Niech mnie pocałuje pocałunkiem ust swoich! 1

 

 Kimże jest ta, która jaśnieje jak zorza poranna…PnP 6,10a

Mamy środek maja, miesiąca aż ciężkiego od płodności. Gdzie nie spojrzeć, kwiaty, świeże, zielone liście, świergot zalecających się ptaków. Pojawiają się małe kotki, pieski, wraz z powrotem promieni słonecznych i wiosennego deszczu nastąpiło życie. Życie przekazujące, życie udzielające siebie. Nie sposób nie zajrzeć do wspaniałej księgi Biblii, która wkomponowuje się w ten wspaniały taniec życia. W tę utęsknioną porę roku, która przychodzi wówczas, kiedy już jesteśmy zmęczeni monotonią zimy.

Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu, jak obrączkę na swoim ramieniu. Albowiem miłość jest mocna jak śmierć, namiętność twarda jak Szeol. Jej żar, to żar ognia, to płomień Pana.” PnP. 8,6


***************

Wspaniała księga Pieśń nad Pieśniami – jak to powiadał rabbi Akiba – „Świat cały nie jest wart tego dnia, w którym „Pieśń nad Pieśniami” została dana Izraelowi. Wszystkie Pisma są święte, ale „Pieśń nad Pieśniami” jest najświętsza ze wszystkich.

Dla Czesława Miłosza, który zajmował się tłumaczeniem Pieśni nad Pieśniami, jest to poemat symboliczny, a zatem dzieło to można odczytywać na kilku poziomach jednocześnie. Dla chrześcijan te miłosne kochanków pieśni przedstawiają dialog między Jezusem a Kościołem, natomiast dla Żydów jest to rozmowa Boga z Izraelem.

W tym wspaniałym poemacie możemy zaobserwować progres relacji pomiędzy najpiękniejszą z kobiet i tym, którego miłuje dusza gołąbki. Będziemy ją rozpatrywać w kontekście Kościoła i Chrystusa, jako Oblubienicy i Oblubieńca. Od Początkowego poszukiwania i zaspokojenia po westchnienia ciała do wspólnoty z Panem nierozłącznej. Pomiędzy tymi dwoma tematami możemy zaobserwować też powołanie do uwolnienia się od własnego „ja”, powołanie krzyża po zmartwychwstaniu w naszym życiu jak i doświadczanie wniebowstąpienia.

Początkowo obserwujemy tęsknotę i pościg za Oblubieńcem kończące się spotkaniem i w końcu nakazem „”nie płoszcie i nie budźcie miłości, dopóki sama nie zachce” PNP 2,7. Cóż to za wspaniałe wyznania , cóż to za poezja, jest to wyraz zakochanej w Panu osoby, która doświadczyła Jego miłości. Kiedy odkrywa, że na całym świecie nie istnieje już nic, co mogłoby zastąpić przeżycie miłości związane z narodzeniem na nowo z Ducha Bożego, że nie istnieje nic, co mogłoby w najmniejszym choćby stopniu zasługiwać na miano miłości poza miłością do Ukochanego Pana, jest to zauroczenie, jakiemu podlegają ludzie, zauroczeni sobą, jednak ludzkie zauroczenie ma swój koniec, a zauroczenie w Panu ma tendencje rozwojowe i On sam prowadzi nas ku większej miłości i oddaniu.

Miłość ta jest dzika, nieokiełznana, jak miłość młodej dziewczyny, gdzie odkrywa ona swoją seksualność, erotyzm, piękno i ponętność. Nie ma mowy tu o odkupieniu z grzeszności, gdyż zauroczenie jest zbyt wielkie, aby zajrzeć do ceny. Rozpoznanie kochającego Pana jest porażające, kiedy człowiek rozpoznaje, że tym największym, ukrytym pragnieniem jest poznanie Pana, Króla, Boga. Oblubienica składa się z wielu osób i każda z nich ma swoją osobistą relację z Panem, musi się ona pogodzić z tym, że Pan jest w ciągłym ruchu, że się przemieszcza, że trzeba za Nim pobiegnąć, że trzeba wykonywać pewną pracę, aby być z Nim. „Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy! PNP 1,4a pokazuje na bezsilność i brak rozeznania Oblubienicy, potrzebuje ona zachęty, wsparcia, nie zna drogi, ale Pan ją zna i wie jak ją prowadzić. (Flp. 1,6)

