Pewna debata

W zeszłą środę wziąłem udział w debacie zorganizowanej przez Gazetę Wyborczą. Jej głównym tematem było pytanie: „O czym wolno mówić w polskim Kościele?” Wśród obecnych byli m.in. ks. Wojciech Lemański, ks. Paweł Krupa (dominikanin), ks. Kazimierz Sowa, ks. Tomasz Dostatni (dominikanin), Jarosław Makowski (teolog i publicysta), Jan Filip Libicki (senator, historyk), Zbigniew Nosowski (redaktor naczelny „Więzi”), prof. Krystyna Skarżyńska (psycholog społeczny z PAN i SWPS), prof. Henryk Domański (socjolog z PAN), Adam Michnik (redaktor naczelny Gazety Wyborczej) i Jan Turnau.

Obecni na sali goście poruszyli wiele różnych kwestii. Najbardziej zaciekawiła mnie ta dotycząca stanu debaty i dialogu w polskim Kościele. Dlaczego w obecnym stanie świadomości społecznej głos o. Tadeusza Rydzyka jest bardziej słyszalny od głosu ks. Józefa Tishnera? Na naszych oczach dokonuje się zjawisko – i trzeba to niestety podkreślić – niebezpiecznej polaryzacji i radykalizacji obozów wyrosłych i działających na gruncie Kościoła oraz samego społeczeństwa – tzw. „liberalnego” i „konserwatywnego”.

Martwi mnie szczególnie zupełny brak reakcji hierarchii Kościoła (nie tylko katolickiego). Mało tego, zdecydowana jej część również ulega temu procesowi w kierunku, niestety skrajnego konserwatyzmu. Jeden z gości stwierdził nawet, że powodem takiego stanu rzeczy jest to, że część hierarchii, która była w swoich poglądach nieco bardziej liberalna, czy otwarta – już nie żyje.

Ksiądz Lemański poruszył bardzo ważną kwestię odnośnie zachowania poszczególnych hierarchów: w naszym kraju zdarzają się przypadki, gdy dziennikarz pytający o coś biskupa czy księdza pytany jest równocześnie przez niego, z jakiego medium pochodzi. Zdarzają się – niestety – sytuacje, w których dziennikarze wywodzący się np. z mediów określanych mianem „liberalnych” są zwyczajnie odrzucani. Czy sytuacja w której osoba pytana przez dziennikarza odmawia odpowiedzi, bo pochodzi on z tej czy tamtej opcji politycznej nie dyskwalifikuje lub dyskredytuje takiej osoby? Przecież powołani słudzy Kościoła są właśnie po to, aby służyć, rozmawiać i odpowiadać na – szczególnie trudne – pytania. Tymczasem dialog jest ucinany i to ze strony tych, od których powinien brać swoje źródło. Za sprzeczną z orędziem chrześcijańskim uważam postawę bp. Ryczana, który w swojej homilii skierowanej do pielgrzymów udających się na Jasną Górę nazwał ks. Adama Bonieckiego: „Zagubionym na starość”. Wstyd mi za hierarchę. Pomijam formę napomnienia ad personam, ale razi mnie ukryta w tej wypowiedzi dyskryminacja osób starszych.

Senator zwrócił uwagę na inną rzecz, otóż stwierdził on, że podobnie jak na zachodzie tak i w Polsce Kościół przestaje być elementem ładu społecznego i jest to proces nieunikniony, z którym musi się on pogodzić. Dodam tu, że pan Jan Libicki jest wierzącym katolikiem. Zamiast bać się świeckiej Europy, powinien On (Kościół) nauczyć się w niej poruszać. Niestety muszę zaznaczyć również to, że centrami, z których bierze źródło ów strach są właśnie te dwa skraje obozy – „liberalny” i „konserwatywny”. Niechęć do Europy, do praw, które są już powszechne u naszych zachodnich sąsiadów bierze się głównie z braku dialogu i z wzajemnego strachu.

Od czego więc można zacząć taki dialog?

Uważam, że przede wszystkim od uświadomienia sobie wagi wartości, którą nazywamy szacunkiem. Piękny przykład pokazał niedawno papież Franciszek, który na pokładzie samolotu i w słynnej rozmowie z dziennikarzami (za sprawą wypowiedzi na temat osób homoseksualnych), w której po odpowiedzi na ich pytania, nie pobłogosławił ich znakiem krzyża i dodał, że wie, że są wśród nich osoby niewierzące i nie zrobi tego ze względu na szacunek do nich. Do wierzących zaś powiedział, żeby jego błogosławieństwo przyjęli w swoich sercach.

Czy nie od takich właśnie prostych gestów powinniśmy zaczynać?

Żyjemy w czasach, w których klasyczne duszpasterstwo jest niewystarczające. Nie potrafi ono w pełni przekazać orędzia chrześcijańskiego. Potrzeba różnych aktywności wszystkich chrześcijan! Gdy dodamy do tego brak dialogu, polaryzację grup i brak szacunku mamy puste kościoły i znaczny „odpływ” młodych ludzi.

