, , ,

Niepełnosprawni umysłowo uczą mądrości – głos w ankiecie

Redakcja "Znaku": W numerze poświęconym osobom niepełnosprawnym umysłowo nie może zabraknąć świadectw osób, które ze względu na więzy rodzinne lub własny wybór są obecne przy ludziach upośledzonych. Zadaliśmy im kilka pytań: Co odkryli w spotkaniu z osobą intelektualnie niepełnosprawną? Jak zmienił się ich obraz samych siebie, drugiego człowieka, Boga?

 

1. Pytanie brzmi: Co – i) we mnie, ii) w moim obrazie świata, iii) siebie samego i iv) w obrazie bliźniego i w spotkaniach z nim oraz v) w obrazie Boga i vi) w moim stosunku do Niego (jeśli jest) – zmieniło s

 

2. Zaprawdę, to złożone, trafne i głębokie pytanie. Pytanie naiwne. Ale, jak zauważyła Poetka: „Znowu i tak jak zawsze… nie ma pytań pilniejszych od pytań naiwnych”.

 

Piszę to jako cierpiący ojciec, śmiertelnie chory (co nie bez związku) człowiek oraz – co w wypadku mej odpowiedzi jest nie bez znaczenia – jako filozof. Filozof, czyli ten, którego misją jest „nie płacz, nie śmiech ni skowyt, lecz czucie i rozumienie” („non ridere, non lugere, neque detestari, sed sentire et intelligere”). 1

potkanie z osobą niepełnosprawną?

 

3. Z urodzenia jestem mózgowcem. Cierpienie zaś przede wszystkim dotyka sfery serca i ciała. 2 Dostałem więc w skórę dotkliwie i wiele. Bolesna i trudna lekcja! Czy zmądrzałem?

 

4. Z natury jestem sprawdzonym wojownikiem. Nie roztkliwiam się więc nad sobą, lecz póki sił starcza – walczę.

 

5. Nie czarujmy się, cierpienie nie uszlachetnia. Czasami hartuje, jak ogień. Zwykle boli, jak cierń bądź kolec, zawsze z wewnątrz do środka.

 

6. Krótko, odpowiedź na pytania ankiety brzmi więc: Spotkanie z moim – obecnie – autystycznym – synem to przede wszystkim cierpienie. Ale także radość.

 

Wdzięczność i nadzieja.

 

 

Wdzięczność

 

7. Wdzięczność za to, że Michał jest. Taki jak jest. Po prostu. Za żywe wspomnienia i żywe ciągłe nadzieje.

 

8. Wdzięczność dla tych, co już odeszli, a tak bardzo chcieli i często potrafili pomóc. Niech tu wspomnę tylko nazwiska zgasłych już: śp. wojewody małopolskiego Tadeusza Piekarza oraz śp. dr. Pawła Gizbert-Studnickiego. Pamięci tych dobrych ludzi dedykuję ten tekst mówiący, między innymi, o ich czynach.

 

9. Wdzięczność za czyny wcale licznych dobrych ludzi, wolontariuszy i innych, którzy starają się pomoc. Bóg zapłać.

 

 

Nadzieja

 

10. Nadzieja, że los naszych dzieci będzie odmieniony. Że przestaną tak cierpieć. Świat szeregu osób autystycznych, świat, jakim go widzą, opisują bowiem, jakże trafnie, słowa Szekspira: Świat jest „opowieścią idioty. Głośną, wrzaskliwą, a nic nieznaczącą”.

 

11. Nadzieja, że będą mogli żyć godnie. Że nie zostaną, pisząc wprost, zgładzeni, kiedy zabraknie ich rodziców.

 

12. Jaki jest bowiem dotychczasowy sposób postępowania w Polsce z dorosłymi osobami autystycznymi, gdy ich rodzicom zabraknie sił? Wspólnoty w rodzaju wspólnot Brata Alberta ich nie przyjmą, bo z pewnością zakłócą ich spokój, mir domowy. Trafią więc do Domów Pomocy Społecznej. Tam nie utrzymają się długo, bo warunki w nich panujące (tłok, brak personelu itp.) wywołać muszą ich furię. Trafią więc z kolei do szpitali psychiatrycznych, gdzie z tych samych powodów brani są w pasy – najczęściej bezterminowo. Skutkuje to zastoinowym zapaleniem płuc, po pewnym czasie ich śmiercią. Czy nie jest to w istocie pełna hipokryzji eksterminacja?

