Nieetyczna reklama

 Na jednym z katolickich portali pojawiła się informacja o decyzji, jaką podjęła ostatnio Komisja Etyki Reklamy. Organ rozstrzyga o zgodności przekazów reklamowych z obowiązującym Kodeksem Etyki. Stwierdzono, że reklama pewnego serwisu ukazująca zakonnicę bezpodstawnie wykorzystuje autorytet osoby duchownej. Reklama przedstawia kobietę w habicie, wizerunkowi towarzyszą napisy: „Dzień zaczynam od modlitwy, a zakupy od (tu nazwa serwisu)”.

W Kodeksie Etyki Reklamy znajdują się przepisy, które zakazują dyskryminacji m. in. ze względu na wyznanie. Podkreśla się także zakaz używania elementów zachęcających do przemocy, a także nadużywania zaufania odbiorcy.

Choć jestem osobą o poglądach konserwatywnych, kompletnie nie rozumiem decyzji Komisji według której naruszono autorytet osoby duchownej. Uzasadnienie wydaje się bezzasadne. Zakonnica, czyli osoba konsekrowana nie jest osobą duchowną. Konsekracja to nie sakrament. Śmiem sądzić, że stwierdzenie Komisji świadczy raczej o niewiedzy osób reprezentujących ten Organ. Poza tym cóż niestosownego jest w słowach: „Dzień zaczynam od modlitwy…”. Niepokoić mógłby odwrotny szyk tego zdania. Nawet postać ukazanej na reklamie zakonnicy nie gorszy.

Być może mylę się, ale naprawdę nie rozumiem, co było podyktowane podjęciem takiej właśnie decyzji przez Komisję. W mediach ukazywało się już wiele przekazów, które naruszały granice dobrego smaku.  Jak chociażby jedna z nich: promująca odzież i szydząca z dziewictwa. Są przekazy, które rzeczywiście powinny być wycofane z publicznego przekazu, a na ich autorów nałożone sankcje. Tymczasem opisana przeze mnie reklama nie obraża. Wręcz ukazuje odpowiedni porządek, o którym mówił św. Augustyn: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu”.

Zastanawiam się, czy przypadkiem głównymi malkontentami tego przekazu nie okazali się przeciwnicy takiego właśnie porządku… No cóż, być może moje myślenie jest błędne.

 

9 Comments

  1. beszad

    Gdy osoba duchowna przestaje być jednym z nas…

    Gdyby tu chodziło o zakupy w jakimś sklepie z militariami lub sex-shopie, to z pewnością byłoby naruszenie godności osób żyjących w zakonie, ale tu zdaje się chodziło o jakiś dyskont spożywczy (o ile dobrze pamiętam). Osobiście również nie widzę tu więc żadnego uchybienia. Ale zatrzymanie nad tym problemem może nas zaprowadzić do ciekawych refleksji. Chodzi mianowicie o pewną tendencję wyekstrahowania stanu duchownego z otaczającej nas prozy życia.

    Kiedyś słyszałem świadectwo, że czyjeś odejście od Kościoła zapoczątkowane zostało tym, że ktoś zobaczył księdza …opalającego się w samych kąpielówkach (!). :)) Uśmiecham się tutaj, ale to fakt – i to fakt jakże wiele mówiący o pewnym skrzywieniu naszego podejścia do stanu duchownego. Podejrzewam, że równie mocno zachwiałoby wiarą, gdyby ktoś przypadkiem zastał księdza w ubikacji. Jak to ksiądz tak zwyczajnie się załatwia??? ;))

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Czy cel uświęca środki?….

    Moźna w konwencji frywolnej, źartobliwej, czy pobłaźliwej – jednak w przypadku reklam, bądź reklamowania czegokolwiek chyba istotna jest równieź znajomość elementarnych spraw i rzeczy.

    Nie tylko warto wiedzieć to – kto rozstrzyga, stwierdza, wykorzystuje?….., bo napewno nie organ, ani reklama  , lecz czynią lub współ-tworzą m.in. świat reklam konkretni ludzie.

    Powszechnie wiadomo, źe zleceniodawcy i twórcy reklam, a nawet wynajęci aktorzy, czy inni celebryci – usiłują przede wszystkim profesjonalnie, inteligentnie lub w dowolny sposób m.in. niekonwencjonalny, a nawet wyrafinowany – zachęcać, czarować, takźe oszukiwać potencjalnych klientów, czy odbiorców, użytkowników oferowanych produktów, bądź usług.

