o co tu chodzi?

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Dwa ostatnie dni przyniosły falę rozmyślań nad sposobem myślenia mieszkańców Kanady. Dały mi też do zrozumienia, że ja tu jeszcze wiele nie rozumiem. No i po za tym chyba nie mam szans na zdobycie informacji, która odpowiedziała by mi na pytanie – o co tu chodzi?

Zanim jednak o tym – króciutko o wydarzeniu, w którym brałem udział.  

W piątek i sobotę najadłem się sporo adrenaliny i stresu. Pomagałem w organizacji warsztatu. Jego zadaniem było zdefiniowanie przyszłego kierunku rozwoju naszej organizacji. Ostatnie dwa tygodnie pracowałem sporo nad konstrukcją tego wydarzenia. Nie miałem odwagi go jednak poprowadzić. Brakuje mi praktyki w komunikacji w obcym języku z grupą. Zdecydowałem się właśnie w ramach praktyki poprowadzić kilka zabaw i jedno konkretne ćwiczenie.

Zdaje mi się, że w Kanadzie jedną z podstawowych zasad jest unikanie przykrości. Jeśli ktoś przeze mnie poczuje się niewygodnie to tworzy to sytuację – powiedzmy trudną. I w sumie ok. Brzmi rozsądnie – tylko, że definicja przykrości w Kanadzie jest bardzo szeroka. Nie ma możliwości, aby jej uniknąć i tak naprawdę nie ma na nią rozsądnego pomysłu. Jedynym sposobem, który ładnie i po polsku wytłumaczy co się robi tutaj z sytuacją przykrości,  brzmi – zamiata się ją pod dywan.

Całe spotkanie składało się z wielu moich pomysłów, które przyjęła i poprowadziła Ana. I zdaje się, już na początku wpadliśmy niechcący w sytuację przykrości. Spośród trzech zaprezentowanych, przez różne osoby kierunków rozwoju organizacji każdy miał wybrać  jeden. Mieliśmy je w większych grupach rozwinąć i na koniec wybrać ostateczny. Złożyło się jednak tak, że jeden z pomysłów zdecydowanie nie znalazł wystarczającego poparcia. Pojawiła się przykrość i to w dodatku publiczna. W tej sytuacji szybko zdefiniowano, że dwa projekty mogą być komponentem trzeciego. W ten sposób uchroniliśmy (ja też brałem udział w tym procesie) odtrącenie jednego z pomysłów.

Teraz jak sobie popatrzę na to z perspektywy przespanej nocy to w tej lekkiej panice uniknięcia przykrości odtrąciliśmy nie jeden pomysł ale dwa. Ostatecznie dyskutowaliśmy tylko jeden główny projekt, totalnie pominąwszy komponenty. Czy nie było to przykre dla ich pomysłodawców? No i w sumie mi też jest przykro. Bo to zmieniło cały plan warsztatu, który wymyśliłem.

Przyszedł czas na moje ćwiczenie. To było wyzwanie! Z mojej perspektywy, w Kanadzie każda informacja, która jest przekazana, wypracowana musi przybrać formę przynajmniej mini show. W Polsce uznalibyśmy, że w ten sposób robi się z nas idiotów. Tutaj ta forma przekazu jest lubiana i w sumie ma swoje zalety i nawet podoba mi się. Co nie znaczy, że ja umiem tak pracować. Miałem wrażenie, że osoby mimo mojego kreatywnego pomysłu na zaproponowane im ćwiczenie poczuły się dociśnięte. Mam z tym pewien niesmak i czuję, że muszę popracować nad formą komunikacji. Tylko, że z perspektywy kanadyjskiej poszło mi rewelacyjnie. Czyli jak mi poszło? Nie wiem.

Podobno informacji zwrotnej uczyliśmy się w Polsce na doświadczeniach kultury amerykańskiej. Tylko, że według mnie, ale też Sergia coś takiego jak informacja zwrotna w Kanadzie nie istnieje. To znaczy ona istnieje, ale znów aby uniknąć przykrości mówi się tylko o pozytywnych aspektach. Jeśli udało się coś wypracować, to trzymamy się tego co się udało. Na całą resztę, która mogłaby zaburzyć nam obraz sukcesu nawet się nie oglądamy.

Z drugiej strony zastanawiam się dlaczego zależy mi, aż tak bardzo na tych negatywach. Dlaczego jak dostaję informację, że było dobrze, nie satysfakcjonuje mnie to do końca? Dlaczego potrzebuję informacji o tym co poszło źle? Dlaczego tak znosi mnie do tych ewentualnych elementów negatywnych?

Może rzeczywiście lepiej będzie jak polską miotłą zamiotę ewentualne „przykrości” pod kanadyjski dywan. Człowiek nabiera wtedy pewności siebie, robi się przyjemnie, lekko, przychodzi chęć aby spróbować raz jeszcze. Praktyka czyni mistrza – wiec po co sobie odbierać chęci do praktykowania.

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code