Niech lęk stanie się drogowskazem

Rozważanie na XXXIII Niedzielę Zwykłą, rok B

Dzisiewjsze czytania

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

(…)

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

            Czesław Miłosz, Piosenka o końcu świata

 
W czasach Jezusa ludzie żyli blisko przyrody, w swoich codziennych działaniach byli zależni od jej zjawisk, to ona wyznaczała rytm gospodarczych przemian, okresy głodu lub dostatku. Dlatego najbardziej obawiano się rozmaitych żywiołowych klęsk i to one stanowią główne tło wizji końca świata, przedstawianych w bardzo wtedy popularnej literaturze apokaliptycznej. Wylękniona ówczesna wyobraźnia karmiła się zaćmieniami słońca, gasnącym księżycem, spadającymi gwiazdami czy trzęsieniami ziemi, gdyż taki właśnie kształt miała wtedy odwieczna ludzka niepewność jutra.
 
Dzisiaj na ogół widzimy to inaczej. Nasze obawy wiążą się raczej z wytworami cywilizacji. Literatura science fiction czy katastroficzne filmy pokazują pozbawione prądu i wody wielkie aglomeracje, skutki ataków za pomocą broni atomowej, biologicznej czy chemicznej, stada zbuntowanych robotów… Ale boimy się tak samo jak ludzie współcześni Jezusowi. Niepewność jutra i związane z tym obawy są wpisane w naszą ludzką kondycję.
 
Wciąż przeżywamy jakieś bytowe katastrofy – wielkie jako ludzkość i małe jako poszczególne osoby. Ileż wielkich imperiów upadło od chwili, gdy Jezus nauczał o końcu świata? Ile wojen przetoczyło się, pochłaniając miliony ofiar? Ile osób zmarło nagle i niespodziewanie, jeszcze przed chwilą zjadłszy smaczny obiad albo przedstawiwszy bliskim bardzo przekonujące plany wspólnej przyszłości?
 
Czy mnie również spotka coś takiego? Oczywiście wolę nie myśleć o zagrożeniach, o śmierci czekającej mnie i moich bliskich, o upadku cywilizacji czy możliwości globalnej zagłady. Pozwala mi to swobodniej działać, lecz lęk nie niknie. Czai się w ukryciu i czeka na jakiś znak, aby wypełznąć. Każdy ma taki repertuar swoich strachów. Dla jednego będzie to zasłyszana w mediach wiadomość, dla drugiego awaria elektrociepłowni, dla kogoś jeszcze innego – dźwięk syreny czy wizyta w szpitalu… Po prostu – żyjemy w lęku.
 
W dzisiejszej Ewangelii Jezus zachęca nas, abyśmy uczyli się od drzewa figowego: „Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że [Syn Człowieczy] blisko jest, we drzwiach”. Najpierw obraz kosmicznej klęski, a potem zachęta, abyśmy dostrzegli w tym nadchodzące lato z jego radosną pełnią i rozkwitem życia – czy to nie paradoks?
 
Nie, to raczej wspaniała obietnica, której spełnień w mikroskali doświadczyło wiele osób i zbiorowości. To przypomnienie, że nie jesteśmy sami i że właśnie w chwilach największej trwogi Jezus „blisko jest, we drzwiach”. Wtedy potrzebujemy Go najbardziej i najbardziej jesteśmy skłonni otworzyć przed Nim drzwi. Taką już mamy tę ludzką naturę, słabą i ułomną, pełną pychy i drżącą wśród bytowych zagrożeń. „Jak trwoga to do Boga” – powiada ludowe przysłowie.
 
Lęk przypomina człowiekowi o jego bezradności wobec śmierci oraz rozmaitych życiowych zagrożeń, o granicach ludzkich możliwości, o nieuniknionym kresie wszelkich ludzkich dokonań. Jak ból stanowi sygnał, że z naszym ciałem dzieje się coś niedobrego, tak lęk wskazuje na niedomagania duszy. Ból mówi: „Trzeba pójść do lekarza”. Lęk powiada: „Zwróć się ku Bogu”.
 
Lęk może paraliżować, ale może również pobudzać nas do twórczych działań, abyśmy jak drzewo figowe „nabierali soków i wypuszczali liście” w oczekiwaniu nadchodzącego lata. To drugie rozwiązanie będzie możliwe tylko wtedy, gdy uwierzymy, że Syn Człowieczy jest blisko, że nie zostawia nas samych, że to On zapewnia sens każdej ulotnej chwili, gdyż „niebo i ziemia przeminą, lecz Jego słowa nie przeminą”.
 
 

apokalipsa.jpg

Rozważania niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code