    W ich myśleniu i praktykach raczej nie ma etyki, ani elementarnej przyzwoitości, bo dominuje chęć bogacenia się i skuteczność.   W środowisku nie handlowców, sprzedawców, lecz róźnych gangsterów, lichwiarzy, szulerów, oszustów etc. funkcjonuje, wręcz obowiązuje dewiza: cel uświęca środki. 

    Ps. Czy tak powinno być?……Pozdrawiam wszystkich w róźny sposób oszukiwanych  – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  3. beszad

    “Np. można zrobić

    "Np. można zrobić reklamę wentylatora w której Mojżesz przy jego użyciu rozdziela wody Morza Czerwonego – będzie to zabawne, dowcipne i raczej nikogo nie dotknie, bo będzie odbierane jako żart, który jednak nie narusza sfery sacrum.

    Jeśli jednak ten sam obraz : Mojżesza rozdzielajacego wody wentylatorem przedstawi się jako bzdurę porównując go np. z próbą przejścia po linie nad wodą w stanie nietrzeźwym – to będzie to już agresywne i prowokacyjne wejście w sferę sacrum (…)"

    Całkowicie się zgadzam z tym rozróżnieniem, jakie zastoował Espkulap (przy okazji wyrazy uznania za bardzo czytelne i adekwatne przykłady). Wszystko zależy od intencji, a tej nie sposób wytyczyć sztywnych granic. Z pewnością granicą jest: 1) poczucie dobrego smaku, 2) troska o uczucia innych ludzi.

     
    Odpowiedz
  4. ancysko

     Owszem, poznanie intencji

     Owszem, poznanie intencji jakie przyświecały twórcom reklamy jest ważne. Choćby jednak były nieszczere lub miały charakter prześmiewczy należy zwrócić uwagę na dwie sprawy: hasło reklamowe nie sugeruje, że wszystkie zakonnice korzystają z tego serwisu, zdanie wyrażone jest w 1 os. l. poj. a więc nie można odnosić go do całej grupy ss. zakonnych. Poza tym nie sugeruje ono,że dana osoba robi zakupy każdego dnia. Jest zaznaczone, że dzień zaczyna od modlitwy, co świadczy o ciągłości tej praktyki, jak i wyeksponowaniu ważności modlitwy w życiu os. konsekrowanej. Co do zakupów – nie jest podkreślone jak często ma to miejsce, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę powszechnie znane i praktykowane ubóstwo tychże osób. 

     
    Odpowiedz
  5. eskulap

    >>No cóż, być może moje

    >>No cóż, być może moje myślenie jest błędne.

    Myślę, że w Pani myśleniu nie ma błędu. Jest jednakże ‘nadmiar’ dobrej woli przejawiający się w przyjęciu wielce spolegliwych założeń.

    W mojej opinii ta reklama nie jest nie etyczna, może jednak przez niektórych ludzi być uznana jako niesmaczna (ja tak uważam), ponieważ jest reklamą z gatunku ‘teasing’ – przykuwa uwagę poprzez bulwersowanie, drażnienie, zgrzyt i rozdżwięk między przekazem a powszechnym obrazem danego zajawiska funkcjonujacym w społeczeństwie.  Manipulacja czyli fałsz tej reklamy polega na tym, że nieprawdziwie  miesza ona sferę sacrum – modlitwę, ze sferą profanum – zakupy, odwołując się do autorytetu zakonnicy.

    Na czym polega nieprawda?

    Ano na tym, że sugeruje iż zakonnice rutynowo używają serwisu Ceneo robiąc zakupy oraz że używają go tak samo często jak się modlą.

    Ponieważ, możemy przypuszczać, że zakonnice niemal wcale nie używają serwisu Ceneo, dlatego slogan reklamowy profanuje ich praktykę modlitwy sprowadzając całą wypowiedź do bluffu, którego częścią jest modlitwa. Właściwie brakuje tylko tego by młoda zakonnica puszczała oko, tak jak to bylo kiedyś w reklamie bezalkoholowego 😉 alkoholu.

    Reklama może wykorzystywać religijne toposy, nie powinna jednak przy tym degradować wartości jakie taki topos niesie dla wyznawców danej religii (tu modlitwa). Dobrze natomiast kiedy je afirmuje. I między degradacją a afirmacją (dobrem a złem) rozgrywają sie kwestie gustu (etyki). 