Jeden z teologicznych aksjomatów księdza Halíka brzmi: „Tylko pluralistyczne chrześcijaństwo może przemówić do pluralistycznego społeczeństwa”

I można by jeszcze wiele na ten temat napisać, ale jedno jest pewne: Boga trzeba bardziej słuchać niż ludzi. Problem tylko w tym, że w większości przypadków mówi On właśnie przez ludzi.

 

6 Comments

  1. Kazimierz

    Danielu

     Dobry tekst, bardzo potrzebny dziś w Polsce. Jak dziś mają żyć ludzie odrodzeni z Ducha w społeczeństwie coraz mniej religijnym, ja bym tak zapytał. 

    Cieszę się, ze kolejny młody , ambitny człowiek zdecydował się na publikowanie w Tezeuszu – KJ

     
    Odpowiedz
  2. zefir

    Frakcje w Kościele

    Danielu,

    Dobrze, że piszesz o tzw. Kościele otwartym i zamkniętym. Wydaje mi się, że w ten sposób uważasz że Kościół jest w istocie jeden. Nie ulega jednak wątpliwości, że są w nim frakcje: zamknięta i otwarta. Uważam, że słusznie nazwywa się je właśnie w ten sposób a nie np. fakcja konserwatywna czy liberalna. Dlaczego tak sądzę wyjaśnię poniżej. 

    Pojęcia "zamkniętości" i "otwartości" są z tego co zauważam mocno związane właśnie ze światem mediów. Część mediów stało się dla frakcji zamkniętej wrogami to jest Gazeta Wyborcza, naTemat.pl TVN24 a nawet Tygodnik Powszechny. Frakcja konserwatywna nie znosi sprzeciwu, musi być wszystko tak jak sobie założy. Wolność rozumie ona jako przekaz swoich racji i nie daje nawet możliwości przedstawienia poglądów osób inaczej myślących. Widać to np. po programach w Radiu Maryja. Był czas, że słuchałem tego Radia dość często. Choć jest tam wiele wartościowych audycji, to jednak uważny słuchacz zauważy szybko, że do studia zapraszani są wciąż i ci sami ludzie, ci sami księża, ci sami politycy – głoszący poglądy zgodne z linią programowa. Nie są dopuszczani do głosu Ci, którzy mają do powiedzenia coś innego. To samo, można zauważyć w programach nowo powstałej telewizji TV Republika. Przykładem jest tu program, w którym dwóch księży i Tomasz Terlikowski  przez ponad pół godziny razem z prowadzącą program dziennikarką znęcają się nad ks. Wojciechem Lemańskim http://www.youtube.com/watch. Oczywiście bez udziału samego zainteresowanego. Oczywiście księża fakcji zamknętej niczego nagannego w tym nie widzą.

    Tak więc myślać o frakcji zamknietej mam na myśli to, że ona się zamyka świadomie na dialog z osobami, środowiskami mającymi inne poglądy niż ona sama. Nie wynika to ze strachu, ale z czystej kalkulacji a być może także z pogardy dla "innych".

    Tę pogardę lub co najmniej brak szacunku widać coraz częściej w wypowiedziach księży i diakonów. Oskarżają oni "Kościół Otwarty" o stworzenie podziału http://www.areopag21.pl/giacinto/artykul_3906_262382223bapostolowie262382213b-i-262382223bwierni262382213b-262382223bkosciola-otwartego262382213b.html (warto się zapoznać z innymi notkami tego diakona, żeby zobaczyć z jakim szacunkiem traktuje on ludzi i księży frakcji otwartej) ale tak naprawdę to przecież oni tworzą podziały. Kto jak nie oni, dzieli media na te głównego nurtu i te właściwego nurtu? Kto jak nie oni, dzieli księży i poniża i walczy z tymi, którzy myślą bardziej liberalnie. Kto jak nie oni dzieli samych wiernych i pośrednio nakazuje, jakich mediów Ci wierni mają słuchać, oglądać i czytać. Czy to nie jest próba ograniczania naszej wolności?

    Pozostaje jeszcze kwestia kwestia samej ewangelizacji.

    Stawiam zarzut, że frakcja zamknięta występuje przeciw nauczaniu papieża Franciszka. Odmawianie wypowiedzi dla mediów liberalnych czy krytycznych dla Kościoła jest zamykaniem się we własnej twierdzy, w gronie własnych wiernych wyznawców. Oznacza to też, że Kościół sam siebie usuwa z przestrzeni medialnej – co warto podkreślić o dużej liczbie odbiorców. Jak zatem ma docierać z przekazem ewangelii do milionów ludzi, często znajdujących się na peryferiach Kościoła? Może chodzi o to, że pewnej grupie ludzi wcale na tym nie zależy…

     
    Odpowiedz
  3. questo

     Dziękuję za

     Panie Kazimierzu,

    Dziękuję za opinię.

    Uważam, tak trochę paradoksalnie, że może się to pozytywnie odbić na dojrzałości i ogólnie pojętej jakości ich wiary. Nie ma się czego bać. Trzeba nieustannie szukać i próbować dostosowywać do nowych warunków. 

