, ,

O przyjaźni

Przyjaźń jest cudem, który sprawia, że jedna istota ludzka godzi się patrzeć z daleka, nie zbliżając się na drugą istotę, która jest jej potrzebna jak pożywienie.

W przyjaźńi jest pewna powszechność, kocha się istotę ludzką tak, jakby chciało się kochać każdego z poszczególnych członków rodzaju ludzkiego.

Simone Weil

 

Żyjemy w czasach dominacji egalitarnych banałów. Jednym z nich  jest przekonanie, iż przyjaźń –  w domyśle „prawdziwa” – jest dostępna każdemu człowiekowi. Chciałbym w poniższym tekście wziąć w obronę istotę przyjaźni, wskazać jej zasadniczo elitarny charakter i nierozerwalny związek z dyspozycjami moralnymi człowieka-przyjaciela. Przewodnikiem w rozprawie ze współczesnym banałem przyjaźni będzie Arystoteles, z którego bogatego namysłu nad przyjaźnią wybieram aspekt relacji między formatem moralnym człowieka a jego/jej zdolnością do przyjaźni.

Według Arystotelesa istnieją trzy powody zawierania i trwania przyjaźni: użytek, przyjemność i dobro. Jedynie ten ostatni sprawia, że możemy o przyjaźni powiedzieć w sensie ścisłym, czyli jako o przyjaźni prawdziwej. Natomiast relacje ze względu na wzajemne doznawanie przyjemności lub/i pożytku, przyjaźnią nie są, choć bywają tak nazywane potocznie, ponieważ brakuje im tego, co jest istotą przyjaźni: wzajemnej życzliwości ze względu na bezwzględne i osobiste dobro przyjaciela. Przyjemność i pożytek nie mają mocy konstytuowania dobra w sensie bezwzględnym, a odniesienie do niego jest istotą przyjaźni, zapewniającej jej trwałość, obiektywizm, ale także pośrednią przyjemność i pożytek. Zdolność do dostrzegania dobra bezwzględnego i czynów z nim zgodnych zależy od dzielności etycznej człowieka, jego cnoty, czy – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – ludzkiej i moralnej dojrzałości. A ponieważ Arystoteles twierdzi, iż tylko nieliczni są zdolni do tejże dojrzałości, dlatego przyjaźń prawdziwa jest dostępna mniejszości,  a reszta musi się zaspokajać namiastkami przyjaźni, bo po prostu nie jest zdolna do spełnienia wysokich standardów etycznych fundujących przyjaźń.

W praktyce oznacza to, że kryterium mojego sprawdzianu zdolności do bycia przyjacielem jest fakt, czy w dłuższej perspektywie czasu jestem gotów i zdolny do przedkładania dobra mojego przyjaciela nad dobro swoje, bez względu na osobiste przyjemności i korzyści płynące z obcowania z nim. Sprawdzianem autentyczności mojej przyjaźni jest moment próby, czyli wydarzenie, które sprawia, że mój przyjaciel popada w jakieś nieszczęście i potrzebuje pomocy: duchowej, społecznej, materialnej. I ja, aby mu pomóc, muszę podzielić się z nim swoim czasem, pozycją społeczną, domem, pieniędzmi, również tracąc przy tym.  Nieszczęście przyjaciela ogałaca go z powabu przyjemności obcowania i pożytków relacji. Przyjaciel w swej bezradnej nagości objawia się mi jako nieszczęśnik. I wówczas sprawdza się, czy jestem w stanie dostrzec w nim dobro bezwzględne, czyli moralne: to kim jest jako człowiek, i te zalety moralne, jakie zdecydowały, że został moim przyjacielem.

Na to, czy jestem w stanie sprostać tej próbie nagości przyjaciela składa się całe życie: czyli fakt, czym faktycznie kierowałem się w nim podejmując różnorakie decyzje życiowe: przyjemnością, pożytkiem czy dobrem? Jeśli dobro dominowało jako motyw i cel moich decyzji, sprostam próbie przyjaźni. Jeśli w istocie to, co uważałem za przyjaźń, było moją uwznioślającą fantazją przykrywającą potrzebę osobistej przyjemności i korzyści płynących z tej relacji, to właśnie w momencie nieszczęścia mojego przyjaciela mam szansę rozwiać tę iluzję. Wypada też powiedzieć, że rzadko zdarza się uczciwe przyznanie choćby przed sobą samym, iż po prostu nigdy nie było się prawdziwym przyjacielem, a to, co mnie z kimś łączyło, było mieszaniną przyjemności, sentymentów i wzajemnych pożytków.

