O sensie i rozkoszach pisania

Pisze się tak jak się rodzi; nie ma sposobu uniknąć największego wysiłku. Ale działa się tak samo. Nie potrzebuję się obawiać, że nie zrobię największego wysiłku. Pod warunkiem tylko, że nie będę kłamać i że będę uważać.

Simone Weil

 

Dlaczego piszę?

Zastanawiałam się ostatnio nad sensem swojego pisania. Po co piszę? Dla kogo? Z jakim skutkiem? Myślałem o tym nie dlatego, żebym przeżywał jakiś twórczy kryzys, albo nudziło mnie to, co robię, ale po prostu dlatego, że pisanie stanowi ważną część mojego życia, współdecydując o sensie tego, kim jestem.

Pisanie jako liturgia i sakrament

Z różnych powodów. Pierwszy powód jest bardzo prosty: głównym moim zajęciem jest nieutylitarne myślenie, które szuka swojego wyrazu w pomyślanym, czyli języku, i tym wewnętrznym: rozmowie z sobą samym, i zewnętrznym: zapisanym i powiedzianym. Czyli napisane jest częścią procesu myślenia, jego dopełnieniem, nieraz modyfikacją. Uważam też, że bezinteresowne myślenie, zwłaszcza filozoficzne i teologiczne jest obok miłości, religii i sztuki najbardziej doniosłą  duchową aktywnością człowieka. Każda twórcza myśl ma bezcenne znaczenie nie tylko dla myśliciela, ale też dla istnienia całego świata. Nie tylko przez to, że inni dzięki niej odkrywają nowe przestrzeni ducha, ale sam fundamentalny namysł utrzymuje niejako tkankę duchową rzeczywistości, współpracując ze Stwórcą w dziele stwarzania i podtrzymywania świata. Oznacza to, że ja fundamentalne myślenie i pisanie traktuję jako quasi sakrament lub akt liturgiczny, który samym swym zaistnieniem, nawet, jeśli nie byłoby żadnego odbiorcy komunikatu, dźwiga świat i ludzkość w istnieniu, wymadla łaskę dla duchowych zmagań człowieka.

Życie wieczne Czytelnika

Kolejnym i komplementarnym do poprzedniego powodem mojego pisania jest wprost dobro duchowe Czytelnika. Jestem przekonany, że dobry tekst pomaga człowiekowi otwierać się na Boga, człowieczeństwo, miłość, tajemnicę, świętość, prawdę, piękno. Chodzi o wprowadzenie Czytelnika w te doświadczenia i przestrzenie, które są udziałem autora i danie mu okazji do osobistych rozwinięć i interpretacji. Mógłbym nazwać ten motyw dusz-pasterskim, ale w nie w wąskim sensie konfesyjnym czy nawet religijnym, a najszerszym z możliwych: to pisanie ma towarzyszyć innym w drodze do Boga – również niestematyzowanego – znajdowania Go we wszystkim co istnieje, wzmacnianiu i rozwijaniu duchowego potencjału człowieka bez względu na jego i jej wyznanie, kondycję i sytuację. A ponieważ tekst choć jest skierowany zasadniczo do jednostek, jest też czymś intersubiektywnym, stąd jego lektura tworzy wspólną przestrzeń sensu, czyli wspólnotę.

Mistyka, ekstatyka i transgresja

Ważnym sensem pisania jest jego wymiar mistyczny i ekstatyczno-transgresyjny. Poważne, skupione pisanie jest modlitwą. Pisząc doświadczam Tajemnicy, niekiedy z niezwykłą intensywnością. Wychodzę z siebie, a jednocześnie transgresyjnie przekraczam kolejne ograniczenia mojego ludzkiego doświadczenia: każdy tekst to nowe odkrycie i przemiana osobista. Czy będzie to zmagania z lękiem, czy cieniem, czy z kruchością istnienia, itd, za każdym razem poszerzony zostaje horyzont doświadczania swojego człowieczeństwa, ale też zakomunikowane i zaproponowane rozszerzenie tego horyzontu w każdym i dla każdego. Ekstaza współgra tutaj z wyzwalającym doświadczeniem wolności: pisanie uwalnia nas z ograniczeń, pozwala ujawnić się najgłębszej prawdy osoby, burzy bariery, kruszy maski. To potężny ładunek wolności i odwagi.