 

13. A przecie może być inaczej. Jeśli przywykną do życia na farmie dla dorosłych osób autystycznych, takich jak pierwsza tego typu farma w Polsce, rozwijana od ponad pięciu lat w Więckowicach koło Zabierzowa, to będą pędzili życie owocne i godne. 3

 

Mój syn, który od pięciu lat tam rezyduje i uczy się na farmera oraz stolarza, na pytanie zadane w reportażu telewizyjnym sprzed pół roku: „Kim jesteś?” odpowiedział sam z siebie: „Stolarzem i to brzmi po ludzku”.I o to właśnie chodzi: żyć godnie, czyli po ludzku!

 

14. Nadzieja ta, wiara, żyje w sercach rodziców dorosłych osób autystycznych, ich prawdziwych przyjaciół i tych po prostu dobrych ludzi, w tym niektórych polityków i działaczy samorządowych, którzy tworzą ów Kościół, wspólnotę nadziei. Nadzieja bowiem, jak wiadomo, umiera ostatnia.

 

 

Konkluzja

 

15. Konkludując, spotkanie z chorobą mego syna, jego odmiennością, z naszym losem, zmieniło:

 

Ad I) we mnie – prawie wszystko. Jakżeby mogło być inaczej, skoro w planie rodzinnym, gdzie miało być po prostu, normalnie, wszystko przestało być takie, a myśli me, jak każdego rodzica chorego dziecka, opanował strach: Co z nim będzie?;

 

Ad II) w mym obrazie świata – wiele. Szczególnie w wymiarze „dobro–zło” otwieranym przez cierpienie;

 

Ad III) w obrazie siebie samego – intelektualnie niewiele, choć temu, co jasne, nadało koloryt, głębię i nasycenie;

 

Ad IV) w obrazie bliźnich – znowu intelektualnie niewiele, choć w wymiarze serca – prawie wszystko. Wszak spotkanie z cierpieniem to spotkanie bezpośrednie, twarzą w twarz, z ludźmi dobrymi oraz z ludźmi złymi, z dobrem i złem. To zmienia zawsze.

 

Ludzi dobrych jak i złych moralnie spotykamy na co dzień. Wtedy często ich nie rozpoznajemy, jakby nie widzimy.

 

W potrzebie spotykamy ich w pełnym blasku, jasnym bądź ciemnym. Spotkanie ludzi złych, zła, jest przekleństwem. Spotkanie ludzi dobrych, dobra, jest błogosławieństwem.

 

Jeśli w ogóle jest jakiś profit z cierpienia, to płynie on wyłącznie ze spotkania owego dobra świadczonego w działaniu. Owych, dosłownie, dobro-czyńców!

 

Mówiąc wprost, jeśli chodzi o pracujących na co dzień, to jakże trudno o owych czyniących dobro w wypadku osób autystycznych! Ludzie po prostu autystyków się boją.

 

Pamiętam do dziś, jak szlachetna i bardzo odważna osoba, z którą ja, moja (ex)żona i nasza przyjaciółka Teresa Jaśkiewicz-Obydzińska spotykaliśmy się w podziemiu solidarnościowym, zapytana, czy działaniem swym nie objęłaby osób autystycznych, odpowiedziała wprost, brutalnie, że nie, bo są oni za trudni i rozbiliby każdą grupę osób z upośledzeniem „soft”. Z nimi przecie łatwo zrobić teatr, pojechać na wycieczkę itd. Że jeśli chcemy coś zrobić, to zróbmy sobie sami.

