O wolności słów kilka

Rozważanie na II Niedzielę Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg 

Przeglądając dzisiejsze czytania, starałem się dotrzeć do konkretnej płaszczyzny, która je łączy. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że tą płaszczyzną jest wolność. Jednocześnie w myślach zapaliła mi się czerwona lampka z pytaniem: jaka konkretnie wolność? Czy są jej rodzaje?

I tak Marcin Luter w swoim dziele zatytułowanym: De libertate christiana (O wolności chrześcijańskiej) stawia dwie znaczące i sprzeczne (pozornie) tezy: 1. Chrześcijanin jest całkowicie wolnym panem wszystkich rzeczy, nikomu niepodległym. 2. Chrześcijanin jest najuleglejszym sługą wszystkich rzeczy i wszystkim podległy. Dlaczego pozornie? Autor stwierdza w odniesieniu do pierwszej tezy, że człowiek usprawiedliwiony przez Boga przestał komukolwiek podlegać, jednak istnieje w jego życiu pewien moment, w którym uświadamia sobie (albo i nie) ogromny płomień wiary, który w nim istnieje, a którego nie jest w stanie nic zgasić – to jest miłość do Boga. Przez ten właśnie płomień człowiek zobowiązany jest do czynienia dobra i uczynków miłości. Z wolności usprawiedliwienia człowiek popada w niewolę miłości Boga. W tej próbie wytłumaczenia wolności – oczywiście ograniczonej – podoba mi się założenie chrześcijanina: aby to się stało, musi on dobrowolnie i swobodnie wybrać drogę, którą kroczy przez życie, musi chcieć rozpalić ten płomień. Może być to właśnie droga wyboru miłości Boga i do Boga. Jednak sam wybór nie wystarcza… Wolność nie jest czymś danym z góry raz na zawsze. Trzeba o nią nieustannie walczyć, zawsze jest zagrożona i coś lub ktoś może ją ograniczać czy spowodować nawet to, że przestanie istnieć. Myślę, że warto posiadać możliwość i swobodę wyboru.

W dzisiejszym czytaniu z Księgi Rodzaju uderza mnie pierwsze pytanie Boga do człowieka, Jego pierwsze słowa zanotowane w Torze: GDZIE JESTEŚ? Jak wiele mówią te dwa proste słowa – w tamtych wyjątkowych okolicznościach skierowane do człowieka – o samym Bogu! On pierwszy robi krok, żeby sprawdzić, co się stało, to On szuka człowieka, który podobnie jak Adam zazwyczaj daje Mu się znaleźć. Maria również podejmuje swoją misję i odpowiada Aniołowi Gabrielowi w zupełnej wolności.

W czasach, w których żyjemy, temat wolności jest żywy i obecny. Ludzkość doszła do tego – w wielkich bólach historii i w zdecydowanej większości, że wolność nie zależy od pochodzenia, stanu majątku, języka, wyznawanej religii czy płci. Zależy ona od każdego człowieka. Z wyznań chrześcijańskich to anglikanizm jawi mi się jako nurt w chrześcijaństwie, który w sposób szczególny dowartościował pozycję człowieka w świecie, jego poglądy i przekonania – nie ograniczając ich zbytnią dogmatyką czy wyniosłymi zasadami moralnymi.

Jednocześnie mam świadomość tego, że wolność chrześcijańska może ograniczać. Wiem, że w Polsce urodziłem się przez przypadek. Gdybym był Rosjaninem, Grekiem, Indianinem z Puszczy Amazońskiej, Egipcjaninem, Eskimosem, Hindusem, to pytanie o wolność chrześcijańską mogłoby być problematyczne. Jednak w związku z tym, że jestem człowiekiem, wiem, że jestem również po części Rosjaninem, Grekiem, Eskimosem itd., bo jest to moja rodzina, więc nie jestem człowiekiem ani lepszym, ani gorszym. Pytanie dalej pozostaje bez odpowiedzi.

Będą jej zapewne szukać Ci, którzy potrzebują segregacji społecznej czy religijnej. Może ona wynikać z chęci przynależności do grupy wyznającej, liczebnej, potwierdzającej, że to, w co wierzymy, jest prawdą. Będą jej również szukać Ci, którzy chcą zaspokojenia miłości i troski istoty ponadludzkiej, a których możemy spotkać wszędzie. Czy nie będzie to poruszaniem się w ograniczonej przestrzeni duchowej czy intelektualnej? Czy będzie stanowić wolność?

Ostatecznie uważam, że prawdziwą wolnością jest wolność od strachu. I może być ona oparta na osobie Mistrza z Nazaretu.

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

 Jelkan01.jpg

Rozważania Niedzielne

 

 

Komentarze

  1. radosny

    Cóż to jest ta wolność ?