Dobro przyjaciela nie jest jedynie dobrem, jaka przysługuje każdej istocie ludzkiej: dla Arystotelesa nie istnieje coś takiego, co dziś moglibyśmy nazwać godnością osoby ludzkiej ze względu na jej istnienie. Przyjaciel staje się człowiekiem godnym przyjaźni, jeśli dzięki długoletniemu praktykowaniu cnoty (dzielności etycznej) wyrobił w sobie trwałe dyspozycje do czynienia dobra i unikania zła. Przyjaźń jest zawsze wzajemnością, czyli wymaga przynajmniej dwojga osób, choć jest do pomyślenia przyjaźń do samego siebie, jako podstawa przyjaźni z innymi ludźmi. Impuls do przyjaźni rodzi się w sercu, które postrzega moralne piękno drugiego człowieka, i pragnie obcować z nim dla tegoż piękna. Przyjaźń, by się rozwinęła, wymaga wiele czasu, wspólnego przebywania ze sobą i przejścia naturalnych sprawdzianów, jakie niesie życie. Według Arystotelesa przyjaźń jest fundamentalnym dobrem moralnym, ważniejszym nawet niż sprawiedliwość, powinna też stanowić podstawę zdrowego ustroju politycznego.

Na koniec postawmy pytania wychodzące poza Arystotelesa, a fundamentalne dla rozumienia przyjaźni. Czy jest możliwa przyjaźń między mężczyzną a kobietą? Wydaje się, że tak, choć musi ona sprostać wyższym wymogom płynącym z konieczności konfrontacji czy wychowania miłosnych namiętności oraz naturalnego pociągu seksualnego między osobami odmiennej płci. Natomiast podstawowy warunek przyjaźni, również między małżonkami, pozostaje taki sam: oboje muszą reprezentować wysoki poziom dojrzałości ludzkiej i moralnej. W perspektywie Arystotelesowskiej łatwiej zostać małżeństwem niż przyjaciółmi: źródłem małżeństwa jest mieszanina silnych namiętności, przyjemności i wzajemnych pożytków. Te czynniki wystarczają, by ludzie zapragnęli zostać małżeństwem i założyć rodzinę, nie gwarantują jednak uzyskania dojrzałości moralnej obojga. Dlatego bywa, że małżonkowie, choćby pozostali wiernym sobie małżeństwem, nigdy nie stają się prawdziwymi przyjaciółmi: spoiwem ich związku pozostaje zasadniczo to, co go zainicjowało.

Przed innym wyzwaniem stają mężczyzna i kobieta, nie żyjący w związku małżeńskim – czy szerzej seksualnym – a pragnący być przyjaciółmi. Osobiście nie spotkałem takiej relacji przyjaźni męsko-damskiej w standardach wyznaczonych choćby przez Arystotelesa, jeśli oboje żywili do siebie jakiś rodzaj seksualnej namiętności. Dlatego uważam, że dla zaistnienia tego rodzaju przyjaźni dodatkowym warunkiem – obok dojrzałości moralnej – jest szczęśliwe życie uczuciowe w małżeństwie i dojrzała zgoda współmałżonka na tę przyjaźń lub – w przypadku życia samotnego – po prostu brak atrakcyjności seksualnej przyjaciela. W sensie pozytywnym kandydaci na przyjaciół reprezentujący odmienne płcie powinni dysponować ponadprzeciętnym poziomem integracji seksualnej, tak, aby przyjaźń nie była wciąż podmywana podświadomym choćby dążeniem do ekskluzywizmu relacji damsko-męskiej o charakterze erotycznym.