Widzimy dwa wyznania Oblubienicy w początkowej fazie tekstu „Czarna jestem, bo spaliło mnie słońce” PnP 1,5a – wskazuje to na to, czego doświadczyła w „świecie” wiele osób jest bardzo sponiewieranych przed nawróceniem. Oblubienica widzi swoją przeszłość i przestaje się tego wstydzić w obliczu poznania Pana, wie, że te doświadczenia służyły poznaniu Oblubieńca, być może bez tych doświadczeń nigdy w jej sercu nie pojawiła by się tęsknota.  Drugie wyznanie to, czas jej początkowego służenia Panu, to poznanie, że „kazali mi pilnować winnic” Pnp 1,6b – wskazuje na to, że Oblubienica wykonywała zalecenia innych wierzących, liderów, którzy angażowali ją do swojej pracy. Nie była to praca wynikająca z jej powołania, ale z potrzeby.  Jednak słowa „abym nie musiała się błąkać” PnP 1,7b wskazują, że ma ona pragnienie nie życia odtwórczego,  ale twórczego i własnego, jednak zaleceniem Pana jest aby szła śladem owiec.

Cóż to znaczy? Ślady owiec wskazują na przeszłość, na poszukiwanie tego, co doświadczyli z Panem nasi poprzednicy, Doświadczenie naszych poprzedników, bywa ważne, gdy idziemy za Panem, gdyż odkrywamy wówczas w naszym krótkim bytowaniu na ziemi, jak oni dokonywali odkryć Pana. Jak byli doświadczani, możemy zaglądać do Abrahama, do Jakuba, do Dawida i widzimy jak ich droga z Oblubieńcem wyglądała. Paś swoje koźlęta wskazuje na to, że i Oblubienica ma swój zasób w Panu, że prowadzi już ludzi, którzy są wynikiem jej świadectwa, czy służby. Uwaga ta pokazuje nam, że aby poszukiwać Pana, wędrować z Nim, powinniśmy nie zaniedbywać tego, co już nam dał. To pierwsze symptomy dojrzałości, że już nie tylko szalona miłość, ale też odpowiedzialność, jest ważna w życiu Oblubienicy.

I tu na razie rozstaniemy się z Oblubienicą i Oblubieńcem, jutro kolejny odcinek PNP.

Wasz w panu Kazik J.

 

 

11 Comments

  1. zk-atolik

    Pani Maja

     W maju cała przyroda przeźywa i afirmuje jakby odnawiające się dzieciństwo. Chyba nie tylko chrześcijanie poddają się w sposób szczególny urokowi tego miesiąca i jest to najlepszy czas, aby pomyśleć i ewentualnie wspomnieć, a nawet napisać o Matce nas wszystkich – Maryi.

    Pani Maryla Wolska pisała:  Wszystko mówi dziś do Ciebie. Głosy ludzkie, kwietne i doczesne, i przedwieczne. Wszystko się u stóp Twych kaja. Pąki w sadach, ziarna w glebie. wszystko garnie się do Ciebie. Ty gwiaździsta Pani Maja….!

    Szczęść Boźe!

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Matka Chrystusa, czy matka górnego Jeruzalem?……

    @ALL – z woli Chrystusa, Jego Matka stała się równieź naszą Matką – Pośredniczką łask, która w RP i na całym świecie przekazuje wiernym dary łaski, wysłuźone przez Jej Syna.

    Ponadto spotkanie z Maryją świadome i dobrowolne, a szczególnie ufne tj. całkowite zawierzenie Matce Jezusa Chrystusa zawsze prowadzi Jej wyznawców, czcicieli ku Bogu w Trójcy Jedynemu…..

     Ps. To nie ja, lecz Pan odwołał się, do miesiąca, który jest nie tylko jedynym w roku, ale równieź Stwórcy dziełem i darem. A przez to czasem urokliwym i wyjątkowym w przyrodzie, lecz i okresem szczególnych łask, jakich Bóg udziela nie tylko Polakom za wstawiennictwem swojej Matki pięknej Miłości Bogurodzicy.

    • Czy moźna bezkarnie sprzeciwiać się woli Chrystusa tj. w bytowaniu współczesnym obejść się bez wstawiennictwa Maryji i być wiarygodnym chrześcijaninem – dojść do Boga?……

     

     

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    P. Zbigniew

     Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus. (1Tm 2,5) 

    , "wszedł nie do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi… ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga" (Hbr 9, 24)

     

     
    Odpowiedz
  4. januszek73

    To norma, ale…………..