    Hmmm, sprawa ciekawa, jednocześnie nie sposób szybko jej wyczerpać – bo cóż to jest ta wolność. Powiem szczerze i bardzo mi to jakoś “utkwiło w głowie” (specjalnie cudzysłów, bo tylko od czasu do czasu to sobie przypominam, a więc jestem od tego wolny) – “chodzi o wolność wewnętrzną” (to słowa mojego spowiednika z rekolekcji ignacjańskich). Cóż to znaczy owe “wewnętrzna” ? Tak bardzo zainteresowałem się tym tematem, że swego czasu “wyskrobałem na ten temat książkę :-)”, ale jej nie wydałem :-). Wolność wewnętrzna to jest wolność od i wolność do. Wolność od, jest nieprzywiązaniem do grzechu i słabości ludzkiej, a wolność do, jest decyzją wolnej woli aby przylgnąć do Boga. Jest pewien problem, bo gdy człowiek nie jest wolny wewnętrznie (nadmiernie przywiązany do świata), w tym do grzechu to nie może być “wolny do”, i na odwrót bez “wolności do”, człowiek jest zniewolony przez grzech. Dlatego też wolność to jest proces, który się odkrywa i w jakiś sposób uzyskuje, jest to dar Bożego Miłosierdzia dla człowieka, który należy przyjąć i wykorzystać. Można ten dar przyjąć ale wymaga to wysiłku duchowego a nawet intelektualnego, co wymaga czasu i dlatego wolność jest rozłożonym procesem, na lata.
    Istnieje w tym względzie inna kwestia lub kwestie a mianowicie, coś co jest dziwne, ale samo szukanie Boga wcale nie musi gwarantować wolność. Boga można szukać po omacku a właściwie to szukać go wyłącznie emocjonalnie co bywa strasznie niebezpieczne, jeżeli człowiek szukający spotka nie odpowiednich głosicieli. Powoduje to nieraz strasznie problemy, najlepszy przykład to
    sekta “światynia ludu” i jej założyciel, którzy popełnili zbiorowe samobójstwo (ponad 900 osób i jej przywódca). Takich sekt, które są destrukcyjne było i jest bardzo wiele, co prawda rzadko się zdarza, żeby popełniali samobójstwa, ale ludzie wychodząc z sekty są bardzo poranieni psychicznie. Takich grup jest na pęczki i jest ich coraz więcej, a przecież mówią o: miłości, Bogu, braterstwie, zbawieniu, etc. Niestety nie są to ludzie wolni i dlatego uzależniają się od grupy i od przywódcy i w ten sposób tracą wolność. Oczywiście takowe grupy zdarzają się również w KRK i są one równie destrukcyjne.
    Natomiast inna zupełnie sprawa to wspomniane przez autora dogmaty. Dla mnie dogmat to wolność 🙂 – przykład – “jak cudownie musiał Bóg postąpić, że zachował Maryję od zmazy grzechu pierworodnego”. Przecież to było cudowne działanie Boga i to Bogu należy się z tego powodu Chwała, oczywiście i cześć Maryji, bo ona z powodu swego dziewictwa i tego co uczynił dla niej Bóg, może “zwać się Błogosławiona”. Jakże to jest piękne i widać tutaj WOLNOŚĆ BOGA, bo przecież to co zrobił Bóg dla matki Chrystusa było cudem, a “cud to wolność Boga” :-). Dla mnie ten cud jest wolny i w swojej wolnej woli go uznaję i jest on dla mnie wolnością, a nie tak jakby niektórzy chcieli “przymusem – dogmatem”. Rozumienie dogmatu, jako przymusu bardzo spłyca sprawę. Dogmat i dogmaty, to również “wolność Boga” a przyjąć je można wyłącznie w wolności. Oczywiście ja wcale nie wykluczam, że ktoś może “wątpić w to” i jakoś rozmyślać, ale “odrzucanie a – priori” spłyca sprawę. Zresztą wątpienie to nie grzech, ale to jest pewien kryzys, lub kryzysy, które trzeba przejść, ponadto istnieje wątpienie: dobrowolne i niedobrowolne, ale nie będę o tym pisał. Nikt nigdy nie zmuszał mnie do “wierzenia na siłę”, zawsze starałem się myśleć na tematy wiary. Co prawda miałem okresy nierozumienia wiary i Boga i wątpliwości, ale nie byłem do niej zmuszany. Ktoś mógłby powiedzieć – “wpoili Ci ją”. No, jak to, jeżeliby wpoili to wtedy miałbym dużą wiedzę na ten temat, a ja przecież dawniej miałem ją bardzo małą :-). Nikt mi nie wpajał wiary, a że dosyć często z ciekawością słuchałem księdza na katechezie to inna kwestia :-).
    Tak więc wiarę można przyjąć i odpowiednio praktykować, tylko w wolności, ale wierze przeszkadza nasza zraniona natura i tutaj pojawia się problem. Problem ów jest rozległy i dotyczy pokus, rozpoznawania ich, pewnej walki z nimi i rozpoznawania swojego sumienia. Tylko sumienie, które jest odpowiednio ukształtowane jest w stanie podejmować “wolne decyzje”. Św. Ignacy mawiał – “przyjmij lub odrzuć” a chodziło mu o myśli, które są zewnętrzne i pochodzą od duchów. Sprawa jest szeroka, ale ogólnie myśli, które niepokoją i zasmucają pochodzą od złych duchów a myśli pełne: pokoju, łagodności, radości są myślami, które są od Ducha Św. ew. anioła :-). Jednak nie dzieje się tak w każdym wypadku, bo gdy człowiek ma zniekształcone sumienie, to duchy mogą oddziaływać odwrotnie. No i trzeba w życiu uczyć się odróżniać te myśli aby: “przyjmować lub odrzucać”.
    Ponadto w tym temacie istnieje inna kwestia, mianowicie tzw. “pokus pod pozorem dobra”. Oj sprawa jest rozległa ale dotyczy wszystkich ludzi a czasem to zahacza o tzw. “pseudomistykę”. Dlatego też mistrzowie duchowi, tacy jak św. Jan od Krzyża zalecali aby być wolnym w stosunku do wszystkich fenomenów, takich, jak: wizje i głosy wewnętrzne, nawet gdy są wprost od Boga. No właśnie i to jest piękne w katolicyzmie, gdy ma się natchnienia od Boga to człowiek może nie dawać im wiary i nie popełnia grzechu. Oczywiście takie coś można podać rozeznaniu, ale dzieje się to w pełnej wolności. No właśnie, bo Bóg daje wolność – nie musisz, Bóg w wolności pyta – “czy chcesz”, w ogóle ogólnie Bóg pyta :-). Bardzo ciekawa właściwość Boga – “Bóg pytający” :-).