Jaki ma sens mówienie o prawdziwej przyjaźni w odróżnieniu od ich namiastek, czyli przyjaźni ze względu na przyjemność lub pożytek, czy w sensie radykalniejszym: pozostawienie słowa „przyjaźń” jedynie dla jej Arystotelesowskiego lub zbliżonego elitarnego sensu, a nazywanie innych relacji jako koleżeństwa, znajomości, itp? Przyznam, że choć z natury jestem elitarystą i nie lubię moralnie rozmazanych pojęć, to podobnie jak Arystoteles widzę pewne argumenty dla rozszerzonego sensu słowa „przyjaźń”. Przede wszystkim pewien empatyczny realizm: jeśli do prawdziwej przyjaźni zdolni są nieliczni – co według mnie jest prawdą – to co zrobić z większością, która nie jest moralnie i psychologicznie zdolna do przyjaźni, ale drzemią w niej wielkie pragnienia, jako po prostu wyraz człowieczeństwa? Ponadto, już od czasów Arystotelesa, istnieje pewien silny językowy zwyczaj rozszerzonego pojęcia „przyjaźni”, który poza roszczeniem do czegoś większego, zawiera być może intuicję, że każdy człowiek choćby ma dobre intencje przeżywania międzyludzkich więzi na poziomie wyższym niż go faktycznie stać. I w tym roszczeniu, a nawet pewnej bezmyślności i zwykłej iluzji jest jakiś ukryty moralny sens, który warto ocalić. Kontrargumenty mogą iść po linii analogicznej do tej, która odróżnia prawdziwą religijność od bałwochwalstwa. I tak, jak nie każde „Panie, Panie”..jest zwracaniem się do Boga, tak też nie każde kumplowanie zasługuje na miano przyjaźni. Warto też chronić wysokich standardów moralnych, które w tym przypadku są po prostu warunkiem sine qua non przyjaźni, przed zalewem egalitarnego banału opartego na naturalistycznym emotywizmie i zwykłym moralnym lenistwie.

Ważniejsze jednak od rozstrzygnięć językowych, wydaje mi się pozytywne moralnie i duchowo rozwijanie koncepcji przyjaźni opartej na wysokich standardach moralnych osób pretendujących do takiej relacji. Krytyczny etyczny namysł nad przyjaźnią pozwoli odsłonić pokusę życia w iluzji jej licznych karykatur, a z drugiej strony pokazać moralne i egzystencjalne piękno jej rzadkich autentycznych wcieleń. Natomiast każdego z nas uczciwa refleksja nad istotą przyjaźni i naszym osobistym jej praktykowaniem może skłonić do większej pokory i samokrytycyzmu wobec własnych licznych porażek i iluzji w tej dziedzinie. Pokora oznacza niekiedy uznanie, że jeśli nie zmienię czegoś istotnego w swoim życiu i w sobie samym, wciąż być może nie będę gotów i zdolny do prawdziwej przyjaźni.   

Moje blogi na YouTube

 

6 Comments

  1. Malgorzata

    Czy jest możliwa przyjaźń między kobietami?

    Zacznijmy od Arystotelesa. Otóż cnotę dzielności przypisywał on wyłącznie mężczyznom. Trzymająx się zatem ściśle Arystotelesa, nie można zadawać w ogóle pytania: czy jest możliwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną? Jeżeli chodzi o to zagadnienie, to zainteresowanych odsyłam do – odbiegającego znacznie od Arystotelesowego myślenia – tekstu Jacka Prusaka SJ, pozwalając sobie zacytować stosowny fragment:

    Nie tak rzadko daje się usłyszeć, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest niemożliwa. Takie stwierdzenie boli zarówno mężczyzn, jak i kobiety, którzy uważają je za niesprawiedliwe. Niemniej, przyjaźnie z osobami płci przeciwnej trzeba zawsze w jakiś sposób pogodzić z naszą seksualnością. W tej mierze, w jakiej przyjaźń domaga się od nas, abyśmy trzymali na wodzy nasze pragnienia seksualne, można postrzegać ją, w pewnym sensie, jako więź niekompletną i niedoskonałą – a to boli. Psycholodzy potwierdzają, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą występuje rzadziej niż przyjaźń między osobami tej samej płci. Niektórzy z nich uważają, że jeśli niektórym mężczyznom i kobietom uda się nawiązać przyjaźń, to ich związek należeć będzie do jednej z trzech kategorii: a) do przyjaźni przypominających bardziej związek osób tej samej płci, na zasadzie: „Traktuję ją jak siebie albo jak mężczyznę”; b) do relacji o charakterze rodzinnym: „Traktuję go jak brata, ojca, syna” lub c) do związków zaczynających się jako platoniczna przyjaźń, a kończących się jako zamaskowana – nie zawsze do końca – miłość seksualna.

    Jacek Prusak SJ, Dlaczego przyjaźń boli?