       Wiedizałem, że nasz brat, tak napisze :-), jeszcze tylko brakło "nikt nie przycodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie………………………", ale tutaj już mogli byśmy dużo dyskutować :-). Nie będę z tym dyskutował :-), podyskutuję z p. Zbigniewem :-).

      P. Zbigniewie, bo coś w tym jest, iż był taki słynny święty – Ludwik Maria Grignion de Montfort, który napisał słynne dzieło – "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny". Teraz przyznam się – nie czytałem tego dzieła :-), chociaż przeczytam i wiem, że jest ono zgodne z nauczaniem kościoła.

        Jednak zastanowię się teraz nad jednym słowem z tytułu – "prawdziwym", dlaczego święty 

    użył w tytule, przymiotnika – "prawdziwym". ? Dla mnie ciekawe pytanie ? :-). Skłaniam się w swoim filozofowaniu, do tezy, iż istniało i istnieje – "nieprawidłowe Nabożeństwo do Najśw. Maryji Panny". Oczywiście takowe może dotyczyć wyłącznie katolików, gdyż oni i nasi bracia wschodni czczą Najśw. Maryję Pannę. Uważam, że traktat jest skierowany do katolików a więc, to przede wszystkim oni używają – nieprawidłowego nabożeństwa (lub nabożeństw) do Maryji Panny. Zachodzi pytanie, jakich ludzi to dotyczy ? Skłaniam się do dwóch kategorii ludzi: skrupulantów i ludzi, którzy mają tzw. "sądy fałszywe". No i jest problem, ale takowych Ci u nas nie brakuje, myślę, że w Polsce jest ich miliony ? Oczywiście strzeliłem, bo nie znam dokładnych statystyk, jednak z pewnością jest ich dużo. No i jest problem 🙂 a rozwiązanie ? Echh, trza się zapoznać z "traktatem".

             Tymczasem, pozdrawiam i życzę miłej soboty i świętowanie niedzieli.

     

     
    Odpowiedz
  5. zk-atolik

    Świadomość, a jakość…..

     Rzeczywiście aby uzyskać właściwe odpowidzi na nurtujące pytania trzeba szukać i zapoznać się z…….  Jednak nie brakuje takich, co są skłonni wyręczyć leniwych, czy mniej samodzielnych i udostępnić im własne – nie koniecznie obiektywywne odpowiedzi, bądź dostatecznie wiarygodne wyjaśnienia.

    W kwesti współzaleźności między stopniem świadomości, a jakością źycia religijnego, w tym prawdziwością (doskonałością) naboźeństwa wobec Jego świętej Matki – być moźe mądremu dość albo będzie dostateczną zachętą, do poznania całości wybrany fragment z dostępnęgo w necie "Traktatu o prawdziwym naboźeństwie do Najświętszej Maryji Panny" św. Ludwika  de Montfort.

    • Czyź nie jest rzeczą poźałowania godną, najmilszy Mistrzu mój, gdy się widzi nieuświadomienie i ciemnotę panującą  na ziemi względem Twej świętej Matki?…..

    Pozdrawiam, gratuluję własnego udziału w odzyskiwaniu sprawności i źyczę owocnej lektury – Zbigniew


     

     

     
    Odpowiedz
  6. Kazimierz

    Panowie

    Proszę was uprzejmie, abyście trzymali się tematu, a jest nim ta wspaniała księga oraz Kościół Chrystusa, jego Oblubienica, którego również częścią jest Maria matka Jezusa.

    Zaczerpnijcie dziś jest Dzień Zesłania Ducha Świętego, a wszak po to pisałem ten tekst, aby kazdy na nowo mógł zapragnąć zgłębić swoją relację z Panem . 

    KJ

     

     
    Odpowiedz
  7. zk-atolik

    Więzi Maryji z …….

     Poniewaź w/w wpisach nie dostrzegam złej woli, ani raźącego odstępstwa, od myśli przewodnich Pana tekstu, oraz sprzeczności z nauczaniem Kościoła i przesłaniem Dnia Zesłania Ducha Świętego, dlatego moźliwie uprzejmie pytam: 

    • Czy postawa, a tym bardziej osobowość i więzi Najświętszej Maryji Panny z Synem Człowieczym, oraz tajemnicami Chrystusa i Ducha Świętego – nie są wg. Pana znaczącym znakiem, wręcz wzorcowym przykładem – nie tylko dla wspólnoty Kościoła KK?…..
    • Czyźby zgłębianie, odnawianie i umacnianie więzi z Panem, oraz Jego Oblubienicą – Kościołem, przez czcicieli Theotokos – Matki Boga moźe być rzeczywiście zagroźone, wypaczone, bądź umniejszone?………., jeśli razem z Maryją usiłują kierować podczas modlitwy, do Ducha Świętego swoje błagania, czy artykułować pragnienia, troski i prośby?……

     Przyczyną zasadniczą braku porozumienia nie tylko między nami – chyba jest Pana i innych osób mniemanie, wręcz specyficzne i być moźe opaczne rozumienie Jego Kościoła, oraz przedmiotowe traktowanie Matki Boga. A więc takie źe: Kościół Chrystusa, jego Oblubienica, którego również częścią jest Maria matka Jezusa.