 

Ad V) i VI) Nie rozumiem, cóż me nieszczęścia miałyby zmienić w moim obrazie Boga oraz w moim stosunku do Niego (jeśli jest)? Wiem, że niektórzy Żydzi mają często prywatny stosunek do Pana Boga, pełen emocji i pretensji. Stąd Żydzi nie mieli swej teologiki (jądra metafizyki). Ta, jak wiadomo, jest dziełem Arystotelesa i innych logików.

 

Jestem logikiem. Praktykuję więc opartą na wiedzy teo/logicznej wiarę w Boga, który jest zasadą, Logosem i stwórcą (Mojżesz, św. Jan Apostoł).

 

Pan Bóg nie jest z tego świata! (Chrystus). Ze świata, w którym często „dobrych ludzi spotykają nieszczęścia”. Świata, który jest padołem łez, pełnym zła pospolitego i tego w najwyższym stopniu fascynującego. W którym z upadku i od zatracenia ratują nas bezpośrednio i pośrednio – przez wskazanie – ludzie dobrzy, głównie ci, co dobru służą i dobrem żyją.

 

Tego na Górze uczył nas Jezus Chrystus. Temu świadczą ci, którzy czynem – czyniąc dobro – głoszą Dobro. Praktykują owo dobro Chrystusowe.

 

Jak Matka Teresa z Kalkuty, jak siostra Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty „Chleb Życia”. Jak bliscy nam Nuela i Pat Mathewsowie z Irlandzkiego Towarzystwa Autystycznego, których śladem idziemy. Jak Jean Vanier.

 

Jak wreszcie ci, których z osobami autystycznymi wiąże owa wspólnota nadziei.

 

 

Przypisy

 

1. Moja parafraza dictum Spinozy. Por. J. Perzanowski, Sentire et intelligere, „Znak–Idee” 4/1991, s. 11–16.

 

2. Por. moje Wymiary serca, „Kwartalnik Filozoficzny” 2008, t. 36 z. 3, s. 5–16.

 

3. Zob.: www.farma.org.pl

 

Inne teksty Jerzego Perzanowskiego w Tezeuszu

 

11 Comments

  1. jadwiga

    autyzm to nie uposledzenie umysłowe

    Sadze ze w artykule jest troszke pomieszania pojec. Autyzm – chociaz bywa – to nie uposledzenie umysłowe. Znam kilka osob autystycznych wprost genialnych. Tylko nie potrafia sobie radzic z interakcjami miedzyludzkimi. Po prostu nie odczytuja emocji, gestow, mowy ciała mimiki twarzy –  i tego rowniez nie potrafia przekazac. Maja ubogie słownictwo – ale mozgowcami sa OK!

    Natomiast co do osob uposledzonych umysłowo – to tutaj tez jest cała gama schorzen. Zaczynajac od "muminkow" osob z Daunem, ktore to osoby, owszem uposledzone umysłowo sa, ale za to ciepłe, pogodne, spokojne, ktore naprawde radosc kochac i moga czegos  nauczyc . Ale sa tez i inne uposledzenia umysłowe, które na dodatek objawiaja sie jeszcze tym, ze dziecko jest agresywne, niszczy wszystko dookoła, bije najblizszych, a gdy jest wieksze – moze byc nawet zagrozeniem – i wtedy naprawde trudno mowic ze takie dziecko  jest błogosławienstwem.

    Wiec nie mozna tych wszystkich przypadkow wrzucac do jednego "wora" "uposledzen umysłowych" , które sa błogosławienstwem.

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Autyzm to tylko inne spojrzenie na świat.