Olśnienie pięknem

Doświadczeniom ekstatyczno-transgresyjnym towarzyszą też olśnienia estetyczne. Samo piękno myślenia, języka, prawd o człowieku, Bogu i rzeczywistości urzeka. Wymiar estetyczny pisania: zgrabna metafora, ładne zdanie, odkrywcza konstrukcja całości, itd. bardzo cieszy podczas pisania i późniejszej lektury. To doświadczenie piękna pracuje później podczas innych działań i przeżyć intensyfikując i poszerzając znacznie bogactwo życiowych doznań.

Informacja i wspólnota

Bywa też, że motywem napisania tekstu jest zwykła chęć poinformowania czy skierowania uwagi na jakieś działania. Zwykle są to teksty dotyczące portalu i Fundacji. Pełnią one charakter służebny wobec dzieła i mają znaczenie społeczne i wspólnototwórcze.

Kim jest mój idealny Czytelnik?

Jak pewnie zauważyliście, w swoich tekstach prawie w ogóle „nie gram” pod czytelnika. Choć staram się pisać w miarę prosto, lekko i przyjaźnie dla czytelnika, chowając zwykle aparaturę naukową i źródłową, za kotarą tekstu – nie ułatwiam mu życia i nie kokietuję. Owszem, stosuję nieraz pewne „chwyty” literackie: tytuły, dramatyzację tekstu przez wprowadzenie osobistego świadectwa, jakiś twierdzeń, które na pewno obudzą sprzeciw, paradoksu, itd., które wychodzą naprzeciw wrażliwości czytelnika i mają mu ułatwić lekturę, ale staram się nie przekraczać pewnej granicy. Nie wybieram też tematów, które łatwo zyskują odbiorcę. To jest świadomy wybór. Ponieważ cele mojego pisania są doniosłe, jego owocność może się zrealizować – choćby częściowo – jedynie, gdy Czytelnik zdobędzie się podczas lektury na pewien wysiłek duchowy, moralny i intelektualny. Oznacza to, że z mojego pisania skorzystać mogą jedynie osoby, które dysponują pewnym potencjałem i świadomie idą drogą osobistego rozwoju, w którym refleksja i lektura odgrywają ważną rolę. Nie interesuje mnie dostarczanie rozrywki, pożytecznej informacji, czy choćby wiedzy (choć jakieś jej elementy w tym pisaniu istnieją): to są produkty masowe, łatwo dostępne i konsumowane, bez żadnego znaczenia dla tego, co niekiedy nazywamy „życiem wiecznym” człowieka.

Pisząc tekst z grubsza wiem, jaką będzie cieszył się popularnością i czy będzie dyskutowany. I staram się, żeby ta prognoza nie wpływała na wybór tematu i ujęcia. Zwykle, jako autor, inaczej oceniam własne teksty niż mój czytelnik: niekiedy teksty, które wysoko cenię są słabiej czytane, niż teksty łatwiejsze i mniej twórcze. Dyskusje tworzą się wokół tekstów średnich lub słabszych, a te najciekawsze teksty nie są dyskutowane lub słabo. Od pół roku dysponuję szczegółowymi statystykami swoich blogów, więc dokładnie wiem, jaka jest dynamika odbioru poszczególnych tekstów. Zasadniczo, mogę mieć powody do radości: moje teksty są czytane przez rosnącą liczbę osób, a po różnych oznakach – komentarze, oceny, maile, ilość czasu spędzana na tekście, itd. mogę wnosić, że dla niektórych te teksty są jakoś ważne, inspirujące, i chyba nawet zrozumiałe. Bardzo cieszę się, gdy tekst pobudza jakąś ciekawą dyskusję lub inspiruje powstanie innego tekstu na blogach. Chętnie wówczas włączam się do dyskusji i bliżej poznaję mojego "realnego" Czytelnika, który zwykle znacznie różni się od utopii autora.

Osobiście, bardzo sobie cenię te różnoraką aktywność i czytelnicze echo, choć jestem nieco zdumiony, że ludziom chce się czytać teksty dość trudne, wymagające, mało relaksacyjne. Dla mnie samego te teksty nieraz są za trudne, i dla odpoczynku wolę poczytać o kolejnej kłótni PreKa z PreTu. 