    No cóź, jeśli antypatia teź jest pewną formą relacji, to Pana uprzedzenie i odmienne usposobienie, do "Maryji katolickiej" – moźe świadczyć jednak o jakiejś zaburzonej relacji z Nią.

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz
  8. januszek73

    Denerwacja.

        No, nie, zdenerwuję pastora :-). Co, to ja mam zrobić ? Mam "zaczerpnąć" z radosnej twórczości i nadinterpretacji Pisma Św. ?

    Ooo, nie !!!, to ja wolę 100 razy interpretację św. Jana od Krzyża, który również "strofa po strofie" objaśnia PNP, po to aby – cytuję "dusza mogła dojść do zjednoczenia z Bogiem", ale robi to trudniej duchowo i łatwiej intelektualnie, poniżej dowód:

    Mówi o tym, jak dusza winna się przygotować, by w krótkim czasie dojść do zjednoczenia z Bogiem. Podaje przestrogi i naukę bardzo pożyteczną, tak dla początkujących jak i dla postępujących, aby umieli otrząsnąć się z rzeczy doczesnych, nie obciążać się duchowymi, lecz pozostawać w tym całkowitym ogołoceniu i wolności ducha, jakie są niezbędne do zjednoczenia z Bogiem. Naukę tę ułożył Ojciec Jan od Krzyża, karmelita bosy.

    ZAŁOŻENIE

     

    Cała nauka, którą chcę podać w tej Drodze na Górę Karmel, streszcza się w niżej przytoczonych strofach. Zawierają one sposób wzniesienia się aż na szczyt góry, to jest do wysokiego stopnia doskonałości, który tu nazywamy zjednoczeniem duszy z Bogiem. A ponieważ na nich będę opierał swą naukę, zestawię je tu razem, aby można było zrozumieć i objąć całą treść tego, co mi tu przyjdzie napisać. W toku pracy nad objaśnianiem ich będę po kolei przytaczał każdą strofę osobno i poszczególne wiersze, jak tego będzie wymagał omawiany przedmiot.

    Droga na Górę Karmel 
    Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)

    STROFY

    w których dusza opiewa szczęście, jakie znalazła po przebyciu ciemnej nocy wiary, ogołacając się i oczyszczając, aby dojść do zjednoczenia z Umiłowanym.

    1. W noc jedną pełną ciemności, 
    Udręczeniem miłości rozpalona, 
    O wzniosła szczęśliwości! 
    Wyszłam nie spostrzeżona, 
    Gdy chata moja była uciszona.

    2. Bezpieczna pośród ciemności,
    Przez tajemnicze schody osłoniona,
    O wzniosła szczęśliwości!
    W mroki ciemności, w ukrycie wtulona,
    Gdy chata moja była uciszona.

    3. W noc pełną szczęścia błogiego,
    Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
    Jam nie widziała niczego,
    Nie miałam wodza ni światła innego
    Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.

    4. Ona mnie prowadziła jasnością
    Bezpieczniej niźli światło południowe,
    Tam gdzie mnie czekał z miłością,
    O którym miałam przeczucie duchowe,
    Gdzie nikt nie stanął istnością.

    5. O nocy, coś prowadziła,
    Nocy ty milsza nad jutrznię różaną!
    O nocy, coś zjednoczyła
    Miłego z ukochaną,
    Ukochaną w Miłego przemienioną!

    6. Na mojej piersi kwitnącej,
    Którą dla Niego ustrzegłam w całości,
    Zasypia w ciszy kojącej,
    Wśród moich pieszczot szczodrości,
    A wiatr od cedrów niesie pieśń miłości.

    7. Rankiem, wśród wiatru,
    Gdym Jego włosy w pęki rozplatała,
    Prawica Jego pełna ukojenia
    Szyję mą słodko opasała,
    Żem zatonęła pośród zapomnienia.