    Autyzm. Inne spojrzenie na świat: Inny świat. Inne versum dla multiversum. Inne modi tego samego. A kto nie ma swojego świata? Czy zatem osoby autystyczne uczą mądrości? Tak, ponieważ mądrości nabieramy tylko przez konfrontacje naszego małego versum z versum drugiego człowieka. Osoby uchodzące za niepełnosprawne intelektualnie uczą nas Inności, tzn. pokazują, że pełnosprawność to po prostu taka społeczna konwencja… Czy możemy sobie wyobrazić życiowe inspirację – bez Inności? Bez Inności wszyscy – złączeni pod tym samym sztandarem – bylibyśmy sobie obcy. Inność stanowi przeciwieństwo Obcości. Bez Inności ludzkość byłaby nic nie warta.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    Bartoszu

    Czy możemy sobie wyobrazić życiowe inspirację – bez Inności? Bez Inności wszyscy – złączeni pod tym samym sztandarem – bylibyśmy sobie obcy. Inność stanowi przeciwieństwo Obcości. Bez Inności ludzkość byłaby nic nie warta.

     

    Ja sie zgadzam jak najbardziej z tymi słowami. Ale jezeli dazymy do tego aby nasladowac Jezusa, niektorzy zas biora za wzor swietych – czy wtedy nie pozbywamy sie innosci? Czy wszyscy ludzie gdyby zrealizowali ten zamiar – bylibysmy obcy i ludzkosc nie byłaby nic warta?

     

     
    Odpowiedz
  4. ahasver

    Dobroć i Rock nie znają sztandarów.

    Wydaje mi się, Jadwigo, że Jesus Christ stanowi po prostu ciekawą inspirację; Wyrażał swą postacią i mową uniwersalia, które możemy dostrzec w każdej wielkiej religii, a także pośród multum wspaniałych dzieł literackich. Przez wszystkie prześwituje duch humanizmu, który mówi: Jesteśmy ludźmi i płyniemy sobie przez kosmos na wspólnym statku – Ziemi. Nie sądzę, aby wartościowe inspiracje wprowadzały monotonię, a przez to – obcość. Wręcz przeciwnie: To właśnie uniwersalność stanowi o możliwości różnorodności jej przejawów… – Nie moglibyśmy wymieniać się żadną z inności, gdyby nie jakaś konsensualna płaszczyzna odniesienia, jakiś wspólny rdzeń – nawet postmodernista, którym w mniemaniu wielu ludzi był Jaques Derrida stwierdził, że dociekliwość dekonstrukcji nie byłaby możliwa, gdyby nie oświeceniowe uniwersalia rozumu. To tak jak z obserwacją tego samego Kosmosu, z poetyckim natchnieniem – poeta na swój sposób wyraża jedną Muzę. Kiedy słucham Rocka, odczuwam estetyczną przyjemność i pewien etyczny przekaz polegający mniej więcej na tym samym: sex, freedom and rock’n’roll – dla niektórych wyda się to monotonne, dla mnie stanowi siłę, która łączy generację, daje poczucie wartości i wzrusza swą walką o pokój na świecie. W Rocku nie ma żadnej monotonii! Ponadto nie chodzi w religiach o realizację takiego samego zamiaru. Wręcz przeciwnie: Chodzi o to, aby ludzie nie pozabijali się wzajemnie i umożliwili sobie realizację przeróżnych zamiarów. Pod warunkiem, że nie będą to zamiary przeciwko ludzkości, przeciwko Człowiekowi, przeciwko zwierzętom, kulturze, sztuce, nauce i Planecie Ziemi. Wszystko się liczy, liczą się wszelkie kolory świata i jedynym wspólnym sztandarem jest walka z przejawami zamknięcia, nietolerancja na zło, ignorancję, głupotę i emocjonalną martwotę. Z cała stanowczością twierdzę, że to nie religie i filozofie są odpowiedzialne za wszelkie formy fanatyzmu i chęci sprowadzenia Inności to tożsamości – zazwyczaj z samym przywódcą – tylko instrumentalizacja celów nadrzędnych i ich hierarchiczny upadek wobec celów bardziej doraźnych. To tak jak np. sprowadzenie miłości do samego seksu albo pracy – do… pracy… Intuicja podpowiada mi, że formy naśladownictwa w dążeniu do najwyższej eudajmonii człowieka są na tyle różnorodne, że mądrym ludziom żaden "religijny faszyzm" po prostu nie grozi, tak jak rockmenowi znającemu się na Rocku nie grozi brak podziwu dla Bluesa, Jazzu czy choćby muzyki klasycznej (na razie nie dojrzałem, jeszcze nie lubię słuchać Mozarta, zbyt grzeczna muza, lubię łomot, wrzask, kły i pazury  )

    Każdy człowiek powinien koniecznie:

    – Umieć uczyć się mądrości od Innego i tego – samego.