    Np. można zrobić reklamę wentylatora w której Mojżesz przy jego użyciu rozdziela wody Morza Czerwonego – będzie to zabawne, dowcipne i raczej nikogo nie dotknie, bo będzie odbierane jako żart, który jednak nie narusza sfery sacrum. (Ikonografia satyryczna "Przejścia Mojżesza przez Morze Czerwone" jest niewątpliwie bogatsza, bardziej intrygujaca i nośna niż bogojczyźniane sosy monachijskie i monidła poświecone temu tematowi. Przy całej grozie i nomen omen głębi tego marszu … kto wie czy rysunki a la Andrzej Mleczko nie służą mu lepiej w docieraniu do nas).

    Jeśli jednak ten sam obraz : Mojżesza rozdzielajacego wody wentylatorem przedstawi się jako bzdurę porównując go np. z próbą przejścia po linie nad wodą w stanie nietrzeźwym – to będzie to już agresywne i prowokacyjne wejście w sferę sacrum i firma reklamowa powinna liczyć się z tym, że nie wszyscy chrześcijanie nadstawią drugi policzek.

    Zabawa jakimś religijnym toposem nie podlega obiektywnej ocenie. Ponadto mocno zależy od kontekstu:

    Ostatnio chcąc rozruszać mego bardzo pobożnego przyjaciela mówię mu: "Wpadnij do mnie, bo wiesz … tak oto trwają u mnie w lodówce piwo, wino i koniak. A z tych trzech najlepszy jest koniak".

    Adresat, doskonale świadom jakiej kalki użyłem, bynajmniej się nie obraził ale serdecznie uśmiechnął. Jestem jednak pewien, że obaj bylibyśmy oburzeni widząc na ulicy taką reklamę Martella, skoro sam się z tym ciągle dziwnie czuję.

    Zatem każde takie nawiązanie ma mnóstwo subiektywnych odcieni, lepiej  zatem moim zdaniem zachować nadmierny umiar niż dotknąć czyichś uczuć, szczególnie kiedy w grę wchodzą wartości etyczne, rodzinne i religijne.  

     
    Odpowiedz
  6. eskulap

    Intencje i Trzecie Przykazanie

    Witaj Adamie,

    nadal chodzi za mną ten temat czyli myśl i problem, który przedarł się do świadomości w związku z tą reklamą. Podobnie jak Ty ("Wszystko zależy od intencji, a tej nie sposób wytyczyć sztywnych granic.") dostrzegłem, że rozstrzygająca jest intencja czyli odpowiedź człowieka na i przez głos sumienia.  Zatem intencja rozumiana w tak głębokim sensie jak mówił o niej Mistrz Eckhart. 

    Z drugiej strony – jak zwraca uwagę Pani Anna – rzeczywistość domaga się wyznaczenia pewnych granic, jakiejś miary normatywnej, reguły zaszufladkowania, czyli czegoś co pozwala funkcjonować społeczności i w społeczności. Bo przecież z naszym sumieniem możemy stanąć tylko przed Absolutem, zaś sądzenie ludzkich sumień przez instytucje zawsze kończy sie inkwizycją i stosem. Lepiej zatem aby istniały sztywne normy i kolegia podające ich wykładnię niż niż kolegia osądzające sumienia (Inkwizytor i Przesłuchnie).

    Cofając się do czasów starotestamentalnych możemy zobaczyć jak od "Sumienia i Absolutu" do "Normy na Łez Padole" przeszła społeczność religijna, jak zapewniła ochronę sacrum w sferze profanum. Przeszła subtelnie i delikatnie – Trzecim Przykazaniem: "Pamiętaj abyś dzień święty święcił".

    Oczywiście było też przejście niezwykle szczegółowe, które wyrażało się w aptekarskich nakazach np z Ksiąg Powtórzonego Prawa.

    Dla nas jednak wskazówką, która powinna budzić sumienie jest uwaga i apel zawarty w Trzecim Przykazaniu.

    Więc intencje, które przyświecały twórcom reklamy pozostawmy sumieniom twórców, a zajmijmy się  naszymi intencjami odczytania reklamy w naszych sumieniach.

