Otwarte niebo

Rozważanie na Niedzielę Chrztu Pańskiego, rok C1
 

Kiedy się modlimy, otwiera się dla nas niebo. O ile się modlimy, chciałoby się powiedzieć. Bo modlitwa jest coraz trudniejsza – świat gna, mami nas kolorami, nowymi filmami, neonami i… promocjami, zwłaszcza teraz, w gorącym czasie wyprzedaży. Świat oferuje nam to, co daje szybkie i chwilowe nasycenie – świetne jedzenie, głośne imprezy, używki.

Kiedy w twoim tygodniowym planie jest czas na modlitwę? Rano pewnie o niego trudno, bo się spieszysz – do szkoły, pracy, odwieźć dzieci. Każda sekunda jest cenna, zwłaszcza ta na dospanie „jeszcze pięciu minutek”. W ciągu dnia – nie ma o czym mówić, grafik wypełniony po brzegi, obowiązki, stanie w korkach i nerwy. A wieczorem? Wieczorem to już człowiek na nic nie ma siły. Zasypia na siedząco. I nawet chciałby się pomodlić – ale nie może, bo ciało zwycięża nad duszą. Życie przeciętnego współczesnego człowieka wypełnia pogoń i chaos.

Niebo otwiera się dla nas, gdy na modlitwie oddajemy Bogu każdą część naszego życia – ten poranny pośpiech, dzień pełen zobowiązań, wieczór. Gdy znajdujemy chociaż krótką chwilę, by być tylko dla Boga, naszego źródła i miłości. Otwarte niebo wymaga jednak wyłączności i pracy, wysiłku porannego wstawania lub nocnego czuwania. Takie zmagania ze sobą, odcinanie się od rzeczywistości, przebywanie sam na sam ze Stwórcą – procentują. Kiedyś rozmawiałam o tym z pewnym biznesmenem – wyznał mi, że każdy dzień, choćby nie wiem co, zaczyna od czytania Pisma Świętego. Powiedział, że początkowo było to dla niego wyrzeczenie, z czasem zaś okazało się to prawdziwym błogosławieństwem. Bo ta chwila z Bogiem rano daje mu solidny grunt na cały dzień, cokolwiek w nim się dzieje.

Niebo otwiera się dla nas (a przynajmniej uchyla), gdy nasza relacja z Bogiem jest szczera. Gdy zapraszamy Go do wszystkich spraw, do zakątków naszego serca, gdy mówimy mu o tym, co nas boli, co martwi, czego się wstydzimy. To trudne, bo nauczeni jesteśmy, że istota Boga pełna jest majestatu, my zaś żyjemy sprawami powszednimi, walczymy z wiatrakami. Jeszcze trudniejsze, gdy mamy sobie dużo do zarzucenia, gdy kluczymy i szukamy drogi. Cokolwiek jednak mamy do powiedzenia, Bóg chce nas słuchać i czeka na nas, na nasze zaufanie i gotowość do dialogu.

Niebo otwiera się nad nami, gdy ufamy. Gdy całkowicie oddajemy się Bogu i pozwalamy Mu wkroczyć w nasze życie. Gdy nie zadajemy pytań, a podajemy Mu dłoń, by nas prowadził i uzdrawiał. Gdy jesteśmy przekonani, że to On ma być naszym sterem i okrętem. Otwarte nad nami niebo to obietnica tego, co nas czeka w wieczności, to zapowiedź prawdziwego zjednoczenia z Bogiem. Czy mamy odwagę, by go doświadczyć?

Są w naszym życiu takie chwile, gdy niebo otwiera się nad nami. Czasami są to chwile dramatyczne, czasami radosne, ale zawsze – przełomowe. W takich chwilach Bóg pochyla się nad nami i przemawia bezpośrednio do nas, byśmy nie mieli wątpliwości, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi.

Niebo_nad_nami.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. fizyta29

    Otwarte serce

     Piękne rozważanie. Otwarte niebo to także znak dla innego człowieka – znak otwartego serca. Dlatego warto się tym doświadczeniem dzielić za co serdecznie dziękuję. 

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Modlitwa i……

    Modlitwa, a zatem spotkanie, przebywanie i rozmowa z Bogiem wg. mnie staje się karykaturą, bądź jest mało owocna, kiedy nie chcemy przede wszystkim dostatecznie skupić się, ani uważnie słuchać Jego głosu, czy rozpoznawać i właściwie odczytywać nam ukazywanych znaków Bożych.

    Natomiast to, co oferuje nadal świat jest jedynie pokusą, którą człowiek dobrej woli, a tym bardziej światły, dojrzały i odpowiedzialny katolik jest zdolny rozpoznawać i przezwyciężać z pomocą Boga. A nawet w wielu przypadkach potrafi skutecznie oddalać pokusy złego Ducha podczas aktu strzelistego, bądź modlitwy indywidualnej, czy wspólnotowej.

    Rzecz komplikuje się, kiedy człowiek zamiast Bogu bardziej ufa tym ludziom, co mają lub usiłują nad nim mieć władzę albo oferują to, co wydaje się bardziej atrakcyjne, bądź przydatne, niż Jego miłość, przyjaźń i dobroć, czy pomoc, wsparcie wspólnoty Jego Kościoła.

    Wówczas zwykle, taka osoba m.in. uprzedza się i wrogo usposabia, do ludzi prawych i dobrej woli. Ponadto nie doświadcza w pełni Jego miłości, ani otwartości nieba, bo nie modli się wcale lub należycie, lecz uporczywie trwa w błędzie albo grzechu i nie chce, ani nie usiłuje bezgranicznie zaufać Jemu, ani Jego najwierniejszym uczniom, czcicielom, czy błogosławionym, świętym i wiarygodnym Jego wyznawcom.

    Ps. Warunki bytowania, ani współczesne czasy i realia wg. mnie absolutnie nie usprawiedliwiają braku dobrej woli, ani dostatecznej świadomości i popełnionych ewidentnych błędów, czy złych wyborów i decyzji, bądź zaniedbań.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code