O rekolekcjach bez rekolekcji

 
 
Rozważanie na Czwartek II tygodnia Adwentu , rok B1

Rekol__Adwent_2014.jpg

W poniedziałek wrzuciłem na swoją facebookową tablicę link do tekstu o rekordowych internetowych rekolekcjach, prowadzonych przez o. Adama Szustaka OP. Wraz z linkiem dodałem też adnotację, a właściwie pytanie, czy jestem jedynym, którego adwentowym postanowieniem jest nie słuchać rekolekcji dominikanina. Po kilku minutach pojawiły się głosy, które generalnie miały sugerować, że popełniam błąd i wiele tracę. Wszak ojciec Adam zawsze ma ciekawy punkt widzenia i sporo ciekawostek. I w ogóle mądrze gada, i jest świetny!

Owszem, jest bardzo mądrym kaznodzieją, którego rozważania i konferencje nieraz ratowały mi życie. A te ciekawostki wiele razy przydawały, przydają i będą przydawać się do pisania rozważań dla Tezeusza, czy w prowadzeniu warsztatów, czy choćby podczas rozmów z ludźmi. Mądry gość, przez którego działa Boży Duch.

Skąd więc takie, a nie inne postanowienie? A stąd, iż istnieje niebezpieczeństwo, że słuchałbym mądrości kaznodziei, a nie mądrości Boga. Poszukiwałbym słów, które mnie ukoją (w sumie taki motyw rekolekcji zakonnika), zamiast poddać się realnemu prowadzeniu przez Boga. I zamiast słuchać słów, które może niekoniecznie mają mnie ukoić ale rozszarpać. To oczywiście tylko moja perspektywa.

I co ma z tym wspólnego dzisiejsze Słowo Boże? A no to, że Jan Chrzciciel był ówczesnym Szustakiem. Był trochę gwiazdą. Nie, on sam siebie gwiazdą nie uczynił, ale ludzie już tak. Wiele razy podkreślał: idzie większy ode mnie! A ludzie swoje. Dominikanin tez nigdy z siebie gwiazdy nie robił – za co bardzo go szanuję. On głosi Słowo, czasem trudne. A ludzie swoje. Ludzie chcieli zobaczyć w Janie Eliasza czyniącego cuda, rozmnażającego chleb i wskrzeszającego, a przy okazji zwiastującego Dobrą Nowinę. Jezus odpowiada na ciekawość ludzi: Tak, Jan to Eliasz! Ale że jak? Gdzie cuda, wskrzeszanie itd.? Ano nigdzie, było tylko Słowo wzywające do nawrócenia i co ważniejsze, wskazujące na Tego większego. Jan wzbudzał większy podziw tym, jak żył, jak się ubierał, gdzie mieszkał, niż tym, co głosił. Słowa były nudne, ale facet, który żarł owady i łaził w skórze, na pewno musiał być ciekawy!

Tak jest z każdym z nas. Bardziej fascynują nas ludzie niż Słowo. Całkiem łatwo jest ulec pokusom powierzchowności. Tacy już jesteśmy, przecież nikt nie chce słuchać skrzeczącego starego pryka z ambony, który gubi się co drugie zdanie! Dlatego wybieramy z oferty. A ta jest bardzo bogata. Dominikanie, jezuici, rekolekcje z udziałem wybitnych teologów duchowości itd. Pal sześć, co będzie mówił – ważne, że to nie jest byle kto! Ważne, że jest autorytetem, no i polecają go inni. A jak wybieramy, że będziemy słuchać tego gubiącego się co drugie zdanie, no to popełniamy błąd. A kto wie, może nawet grzech zaniedbania?! Tym bardziej jak już w ogóle nie bierzemy udziału w żadnych rekolekcjach… Jak tak można, adwent bez rekolekcji?!

                                                         *

Jest 5 grudnia 2012 roku, trafiam do szpitala z zapaleniem mięśnia sercowego. Zapadłem na tę chorobę w wyniku niewyleczonych infekcji. Na własne życzenie, bo mówiłem sobie wiele razy: to tylko grypa, przeziębienie, gripex i przejdzie. Nie przeszło i na „wolność” wyjdę dopiero 21 grudnia. Ponad trzy tygodnie bez większego ruchu (nawet do toalety nie mogłem chodzić). Bez Internetu, bez żadnych rekolekcji. Nawet nie mogłem nic napisać na te Tezeuszowe. Był tylko komputer z filmami, książki, w tym najważniejsza z nich – Biblia i „Oremus” z czytaniami. No i jeszcze szpitalni towarzysze, cudowny kapelan i nieliczni odwiedzający. Samotność, opuszczenie, monotonia, ból, choroba, pożegnane marzenia i w dodatku, w głowie wciąż myśl: „Stary! Właśnie stanąłeś oko w oko ze śmiercią!” No i te cholerne leki na serce. W skutkach ubocznych raz na 100 tys. przypadków powodowały depresję. Zgadliście, byłem tym szczęściarzem, tym jedynym na sto tysięcy. Taka sytuacja… Grubo, nie? Owszem, lekko nie było. Oj, jak bardzo wtedy przydałyby się kojące słowa, ten plaster miodu. Niestety, niczego takiego nie było. Była tylko otaczająca mnie rzeczywistość i Bóg Ojciec. A skoro i On w tej rzeczywistości jest, a nawet ją tworzy, to coś w tym wszystkim musi być. Zacząłem krzyczeć, wyć do Niego i pytałem, co dalej. O co chodzi, dlaczego tak? No i dostawałem odpowiedzi! Bóg zaczął do mnie mówić. Przez te filmy, książki, swoje Słowo, otaczających mnie ludzi! To właśnie w szpitalu Bóg objawił mi moje powołanie i misję.