    Pozdrawiam

     Zefirze,

    Uważam, że najgorszym wyjściem jest właśnie "niepodejmowanie rękawicy" przez ludzi, których poglądy określasz mianem "Kościoła zamkniętego". Nie wiem z czego to wynika (zapewne każdy przypadek trzeba by było badać oddzielnie), ale moją uwagę zwraca szczególnie fakt strachu do autorefleksji i do refleksji zjawisk zewnętrznych.

    Podobno okazujemy tyle wolności na zewnątrz, ile posiadamy w nas samych.

    Pamiętajmy, że przeciwna strona również nie jest bez winy i bardzo często dąży do zupełnego relatywizmu.

    Przypadek z linku, który podałeś bardzo mnie smuci, a pytanie, które zadałeś w ostatnim akapicie jest bardzo dobrym pytaniem.

    Pozdrawiam

     

     

     
    Odpowiedz
  4. fizyta29

    Dialog

    Dziękuję za relację Danielu – rozmowa o jakiej piszesz jest w polskiej rzeczywistości spóźniona tak o 15 lat ale cóż, może nie było wcześniej dobrej woli. Punkty zaczepienia dialogu to takie punkty, co do których i jedna i druga strona mogą być pewne, że będą dyskutowane ze zdrową dozą dobrej woli i przy trosce o przyszłość. Przyszłość młodego pokolenia, stosunek do pracy i godność pracy, model państwa, model edukacji do odpowiedzialności, rola globalizacji i przewartościowanie celów postępu technologicznego  – to wszystko powinno być punktem zaczepienia.

    Jako katolik dodałbym jeszcze potrzebę gruntownej dyskusji nad wybranymi dokumentami Soboru Watykańskiego i nad najważniejszymi encyklikami 50-lecia (narażam się ale niech tam, ktoś musi): Ecclesia Suam, Fides et Ratio, Dives in Mesericordia, Lumen Fidei, Sollicitudo rei socialis,  tak by między obu obozami powstał wspólny zbiór pojęciowy i poziom odniesienia.

    Ufam, że Tezeusz też takim miejscem spotkań będzie, bo najlepiej jest o pewnych sprawach rozmawiać tam gdzie człowiek nabywa pewnego dystansu do rzeczywistości a góry Beskidu świetnie się na takie miejsce nadają. 

     
    Odpowiedz
  5. elik

    Pytania i odpowiedzi

    Panie Danielu – witam w Tezeuszu i życzę sukcesu, oraz uczestnictwa w  owocnych debatach. Nie wiem dokładnie, czyje to pytania, ale ponieważ znajdują się w Pana tekście postaram się na nie odpowiedzieć.

    Czy sytuacja w której osoba pytana przez dziennikarza odmawia odpowiedzi, bo pochodzi on z tej czy tamtej opcji politycznej nie dyskwalifikuje lub dyskredytuje takiej osoby?

    Moja odpowiedź: odmowa odpowiedzi , czy rozmowy, a tym bardziej rezygnacja z uczestnictwa w debacie określonego gremium, wcale nie musi dyskwalifikować, ani dyskredytować.

    Ponieważ odmowa, czy rezygnacja może być w pełni uzasadniona, wręcz pożądana, a nawet konieczna.

    Choćby z takiego powodu, że ten niby dziennikarz nie zasługuje na taki tytuł, bo jego pytanie (-a), czy wypowiedzi są/mogą być nazbyt bezczelne, impertynenckie, czyli niestosowne np.; w sposób zamierzony intencjonalne, obraźliwe itp.

    Albo potencjalny interlokutor(- rzy) są nie przeciwnikami, oponentami, lecz zdeklarowanymi wrogami, a w dyskusji adwersarzami Kościoła. Ponadto osobami publicznymi, a więc znanymi, lecz już zbytnio lub dostatecznie skompromitowanymi.

    Od czego więc można zacząć taki dialog?

    Dialog taki, czy inny najlepiej zaczynać, od wspólnej modlitwy. Jednak dialog, a nawet owocna dyskusja, czy polemika wymaga właściwej postawy i argumentów m.in. wzajemności, oraz dobrej woli z obu stron, a nawet kultury osobistej i przede wszystkim zbieżności istotnych celów np: wzajemnego  ubogacania się i odkrywania dobra, a przede wszystkim jedności opartej na prawdzie i miłości Chrystusa.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam Pana serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  6. questo

    Drogi Elik,
    nie tylko

    Drogi Elik,

    nie tylko dziennikarz może nie zasługiwać na tytuł – biskup również.

    Kto decyduje o kompromitacji dziennikarza lub jego rzetelności? 

    Kto decyduje o tym, że ktoś jest wrogiem Kościoła?

    Są to bardzo odważne i niebezpieczne stwierdzenia.

    Nie wszyscy są wierzący, więc nie zawsze można zacząć od wspólnej modlitwy. 

    Nie zgadzam się również ze zbieżnymi celami, nie jest to według mnie konieczne, a czasami jest szkodliwe i może prowadzić do dezobiektywizacji dyskusji, czynić ją sztuczną i bezowocną. 

    Pozdrawiam,

     

    Daniel

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code