Jakie są koszty pisania?

Pisząc o rozkoszach pisania trzeba też wspomnieć o kosztach. Są ogromne. Z czego zwykle czytelnik nie zdaje sobie sprawy. I nie wiem, czy musi. Napisanie dobrego tekstu z pogranicza filozofii i religii, który operuje na żywym doświadczeniu duchowym i psychicznym autora jest doświadczeniem wyczerpującym i traumatycznym. Żeby to unaocznić podam kilka przykładów: pisanie rekolekcyjnego tekstu zapraszającego do modlitwy i nawrócenia pt. „Codziennie zaczynamy od nowa” zajęło mi prawie dwa dni. To znaczy nie tyle samo pisanie – które zajęło kilka godzin – ile zmaganie z sobą o nawrócenie, modlitwę, odwagę świadectwa, itd. Gdy pisałem tekst „W lęku rodzi się Inny” nie mogłem jeść, kilka godzin spędziłem pod kocem powalony dreszczami, a po skończeniu tekstu cały kolejny dzień dochodziłem do równowagi, nie mogąc robić niczego poza odpoczynkiem. Rozważanie na Wielką Sobotę pisałem 3 razy: dwie pierwsze wersje skasowałem jako zbyt "lekkie". Przez cały dzień prawie nic nie mówiłem, mdliło mnie, musiałem dotrwać do liturgii Wielkiego Piątku, by dopiero po powrocie zabrać się do pisania kolejnej wersji, która po napisaniu wydała mi się fatalna, ale trzeba było ją opublikować choćby w takim kształcie.

Wszystkie ważniejsze teksty metafizyczne i duchowościowe wprowadzają w tak wielkie napięcie duchowe i psychiczne w trakcie pisania, pozostawiają autora w poczuciu bolesnej pustki, samotności, drżeniu, że musi minąć kilka dni, by móc zabrać się do pisania czegoś nowego. Jak mam coś ważnego napisać, i w trakcie wchodzę w proces pogłębiania doświadczenie duchowego, to nieraz trwa to całymi dniami i nie można wówczas nic innego robić, tylko trzeba „łapać motyle” i nie pozwolić rozproszyć się inicjującemu impulsowi twórczemu. Po napisaniu i opublikowaniu ważnego i trudnego tekstu wydaje się, że inni cię zabiją, albo stanie ci się coś złego. Pisząc trzeba mieć odwagę wejścia na drogę zupełnej samotności, utraty wszystkich przyjaciół i bliskich, zupełnego niezrozumienia i odrzucenia. I te wszystkie lęki są w tobie – realne i iluzoryczne – gdy zaczynasz pisać, zwłaszcza coś „niemożliwego” i nieuchwytnego. Zresztą te obawy mają pokrycie w realu: przez pisanie można utracić przyjaciół, kobiety, pozycję społeczną, zabezpieczenie materialne, itd. A przede wszystkim zrozumieć coś, czego być może nie chciałoby się zrozumieć, coś co w praktyce utrudnia ci życie, skazuje na coraz bardziej samotną wspinaczkę w zupełnych ciemnościach i drżeniu.

Ponadto, pisanie jest doświadczeniem kompletnej niemożności i porażki: autor pierwszy widzi jak słabe jest to, co napisał, boleśnie przeżywa niemożność wyrażenia, tego, co myśli i czuje, swoją głupotę i nieudolność. To trudne doświadczenie pokory.

Jeśli te spore koszty psychiczne nie odstręczyły mnie jeszcze od pisania, dzieje się tak dlatego, bo tworzenie tekstów jest ekscytującą przygodą ducha, jakąś kulminacją ludzkich możliwości, a przez to czyni autora szczęśliwym, choć nie jest to płocha radość. 

Moje blogi na YouTube
 

 

5 Comments

  1. ahasver

    Pisanie jest życiem.