     

    Pozostając przy Arystotelesie, trzeba by też od razu odpowiedzieć negatywnie na inne pytanie: czy jest możliwa przyjaźń między kobietami? Do takiej odpowiedzi skłania mnie zresztą nie tylko Arystoteles, który żył przecież w czasach, gdy kobietę traktowano podrzędnie, a hierarchia społeczna była dla jego rozstrzygnięć ważniejsza niż głębokie psychologiczne dociekania. Dziś kobiety wyemancypowały się, są samodzielnymi osobami, zajmują poważne stanowiska itp. Śmiem jednak twierdzić, że taka przyjaźń, o jakiej pisze Arystoteles, nie należy po prostu do kobiecego świata, jest bardzo odległa od kobiecej wrażliwości i potrzeb.

     

    Przez wiele lat obserwowałam męskie przyjaźnie. Przyjaciele z podstawówki czy ze studiów lubią spotykać się po wielu latach, mają wciąż wspólne sprawy, pokoleniowe ideały, dla dobra przyjaciela gotowi są poświęcić nie tylko własne dobro, ale niekiedy nawet dobro rodziny, cieszą się nawzajem samą swoją obecnością, nawet jeżeli życie poprowadziło ich zupełnie innymi drogami. Spotkałam naprawdę kilka pięknych męskich przyjaźni, bardzo bliskich Arystotelesowego ideału.  

     

    Zaczęłam zastanawiać się nad swoimi przyjaźniami i nawet początkowo towarzyszyły mi wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie budować tak wzniosłych, wartościowych, trwałych więzi z kobietami. Rozglądając się wokół wśród koleżanek i znajomych kobiet, nie znajdowałam nawet podobnych przykładów (chyba że były to związki o wyraźnym lesbijskim podtekście albo sytuacje, gdy znacznie starsza kobieta matkowała młodszej).

     

    Kobieta jest stworzeniem bardzo konkretnym. Użytek i przyjemność jest dla niej czymś dotykalnym. A dobro? Dla kobiety to są nakarmione dzieci, porządek w domu, zapłacone rachunki, oswojony facet, który czuje się dobrze i nie chce uciekać do innej kobiety, ewentualnie pozycja zawodowa i społeczna, która ułatwia osiągnięcie wyżej wymienionych celów. To nie jest oczywiście bezwzględne dobro. Jest ono nawet tak bardzo względne, jak każda relacja, w którą kobieta wchodzi.

     

    Normalna kobieta, stając w sytuacji wyboru między mężczyzną, domem, dzieckiem a przyjaciółką, odrzuci przyjaciółkę. Jakże często kobiece przyjaźnie rozpadają się z powodu rywalizacji o tego samego mężczyznę, nawet jeżeli jest on tylko szefem! Dziewczęta bywają papużkami-nierozłączkami, dopóki jedna z nich nie znajdzie sobie chłopaka. Niewiele mają sobie do powiedzenia kobiety, gdy jedna wychowuje dzieci i prowadzi dom, a druga pisze doktorat i żywi się zupkami z proszku. Wraz ze zmianą miejsca zamieszkania czy pracy zmienia się szybko krąg psiapsiółek, z którymi można poplotkować albo pójść na kawę, a stare znajomości ograniczają się do światecznych życzeń lub innych okolicznościowych kontaktów.

     

    Mężczyznom nie spodoba się zapewne taki model wzajemnych relacji… Ale ja też, mówiąc szczerze, nie tęsknię za przenoszeniem męskiego wzorca przyjaźni w kobiecy świat. Z tymi wzniosłymi ideałami, ogólnoludzkimi problemami, a bez przepisów kulinarnych czy chwili refleksji nad najnowszą sukienką koleżanki byłoby naprawdę bardzo nudno, zimno i ponuro. 

     

     

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    wydaje mi się

    że nie poruszono najwazniejszej rzeczy. Mianowicie, że aby zaistniała przyjaźń musi zaistniec tez cos co łaczy np wspólne cele, wspólna idea, wspólne zainteresowania. Bez tego w zasadzie przyjaźn najbardziej czysta i wzniosła nie zaistnieje.

    Przyjaciela przyjmuje się takim jakim jest tolerując jego odmienne strony i jego odmienne zapatrywania na inne sprawy – takie które nie łacza.

    I jeszcze jedno – przyjaźn pomiędzy kobietą a meżczyzną jest jak najbardziej mozliwa i nie dotyczy to wcale osób tylko wolnych, lub związanych małżeństwem. Mozna przyjaźnić sie z zonatym męzczyzna jak i męzatką mając wspólne pasje i ideały – , to tylko my ludzie dopowiadamy sobie "cos" innego do takich przyjaźni – niszcząc je w ten sposób.