    Pozdrawiam – szukający wolności :-).

     
    Odpowiedz
  2. ostatni

    wolność w niewoli

     Nie wiem czy człowiek może być w tym świecie w 100% wolny, mam wrażenie że im więcej mówi się o wolności tym mniej jej jest, wolność przede wszystkim to możliwość wyboru, wyboru dokonanego dobrowolnie, ale żeby zrozumieć czym jest wolność najpierw trzeba poznać źródło niewoli. Bóg od samego początku czyni człowieka wolnym, przekazuje człowiekowi cały świat, ujawnia całą prawdę mówiąc – człowieku ! Istnieje dobro i zło, dobro to życie, zło to śmierć, dobro to posłuszeństwo zło to bunt, nie będę cię więził, w ogrodzie jest "drzewo"-widzisz właśnie to, tak wygląda, daje ci całą ziemie pełną "drzew owocowych" tylko nie kosztuj z tamtego drzewa – i ukrył się Bóg w lekkim powiewie by nie wywierać nacisku na człowieka. Bóg niczego przed nami nie ukrywa, nazywa się takie zjawisko prawdą, Jezus powiedział że to prawda was wyswobodzi i tylko prawda daje możliwość wyboru. Niestety w życiu człowieka pojawia się "kudłaty" i mówi – co ten Bóg fandzoli, on chce was wykiwać, na pewno nie umrzesz, kłamstwo jest przyczyną niewoli, kłamstwo, które jednocześnie jest zamętem, matactwem, ściemnianiem itd. Ludzie myślą że wolność jest wtedy gdy mogą robić co chcą, ale niestety każdy czyn niesie za sobą konsekwencje, jeżeli ja mam pełną świadomość konsekwencji mojego czynu wtedy jestem wolny, niestety coraz trudniej dziś o wyraźny obraz tego co jest dobre a co złe, ateistyczny świat wmawia mi że jak będę robił z syna córkę, a z córki syna to jest dobre, chrześcijanie wszelkiej maści rzygają na siebie wzajemnie i nazywają to miłością i droga prawdziwą do Boga, świat przypomina wrzący kocioł pełen prawd i przekonań z, którego bucha gorąca para dodatkowo zaciemniająca wszystko. Mowa o wolności jest zabawna, w tym całym szaleństwie można tylko pękać ze śmiechu albo wyć jak pies do księżyca, albo zwrócić się do Boga sercem, olać teologię i wszelkie źródła prawd jedynych, powiedzieć – Boże! Głupi jestem jak but, nic już nie wiem -ratuj! Ale ja wiem kiedy będę naprawdę wolny, kiedy pojawi się obiecany Król wtedy padnę przed Nim na twarz, chwycę go mocno za sandały i powiem : uwolnij mnie od mojej wolności, uczyń mnie swoim niewolnikiem, błagam cię Boże Wszechmogący – uczyń mnie swoim niewolnikiem. Tak wtedy będę naprawdę wolny.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code