    8. Zostałam tak w zapomnieniu,
    Twarz mą oparłam o Ukochanego.
    Ustało wszystko w ukojeniu,
    Troski żywota mojego
    Skryły się wszystkie w lilij wonnym tchnieniu.

     

    PROLOG

    1. Trzeba by głębszej nauki i doświadczenia niż moje, by móc objaśnić i dać poznać tę noc ciemną, przez którą przechodzi dusza, by dojść do boskiego światła, do możliwie najdoskonalszego w tym życiu zjednoczenia miłości z Bogiem. Mroki bowiem i trudności zarówno duchowe jak i doczesne, przez które zwykle przechodzą dusze, zanim osiągną ten wysoki stan doskonałości, są tak głębokie, że nie starczy mądrości ludzkiej, by je pojąć, ani doświadczenia, by je zdołać wyjaśnić. I ten tylko, kto to przeżywa, będzie je mógł pojąć, ale nie zdoła objaśnić.

    2. Mimo to, chcąc nieco powiedzieć o tej nocy ciemnej, nie będę się opierał wyłącznie ani na doświadczeniu, ani na wiedzy, bo jedno i drugie może nie dopisać albo zawieść, lecz korzystając nieco z obydwu tych środków, użyję głównie Pisma świętego do objaśnienia zwłaszcza rzeczy najważniejszych i najtrudniejszych. Idąc bowiem za Pismem świętym nie możemy zbłądzić, bo przez nie przemawia Duch Święty. A jeślibym w czymkolwiek pobłądził, nie rozumiejąc dobrze tego, co zaczerpnąłem z Pisma świętego lub skądinąd, nie chcę ani odrobinę odstąpić od zdrowej myśli i nauki świętej Matki Kościoła Katolickiego. W tym wypadku poddaję się i ulegam całkowicie nie tylko orzeczeniom Kościoła, ale i każdego, kto o tym wyda sąd słuszniejszy.

    3. Nie pobudza mnie do tej pracy zdolność, z jaką bym się porywał na rzeczy tak trudne, lecz nadzieja, którą pokładam w Panu, iż mnie wspomoże ze względu na odczuwaną przez dusze wielką potrzebę objaśnienia tych rzeczy. Niektóre bowiem z nich starają się iść drogą cnoty, gdy jednak Pan nasz chce je przeprowadzić przez tę noc ciemną, by mogły dojść do boskiego zjednoczenia, nie postępują naprzód, czy to nie chcąc wejść lub pozwolić się wprowadzić w tę noc, czy to nie rozumiejąc siebie samych, albo nie znajdując odpowiednich i doświadczonych przewodników, którzy by je doprowadzili do samego szczytu.

    I jest to rzecz godna pożałowania, że wiele dusz, którym Bóg daje uzdolnienie i łaskę do wyższego postępu (i mogłyby dojść przy (s.144) dobrej woli i odwadze do tego wysokiego stopnia doskonałości), pozostaje na niskim poziomie obcowania z Bogiem przez brak chęci, zrozumienia, lub przez brak pouczenia, jak mają wyrwać się z tych początków. A jeśli w końcu Pan nasz na tyle im okaże łaskę, że bez żadnej z tych pomocy pozwala im wybrnąć, przychodzą do celu o wiele później, z większym trudem i z mniejszą zasługą, ponieważ nie umiały się dostosować do działania Bożego, nie pozwalając Mu wprowadzić się na pewną i prostą drogę do zjednoczenia. Choć bowiem jest prawdą, że Bóg sam je prowadzi i może je podnieść do wyższej doskonałości, to jednak one nie pozwalają się podnieść i zbyt powoli dążą z powodu opierania się Bogu. Nie mają też takiej zasługi, bo nie oddają woli swojej Bogu, a przeto i więcej cierpią. I zdarza się, że są takie dusze, które zamiast oddać się Bogu i współpracować z Nim, przeszkadzają Mu nieroztropnym i opornym zachowaniem się. Podobne są te dusze dzieciom, które gdy je matka chce wziąć na ręce, opierają się i krzyczą, bo chcą iść same. Po tej drodze nie zajdą daleko, a jeżeli będą się nieco posuwały, to tylko krokiem dziecka.

