Nie zabijajcie posłańców

Rozważanie na XXVIII Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
 

Z pewnością wiele osób zdaje sobie sprawę jak trudne i czasochłonne może być przygotowanie wesela. Samo tworzenie listy gości często bywa bardzo problematyczne, tworzona jest ona bardzo starannie i znajdują się na niej te najbliższe nam, wybrane osoby. Oczywiście, mamy świadomość, że nigdy nie damy rady zadowolić wszystkich i że być może poprzez pominięcie jakiejś osoby, kogoś tą naszą decyzją skrzywdzimy. Gdy ktoś jednak otrzymuje takie zaproszenie, często czuje się wyróżniony, zaszczycony – w końcu to między innymi z nim właśnie państwo młodzi postanowili świętować jedną z najwspanialszych chwil w ich życiu. Czy to nie zaszczyt? Owszem, to wielkie wyróżnienie i zazwyczaj zanim taka wyróżniona osoba z niego zrezygnuje, kilka razy się zastanowi i poda bardzo poważny powód swej weselnej nieobecności. Wiemy, że łatwo kogoś urazić, sprawić komuś przykrość, a nie zawsze jest to naszym zamiarem.

W dzisiejszej Ewangelii czytamy jednak o zupełnie innym podejściu do wyróżnienia poprzez zaproszenie kogoś do wspólnego świętowania rodzinnej radości. Jezus przytacza arcykapłanom i faryzeuszom przypowieść, w której opowiada historię pewnego króla, który organizował ucztę weselną swemu synowi. Władca, podobnie jak i my to dzisiaj czynimy, sporządził własną listę zaproszonych osób, tych wybranych, z którymi z sobie znanych powodów chciał się dzielić swoim i syna szczęściem. Ci jednak odmówili przybycia, a gdy ponowił on poprzez sługi swe zaproszenie, owi wybrańcy nie tylko ponownie je zlekceważyli, ale niektórzy z nich znieważyli oraz zabili posłańców. Ten postępek spotkał się z ostrą reakcją króla. Zabójcy zostali ukarani, a ich miasto spalone przez jego wojska.

Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni (Mt 21, 8).

Jednak cóż to za wesele bez gości? Co to za święto bez świętujących? Skoro wybrańcy zawiedli i nie docenili gestu króla, postanowił on zaprosić wszystkich, których napotkają jego słudzy – i złych, i dobrych. Uczta weselna się odbyła i co ciekawe, niemal wszyscy jej uczestnicy, zarówno ci dobrzy, a także ci źli potrafili docenić gest króla i zgodnie ze zwyczajem przygotowali się do niej stosownie. Wszyscy poza jedną osobą, która nie tylko zaniechała przebrania się w strój weselny, ale nawet nie raczyła odpowiedzieć na pytanie króla o powód braku stroju i została za to ukarana.

Już od Jezusa dowiadujemy się, że „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselna swemu synowi” (Mt 22, 2). Wiemy także, że przypowieść jest alegoryzująca i że królem jest Bóg, zaproszeni to Żydzi, a słudzy to Prorocy i Apostołowie.

Gdy czytam słowa dzisiejszej Ewangelii, zwłaszcza dzisiaj, jakoś szczególnie uderza mnie ciągła aktualność tych słów i szczególne skojarzenie z sytuacją chrześcijan w świecie. Czyż nie jesteśmy albo nie powinniśmy być współczesnymi apostołami? Czyż wielu z nas nie naraża się na kpiny i znieważenia ze strony innych? Czyż i dzisiaj w niektórych krajach nie zabija się posłańców, sług Boga, osób, które nie zawiniły niczym, poza głoszeniem Jego zaproszenia?

W dzisiejszych czasach coraz częściej dochodzą do nas informacje o prześladowaniach osób, które nie pragnęły czynić nic innego poza czynieniem dobra. Bo czy przykładowo złem można nazwać modlitwę osób zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim? Co złego jest w modlitwie, że aż tyle osób ową nieliczną i małą grupę postanowiło otoczyć nienawistnym, wyszydzającym tłumem? Albo co złego jest w człowieku, który w autobusie wyciąga różaniec? Nie ma do tego prawa, że spotyka się z kpiącymi uśmieszkami i dziwnymi komentarzami?

Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych (Mt 22, 14).

Na naszych oczach poniża się i zabija współczesnych apostołów i wielu z nas także jest za to współodpowiedzialnych. Nie tylko nie ma odwagi, aby do nich dołączyć, ale toleruje powszechną klimat lekceważenia, kpiny, wyszydzania. Wielu nie reaguje na zło, a przecież sami bardzo często uważamy się za osoby wierzące, członków Kościoła i nie dostrzegamy, że możliwe, iż możemy być powołani, ale nie zawsze jesteśmy wybrani. A może… Może nawet nie jesteśmy… godni.

 

uczta_weselna.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. elik

    Nie mordujcie dzieci i innych posłańców.

    Owszem zbyt "wielu nie reaguje na zło", a ściślej toleruje, pobłaża, a nawet akceptuje różne występki i winy (grzechy) złoczyńców, w tym zbrodnie, mordestwa, zamachy, zdrady etc. , także prześladowania katolików i chrześcijan, oraz inne podłe i nikczemne postawy wybranych osób.

    Jednak nie wiem, czy pisząc ten tekst zastanawiał się Pan – dlaczego tak jest?…., albo – co można, należy czynić, aby tak nie było?…..

    Szczęść Boże!

    Ps. Proponuję bardziej współczesny apel: Nie mordujcie dzieci i innych posłańców.

     
    Odpowiedz
  2. MichalPiatek

    @Elik

    Owszem, zastanawiałem się i wydaje mi się, że powodów jest wiele. Co można czynić aby tak nie było? Z pewnością, przede wszystkim – reagować, uświadamiać, tłumaczyć, albo chociaż starać się. Chyba najgorsze co możemy zrobić, to nic nie robić, pogodzić się z zaistniałą sytuacją, wzruszyć ramionami, stwierdzić, że to po prostu “klimat obecnych czasów” na który nie mamy żadnego wpływu. To nieprawda.

    Pozdrawiam.

    MP

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code