    – Umieć ratować życie drugiego człowieka.

    – Dobrze się odżywiać.

    – Jeśli używa narkotyków i pije alkohol to w taki sposób, aby nie zaszkodzić sobie i innym (a najlepiej, jeśli potrafi się obyć bez dżojnta i piwcia)

    – Jeździć samochodem tak, żeby nie zabić innych.

    Można jeszcze wymieniać… Chyba zgodzisz się z powyższym, Jadwigo? Czy uważasz, że to sprowadzanie życia do marszu pod jednym sztandarem? Sądzę, że podobnie jest z religią…

    Kurcze, no… Musi być jakiś rdzeń tego wszystkiego! Coby się nam ten piękny świat nie sypnął! 

    http://www.youtube.com/watch?v=fGkd-ej98vY&feature=related

    Pozdrawiam!

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Panie Bartoszu !
    Czytając

    Panie Bartoszu !

    Czytając napisane peany nt. inności mam wrażenie, że usiłuje Pan zastąpić nią miłość. To przyjaźń i miłość, czy ludzka życzliwość, serdeczność, a zatem dobra wola, a nie inność są przeciwieństwem wrogości, obcości, czy obojętności.

    Inność człowieka, rzeczy, zjawiska tzn. odrębność, odmienność, różność nie zawsze jest naturalna, dobra, potrzebna, użyteczna, powszechnie uznawana, czy akceptowana.  Wymiar inności jest szerszy, niż np: miłości ponieważ dotyczy człowieka, rzeczy i zjawisk, także sfery dobra i zła.

    Człowiek stając się może być dobry, lepszy lub zły, gorszy, podobnie rzeczy wykonywane, przez ludzi są różne, a zatem inne tzn. lepsze (solidne) i gorsze (tandetne).

    Naturalne inności, różnice, które od Boga pochodzą np: płci, koloru skóry, rasy, barw, krajobrazów, pór roku etc. podobnie, jak miłość są dziełem Boga i wspaniałą rzeczą.

    Natomiast te inności, odmienności wymyślane i tworzone, przez ludzi, co uniemożliwiają lub utrudniają czynienie dobra, bądź tworzenie dobrobytu, wręcz stanowią zagrożenie i szkodzą ludziom, a są usilnie promowane w świecie, a nawet w internecie – nie są warte zachwalania i naszej akceptacji.

    Zwolennik kobiecej inności – kobiecości.

    Pozdrawiam serdecznie

     

      

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Inność stanowi fundament wymienionych przez Pana uczuć.

    Panie Zbigniewie, podstawą miłości do drugiego człowieka jest afirmacja jego Inności wobec mnie. W przeciwnym wypadku jest to tylko miłość własna – ulokowana w drugim, który – miast być innym – zostaje zredukowany do moich myśli o Nim. Taki drugi po czasie staje się obcym. Inność stanowi również fundament wymienionych przez Pana pozytywnych uczuć. Inność – mam na myśli Inność prawdziwą – nigdy nie tworzy przepaści, ponieważ jest Innością – wobec (np. wobec Pana). Inność uwzględnia wspólny horyzont, a także pozwala poszukiwać uniwersalnych wartości. Jeśli relacja Inności ma być zachowana, "jej" intencję stanowi zachowanie obu biegunów Inności. Dlatego Inność jest zawsze "podnosząca". Inność nigdy nie staje na przeszkodzie dialogu z drugim człowiekiem. Jest jego warunkiem. Bez Inności wszelka nauka pójdzie w las, miłość również… Dlatego napisałem, że przeciwieństwem Inności jest obcość, zamknięcie, próba zredukowania drugiego człowieka do siebie – samego – osamotnionego…  