    4. Aby więc dusze wiedziały, kiedy Boży Majestat zechce je wyżej podnieść, podamy z Bożą pomocą naukę i przestrogi tak dla początkujących, jak i postępujących, aby umieli siebie zrozumieć albo przynajmniej pozwolili prowadzić się Bogu. Niektórzy bowiem ojcowie duchowni, nie mając światła ani doświadczenia na tych drogach, zwykli raczej przeszkadzać i utrudniać drogę takim duszom, niż je wspomagać. Są oni podobni do budowniczych wieży Babel (Rdz 11, 1-9), którzy nie rozumiejąc się wzajemnie zamiast podawać odpowiedni materiał, podawali inny niż trzeba było, i tak nic nie zdziałali. Jest rzeczywiście ciężko i trudno duszy, gdy w takich przeżyciach ani sama siebie nie rozumie, ani nie ma nikogo, kto by ją rozumiał.

    Może się bowiem zdarzyć, że Bóg prowadzi jakąś duszę najwyższą drogą ciemnej kontemplacji i oschłości, a jej wydaje się, że jest zgubiona. I gdy wśród tych ciemności, trudów, przykrości i pokus zapyta kogoś o radę, ten, jak owi pocieszyciele Joba (16, 2),odpowie jej, że to jest melancholia, zmartwienie lub wrodzony temperament, albo że nawet może to być jakiś jej ukryty grzech, z powodu którego Bóg ją opuszcza. Zwykli bowiem sądzić, że dusza ta musi być bardzo niedoskonała, skoro takie rzeczy na nią przychodzą.

    5. Znajdzie się i taki, który jej powie, że cofa się, skoro nie znajduje w rzeczach Bożych smaku i pociechy, jakie przedtem odczuwała. Podwajają się wtedy cierpienia tej biednej duszy. Zdarzyć się bowiem może, że największym zmartwieniem, jakie dusza odczuwa, jest właśnie poznanie własnych nędz; jaśniej niż przy świetle dziennym widzi jak pełną jest zła i grzechów: ponieważ Pan Bóg w tej nocy kontemplacji daje jej owo światło poznania, jak to później powiemy. I skoro teraz znajdzie kogoś potwierdzającego to, co jej się wydaje i orzekającego, że to oczyszczenie wypływa z jej winy, strapienie i boleść duszy wzrasta bez końca i zwykle staje się boleśniejsze niż śmierć. Nie poprzestając na tym, spowiednicy tacy w przekonaniu, że to cierpienie jest skutkiem grzechów, polecają duszom badać poprzednie swe życie, czynić wiele spowiedzi generalnych i tak je krzyżują na nowo. Nie rozumieją, że nie jest to czas właściwy na jedno czy drugie, lecz że należy dusze zostawić w tym oczyszczeniu, w jakim Bóg je postawił oraz pocieszać je i podtrzymywać na duchu, aby znosiły to wszystko tak długo, jak długo Bóg zechce. Do tego bowiem czasu cokolwiek by one czyniły i oni radzili, nic nie pomoże.

    6. Mówiąc o tym, będziemy mówić z Bożą pomocą, jak dusza ma się wtedy zachować, w jaki sposób spowiednik ma nią kierować i jakie są znaki, po których można by poznać, czy to jest stan oczyszczenia duszy. A jeśli istotnie ten stan (nazywamy go tu nocą ciemną) dusza przeżywa, trzeba zwrócić uwagę, czy to jest oczyszczenie zmysłów czy ducha i zbadać, czy to nie jest tylko melancholia albo inna jakaś niedoskonałość dotycząca zmysłów lub ducha. Trafią się bowiem i takie dusze, które będą myśleć, jak również ich spowiednicy, że Bóg prowadzi je tą drogą ciemnej nocy duchowego oczyszczenia ze wspomnianych niedoskonałości. Może być również, że niektóre będą sądziły, iż nie mogą się modlić, a w rzeczywistości są już na najwyższych stopniach modlitwy; inne znów sądząc, że są ugruntowane w modlitwie, w rzeczywistości niewiele w niej postąpiły.

    7. Są również dusze, które choć niestety wiele się znoją i trudzą, cofają się, a dlatego, że postęp opierają na tym, co nie pomaga, lecz raczej szkodzi. Inne natomiast w odpocznieniu i ukojeniu idą szybko (s.146) naprzód. Są jeszcze inne, dla których nawet dary i łaski, które otrzymują od Boga dla postępu, stają się takim obciążeniem i przeszkodą, że nic nie postępują. Idące tą drogą dusze spotyka jeszcze wiele innych przeżyć: radości, zmartwień, nadziei i bólów. Jedne z nich wywodzą się z ducha doskonałości, inne z ducha niedoskonałości. O wszystkim tym za łaską Bożą postaramy się cośkolwiek powiedzieć, aby każda dusza, czytając te słowa mogła zrozumieć, jaką drogą idzie i jaką iść powinna, jeśli chce dojść na szczyt Góry.

