Nie musisz wszystkich lubić lecz kochać.

Jednym z powodów przychodzenia do kościoła jest to abyśmy uczyli się kochać ludzi, których za bardzo nie lubimy. Nasza naturalna reakcja na ludzi, z którymi nie jesteśmy w stanie mieć głębokich więzi jest taka, że unikamy ich. Nie chcemy mieć z nimi za wiele wspólnego. Takie myślenie przenosi się nie tylko na znajomych, ale co gorsza – na rodzinę. Ludzie stwierdzają, że relacje z mężem, żoną się wypaliły i … odchodzą. Konsumpcyjne nastawienie naszej kultury dotyka więc naszych więzi.

Chrześcijanie również nie są od tego wolni. Niekiedy również rezygnują z bycia z duchową rodziną – kościołem – z powodu zaniknięcia „chemii”, braku iskrzenia między nimi, a ludźmi. Minęła pierwsza fascynacja, ciekawość. Czas więc na nowe ekscytacje, nową „chemię”.

Nie potrafimy kochać sami z siebie. Dlatego tak ważne jest aby… być w kościele. Ponieważ to właśnie bycie częścią Rodziny Bożej jest jedną z największych prób i lekcji naszej miłości wobec innych – wobec ludzi, których dzielą nas zainteresowania, wiek, charakter. Przychodzimy do kościoła by uczyć się kochać ponieważ nie potrafimy kochać jak należy.

Jednym z testów miłości jest Stół Eucharystyczny (Stół Pański). Kiedy przystępujemy do niego przychodzimy jako pojednani ludzie. Nie tylko z Bogiem, ale pojednani ze sobą nawzajem. Wyznajemy Bogu grzechy na początku nabożeństwa (lub kiedykolwiek jest ku temu odpowiedni czas), ale także powinniśmy dążyć do pojednania z sąsiadem, bliźnim.

To nie oznacza, że wszystkich w kościele musimy uznawać za swoich przyjaciół. Nie da się mieć ze wszystkimi ludźmi jednakowo mocnych relacji. Jezus powołał 70 uczniów spośród których wybrał 12 apostołów. Wśród owych Dwunastu miał 3 bliskich uczniów. Jednego zaś, który nazywany był „umiłowanym uczniem”. Jeśli Jezus miał najlepszego przyjaciela nie ma powodu dla którego nie możemy być bliżej jednych niż drugich.

Zatem nie musimy wszystkich jednakowo lubić, mieć ze wszystkimi jednakowo głębokie więzi. Jednak musimy kochać innych. To nie Boża sugestia. To Boże przykazanie. Jeśli widzimy kogoś przychodzącego do komunii, kto jest dla nas trudny w relacach, pomyślmy, że ta osoba również przystępuje do Eucharystii z trudną osobą. Z Tobą.

Dlatego niech Stół Eucharystyczny (Stół Pański) przypomina o tym, że spoczywa na nas obowiązek miłowania innych ponieważ Chrystus umiłował nas. Jeśli nie chcemy włożyć wysiłku w miłowanie innych – najwyraźniej brakuje nam zrozumienia ile Boga kosztowało aby okazać miłość nam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

  1. artluk

    Artur do Pana Pawła

    Ciekawie Pan pisze Panie Pawle. Posiedzę sobie troszkę przy pańskich słowach .  

    Wyłowiłem na razie takie oto zdanie z  "Pawłowego "  blogu i staram się w nie wpatrywać.

    oto one:

    – To nie oznacza, że wszystkich w kościele musimy uznawać za swoich przyjaciół…

    Nie da się mieć ze wszystkimi ludźmi jednakowo mocnych relacji? 

    Nie rozumiem tego. 

    A

    Na ile mocne muszą być te relacje w Kościele aby Kościół był Kościołem?

     

     

    Z wyrazami powodziowego szacunku  

    aharon*

    Piosenka na dziś?

    http://mzkr.wrzuta.pl/audio/amW1DaBNLPS/stan_borys_-_wierze_drzewom

     

    pa. Warszawo trzymaj się…jestem z Tobą.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Może, czy musi?…..

    Sz.Pnie !

    Zupełnie czym innym jest lubić, czyli znajdować w czymś upodobanie, przyjemność, czy mieć skłonność, bądź pasję, do czegość lub kogoś tj. czuć sympatię, niż odwzajemniać miłość lub darzyć kogoś miłością – być z kimś całym sercem i duszą, doświadczać obecność i bliskość, czyli  bezgranicznie, bezwarunkowo kochać, miłować.

    Istota ludzka rozumna i wolna nic nie musi, a tym bardziej kochać, czy miłować, lecz jeśli pragnie być…., czy dążyć do ……to może, czy winna odwzajemniać miłość Boga Trójjedynego i sumiennie wypełniać Jego wolę, a zatem kochać siebie, bliźnich, a nawet wrogów.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    do miłosci nie da się zmusic

    Mozna tłumaczyc ludzkie zachowanie, usprawiedliwiac, ale do miłosci zmusic sie nie mozna. Gorzej – jezeli miłosc rozumiemy w sposób, ze chcemy aby kochana osoba była szczesliwa mimo wszystko, jaka jest – dajemy  niejako przyzwolenie na negatywne postepowanie tejze. Stosowac tego do wszystkich ludzi jest absurdem, gdyz wtedy kazdy – czujac sie miłowany – robiłby wszystko to co by chciał nie patrzac na skutki.

     

    Juz zreszta pisałam na Tezeuszu – ze bardzo nie lubie Swiat i zasiadania przy wspolnym stole. Jedyne co mi sie z tym kojarzy to zakładanie masek, nieszczerosc, obłuda – aby przy tym stole było OK i było pojednanie, ale tylko na ten jeden wieczór.Nazajutrz maski opadaja i wszystko wraca do "starej normy" Nie lubie masek.

    Duzo bardziej cenie szczerosc – nawet szczerą złość.

     
    Odpowiedz
  4. krok-w-chmurach

    Panie Pawle, jestem

    Panie Pawle, jestem podobnego zdania, co Jadwiga i Zbigniew: do miłości ani nie można się zmusić, ani Bóg nas do niej nie zmusza. To istotna różnica – chcieć kogoś kochać, a być zmuszonym do tego. Możemy mieć pragnienie kochania ludzi w imię Boże i próbować to osiągnąć. Jednemu uda się to zrealizować w większym stopniu, innemu w mniejszym.

    W Kościele miłość bliźniego przejawia się w pragnieniu dobra dla niego, w czynieniu tego dobra, w życzliwości i uczciwości emocjonalnej wobec innych. Jednak taka miłość niewiele ma wspólnego z "lubieniem", szukaniem swojego towarzystwa, aby milo spędzić czas. Chociaż bardzo często, np. we wspólnotach, ludzie i kochają się, i lubią

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code