Niepewna świętość

 
Rozważanie rekolekcyjne na Wielki Wtorek
 

Pójdę tropami mistrzów. Według Ewangelii Jana zapowiedź zdrady Jezusa przez jednego z Jego uczniów zaowocowała ich niepokojem: „Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi”. Piotr jako jedyny zdaje się nie zadawać sobie tego pytania. Świadczy o tym łącznie redakcja Marka i Jana. Marek pisze, że „zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: »Czyżbym ja?«” (Podobnie u Łukasza). Według Jana Piotr pytał go: „Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: »Kto to jest? O kim mówi?«”. Piotr nie zakłada ewentualności zdrady ze swej strony. Wszyscy, tylko nie on. O ile jednak Jezus zapowiada zwątpienie wszystkich uczniów, tylko Piotrowi przepowiada trzykrotne zaparcie się: „Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.

Piotrowe (i pozostałych uczniów) współtowarzyszenie Jezusowi rozpoczyna się od wezwania „Pójdź za Mną”. To wezwanie Jezus zdaje się nagle zawieszać: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz”. Reakcja Piotra, gorliwego jak zawsze, wydaje się zrozumiała, wyrasta z konsekwencji i trudno go o to ganić: „Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie”. Jezus jednak wylewa na jego rozpaloną głowę kubeł zimnej wody. Nie można powołać samego siebie ani iść za Jezusem z własnej inicjatywy. Jak pisze D. Bonhoeffer, „Naśladowanie bez Jezusa Chrystusa to wybranie własnej drogi, może idealnej, może męczeńskiej, ale pozbawionej obietnicy. Jezus musi ją potępić”. I dalej: „Nie ma człowieka, który mógłby pragnąć tego z własnego wyboru. Nikt nie może sam siebie zawezwać, mówi Jezus, a Jego słowo pozostaje bez odpowiedzi”.

Życie Piotra rozciąga się między jednym a drugim „Pójdź za Mną”. Były to pierwsze i ostatnie słowa skierowane przez Jezusa do Jego ucznia. Wiara w Jezusa polega na odpowiedzi na Jego wezwanie. Podczas Ostatniej Wieczerzy Piotr zdaje się zapominać o wydarzeniu na Jeziorze Genezaret, gdy ryzykował utonięciem. „Piotr wie – pisze Bonhoeffer – że nie wolno mu opuścić łodzi na własną rękę, już pierwszy krok zakończyłby się zatonięciem, dlatego woła: »Każ mi przyjść do siebie po wodzie«, a Chrystus odpowiada: »Przyjdź«. Chrystus musi więc najpierw zawołać, jedynie na Jego słowo można uczynić krok”. Podczas Ostatniej Wieczerzy Piotr chce pójść „niezawołany”.

Całe życie Jezusa zmierza ku krzyżowi. W Credo mówimy o Nim: „umęczon”, „ukrzyżowan”. Świętości nie da się sobie wymyślić. Będzie jak chodzenie po jeziorze na własną rękę, jak nadgorliwa deklaracja oddania życia. Taka fałszywa i karykaturalna „świętość” jest poszukiwaniem siebie. Prawdziwa świętość wyraża się w posłuszeństwie – zarówno wtedy, gdy słyszymy „Pójdź za Mną”, jak i wtedy, gdy słyszymy „Teraz za Mną pójść nie możesz”. Świętość jest coraz doskonalszym rozpoznawaniem czasu, owej chwili sposobnej dla miłości i dla powstrzymywania się od kochania, dla mowy i dla milczenia, dla wieszania krzyży i dla powstrzymywania się od tego gestu. Nawet wtedy, gdy wyrasta z serca i z gorliwości.

I jeszcze jedno. Świętość to także niepewność siebie. Taka, której zabrakło Piotrowi. Że mogę być pośród zdrajców. Że jestem pośród zdrajców. Chrystus umarł za wszystkich, a tym samym przez wszystkich. Jak zauważa von Balthasar, Augustyn wyraża ową jedność „przez” i „za” obrazowo: „mamy przyjmować krew lekarza jako napój uzdrawiający, o który zabijając go, samiśmy się postarali”. Wszyscy. Bez wyjątku.

Peter.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Komentarz

  1. Halina

    Świętość “na skróty”

     My chrześcijanie, podziwiamy cechę pewności w osobowości Jezusa. Prawdziwa pewność siebie pozwala czuć człowiekowi " grunt pod nogami" . Piotrowi zabrakło samopoznania, nie potrafił spojrzeć na siebie z boku. Zgubiły go emocje, chwiejność i pewna zarozumiałość. Piotr był pewien wielkości swoich uczuć- to co odczuwał, uznawał za miarę prawdy. Mówił szybciej niż myślał, deklarował wiarę, zanim się w niej upewnił. Gdyby głębiej zastanowił się nad swoimi deklaracjami, zobaczyłby być może lęk na dnie swojej duszy. Ludzie zawsze żywo protestują , gdy się czegoś obawiają. Dopiero po " trzykrotnym zaparciu się"-zajrzał głęboko do swojego serca i zapłakał. Ta niewątpliwie gorliwa miłość bez samopoznania i samoakceptacji- musiała doprowadzić do punktu, w którym Piotr się znalazł. Od  momentu, kiedy to Piotr podporządkował swoje emocje i gorliwość Jezusowi-stały się one potężnym narzędziem w dziele Pańskim.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code