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    dawać sobie szansę

     

    czytając Arystotelesa lub tylko o nim, można by skapitulować przed, nawet próbą, przyjaźni…
     
    tylko dobro jako cel przyjaźni prawdziwej – czy taki idealizm nie odziera przyjaźni z naturalnej radości – z ciepła porozumienia, radości spotkania, poczucia więzi? czy realizacja wspólnych celów, misji nie może być dobrem i to takim o wartości wymiernej, użytkowej?
     
    przyjaźń między kobietą a mężczyzną – dlaczego nie? zdecydowanie wymaga ona dojrzałości i świadomości obu stron – kim dla siebie są i kim być mogą; to zawsze wypadkowa bliskości i niezależności – do przyjaciela nie mamy nigdy prawa do wyłączności – to nie małżeństwo!
    przyjaciel ma prawo do innych przyjaźni, do innych relacji, równocześnie trwających i to powinno skutecznie chłodzić dążenia do ekskluwizmu…
     
    jestem zdecydowanie zwolenniczką odwagi w daniu szans przyjaźni, to co jest tylko namiastką szybko zweryfikuje życie; to , co pozostanie, nadaje życiu smak;
     
    w kwestii przyjaźni podoba mi się np stanowisko dominikanina o. Jana Kłoczowskiego;
     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Co jest istotą przyjaźni ?….

    Podziwiam i zgadzam się z Pani postawą :" jestem zdecydowanie zwolenniczką odwagi w daniu szans przyjaźni, to co jest tylko namiastką szybko zweryfikuje życie; to , co pozostanie, nadaje życiu smak; " oraz "....przyjaźń między kobietą a mężczyzną – dlaczego nie?" Mam jednak wątpliwość, czy "bliska relacja" o której wspomina o. Jan Kłoczkowski ma być ową przyjaźnią.

    O jakiej to "bliskiej relacji" i "bezbronności" mowa w stwierdzeniu (wyznaniu) : ‘"W relacji z kobietą, w naprawdę bliskiej relacji, mężczyzna może odsłonić swoją bezbronność" tzn. w dowolnej konfiguracji przyjaźni (współistnienia) – osoba duchowna i świecka też ?……

    Co jest istotą przyjaźni ?…..sympatia wobec bytu i bezwarunkowa jego afirmacja, współistnienie, dobrodziejstwo bycia razem, twórcza obecność i bliskość, a może w skończonym przeczuwać nieskończone.

    Przyjaźń, a tym bardziej miłość to coś więcej niż zwykłe bycie ze sobą razem.

     

     
    Odpowiedz
  5. zofia

    Panie Zbigniewie, czego w

     

    Panie Zbigniewie, 

    czego w bliskiej relacji z kobietą mogą obawiać się mężczyźni to jednak Pan ma szansę wiedzieć lepiej… 

    pisząc o istocie przyjaźni o. Jan afirmuje, moim zdaniem, wymiar ludzki, emocjonalny – radość i przyjemność bycia razem, wzajemne rozumienie i potwierdzanie – realizowane gdy łączy praca, odpoczynek, modlitwa, porozumienie na wspólnej duchowej płaszczyźnie; Pan rozwija o możliwości „ponadkonfesyjne” afirmację bytu, współistnienie, twórczą obecność, przeczucie nieskończonego…
    pisząc najbardziej lapidarnie może przyjaźń to właśnie patrzenie w tą samą stronę? ku wspólnemu dobru, idei, misji? 

    gdy zaczyna się patrzeć na siebie to, zwłaszcza w relacji kobiety i mężczyzny, może zaistnieć konieczność pogodzenia tego z seksualnością , może pewnej kategoryzacji o której wspomina Małgorzata, odwołując się do tekstu Jacka Prusaka SJ; czy jednak racji nie ma Jadwiga pisząc, że ludzie mogą mieć z przyjaźnią damsko-męską więcej problemów niż sami zainteresowani?

    przyjaźń to wysiłek i zobowiązanie do przekraczania siebie, swoich słabości, to radość bycia razem ale i  ból własnych ograniczeń; pokora i samokrytycyzm zalecane przez Andrzeja są jej sprzymierzeńcami…

    pozdrawiam serdecznie współkomentujących
     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code