    8. Nauka ta – to nauka o nocy ciemnej, przez którą dusza musi iść do Boga. Niech więc czytający nie dziwią się, że będzie nieco ciemna. Niejasność ta będzie zwłaszcza w początkach, gdy zacznie się czytać, w miarę zaś postępu zrozumienie stanie się jaśniejsze, bo jedna rzecz wyjaśni drugą. A gdy przeczyta się tę rzecz po raz drugi, zapewniam, że poznanie będzie głębsze, a i sama nauka ukaże się bardziej pożyteczna. Jeśli zaś kto nie odniesie korzyści z tej nauki, to będzie to z powodu mej nieumiejętności i nieudolnego stylu; przedmiot bowiem jest sam z siebie dobry i bardzo potrzebny. Uważam jednak, że choćbym o tym przedmiocie napisał jak najpiękniej, najdoskonalej, skorzysta z tej nauki tylko niewielu. Nie będzie to bowiem nauka o ogólnej etyce i kwestiach miłych dla tych osób duchowych, które lubią iść do Boga przez rzeczy słodkie i miłe, lecz będą to istotne i gruntowne wskazania dla wszystkich, którzy zechcą dążyć do przedstawionego tutaj ogołocenia duchowego.

    9. Nie mam też zamiaru mówić tu do wszystkich, lecz tylko do niektórych osób z świętego naszego Zakonu pierwotnej reguły z Góry Karmelu, czy to braci czy sióstr, które Bóg wprowadza na ścieżki tej Góry i które mnie o objaśnienie prosiły. Osoby te będąc już dostatecznie ogołocone z rzeczy doczesnych tego świata, tym jaśniej pojmą naukę o ogołoceniu duchowym.

    NOC CZYNNA ZMYSŁÓW

    W TEJ KSIĘDZE JEST MOWA O TYM, CO TO JEST "NOC CIEMNA" I JAK KONIECZNIE TRZEBA PRZEJŚĆ PRZEZ NIĄ, BY DOJŚĆ DO ZJEDNOCZENIA Z BOGIEM. W SZCZEGÓLNOŚCI OBJAŚNIA SIĘ "NOC CIEMNA ZMYSŁÓW" I POŻĄDAŃ ORAZ SZKODY, JAKIE ONE DUSZY WYRZĄDZAJĄ.

    Rozdział 1

    Przytacza pierwszą strofę. Mówi o dwóch różnych nocach, przez które przechodzą osoby duchowe według dwóch części człowieka niższej i wyższej. Objaśnia następującą strofę:

    W noc jedną pełną ciemności, 
    Udręczeniem miłości rozpalona, 
    O wzniosła szczęśliwości! 
    Wyszłam nie spostrzeżona, 
    Gdy chata moja była uciszona.

    1. W tej pierwszej strofie wyśpiewuje dusza swoje szczęście, które znalazła w wyzwoleniu się ze wszystkich rzeczy zewnętrznych, pożądań i niedoskonałości, tkwiących w części zmysłowej człowieka wskutek nieładu panującego w rozumie. Aby to pojąć, należy tu zauważyć, iż dusza zanim dojdzie do stanu doskonałości, musi zazwyczaj przejść najpierw przez dwa główne rodzaje nocy, które mistrzowie duchowni nazywają oczyszczeniami duszy. My nazywamy je tu nocami, bo tak w jednej jak i w drugiej dusza idzie jakby w nocy, po ciemku.

    2. Pierwsza noc albo oczyszczenie odnosi się do zmysłowej części duszy; o niej będzie mowa w tej strofie i w pierwszej części tej księgi. Druga noc odnosi się do duchowej części duszy; będzie o niej mowa w następnej strofie. O niej również odnośnie do oczyszczenia czynnego duszy mówić będziemy w drugiej i trzeciej części tej książki, co zaś dotyczy oczyszczenia biernego – w części czwartej.

    3. Ta pierwsza noc dotyczy początkujących, gdy Bóg zaczyna ich wprowadzać w stan kontemplacji. Uczestniczy w tej nocy i duch, jak to objaśnimy w swoim czasie.

    Druga noc albo oczyszczenie odnosi się już do postępujących, kiedy Bóg chce ich podnieść do stanu zjednoczenia z Sobą. Ta wtóra noc jest o wiele ciemniejsza, mroczniejsza, a oczyszczenie jej o wiele straszniejsze aniżeli w pierwszej. Zobaczymy to później.