    Wrócę do konkretu z reklamy, bo właśnie dzięki niemu można się zastanowić nad tajemnicą sacrum.

    W tej reklamie tą narażoną wartością nie jest "autorytet zakonicy" ale modlitwa.

    To modlitwa jest sprofanowana (nie używam tego słowa w znaczeniu pejoratywnym, ale jako opisu procesu desakralizacji) do zakupów.

    Jednak jest to tylko pierwszy poziom – jeśli odbierzemy tę reklamę jako wrzucenie do jednego worka codziennej rutyny zakupów i modlitwy. Tak, wtedy mamy do czynienia z profanacją w sensie negatywnym.

    Jednak nikt nie zmusza nas by pozostać tylko na tym poziomie – świętego oburzenia.

    Możemy przejść poziom głębiej i zapytać:

    – "skąd właściwie nasze oburzenie?"

    – "gdzie naprawdę dokonuje się profanacja modlitwy? na plakacie czy w naszych głowach? a może w naszej codzienności, rutynie i pośpiechu?", "czy to na co się oburzamy nie jest tym co chcemy odsunać, bo w nas się tego boimy?".

    I na tym głębszym poziomie plakat niesie bardzo cenną zachętę do zastanowienia się: czym jest dla nas modlitwa a czym są zakupy, gdzie w naszym świecie jest sacrum (Dzień Święty czy chociażby 5 minut) a gdzie profanum? Co właściwie oddziela i różni moją modlitwę od moich zakupów? Czy moje zakupy nie są uczciwsze niż moje modlitwy?

    Taką reklamę w branży nazywają z angielska "teaserem".

    Ale to do czego zostaniemy podrażnieni zależy od nas, czy do "świętego oburzenia" czy refleksji czym dla nas jest sacrum i profanum, i co w naszym życiu je odróżnia, jaka myśl czy działanie, postawa. Czemu dajemy świadectwo? Dzięki tej rekalmie sam zastanawiam się czy moja modlitwa jest dziękczynieniem czy tylko jego formułką, próbą dialogu,  pytaniem i prośbą, szukaniem i chęcia nawiązania rozmowy, jak w sercu brzmi moje ‘święć się i bądź wola’. Jak powinienem się modlić (wyzananiowy problem Augustyna 😉 )

    Ks.Tischer pisał o "modlitwie jadących samochodów, modlitwie wirujacych elektronów, modlitwie pracy" jest  zatem na pewno także modlitwa zakupów (refleksja co kupujemy, dla kogo, o kim wtedy myślimy, ile nam potrzeba).

    Brzmiały mi w uszach słowa C.S.Lewisa "nie może oprzeć sie to co wysokie bez tego co niskie" – mniej więcej w ten sposób opisywał relację między sacrum a profanum. Brzmiały, ale ich nie rozumiałem, nie umiałem znaleźć przykładu, może właśnie ten plakat wyjaśnia mi tę relację 🙂

    pozdrawiam,

    Eskulap

     

     
    Odpowiedz
  7. beszad

    Eskulapie, to bardzo dobry

    Eskulapie, to bardzo dobry postulat, aby skoncentrowac się bardziej na własnym sumieniu odczytywania treści, niż na cudzym sumieniu (w interpretowaniu intencji). No i bardzo mi się spodobało to Twoje odczytanie – tzn. próba wniknięcia we własną duszę właśnie przez ową "prowokację" (niezależnie od jej oceny). Na samym początku piszesz:

    "Bo przecież z naszym sumieniem możemy stanąć tylko przed Absolutem, zaś sądzenie ludzkich sumień przez instytucje zawsze kończy sie inkwizycją i stosem. Lepiej zatem aby istniały sztywne normy i kolegia podające ich wykładnię niż niż kolegia osądzające sumienia (Inkwizytor i Przesłuchnie)."

    Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się nad tym dylematem w ten sposób. A znajduję w tych słowach coś odkrywczego (przynajmniej dla mnie). Będę nad tym dzisiaj myślał. Dziękuję!

     
    Odpowiedz
  8. eskulap

    Adamie,
    myślę, że w tym

    Adamie,

    myślę, że w tym cytatcie, między innymi, przejawia się jedna z realizacji wezwania "Co boskie Bogu, co cesarskie cesarzowi" – odpowiednia proporcja, która wyznacza sacrum i profanum, granica miedzy duchem a literą, formułą a sumieniem.

    pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code