    Pisanie nie jest tworzeniem, choć dla piszącego / interpretującego jest jedną z nawyższych twórczych aktywności. Tworzycielem pisania jest sam świat. Pisanie jest czymś w rodzaju spozierania na tekst świata przez lupę lub teleskop, uchwyceniem treści i wyrażeniem jej w języku. Pisanie jest pisaniem wtedy, kiedy jest mówieniem. Aby mówić, należy umieć milczeć; mówienie mową świata i pisanie nie jest wyrażaniem – gadaniną – pisaniną; wyrażanie zawsze dotyczy zawoalowanego w opracowany zestaw słów ego. Pisanie jest rozbiciem tego Ego – stąd świetnie, że zwróciłeś, Andrzeju, uwagę na bezinteresowność i wyswobadzajacy wymiar pisania. Pisarz jest pryzmatem, przez który prześwieca interpretatywne, wieloznaczne pismo świata. Podczas pisania może sobie powiedzieć: "Mniejsza o mnie! To Świat mnie obchodzi! To nie ja piszę! Pisanie się pisze – tak jak płynie muzyka!". Oczywiście są bardziej i mniej doświadczeni w uchwytywaniu pisma – słowa Świata. Optyka pisarza jednak jest coraz ostrzejsza w miarę wzrastającej umiejętności poddania się Światu – nasłuchiwania Kosmosu. Aby to ćwiczyć, należy nieraz bezlitośnie, jednym ruchem ręki zrzucić z biurka wszystkie szklane paciorki ludzkich słów, zagłuszających drżenie kosmicznych korpuskuł… Poddanie się Światu nieraz stanowi ciężką batalię z tymi, którzy kosmos przysłaniają. Aby uchwycić – opisać siłę rzeki, należy płynąć pod prąd. Nie spływać z mową, tylko pozwolić, aby mówiła przez tego, który stawia jej wyzwanie…

    Nie wiem jednak, czym jest sens pisania; prawdopodobnie gdybym wiedział, próbował bym wówczas podporządkować treść świata swej maleńkiej, planimetrycznej perspektywie. Pozbawił bym siebie rzetelności w byciu piórem Świata. Z rozkoszą pisania jest trochę jak z rozkoszą życia – często boli, często jest smutne…

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Teksty i publlikacje !

    Panie Andrzeju ! – serdeczne dzięki za kolejny wartościowy, refleksyjny i oryginalny tekst.

    Najczęściej i najchętniej czytamy lub interpretujemy, komentujemy cudze teksty, także wolimy teoretyzować, fantazjować, krytykować, czy opowiadać (pisać) o innych osobach i poznanych zdarzeniach, zamiast tworzyć teksty autorskie, przemyślane, refleksyjne i ubogacające, publikacje własne, oryginalne, ambitne i natchnione.

    O tym, że na świecie, także w naszej codzienności jest wiele zła, wiemy nazbyt dobrze. Pisząc tekst często i  ochoczo robimy rachunek sumienia światu (innym). Szczególnej odwagi  i dojrzałości potrzeba jednak do tego, by w ogromnej rzece zła (prostactwa, tandety, miernoty, głupoty etc.) wykryć i ukazać innym piękno, doskonałość i dobro, oraz mały strumyk zła, którego początki są w nas.

    Unikamy wyznań osobistych, wolimy opisywać to, co było zamiast relacjonować zdarzenia aktualne, prawdziwe, sygnalizować tendencje i realne zagrożenia. Wizjonerzy zawsze widzą początki czegoś, czego jeszcze nie ma. Wizje realne, piękne i prawdziwe nie podziwia się, lecz uznaje i urzeczywistnia, wciela w życie.

    Co pisze Jezus po ziemi ?……………. i podnosi głowę, lecz nie wyrzuca nikomu występków, nagannej postawy. Przepiękna scena, wymowny i miłosierny gest – jedynie sugeruje "Spójrzcie najpierw na siebie, a dopiero potem na innych".

    Święty Paweł pisząc tekst o usprawiedliwieniu z wiary jest wiarygodny tj. prawdziwy, bo przybliża naszemu rozumieniu i sercu to, co osobiście poznał, doświadczył, zrozumiał, przeżył i uznał.

    W tekstach biblijnych sednem sprawy są zwykle relacje między głoszącym ( piszącym), a Słowem. Autorzy natchnieni czytenika zachwycają i urzekają, bo mają wiarę w moc Słowa.