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Żyją pośród nas, a jednak całkiem obok

    Autyzm-odsuwa ich na margines życia społecznego, ale największą tragedią są uwięzione zdolności i talent w nich samych. Do niedawna społeczeństwo mogło dzieciom autystycznym oferować jedynie niewiele więcej, niż segregacyjne podejście wychowawcze, nawiązując do tradycji odrzucania ich jako jednostki niespełniające standardów przeciętności. Często na co dzień można spotkać się z niewiedzą, brakiem organizacji zespołów specjalistów ( lekarzy, pedagogów, psychologów, rehabilitantów). Jednak już coraz więcej osób widzi celowość podejmowania działań zmierzających do stymulowania ich rozwoju i zdolności przystosowawczych,uwieńczonych często sukcesem. Dlatego tak ważne jest upowszechnianie w społeczeństwie wiedzy o autyźmie. Dziecko autystyczne cierpi, wiele bodźców nie może zrozumieć, otaczający świat odbiera jako chaos, którego nie mogąc zrozumieć, izoluje się, zamyka się w sobie, tworząc własny świat, z jego własnymi stereotypami. Prowadzi to do niepełnosprawności w dziedzinie komunikowania, nawiązywania kontaktów-nawet z najbliższymi. Czasami dochodzi do rozwoju tzw. " wysp uzdolnień" : w muzyce, matematyce, technice, malowaniu etc., jednakże są one niezależne od inteligencji dziecka, która przeważnie jest poniżej średniej-chociaż dziecko w pewnych aspektach może funkcjonować normalnie lub powyżej średniej. Dzieci autystyczne bywają niechcący agresywne( reagują lękiem na zmiany otoczenia, czy nowe sytuacje, boją się kontaktu wzrokowego etc.), nie rozumieją szkód jakie wyrządzają. Większość dzieci modyfikuje jednak swoje zachowania i podejmuje współpracę, aby zadowolić innych.  Rodzice dzieci autystycznych szczególnie narażeni są na ciągłe problemy i przeżycia, bo wychowanie takiego dziecka wymaga ogromnego poświęcenia i determinacji.

    Czego możemy nauczyć się od wszystkich ludzi niepełnosprawnych intelektualnie, co mogą nam przekazać?

    Cieszenia się tym co mają. Nawet rzeczy " normalne" i codzienne sie powtarzające traktują jako niespodziewany dar, który właśnie dostali. Z tym się wiąże brak zazdrości-po co, gdy codziennie dostają aż tyle? Można podziwiać  ich otwartość, bezpośredniość i odwagę. Uczą doskonale tolerancji. Są ekspertami w łamaniu barier. Witają każdego nowoprzybyłego bez względu na to jak jest ubrany, uczesany, czy ma tyle kończyn, ile sie generalnie ma. Interesują się każdym człowiekiem i pokazują mu swój świat. Dobroci-aż takiej, że sami spodziewają się od innych tylko dobrych rzeczy. Współczucia-często potrafia podejść, pogłaskać po głowie i powiedzieć-nie martw się.

    Nie chcę przez to powiedzieć, że dobrze jest być upośledzonym.Chce tylko stwierdzić, że pomimo trudności , mają oni swoje mocne strony.Potrafią cieszyć się życiem i dużo wnoszą w życie osób,z ktorymi przebywają. Są błogosławieństwem-każde dziecko nim jest, bez względu na to jakie jest.

     

     

     
    Odpowiedz
  8. zibik

    Inność nie zawsze może być z dużej litery !

    Akurat to co Pan napisał znam, a większość opisywanych pojęć i zależności trochę lub zdecydowanie inaczej interpretuję.