    OBJAŚNIENIE STROF

    4. Mówi więc dusza w tej strofie, że wyszła wyprowadzona przez Boga, tylko dla Jego miłości i rozpalona tą miłością w noc jedną,przez którą rozumie się uwolnienie i oczyszczenie ze wszystkich jej duchowych pożądań odnośnie do wszystkich rzeczy zewnętrznych na świecie, przyjemności ciała i upodobań woli. Wszystko to dokonuje się właśnie w oczyszczeniu zmysłów. Dlatego mówi, że wyszła, gdy chata jej, to jest część zmysłowa była uciszona; uciszone już były i uśpione pożądania w niej, a ona w nich. Nie może bowiem wyjść ze zmartwień i ucisków i z natręctwa pożądań, dopóki te nie zostaną umartwione i uśpione.

    Śpiewa więc, że to jest jej wzniosła szczęśliwość, iż wyszła nie spostrzeżona, czyli że żadne pożądanie cielesne ani cokolwiek innego nie mogło jej przeszkadzać. Jest również szczęśliwa, że wyszła wśród nocy, to jest, że Bóg uwolnił ją od tego wszystkiego, a to uwolnienie stało się dla niej nocą.

    5. I to jest wzniosłą szczęśliwością duszy, że Bóg wprowadził ją w tę noc, z której tyle dobra dla niej wypłynęło. Ona sama nie mogłaby w nią wejść, bo sama z siebie nie może uwolnić się od wszystkich pożądań, by dojść do Boga.

     

    6. Takie jest ogólne objaśnienie tej strofy. W dalszym ciągu będziemy objaśniali każdy wiersz i przedmiot, który chcemy udostępnić. To samo będzie dotyczyło i strof następnych, jak to zaznaczyłem na początku, to znaczy, że przytoczę poszczególne strofy, a następnie będę objaśniał każdy wiersz.

    Nie sposób, tutaj, przytaczać całej "Drogi na Górę Karmel", poniżej – cytuję i objaśniam osobiście :-).

    4. Mówi więc dusza w tej strofie, że wyszła wyprowadzona przez Boga, tylko dla Jego miłości i rozpalona tą miłością w noc jedną,przez którą rozumie się uwolnienie i oczyszczenie ze wszystkich jej duchowych pożądań odnośnie do wszystkich rzeczy zewnętrznych na świecie, przyjemności ciała i upodobań woli. Wszystko to dokonuje się właśnie w oczyszczeniu zmysłów. Dlatego mówi, że wyszła, gdy chata jej, to jest część zmysłowa była uciszona; uciszone już były i uśpione pożądania w niej, a ona w nich. Nie może bowiem wyjść ze zmartwień i ucisków i z natręctwa pożądań, dopóki te nie zostaną umartwione i uśpione. 

     

      Objaśnienie jest proste :-), ale zostałem – "rozpalony miłością Bozą w pewną noc, na zakończenie tzw. "fundamentu". Leżałem sobie w łóżku, mój sąsiad, chyba już spał i miałem kryzys, tzn. zaczęły mnie nachodzić jakieś natrętne myśli i pomyślałem sobie – przyjdz Duchu Św. i pomóż mi. Nagle coś zaczęło się dziać – zacząłem, płonąć miłością 🙂 Tak !!!!, nagle zacząłem płonąć taką miłością, że chyba "miałem odlot" ? W okolicy serca poczułem taki "żar miłości", iż myślałem, że już znalazłem się w niebie :-). Coś niesamowitego :-), nie chciało mi ustać :-), ale w końcu, jakoś samo się uspokoiło a ja byłem tak zdziwiony, że nie rozumiałem co się działo ? :-). Jednak to zrozumiałem pózniej, gdy mi to przetłumaczył "z Polskie na nasze" – o. Stanisław. Tak !!!, to ja czułem Ducha Świętego – eureka !!!, tak jak opisuje św. Jan od Krzyza – "w noc jedną rozpolona miłością……………….". Niesamowite, och, to był Bóg !!!, aż tęsknię, non stop za powtórką :-). Były powtórki, ale nie takie same :-), jednak zacząłem jednocześnie przeżywać, coś o czym pisze dalej św. w "Drodze………….", noc ducha. Nooo, ale o tym na razie nie :-), chyba, że zechce mi się dalej cytować i komentować św. Jana od Krzyza – a propo-s kogoś na kim doktoryzował się św. JP II !!!  

      No i na razie tyle – pozdrawiam i może do usłyszenia ? 

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code