    Panie Bartoszu – "Aby uchwycić – opisać siłę rzeki, należ płynąć pod prąd."- piękne, trudne i prawdziwe 

    Trudno w prawdziwym (wiarygodnym) opisie przecenić rolę osobistego doświadczenia (wrażenia), choć wielu uważa, że wystarczy rutyna, fantazja i wyobraźnia.

    Głoszenie prawdy nie w porę, która dopiero nadchodzi może być ryzykowne, bolesne i kosztowne, podobne do otwierania drzwi – przytrzaśnięcie palców autora lub uraz głowy czytelnika jest ceną, którą nieraz trzeba zapłacić.

    • Kto chce być wiarygodnym i przekonywującym autorem musi czytelnika (słuchacza), przy pomocy najprostszych słów związać z istniejącym światem. Narzucić czytelnikowi własną strukturę duchową, osobisty styl i rytm życia, który jest unikalny, prawdziwy (naturalny) i właściwy (wzorowy).

    Rzeczy (teksty) trudne, wartościowe i piękne przemijają, ale wyartykułowane publicznie pozostają w naszej (czytelników) pamięci.

    Szczęść Boże wszystkim autorom natchnionych, oryginalnych i wartościowych tekstów.

    Ps. Ewenement to człowiek (autor) który żyje (egzystuje) tak, jak mówi (pisze)

     

     

     
    Odpowiedz
  3. artur

    Arteczek

    A mnie jakoś odebrało chęć do pisania.

    Właściwie to zawsze chciałem się przybliżyć do drugiego człowieka pisząc.

    To chyba jest najważniejsze kiedy piszę.

    Z tekstu Andrzeja skorzystałem i fajnie widzieć kogoś kto zastanawia się nad sensem pisania i wogóle.

    Bo tak przecież jest że szukamy jeszcze kogoś na tym świecie z kim można poprostu poczuć się jak w rodzinie. Poczuć że ten świat nie musi być taki ograniczony w doznaniach tylko wybranych osób.

    Tak myślę.

    Myślę że nie jest tak ważne to co piszemy ani to jak piszemy ale to czy nasz odiorca staje sie nam kimś bliskim. Kimś z kim można nawiązać przyjaźń.

    No właśnie czy możliwe jest aby słowo pisane mogło rozwinąć we mnie więzi z kimś kogo nigdy nie widziałem?

    Jak narazie muszę przyznać że nie wiem.

    Bywają grupy które (teraz trochę odjadę od tematu) komunikują się nie tylko słowem pisanym ale też przez Skaypa czy jak to tam się pisze. No Przez głos. Naprzykład kiedyś zapraszano mnie do uczestnictwa w studiach Kabały Żydowskiej właśnie przez skaypa. To chyba się nazywało Bnej baruch.

    http://www.kabbalah.info/polakab_old/informacje/bb_info.php

    Tak jak powyżej w linku.

    Więc oni się zbierali w grupie i studiowali i pewnie jeszcze studiują tę Kabałę  stanowiąc rodzinę. 

    Oczywiście w cudzysłowie. 

    Chodzi więc o więzi między ludzkie kiedy piszemy.

    Nie jakieś tam więzi ludzkie ale te moje i twoje więzi , właśnie teraz kiedy czytasz mój wpis kimkolwiek jesteś kochany człowieku po drugiej stronie ekranu.

     

    PS.

    A tak wogóle to sucho na polach i to co już posadziłem będzie się pewnie opuźniać albo opóźniać ze wzrostem.

    No w tym zdaniu ostatnim ukryła się mi przypowieść. 

    No i na koniec dzisiaj powiem że szkoda ludzi.

    Katastrofy i wogóle ludzie płoną we własnych domach aż się nie chce nic pisać ani mówić.

    Jadę więc na pole.

    Pozdrawiam z serca wszystkich. Myślę o was i noszę w sercu każdego z was. 

    Każdego. 

     

    Artek.

     

     
    Odpowiedz
  4. jurysta

    pisanie

     Krótko : tekst przeczytałem z prawdziwą przyjemnością. Naprawdę  smakował. Ale traktowanie pisania jako aktu religijnego albo sakramentu to przesada. Panuj nad piórem chłopie ! 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code