    Nadal nie wiem dokładnie, dlaczego upiera się Pan, że Inność zawsze ma być z dużej litery. Przecież znane są przypadki inności, absolutnie nie zasługującej na uznanie, wyróżnienie i gloryfikację.

    To nie  Inność uwzględnia wspólny horyzont, czy pozwala poszukiwać wartości, a raczej nasz intelekt i wolna wola, powodowane właściwym stanem ducha.

    Mam wątpliwość, czy wartości mogą być inne, niż uniwersalne, naturalne, powszechnie uznawane i akceptowane ?……Tak samo nie mogę uznać tego, że może być "podnoszące" , a więc budujące to, że ktoś jest draniem, łobuzem tzn. innym.

    Panie Bartoszu wystarczy być chamem, głupim, przesadnie zadufanym w sobie tzn. innym, aby dialog, a nawet sensowna rozmowa stała się niemożliwa.

    Obcość, zamknięcie, czy próba zredukowania drugiego człowieka…. i inne podobne postawy są najczęściej wyrazem zaburzonego stanu ducha osoby np: lęku, strachu, zazdrości, zawiści, a nawet wrogości, a nie przeciwieństwem Inności.

     
    Odpowiedz
  9. ahasver

    Inność oraz inność.

    Dlatego, Panie Zbigniewie – jest Inność oraz inność. Tak jak Bóg i bóg. Inność wyższa i inność pozorna (np. drechol chcący zaimponować swojej dziewczynie BMW ze spojlerami i ilością wypitej wódki). Bóg prawdziwy i bóg Mamakukata na górze Raratatara. Rock i emo dla podłamanych nastolatków. Niech Pan bardziej pozytywnie spojrzy na to, co piszę. Nie różnimy się chyba zanadto w intencjach? Moje są jak najlepsze. Myślę, że o metody też staram się jak najlepiej mogę. A Pan, zamiast konstruktywnie krytykować, czepia się pojedyńczych słów i zamiast uwzględniać ich całościowe znaczenie, wyrywa je z kontekstu i zawłaszcza dla własnego znaczenia. Bardzo proszę, aby Pan tak nie robił, jeśi mamy prowadzić dyskusję. Rozmowa ma być konstruktywna i prowadzić do consensusu w percepcji obiektywnej rzeczywistości, a nie być sofistyczną przepychanką o własne racje. 

    Pozdrawiam.

    Bardzo polecam do odczytu słowa nieżyjącego już niestety prof. Józefa Tischnera

      http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=788

     

     
    Odpowiedz
  10. zibik

    Podobne intencje, ale różne argumentacje !

    Oczywiście nie różnimy się zanadto w intencjach, ale chyba dość znacząco w sposobie interpretacji i argumentacji.

    Pan stwierdza, że " zamiast konstruktywnie krytykować, czepiam się pojedyńczych słów….. i wyrywam z kontekstu i zawłaszczam…….."

    Absolutnie tak nie jest, jedynie uważnie czytając Pana lub inne teksty zauważam oprócz mnie interesujących i satysfakcjonujących wątków, również czasami istotne nieścisłości, czy niezbyt fortunne sformułowania. Wówczas to ignoruję, ale może zbyt często komentuję i oczekuję, od autora połębionej refleksji, wyjaśnienia, uściślenia, dopowiedzenia, doprecyzowania etc. A najczęściej zamiast odpowiedzi, argumentacji, interpretacji jestem oskarżany o w/w niecne zamiary, że "czepiam się" itp.

    Proszę uprzejmie podać zamiast w/w stwierdzeń ogólnych, o konkretny przykład, kiedy cokolwiek "wyrwałem z kontekstu i zawłaszczyłem, dla własneo znaczenia" lub na własny użytek.

    Dziękuję za polecenie bardzo wartościowego i interesującego, ale akurat znanego tekstu ks. prof. J.Tischnera

    Pozdrawiam i polecam modlitwę Św. Tomasza

    "Panie użycz mi chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić"

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code