla świeckich mediów postacią atrakcyjną. Pozostawał wierny nauce Kościoła, a to w obecnym świecie nie uchodzi za zbyt modne.

„Cooperatores Veritatis” – współpracownik Prawdy.  Człowiek niezwykle pokorny, który potrafił mimo swego wieku prowadzić Kościół w tak trudnym dla niego czasie, gdzie coraz większe prawa zdobywają ludzka pycha i hedonizm.

To nie był łatwy pontyfikat, od samego początku przedstawiano BXVI, jako żelaznego kardynała konserwatystę, co było powodem wielu ataków na Ojca Świętego. Precyzyjny, dokładny podkreślał ogromną wartość Pisma Świętego w życiu każdego chrześcijanina pośród coraz większych zabiegów o prawa dla zwolenników liberalizmu.

To na pewno nie był pontyfikat bez znaczenia. Już przez sam fakt rezygnacji można stwierdzić, że Benedykt XVI odegrał w historii Kościoła dużą rolę. Dialog z ofiarami pedofilii, działania ekumeniczne z Patriarchą Konstantynopola. To były lata owocne dla Kościoła Rzymskiego.

Benedykt XVI potrafił zjednać sobie sympatię ludzi w każdym wieku, nie okazał się – jak przypuszczano – niedostępnym.

Emocje zaczynają opadać. Media już nie głoszą bez przerwy decyzji papieża. Na portalach internetowych coraz mniej tekstów ze zdjęciami Ojca Świętego.

Tymczasem mało kto dostrzega, naukę jaką papież przekazał nam poprzez swój czyn. Wolność, pokora i odwaga – tymi wartościami kierował się przy podjęciu decyzji i te wartości powinniśmy praktykować. Przyznanie się do własnej słabości, niemożności, posłuszeństwo woli Bożej i wolność od przywiązań, zaszczytów, władzy.

W taki oto sposób Benedykt XVI poprzez własny przykład wygłosił nam znakomite rekolekcje u progu Wielkiego Postu. 

 

Komentarze

  1. beszad

    Głębia jest cicha…

     I mnie się wydaje, że miniony pontyfikat do łatwych nie należał. Ci komentatorzy, którzy zarzucają mu "nijakość" najwidoczniej stoją na wewnątrz, obserwując Benedykta XVI wyłącznie z perspektywy polityki lub medialnego show. Tymczasem głębia jest zwykle cicha i stroniąca od wielkiego świata – dla mnie świadectwem było właśnie to wyciszenie Papieża połączone z głęboką refleksją, do której trzeba było wniknąć bardzo osobiście…

     
    Odpowiedz
  2. ancysko

    @ Beszad

     Niestety jedną z cech, która zapewni pojawienie się w mediach newsa jest jego negatywność. Właśnie w takim świetle przedstawiano postać papieża. To o czym Pan pisze dobrze obrazuje wypowiedź prof. S. Obirka w jednym z wywiadów udzielonych w tym tygodniu http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/kontrwywiad/news-prof-obirek-tragiczny-pontyfikat-benedykt-xvi-nie-radzil-sob,nId,932100. Największymi specjalistami w dziedzinie KK są ci, którzy go opuścili…

     
    Odpowiedz
  3. beszad

    “Największymi specjalistami

    "Największymi specjalistami w dziedzinie KK są ci, którzy go opuścili…"

     Coś w tym niestety jest… Opuścili w sensie formalnym, ale też opuścili w sensie duchowym, pojęcie "Kościół" wyłączając na zewnątrz (poza własne poczucie wspólnoty – często ograniczając je do samego duchowieństwa).

    Ciekawa rzecz, kiedy po abdykacji Papieża niektórzy z moich znajomych zaczęli krytykować całe papiestwo i duchowieństwo, że jakoby pozostaje bierne wobec ludzkiej nędzy (oczywiście przytaczając wiele "dowodów" z prasy bulwarowej, przesłałem im tylko jeden link – o wspaniałym dziele miłosierdzia prowadzonym przez misjonarzy w Afryce (dziele równie cichym, co owocnym). Temat został całkowicie wśród nich przemilczany.

    To bardzo znamienne, że gdy człowiek wchodzi na tory krytykanctwa, potrzebuje karmić się złem – dobro go nie interesuje, bo jest "nudne i mało wiarygodne". Taka obserwacja pozwala wyciągnąć wnioski, że stary materialista Feuerbach miał poniekąd rację – człowiek staje się tym, czym się żywi" (der Mensch ist, was er isst") – oczywiście on to odnosił do materii, ale o ileż mocniej pasuje to do ludzkiej duchowości… Dziękuję, Pani Anno, za ten artykuł!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code