Takie właśnie były moje najpiękniejsze rekolekcje w życiu! Cholernie trudne i bolesne, ale piękne i co najważniejsze, najbardziej owocne! Bez znanego i mądrego kaznodziei, bez udziału w roratach. Nawet dopiero w ostatnią niedzielę adwentu byłem na mszy w kaplicy. Wcześniej mi zakazywali, więc na tę mszę zwiałem z oddziału.

                                                          *

Jest 11 grudnia 2014 i od listopada jestem chory. Niemal cały czas leżę w łóżku. Tym razem „cywilizację” mam pod ręką. Ale jeszcze bliżej mam Biblię, a do tego własny kąt, w którym mogę gadać z Bogiem. W szpitalu takiego luksusu nie było! I tak trwam. Właściwie od czerwca, bo odtąd nie mogę wyjść z infekcji. Cały czas na lekach, żołądek i jelita w rozsypce. Nie mogę podjąć żadnej pracy. Znów towarzyszą mi podobne jak dwa lata temu odczucia. Czasem jest źle. Ale jest On i z Nim chcę przejść ten czas. Chcę usłyszeć Jego głos! Wierzę, że i ten czas przyniesie owoce! Muszę w to wierzyć! Czasem jest ciężko, wydaję mi się to bez sensu. Ale wierzę! Muszę.

                                                          *

Czy jest coś złego w tym, że ludzie lgną bardziej do ludzi, niż do Boga? I idą za modami, za tłumami? Hmm. Jak to mówi klasyk, po owocach ich poznacie! Szymon i Andrzej wybrali się zobaczyć Jana, chcieli zobaczyć dziwaka, który czasem i mądrze gada, ale to akurat było najmniej istotne. Poszli tam, bo poszła tam połowa ich rodzin i znajomych. Chcieli też jakoś oderwać się od rzeczywistości. Dobrze spędzić czas. A spotkali Jezusa, który zmienił ich życie.

Bóg jest bliżej Ciebie, niż myślisz. Żeby Go doświadczyć i usłyszeć, wystarczy o to zwyczajnie i szczerze poprosić. A do tego nie trzeba żadnych rekolekcji, rorat, postanowień, ale otwartego i szczerego serca! Kto ma uszy, niechaj słucha! I niech się nie przejmuje tym, co gadają inni!

Owocności!

Wojtek

P.S. Przedostatni akapit to chyba jedna z ciekawostek od o. Szustaka. Tak mi się przynajmniej wydaje, że on kiedyś o tym mówił 

Podobienstwo.jpg

Rozważania Rekolekcyjne 

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. wykeljol

    Wojtku, wyrwałes mi to z

    Wojtku, wyrwałes mi to z ust i serca. Tak, Aby usłyszec Boga czasem trzeba przestac słuchać człowieka i to tego naj naj naj.. Pustynia, CIsza , I On wtedy mówi. Miałam takie szpitale(też mięsień, też bez chodzenia) – i kompletny brak wszystkiego. Oddział Intensywnej Terapii. Światło cała dobę. Ciasnota. Kobiety i męzczyźni razem. Każdy złatwiał się na widoku, do kaczki. Odarcie kompletne. Kapłan, który zaglądał o siódmej rano i wiał, nie spowiadając(choć prosili) ..potem, potem…. Jęczący,  hałasilwy, umierajacy sąsiad. Reanimacja w nocy na naszych oczach, na podłodze. Bezskuteczna. Wyniesiony w worku. NIeśmiała porozycja z mojej strony, zeby sie za niego pomodlić. I te ciche kobiety po zawale i pan z nadciśnieniem- Zdrowaś Mario o trzeciej w nocy. Żadne rekolekcjie niegdy nie dały Takiej Obecnosci.

    A jednak- bardzo, z całego serca,  Ci zyczę zdrowia!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code